Nawet nie masz pojęcia, ile czasu zajęło mi znalezienie miejsca, gdzie moje dziecko może z bliska zobaczyć gospodarskie zwierzęta! Dzisiejsze babcie to już rzadko kiedy babcie, które gdzieś pod boczkiem mają prosiaki, a w kurniku kury. Moja mama, czy teściowa owszem działki posiadają, ale czysto rekreacyjnie, byleby się oderwać od miasta i spędzić czas na świeżym powietrzu. Kurę to moja córka może zobaczyć co najwyżej na obrazku albo w częściach w rosole.
Trochę trudno pogodzić mi się z tą rzeczywistością, bo ja całe wakacje spędzałam na wsi, nad jeziorem. Piłam mleko od krowy, jadłam placek drożdżowy na ganku lub w cieniu jabłonki, a w czasie wolnym zrywałam wiśnie bezpośrednio z drzewa. Moja babcia miała pełno kur, czasem indyków. Miewała też świnie. Kurde! Po latach wspominam te momenty najmilej. Często zdarzało się tak, że babcia brała młode kaczuszki z ich matką do domu, wyznaczając im spory fragment łazienki, aby nie chorowały i wygrzewały się do momentu, aż nie podrosną. Zwierzaki miały u niej dobrze, ale trzeba przyznać, że i tak swój żywot kończyły w garnku. Było to dla mnie nie do końca zrozumiałe, chociaż z perspektywy czasu myślę, że to było dużo bardziej humanitarne niż fermy, z których obecnie pozyskuje się mięso.
Do tej pory mam przed oczami jak kilkanaście lat temu oglądałam jakiś dokument, w którym dziennikarka zachwycała się, że w Ameryce powstają całe pola, gdzie maluchy mogą przejechać się traktorem i gapić się na hodowlane zwierzęta. Wydawało mi się to wtedy strasznie głupie, bo hej – w Polsce wystarczyło wyjechać za miasto, aby zobaczyć takie widoczki. A teraz? Trzeba jeździć coraz dalej – pól pełno, ale większa szansa, że przy gospodarstwach spotka się sarnę niż świnki.
Pewnie dlatego – tak mnie nowo odkryte miejsce ujęło
Nie mówię, że w ogóle nie ma na Mazowszu miejsc, gdzie możesz w ramach atrakcji zobaczyć taką kozę. Wystarczy pojechać do Muzeum Wsi Radomskiej, do Skansenu w Sierpcu, czy na Farmę Dyń. Jeśli chcesz zobaczyć trochę bardziej oryginalne zwierzaki, takie jak alpaki – to jedziesz po prostu do Alpak Zabraniec.
Chcąc poznać lepiej takie zwierzaki, jak: kury, indyki, pawie, czy bażanty – rozważ przejażdżkę do Zwierzyńca Eurostruś w Borzychach.
Zwierzyniec Eurostruś w Borzychach
Zwierzyniec Eurostruś w Borzychach odkryliśmy trochę przypadkiem. Pewnego razu wybraliśmy się na Wioskę Indiańską „Hantajo”, która jest położona tuż obok. Wychodząc z wydarzenia, postanowiliśmy zaryzykować jazdę za strzałkami, które kierowały na to miejsce. Początkowo wydawało nam się, że to raczej nie będzie nic ciekawego. Przed nami rozciągał się zagrodzony teren, wyglądający jak bardzo duże podwórko z zagrodzonymi zagrodami dla zwierząt. Obok usytuowany był całkiem atrakcyjny, jak na okolice plac zabaw – składający się z huśtawek, zjeżdżalni i trampoliny. Tuż obok, na polu namiotowym ktoś właśnie rozbijał namiot.
Wystarczyło jednak zapuścić się nieco dalej, aby przekonać się, że to bardzo fajne i potrzebne miejsce! Tak, tak. Wiem, co myślisz. Co fajnego może być w „kurolandzie”? Krótka odpowiedź brzmi: wszystko. Chcesz odpowiedź dłuższą? