Bardzo lubię oglądać zdjęcia wykonane za pomocą drona. Miasta i naturalne krajobrazy wyglądają z góry zupełnie inaczej. Czasem gapię się na fotkę dobrze znanej miejscowości i nie dowierzam, że tam byłam! Chociaż ma to też swoje wady i nie mówię tu o nielegalnym lataniu nad wrażliwymi punktami Polski.
Pewnego razu, jeszcze na początku blogowania — wybraliśmy się z Filipem na Mazowsze popatrzeć na punkt widokowy zwany Sowią Górą. Wtedy jeszcze nie można było zobaczyć za wiele zdjęć z tego miejsca, bo internet na jego temat milczał. Jednak fotki, które były dostępne — zapierały dech w piersi. Rzeka Liwiec wiła się na nich niczym boa w walce i człowiek nawet się nie obejrzał, a już był w samochodzie gotów ujrzeć to na własne oczy. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów — odnaleźliśmy wzrokiem ładny widok, ale ewidentnie byliśmy o jakieś 20-30 metrów za nisko! Zakoli prawie nie widać, a efekt na żywo po wcześniejszym oglądaniu zdjęć z drona nie powalał na kolana.
Od tamtej pory trochę uważniej przyglądamy się tarasom widokowym. Staramy się tak robić fotki, aby „nie nabierać” niechcący czytelnika, dawać mu nadziei, że na górze zobaczy zupełnie co innego. A ujrzeć mały wycinek świata z podniebnej perspektywy to jest coś! Czasem wystarczy przejść kilka uliczek, aby napotkać totalnie inne rzeczy — przykładem tu może być Wrocław, gdzie każdy punkcik zapełnia kolejną szufladkę w głowie z napisem „widoczki, których prędko nie zapomnisz”.
Taras widokowy Sandomierz
W Sandomierzu namierzyliśmy dwa tarasy widokowe na antropogeniczny krajobraz. Na jednej z panoram widać rynek, na drugiej głównie Wisłę z tłem w postaci miasteczka. Który widok do ciebie bardziej przemawia?
Taras widokowy Brama Opatowska
Rynek 20, Sandomierz
www.bramaopatowska.eu
W Sandomierzu wszyscy przewodnicy prowadzą przez Bramę Opatowską. Jest ona dość ważnym punktem, bo jako jedyna z czterech (były tu jeszcze bramy: Zawichojska, Lubelska i Krakowska), które strzegły wjazdu do miasta — ocalała. Na dodatek była największa. Swoją nazwę zawdzięcza Opatowowi, bo umożliwiała wjazd właśnie od jego strony. W XIX wieku mieszkał tu miejscowy kat.
Jest uważana za najlepiej zachowaną bramę miejską w Polsce. Ma 32 metry wysokości i wystarczy tylko kilka kroków po rynku, aby ją dostrzec. Jej wybudowanie zostało zlecone przez Kazimierza Wielkiego około 1362 roku, a w XVI wieku na jej dachu domontowano attyki (to taki dekoracyjny murek). Były one dodatkowym zabezpieczeniem przed wrogim ostrzałem. W dawnych czasach brama pełniła funkcje przede wszystkim obronne — na noc brona (żelazna krata) była zamykana, a na górze kręcili się miejscy strażnicy. Na szczyt nie było schodów — można się tu było dostać tylko po liniach. Brama Opatowska nie sprawdziła się niestety w powstaniu styczniowym — została zdobyta przez Rosjan już przy pierwszym ataku.
Jej wnętrze nie jest szczególnie interesujące — w środku znajduje się kilka informacji głównie na temat filmów kręconych na terenie miasta. A jednak — okazuje się, że jest to jedna z najczęściej odwiedzanych atrakcji, a to właśnie ze względu na taras widokowy. Zabytek stał się też świadkiem mroczniejszego wydarzenia – w 2016 roku, w Walentynki – z tutejszego tarasu zeskoczył mężczyzna, ponosząc śmierć na miejscu.
Do pokonania jest około 130 schodów, a na dachu Bramy Opatowskiej umieszczono specjalną platformę-podest, która podnosi nas jeszcze troszkę w górę, dzięki czemu można coś zobaczyć. Fajnie, że administracja pomyślała o czymś takim, bo oryginalny strop jest na tyle nisko, że murowane zakola skutecznie zasłoniłyby widok. Chociaż doskonale nie jest — trzeba być człowiekiem raczej wysokim. Na samej platformie stojąc w 5 osób, jest już ciasno. Jeżeli mogłabym ci coś tutaj doradzić — to najlepiej przyjść tu z samego rana. Im bliżej południa, tym ruch na wieży większy. Cóż, to jednak wada każdego popularnego miejsca. Będąc na tarasie widokowym, możesz skorzystać z zamontowanych (płatnych) lornetek.
Za dodatkową opłatą można wynająć sobie taras widokowy tylko na własne potrzeby. Marzy ci się kolacja przy świecach albo romantyczne zaręczyny z widokiem na Sandomierz? Tak, tutaj to możliwe!
