Szydłów ma ogromnie bogatą historię i ciężko o nim nie usłyszeć chcąc bliżej poznać Świętokrzyskie, aczkolwiek sama odkryłam je niechcący. Za każdym razem kierując się w stronę Pacanowa, a wracając z Małopolski — mijaliśmy ogromny, górujący nad drogą mur. Zdecydowanie zwracał na siebie uwagę, zachęcając do opuszczenia samochodu i obejrzenia Szydłowa z bliska. Problem polegał na tym, że mijaliśmy go zawsze (serio!) grubo po 21. Teoretycznie moglibyśmy poszlajać się po okolicy i zawiesić oko na zamkniętych okiennicach pobliskich domostw i atrakcji porozsiewanych po mieście, ale to nie byłoby to…
I tak przez kilka lat, zagryzaliśmy zęby, odwracając głowę z westchnieniem i cichą nadzieją, że kiedyś będzie „wcześniej”.
W końcu, zamiast przyjechać wcześniej, wpadliśmy tu specjalnie. I dobrze się stało, bo Szydłów zasługuje na coś lepszego niż przelotne spojrzenie.
Szydłów Atrakcje
Mam ogromną niechęć do porównywania polskich zabytków i miasteczek do zagranicznych atrakcji. Nie lubię, kiedy jesteśmy tłem dla cudzoziemskiego „czegoś”, a na dodatek wypadamy przy tym bladziej. Szydłów jest nazywany polskim Carcassonne. Wystarczy wygooglać zdjęcia, żeby bez przyjazdu tutaj zobaczyć, że to niekoniecznie to samo. Ten dopisek „polskie cośtam-zagranicznego” brzmi dla mnie jak porównanie polskiej chemii, a niemieckiej chemii. Nie mam pojęcia, czy któraś polska jest lepsza, ale każda niemiecka brzmi kozacko, a ta „polska” jest odbierana jak jakiś ubogi krewny. Może to właśnie przez takie z czapy porównania?
Jednak na korzyść Szydłowa można powiedzieć, że mur faktycznie kusi. Nieczęsto zdarza mi się, że mam ogromną ochotę poznać miasto, rzucając jedynie okiem zza kierownicy samochodu.
Mury obronne
Mury obronne w Szydłowie są uznawane za jeden z najlepiej zachowanych zabytków średniowiecznych obwarowań miejskich w Polsce. Do ich wybudowania przyczynił się w XIV wieku nasz mądry król, którego misją życiową było murowanie Polski, a tym samym zwiększenie jej obronności — Kazimierz Wielki. Sąsiedzi pogardliwie nazywali polskiego króla królikiem krakowskim, ponieważ gdy na zachodzie budowało się zaawansowane zamki i mury obronne z kamienia i cegły — na naszych terenach wciąż królowały drewniano-ziemne grody i wały wokół miast. W sumie Kazimierz zbudował 53 zamki, a aż 27 miast kazał otoczyć murami obronnymi. Nie chodziło tylko o docinki — przede wszystkim król miał za mało wojska, więc w ten sposób chciał wzmocnić państwo. Postarał się facet — serio, gdyby Boba Budowniczego wymyślili w Polsce, z pewnością nosiłby imię Kazio. Za jego rządów mury w Szydłowie miały nieco ponad kilometr długości i prawie dwa metry szerokości, do naszych czasów zachowała się troszkę ponad połowa, bo 680 m. Szydłów był własnością królewską, dwór królewski często tu bywał, a wybudowanie zamku przyczyniło się do zwiększenia obronności Małopolski.
Niegdyś do miasta można było dostać się przez trzy bramy, a dodatkowym zabezpieczeniem była fosa i głębokie wąwozy. W takich korzystnych i bezpiecznych warunkach, aż chciało się handlować! Nie dość, że do miasta przybywały grupy najróżniejszych rzemieślników (od krawców po sukienników, czy kowali i płatnerzy) i handlarzy — to miasto dodatkowo czerpało znaczne profity od tranzytu wina, bydła, czy chmielu, stając się bogatym konkurentem na pobliskich rynkach. Kupcy zaczęli sprzedawać wytworzone przez siebie dobra w Sandomierzu, co wywołało konflikt z tamtejszymi sprzedawcami. Tu jednak szczęście dalej im sprzyjało, bo… król Kazimierz IV Jagiellończyk — orzekł, że od teraz kupcy szydłowscy mają płacić jedynie za zajmowane miejsce na sandomierskim rynku, a handlując sobie poza placem — nie muszą w ogóle płacić. No raj podatkowy!
Miasto miało wodociągi, łaźnie, a nawet browar. Było nowoczesne i wszystkomające. A przynajmniej do czasu pożarów w 1541 roku i w 1566, które strawiły praktycznie wszystkie drewniane zabudowania, łącznie z zamkiem. A że historia lubi się powtarzać — swoje żniwa zebrał m.in. potop szwedzki, czy II wojna światowa, po której już niewiele było co zbierać.
