O naszej przygodzie w okolicach Opatowa, Filip pisał już w poprzednim artykule. To była absolutnie katastroficzna niedziela i mimo że dziś się z tego śmiejemy — to wtedy na pewno tak nie było. W tamtym dniu nie mogliśmy pozbyć się wrażenia, że wszystko nam mówi, że powinniśmy zawrócić. Uznaliśmy jednak, że limit pecha został wyczerpany i po naprawie auta, ruszyliśmy do centrum Opatowa.
Opatów Atrakcje
Daleko na szczęście nie mieliśmy. Opatów liczy około 10 km2, więc nie jest zbyt wielkim miastem. Podczas zwiedzania cały czas miałam wrażenie, że już tu kiedyś byłam. Uliczki wydawały mi się znajome, trasy turystyczne jakby też. Poza tym odczuciem nie mogłam sobie nic więcej przypomnieć, a zagadka pewnie jeszcze na długo pozostanie dla mnie nierozwiązana.
Opatów lokowano w 1282 roku za Leszka Czarnego. Później wyczytałam, że największy rozkwit miasta przypadł na lata 1514-1532, kiedy zarządzał nim Krzysztof Szydłowiecki. Faktycznie, kiedy porównać zdjęcia z Szydłowca — widać tu wiele podobieństw w architekturze. Szydłowiecki zadbał o wybudowanie w Opatowie murów i ratusza. Może stąd to złudzenie?
Z punktu widzenia turysty, Opatów jest miasteczkiem dobrym na przystanek w trasie. Jest tu kilka atrakcji, ale wszystko jest ulokowane w bliskim sobie sąsiedztwie. W 2-3 godziny odwiedzisz na spokojnie jego główne zabytki. Z zaparkowaniem samochodu nie ma tu problemu (a przynajmniej w weekend). Potem wystarczy udać się w kierunku rynku i cieszyć się wycieczką.
Rynek
Niegdyś Opatów znajdował się na dogodnym szlaku handlowym z Sandomierza na Ruś Halicką. Był też pierwszym na północ od Krakowa przyczółkiem Bursztynowego Szlaku, który łączył Akwileję z Gdańskiem. Kupcy (często zagraniczni nawet z Persji, czy Turcji) handlowali tu winami, piwem, śledziami i solą. Miasto było wielokulturowe — mieszkali tu m.in. Żydzi, Grecy, Włosi, Ormianie, Anglicy, Szkoci, Niemcy i Rusini. W XVI wieku Opatów ciągle mógł rywalizować z Sandomierzem. Z czasem przez liczne pożary, najazdy i jakby tego było mało — zarazy, Opatów przestał być główną trasą, na której opłacało się kupcom zatrzymać. Po I Wojnie Światowej — handel praktycznie ustał, z wyjątkiem dni targowych. Tradycję jarmarczną ciągle się podtrzymuje i raz w roku odbywa się tu impreza folklorystyczna „Jarmark Opatowski”, gdzie twórcy ludowi pokazują ginące zawody np. kowalstwo, czy plecionkarstwo.
Na co dzień opatowski rynek jest schludny i miły. To taki większy deptak, dookoła którego usadowione są cukiernie, pojedyncze bary i kilka lodziarni. Zwiedzaliśmy w niedzielę, a w miasteczku mało było ludzi, którzy mieliby ochotę smażyć się w palącym słońcu (temperatura utrzymywała się powyżej 36 stopni). Zapobiegawczo ktoś pomyślał i ustawił kurtynę wodną, by można było się schłodzić. W 2022 przeprowadzono remont rynku, i przy okazji zaaranżowano tu miejsce na stałą fontannę.
Po rewitalizacji na Rynku znaleźć można makietę z brązu przedstawiającą XVI wieczne miasto za czasów swojej największej świetności. Część z drzew wycięto ze względu na ich zniszczenia, lecz przez nowe nasadzenia wydaje się, że jest tu nadal całkiem zielono.
