Strona główna » Muzeum Śliwki i samozbiory w Szydłowie – poznaj „czarne złoto” tego wyjątkowego miasteczka
Uśmiechnięta nastolatka patrząca w obiektyw, podczas zrywania śliwek ze szczytu drzew.

Muzeum Śliwki i samozbiory w Szydłowie – poznaj „czarne złoto” tego wyjątkowego miasteczka

Muzeum Śliwki brzmi apetycznie i zmysłowo. Od razu przed oczami masz sad z kwitnącymi drzewami, albo wyobrażasz sobie wielki wiklinowy kosz, do którego samodzielnie wrzucasz owoce. Później zerkasz na różnorodne przetwory na półkach, idziesz na spacer po ładnym miasteczku, które jest śliwkową stolicą Polski, przegryzając śliwkę w czekoladzie/lub śliwkowe lody. A najlepsze jest to, że wszystkie te wizualizacje mogą się spełnić, wystarczy, że dobrze rozplanujesz swoją wycieczkę.

Miałam to szczęście, że w dzieciństwie spędzałam sporo czasu latem u babci na warmińskiej wsi, gdzie jednym z moich zadań od czasu do czasu było zbieranie różnych warzyw, czy owoców. Nie mam pojęcia, czy wtedy już były stosowane środki ochrony roślin, ale nie bardzo się tym przejmowałam i jabłka, maliny, gruszki, czy śliwy trafiały bezpośrednio do moich ust, pomijając obowiązkową kąpiel. Były pachnące, soczyste, a sok kwaśnym strumieniem spływał po brodzie. Trochę bezsensu to była praca, bo nie ukrywam, że zajęcie po napełnieniu brzucha szybko się nużyło i po najdalej godzinie znajdowaliśmy z rówieśnikami pretekst, by dalej tego nie robić. Z perspektywy czasu wiem, że dorośli znajdowali nam tego typu zajęcia, aby pozbyć się nas na jakiś czas i by głupoty nie przychodziły nam do głowy. Wcale nie chodziło o to, aby zmniejszyć sobie pracy. A serio, czasem to, co roiło nam się w głowie, bywało naprawdę niebezpieczne i szalone.

Niemniej, kiedy kilka lat temu zamknięto mój najulubieńszy osiedlowy warzywniaczek – „sklepowe” owoce nie sprawiają mi aż takiej frajdy. Od wczesnego lata do późnej jesieni, kiedy przejeżdżam przez Polskę (w rejonach typowo sadowniczych) w okresie zbiorów – zatrzymuję się przy drodze w tymczasowych sklepikach stworzonych z palet, skrzynek i wypłowiałego od słońca parasola. Nie ukrywam, że ceny są tam znacznie niższe, a produkt smaczniejszy niż ten odleżany w chłodniach i na sklepowych półkach. Do tego przez fakt, że sporo podróżujemy niektórymi trasami – widzę, jak sady najpierw pięknie kwitną, a potem na drzewach zaczynają rosnąć coraz bardziej dorodne owoce. Aż ślinka cieknie!

Śliwkobranie w Szydłowie

Samozbiór śliwek w Szydłowie

W czasach Instagrama (kiedy z zazdrością patrzę, że gdzieś tam w Chorwacji ktoś zbiera sobie z drzewka figi) i przetworzonej żywności, szybko nabrałam ochoty na samozbiory. Potrzebę zrealizowałam, gdy któregoś dnia z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że moja córka właściwie nie może powiedzieć, że coś smakuje jak prosto z krzaka, czy z drzewa, bo po prostu coraz mniej jest takich możliwości. Koniecznie musiałam to naprawić!

Chcąc odwiedzić ponowie okolice Szydłowa – z radością odkryłam, że można wybrać się na samozbiory szydłowieckiego czarnego złota, czyli śliwki. W Polsce najchętniej jedzona jest węgierka zwykła (jej nazwę zawdzięczamy Węgrom, którzy ją do naszego kraju sprowadzili), jednak w zależności, w jakim terminie tu przyjedziesz (od połowy lipca do początku października) – do wyboru będą nieco inne gatunki.  Jedyne co wystarczy zrobić, to umówić się kilka dni wcześniej z właścicielem sadu i skołować sobie jakiś pojemnik na zebrane owoce. Płacisz za to, co sobie zbierzesz, w międzyczasie możesz uwiecznić proces zbierania na zdjęciach telefonu, czy aparatu. Sady są bardzo wdzięcznym obiektem do fotografowania i szybko można nałapać pięknych kadrów.