Zamek
Aby dostać się do zamku, należy wykupić bilet wstępu. Na szczęście ktoś mądrze pomyślał, dzięki czemu na jednym bilecie obejrzymy jeszcze synagogę i wnętrze Kościoła Wszystkich Świętych. Ten ostatni pominęłam w tym artykule, ale jeśli życzysz sobie go zobaczyć — przy wyjściu z zamku porozmawiaj z obsługą w kasie, a otworzą ci wnętrze kościoła z pięknymi polichromiami wewnątrz.
Według legendy w pieczarach pod kościołem urzędował zbój Szydło. Pewnego razu napadł na orszak biskupa krakowskiego, a ten spanikowany tak się zaczął modlić, że naobiecywał Bogu, że jak ocali mu życie, to wybuduje w tym miejscu kościół. Bóg nie tylko wysłuchał, ale jeszcze sprawił, że nieuchwytnego zbója złapano. Ba! Poszukiwany listami gończymi rzezimieszek bez problemu wskazał miejsce przechowywania kosztowności, za które wybudowano obiecany kościół. Nie wierzyłeś w historię o bezdomnym przekazującym samochody kościołowi? Kiedyś to się działo!
Wracając do zamku, to pełnił on funkcje królewskiej rezydencji. Władysław Jagiełło był tu aż 17 razy, co skrupulatnie zostało odnotowane w kronikach. Niestety! Niewiele z niego przetrwało do naszych czasów. Pomógł ostatni remont, dzięki czemu poprawiono mury, a wewnątrz został wystawiony królewski tron, na którym można zrobić sobie iście królewskie selfie. Są też relikty pieca hypokaustycznego (to takie średniowieczne ogrzewanie podłogowe), dzięki czemu kiedyś w sali tronowej było ciepło.
W czasie ostatnich badań archeologicznych odkryto, że zachowane ruiny zamku są pozostałością po Pałacu Królewskim wybudowanym za czasów Władysława Jagiełły w XIV wieku. Tu król przyjmował posłów i odprawiał sądy.
W niewielkim podziemiu zorganizowano miejsce na salę tortur, a w skarbczyku znajduje się Muzeum Zamków Królewskich Europy. Prócz przedmiotów znalezionych tu podczas badań archeologicznych — jest tu sporo multimediów i manekinów w strojach z XIV i XV wieku. Można też załatwić sobie certyfikat honorowego gościa.
Na zamkowym dziedzińcu odbywają się różne imprezy plenerowe takie jak Święto Śliwki, Turniej Rycerski o Miecz Króla Kazimierza Wielkiego, Turniej o Złotą Ostrogę Jagellonów, Plenery Malarskie i Rzeźbiarskie. Po tych ostatnich został ślad w postaci figur królów polskich wykonanych z topolowych pni.
Brama Krakowska/Królewska
Z trzech bram strzegących Szydłów, do naszych czasów ostała się jedynie Krakowska. Opatowska i Wodna niestety nie miały tyle szczęścia. Otóż lata mijały, władcy się zmieniali, a zamek stał, jak stał — popadając w coraz większą ruinę.
Gospodarni rajcy w 1822 roku wpadli więc na pomysł, aby… zlicytować mury miejskie z zamkiem, a przy okazji poszerzyć ciasną przestrzeń miejską. Ponoć dwie rozpadające się bramy kupców znalazły. Na szczęście dla nas — na resztę nikt się nie pokusił mimo obniżania ceny wywoławczej. Powód był prozaiczny — nikt nie chciał płacić za łamany kamień wapienny, gdy wapień szydłowski pod budowę, bez problemu można było wydobyć za darmo w okolicy.
Po Bramie Wodnej nie ma śladu, ale archeolodzy wiedzieli, gdzie znajdowała się Brama Opatowska. Niestety nie wiadomo jak wyglądała, ale i tak władze postanowiły upamiętnić to miejsce płytką chodnikową. Rozglądaj się uważnie!
Synagoga
Żydzi byli ważnym elementem kultury Szydłowa i stanowili duży odsetek mieszkańców miasta. Około 1534 roku wybudowali tu murowaną bożnicę, uważaną dziś za najstarszą synagogę w województwie świętokrzyskim. Niestety jak wiemy z historii — także i w Szydłowie naziści zadbali o to, by w mieście powstało getto, a ponad 1000 osób wywieziono do obozu koncentracyjnego w Treblince. W synagodze znajdował się wówczas magazyn broni i kino.
Dziś we wnętrzach można zobaczyć eksponaty związane z kulturą żydowską, w tym judaiki cenionego rzeźbiarza profesora Kazimierza Gustawa Zemły. Legendy mówią, że pierwszą drewnianą synagogę, miała tu ufundować Żydówka Esterka. Kazimierz miał łeb na karku i słabość do kobiet i ponoć to właśnie dzięki jej wpływom — sprzyjał Żydom.