Cukiernia „U Szarego”
ul. Lubelska 2, Opatów
Przy pierwszej naszej wizycie — przez brak ludzi, cały Opatów sprawiał wrażenie strasznie pustego. Niby dobrze — bo nie każdy lubi tłok, ale przez ten fakt większość miejsc była pozamykana i nie bardzo było co ze sobą zrobić. Z czasem, bywając w tym miejscu więcej niż raz — zaczęliśmy pojawiać się w cukierni „U Szarego”.
Kupujemy tu przede wszystkim kultowe „opatowskie pączki” wyrabiane ręcznie i smażone na smalcu, choć na miejscu jest prezentowanych znacznie więcej wyrobów (głównie ciasta). Pączki znajdują się na Liście Produktów Tradycyjnych, a cukiernia jest firmą rodzinną prowadzoną przez Państwa Szarych od 1966 roku. Ponoć jej założyciel Edward — szukał uroczego miasteczka, które jeszcze nie miało swojej rzemieślniczej cukierni, by tam otworzyć firmę. Dziś w Tłusty Czwartek ustawiają się tu długie kolejki z całego województwa, ale bez problemu można wybrać się po ten przysmak nawet w środku lata.
Podziemna Trasa Turystyczna w Opatowie
plac Obrońców Pokoju 18, Opatów
Podziemia Opatowskie na Facebooku
Podobno największą atrakcją Opatowa jest Kolegiata św. Marcina, ale dla nas zdecydowanie najciekawszą jest Opatowska Podziemna Trasa Turystyczna. Wśród znajomych z tych okolic trafialiśmy na spory, która podziemna trasa jest lepsza — ta w Opatowie, czy w Sandomierzu.
Tak naprawdę historycznie oba miejsca mają do siebie bardzo zbliżoną historię. Zarówno Opatów, jak i Sandomierz były miastami kupieckimi, które cierpiały na brak przestrzeni magazynowej. Nowych budynków nie było jak dobudowywać, przez okalające miasto mury. Tutejsze tereny położone są jednak na ziemiach lessowych, wskutek czego bardziej obrotni gospodarze zaczęli kopać piwnice wprost pod swoimi domami. Im więcej mieli towarów, tym niżej pod ziemię schodzili. Na trzech kondygnacjach składowano tu takie dobra jak: śledzie, cukier, słonina, sól, miody, przyprawy, korzenie, składy płótna itd. Bogaci Żydzi mieli swoje olejarnie i silosy na zboże. Niektóre komory wynajmowano przyjezdnym kupcom, a przy najazdach — wykorzystywano jako schrony. Przez lata rozbudowano w ten sposób podziemną sieć korytarzy o ponad 2 kilometry!
Kiedy miasto straciło na znaczeniu — piwnice zostały zapomniane aż do wojny, kiedy chowano w nich Żydów, a oddział AK miał tu swoją strzelnicę. Pod ziemią nie było szansy, by najeźdźca usłyszał, że ktoś tu przestrzeliwuje broń. Piwnice ponownie przypomniały o sobie w latach sześćdziesiątych, gdy ziemia na powierzchni nagle zaczęła się osuwać, a budynki zaczęły pękać. Tak, to dokładnie ten sam przypadek, o którym możesz posłuchać w Sandomierzu. Są nawet podobne dygresje — tyle, że o ile w Sandomierzu zapadł się pod ziemię człowiek kupujący gazetę w kiosku — tak w Opatowie zapadł się autokar.
Sama podziemna trasa o długości 500 m jest faktycznie bardzo ładnie odrestaurowana. Po drodze mijamy oryginalne sklepienia i często chodzimy po oryginalnych korytarzach. Czy jednak warto iść, jeśli już ktoś był w Sandomierzu? Moim zdaniem niekoniecznie i w sumie to działa w obie strony, czyli że jak byłeś w Opatowie, to możliwe, że nie spodoba ci się trasa w Sandomierzu. Do Opatowa dobrze wstąpić przed głębszym poznawaniem województwa świętokrzyskiego. W podziemnych korytarzach wiele sal poświęconych jest komercyjnym produktom, takim jak: sala z biżuterią z krzemienia opatowskiego, sala mówiąca o lokalnych winnicach, następna z wyrobami z Fabryki Ćmielów, galeria obrazów lokalnego artysty, czy pomieszczenie ze sprzętami z PRL. To jest fajne, kiedy jeszcze nie wiesz, gdzie się zatrzymać i może złapiesz inspirację, żeby pojechać gdzieś jeszcze. Jednak gdy bliżej poznasz województwo świętokrzyskie — możesz czuć się trochę, jakby ktoś przedstawiał ci katalog reklamowy z ofertami wycieczek. Przewodnik jednak nadrabia wiedzą i można się tu wiele dowiedzieć o samym Opatowie. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o mieście — to koniecznie musisz wejść do środka!