Jeśli chodzi o koszty, to samozbiory śliwki są bardzo atrakcyjne dla obu stron. Ceny za sprzedaż do skupów zazwyczaj są niekorzystne dla rolnika, na dodatek indywidualny turysta, który osobiście sobie nazbiera towaru – obniża koszty np. zatrudniania pracownika sezonowego, dzięki czemu można taniej sprzedać produkt. Nie ukrywam, że sama traktuję zbieranie owoców jako atrakcję, bo po prostu nie robię tego na co dzień (czy co roku). Czuję wtedy obcowanie z naturą, z uznaniem patrzę na dojrzałe owoce, które spadły z drzewa i chętnie po nie sięgam, czego nie robię w sklepie (tam sobie myślę, że leżą już za długo i wybieram takie „średnio dojrzałe”). Samodzielne zebrane smakują lepiej po prostu, nawet jak tuż obok sprzedają te same zebrane przez kogoś innego.

Śliwki zbieraliśmy w sadzie (jak się okazało) mamy właścicielki Muzeum Śliwki, o którym piszę niżej. Ogłoszenia sadowników zainteresowanych odwiedzinami, w szczycie owocowym można znaleźć na stronie MyZbieramy.

Śliwkowy sad w okresie zbiorów owoców.

Dziewczynka usiłująca zerwać z niskiego drzewka śliwkowego - dojrzały owoc, dookoła otaczają ją sady.

Muzeum Śliwki

ul. Rynek 21, Szydłów
www.muzeumsliwki.pl

Będąc w Szydłowie w sezonie turystycznym, bez względu na pogodę – warto odwiedzić Muzeum Śliwki. Znaleźć je nie jest trudno, ponieważ znajduje się w samym środku rynku. Dokładniej – w budynku Starego Ratusza.

Jest to młodziutka atrakcja, bo otworzono ją dopiero w 2023 roku. Jak na to, że pierwsze drzewka śliwkowe miały tu się pojawić już za czasów Władysława Jagiełły (uprawiane w przyklasztornych ogrodach) – nieco się zeszło. Na pomysł nietypowej atrakcji wpadła Agnieszka Wierzbicka-Baxter. To dzięki jej wsparciu, rodzinne gospodarstwo jako pierwsze w regionie uzyskało certyfikat Chronione Oznaczenie Geograficzne i mogło używać nazwy Śliwka Szydłowska. Muzeum Śliwki w Szydłowie powstało jako trzecie takie na świecie (po Francji i Portugalii) i pierwsze w Polsce. Jego atutem jest fakt powstania w otoczeniu pięknego zagłębia śliwkowych sadów. Poza tym – stworzyli je ludzie, którzy śliwkę znają od podszewki!

Muzeum zostało podzielone na trzy strefy: sad, Szydłów (karczma, suszarnia, izba) i stara manufaktura śliwki w czekoladzie. Aranżacja tego miejsca jest na wysokim poziomie, zarówno wizualnym, multimedialnym, jak i pod względem eksponatów. Multimedia to w tym wypadku nie nudna, przepisana „Wikipedia” na ekranach, ale np. możesz tu obejrzeć film z sadu, czy… powąchać jak pachnie suszona śliwka.  Podczas zwiedzania zobaczysz m.in. fragment starej karczmy, czy zabytkową, wedlowską maszynę do zawijania śliwki w czekoladzie. Liczy sobie ponad 120 lat! Zadbano nawet o takie detale jak spojrzenie na „śliwkową” ścianę, gdzie umieszczono wszystkie odmiany tutejszych śliwek. Jest ich aż 45, a różnice w ich wyglądzie są ogromne, więc nie dziwi, że kiedy się obcuje z tym owocem na co dzień – łatwo je odróżnić.

Różne gatunki śliwek ułożone w gablocie w Muzeum Śliwki w Szydłowie.