Romans nie był dobrze widziany przez kanonika Marcina Boryczkę, który według Jana Długosza — przyniósł królowi dekret o ekskomunice za niemoralne prowadzenie się. Kazimierz Wielki rozkazał uwięzić go, a potem utopić szpicla w Wiśle. W ramach pokuty król zbudował kilka tak zwanych kościołów pokutnych, aby zatrzeć po sobie złe wrażenie. Jednym z nich był kościół pod wezwaniem świętego Władysława, który też możesz obejrzeć w Szydłowie.
Ciekawostką dla mnie, a stanowiącą element wyposażenia każdej synagogi — jest skarbona. Zgodnie z opisem, umieszczano tu zachęcające do składania datków napisy typu: „złoto, srebro, miedź”. Nad skarboną znajduje się płaskorzeźba dłoni ułożonych w geście błogosławieństwa — to cel, na który datki miały być przeznaczone.
Jeśli do Szydłowa wpadniesz z dziećmi — to zatrzymaj się na placu zabaw tuż obok synagogi. Będą ci wdzięczne.
Rynek z Muzeum Śliwki
Po zwiedzaniu biletowanych atrakcji kroki można skierować na niewielki rynek. Zabudowa z lat 60 — nie byłaby jeszcze może taka straszna, gdyby nie brak pomysłu jak zagospodarować tę przestrzeń. Na razie jest to wielki plac, praktycznie pozbawiony drzew. Na środku stoi zaniedbany z zewnątrz ratusz, który jednak w środku skrywa prawdziwą perełkę — Muzeum Śliwki! Ponieważ tej atrakcji poświęciłam osobny artykuł — po prostu kliknij link. Jest to miejsce unikatowe i ciekawe na mapie Polski, dzięki któremu nałapiesz ciekawostek na temat tego śliwkowego zagłębia.
Obok ratusza znajduje się klatka błaznów. Oczywiście jest to atrapa, w sam raz dla fotografików. Klatki błaznów służyły z jednej strony jako straszak, a z drugiej — jako narzędzie do wymierzania kary. Nieszczęśnika, który np. zakłócał nocny spoczynek — zamykało się wewnątrz i można było go sobie obrzucać zgniłymi warzywami i niecenzuralnymi wyzwiskami, wyładowując na nim swoją złość za zły sen. Niektóre klatki miały w środku ruchome elementy, co umożliwiało zrobienie więźniowi karuzelki, doprowadzającej do wymiotów. Kiedyś ludzie się nie ceregielili.
Ruiny Kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego
Obok cmentarza parafialnego warto zerknąć na ruiny kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego. Kiedyś służył za szpital i jako przytułek dla ubogich i starców.
Szydłów — stolica śliwki
Dobra, z tą Francją to nietrafione porównanie, ale Szydłów jako polska stolica śliwki, brzmi nie tylko dobrze, ale przede wszystkim bardzo apetycznie! Od razu uruchamiają się kubki smakowe. Śliwki uważane są za szydłowskie złoto. Warto podczas kwitnienia śliwy przejechać się po okolicy, aby załapać się na piękne plenerowe zdjęcia.
Z punktu bardziej praktycznego — w samym sercu rynku, w ratuszu — znajduje się butik śliwkowy Szydłowianka (tam, gdzie Śliwkowe Muzeum), gdzie zakupić można wszystkie wiktuały, które kojarzą się ze śliwką. Pisałam o tym więcej w artykule dotyczącym pamiątek z województwa świętokrzyskiego. Po wcześniejszym umówieniu się, od połowy lipca do końca września — można wybrać się na samozbiory śliwek. Sadownicy ogłaszają się na stronach internetowych typu MyZbieramy, możesz też szukać informacji na Facebooku Muzeum Śliwki, gdzie właściciele zapraszają na zbiory do rodzinnego sadu.
Dla mnie Szydłów najbardziej klimatem jest zbliżony do Szydłowca, choć jeśli nie ma żadnego miejskiego wydarzenia — niewiele się tu dzieje. Miasto ma za sobą ogromną historię, ale po ostatnich dużych remontach — myślę, że jeszcze więcej przed nim. Przygodą może się okazać np. limitowane, nocne zwiedzanie Szydłowa, organizowane czasem przez miasto albo rozwiązywanie bezpłatnego questa z dzieciakami.
Bardzo lubię zrobić czasem pauzę w szaleńczym zwiedzaniu dużych miejscowości pokroju Krakowa, czy Gdańska i wpaść do miast z klimatem slow. Szydłów jest pod tym względem idealne. Spokojnie zatrzymasz się tu na co najmniej 4 h, a jeśli masz ochotę — wycieczkę możesz wydłużyć o Pacanów, czy Kurozwęki.
Zwiedzanie Szydłowa
www.odkrywajszydlow.pl
Dodaj komentarz