Podziemia są dobrą atrakcją zarówno na złą pogodę (gdy pada), jak i na dobrą (gdy gorąco). We wnętrzach temperatura utrzymuje się na stałym poziomie ok.8-12 stopni. Do środka wchodzi się o pełnych godzinach, obowiązuje limit miejsc!
Brama Warszawska
ul. Tadeusza Kościuszki, Opatów
Brama Warszawska jest ostatnią z zachowanych bram miejskich w Opatowie. Początkowo były aż cztery, prócz Warszawskiej: Krakowska, Lubelska i Sandomierska. Nazwy miały związek z traktami, do których prowadziły (czyli były można powiedzieć, ówczesnymi znakami drogowymi hehe). Za czasów Krzysztofa Szydłowieckiego — cały Opatów otoczony był grubym murem z kamienia łamanego. Miało to zabezpieczyć miasto przed najazdami, bo wcześniej kilkukrotnie Opatów był napadany przez wojska Tatarskie. Hrabia ponoć nie szczędził pieniędzy na rozbudowę miasta, które miało wtedy swój złoty okres. Niestety skończył się on wraz z najazdami szwedzkimi.
Na bramie do tej pory znajduje się herb Szydłowieckich, czyli Odrowąż. Większą uwagę zwraca jednak obraz Matki Bożej z blachy i drewna lipowego, który zamontowano tutaj w pierwszą rocznicę Bitwy Warszawskiej, która odbyła się 13-16 sierpnia 1920 roku. Ledwo po odzyskaniu niepodległości po 123 latach zaborów — na Polskę napadła Rosja Radziecka ze swoją komunistyczną Armią Czerwoną. Naczelny Wódz — Józef Piłsudski, zgromadził wojska do kontrataku na przedpolach stolicy, aby obronić Warszawę. 16 sierpnia polskie oddziały zaatakowały tyły Armii Czerwonej, a Rosjanie… zaczęli odwrót. Zwycięstwo było tak niespodziewane, że nazwano je Cudem nad Wisłą. Zamontowany na Bramie Warszawskiej obraz ma już ponad sto lat.
Brama Warszawska znajduje się przy wejściu na rynek i nie sposób jej nie zauważyć, bo nawigacja do Opatowa, kieruje w jej kierunku. Jest to słynniejszy zabytek miasta i jego wizytówka. W środku mieści się punkt informacji turystycznej ze sklepikiem z pamiątkami. Za drobną opłatą można wejść na taras widokowy.
Krówki Opatowskie
Zatrzymując się w Opatowie, nie da się ominąć wszędobylskich szyldów oferujących „krówki opatowskie”. Czy to atrakcja? A jak ci powiem, że znam co najmniej kilka osób, które nic nie zwiedzają w Opatowie, a przyjeżdżają tu tylko po krówki?
Filip też uwielbia krówki, więc nie mógł sobie odmówić takiej przyjemności. Można je kupić w kolorowych opakowaniach albo na wagę w mniejszych sklepach. Ciągutki są produkowane ręcznie. Podobno taki wprawiony pracownik — potrafi przez 8 godzin zapakować prawie 6000 sztuk! Skład opatowskiej krówki to: mleko, cukier, syrop ziemniaczany i tłuszcz roślinny. Receptura tutejszej krówki nie zmieniła się od 1980 roku.
Całkiem niedawno odkryliśmy inne krówki z Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Bidzinach z powiatu opatowskiego. Tych trzeba nieco dużej poszukać, ale są rewelacyjne. Pisałam o nich tutaj: pamiątki ze świętokrzyskiego.
Dodaj komentarz