Sala z projektorem w Muzeum Śliwki, gdzie odbywa się pokaz filmu z kwitnącymi wiśniami.

Stara manufaktura śliwki w czekoladzie w Muzeum Śliwki w Szydłowie.

Samo muzeum jest dość małe, ale zwiedzanie odbywa się przy udziale przewodnika, dzięki czemu można naprawdę wiele dowiedzieć się na temat uprawy śliwki w Szydłowie. Nam trafiła się przewodniczka, mieszkająca w okolicy, w związku z tym mogła opowiedzieć nieco więcej ze swojej perspektywy – osoby, która wychowała się w otoczeniu śliwek.

Podczas zwiedzania Muzeum Śliwki najbardziej mnie ucieszyło, że można zobaczyć, jak wyglądają tutejsze suszarnie na tzw. laskach! Jedynym momentem kiedy mogłam zobaczyć, o co w tym chodzi – było  Święto Śliwki. Nie każdy ma taką możliwość, by stawić się w Szydłowie w ten jeden dzień, więc tu naprawdę duży plus. Tym bardziej że podczas święta – aby zobaczyć ten złożony proces – trzeba było wykupić osobny bilet na teren zamku, gdzie średnio interesowały mnie koncerty, a głównie suszarnie właśnie. Te „nowocześniejsze” nie są już układane w ziemi, a stanowią rodzaj wysokich szafek. Półki są zbudowane z „lasek”, czyli ażurowych tac, gdzie układa się owoce, a potem pilnuje ich nawet 48 h, by za bardzo się nie przypaliły.

Aranżacja karczmy w Muzeum Śliwki.

Suszarnia na laskach w Muzeum Śliwki.

Wystawa pokazująca sposób suszenia śliwek na tzw. laskach w Muzeum Śliwki.

Zwiedzanie trwa niecałą godzinę, a w trakcie są przewidziane małe degustacje m.in. śliwki w czekoladzie, powideł, suszonej śliwki i świętokrzyskiej cytrynówki. Dla smakoszy jest oczywiście możliwość zakupu większej ilości produktów w Śliwkowym Butiku, czy dodatkowo płatnej alkoholowej degustacji. Jako pamiątkę z podróży polecam zwłaszcza suszoną śliwkę, która ma smak nie do podrobienia. Żaden suszony, kupny owoc nie smakował mi tak bardzo jak tutejsza śliwka. Jak przystało na XXI wiek – można ją również kupić wysyłkowo.

Jedna z wystaw w Muzeum Śliwki, zaaranżowana na stary dom. Książka "Jak leczyć się czekoladą" na wystawie w Muzeum Śliwki.Śliwkowa wystawa znacznie wzbogaciła ofertę Szydłowa, bo w rezultacie można odwiedzać to miasto wiele razy – a to na kwitnienie śliw, na zbieranie owoców, na zwiedzanie muzeum i okolicznych atrakcji, a z czasem degustację i czekoladowe warsztaty. Z turystycznej perspektywy — najprzyjemniej wybrać się do Szydłowa w kwietniu albo pod koniec wakacji, by poczuć klimat tego miejsca i zachwycić się krajobrazem, przy okazji zahaczając o najważniejsze zabytki. Wspaniały turystyczny punkt na mapie Świętokrzyskiego!

Klaudyna Turczyńska

Nie może usiedzieć w miejscu, każdy weekend spędzałaby w trasie. Pasjonatka fotografii. Lubi odpoczywać na wsi, ale kocha miasto. Łatwo odnajduje się w każdej roli i nie potrafi spędzać czasu bezczynnie. Czasem można ja spotkać, jak pilotuje z dzieckiem samolot i bazgra kredą po chodnikach, malując kotki. Nie żyje bez kawy.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Cześć!

Świat dzieli się na tych, którzy nie lubią zapachu benzyny i na tych, którzy go uwielbiają. My jesteśmy z tych drugich. Na tym blogu pokazujemy wszystkie fajne miejsca, które warto odwiedzić w Polsce. Nie musisz się już więcej zastanawiać co robić i gdzie iść w weekend. Z nami spędzanie czasu stanie się proste!

Chcesz więcej? Dołącz do grupy!

A może jeszcze więcej?