Widok na rynek nie porwał mnie jakoś szczególnie, chociaż mijaliśmy wielu zwolenników tego miejsca, gdzie ewidentnie widoki ich zachwyciły. Przy dobrej pogodzie można stąd zobaczyć nie tylko Góry Świętokrzyskie, Tarnobrzeg, Stalową Wolę, ale także… Tatry. No dobra, na razie tylko raz udało im się zrobić zdjęcie w 2021 roku, ale to i tak super! Na mnie największe wrażenie zrobiło tu zakole Wisły, którą znacznie lepiej widać jednak z drugiego punktu — Gór Pieprzowych. Trzeba kawałek podjechać, ale według mnie jest to opłacalne!
Taras widokowy Góry Pieprzowe
Alternatywą dla widoku z Bramy Opatowskiej są Góry Pieprzowe znajdujące się na obrzeżach miasta, do których spokojnie dojedziesz autem i skorzystasz z płatnego parkingu przy Willi Dzika Róża. To znaczy — jeśli akurat nie będzie dużego ruchu, bo na wąskiej ścieżce nie da się zaparkować, a wyznaczone miejsce do parkowania starcza na mniej więcej 2-3 samochody. Po zmianach, o których piszę niżej — Wspólnota wprowadziła dodatkowy bezpłatny parking w okolicy boiska na ulicy Błonie. Czeka cię stąd przyjemny spacer, ale pod górę (więc rodziny prowadzące maluchy w wózku, czy starsze osoby lub o słabym zdrowiu, mogą w ciemno skorzystać z górnego parkingu).
Góry Pieprzowe są nazywane także Pieprzówkami. Ich nazwa wzięła się od występującego tu łupka kambryjskiego. Wiekowe skały kambryjskie pod wpływem wiatru rozpadają się na maleńkie cząstki przypominające ziarna pieprzu (także kolorem). Według legendy było jednak kompletnie inaczej. Po prostu na zboczach mieszkali mnisi, którzy zaczęli tu uprawiać pieprzną w smaku przyprawę.
Technicznie nazwa „góry” może wydawać się nieco przypadkowa, ponieważ góry zaczynają się od 300 m wysokości, a Góry Pieprzowe to dzisiaj bardziej wzgórza (mają ok. 200 m n.p.m.). Naukowcy uważają je jednak za wschodni, najstarszy kraniec Gór Świętokrzyskich, powstały około 500 mln lat temu. Z powodu erozji przez lata się obniżyły.
Dziś jest to doskonałe miejsce na zobaczenie Sandomierza w kompletnie innym obliczu i w zasadzie o dowolnej porze dnia. To dość popularny kierunek spacerów nie tylko turystów, ale także miejscowych. Dla wielu z nich widok nie jest wystarczający i ruszają potem w dalszą wycieczkę wydeptanym szlakiem wzdłuż skarpy. Chociaż są też śmiałkowie, którzy trasę pokonują na rowerze! Podziwiam ich za odwagę, bo ja nie zdecydowałam się na nią wejść w swoich mało sportowych butach. Gdybyś ty zapragnął zwiedzić coś więcej poza uroczym widokiem — pamiętaj o tym, by podeszwy miały naprawdę głęboki bieżnik. Nietrudno tutaj o poślizg, a jak widzisz na poniższych zdjęciach — trasa ciągnie się po całkiem stromym zboczu. Wiele wydeptanych ścieżek często kończy się ślepą uliczką, więc dobrze rozważyć zabranie ze sobą przewodnika, który pokaże ci Góry Pieprzowe z najlepszej strony.
Ponoć najlepiej zwiedzać je podczas kwitnienia dzikiej róży (której jest tutaj aż 12 dzikich gatunków — w tym róża Kostrakiewicza i francuska, a powierzchnia i różnorodność gatunków sprawiła, że jest to jednocześnie największe naturalne rosarium w Europie), a więc pod koniec wiosny, albo na jesieni — kiedy wszystko mieni się od kolorowych barw. Przez mnogość gatunków Góry Pieprzowe mają też drugą nazwę — Góry Różane. Lepiej mieć tu bluzy, bo krzaki często wchodzą na ścieżkę! Na tym terenie żyją chronione gatunki roślin środowisk stepowych i cenne owady (chrząszcze, pająki, pszczoły) w tym wpisane na Polską Czerwoną Listę Zwierząt.
Przejście szlakiem rezerwatu jest darmowe, ale za wstęp na taras widokowy są już pobierane opłaty (weź ze sobą gotówkę!). 22 rdzennych mieszkańców odwołało się do ukazu carskiego z 1863 roku (tzw. uwłaszczenie chłopów na ziemiach polskich, które nadawało im ziemię na własność) i powołało wspólnotę gruntową — przejmując działkę z widoczkiem. Za uzyskane pieniądze będą m.in. ulepszać infrastrukturę i organizować sprzątanie szlaku. Władze do tej pory nie chciały partycypować w kosztach utrzymania ścieżki. Wspólnota za pieniądze z biletów kupiła m.in. (płatną) lunetę, dzięki czemu można zobaczyć, co znajduje się dalej. Wprowadziła tez olinowanie szlaku.
Niezależnie od tego, czy zdecydujesz się podjąć wyzwanie bądź nie, warto tutaj podjechać. To doskonałe miejsce na romantyczną randkę, z widokiem na zachodzące słońce.
I jak, który widok lepszy? A może znasz inny taras widokowy w Sandomierzu? Koniecznie podziel się swoim odkryciem!
Dodaj komentarz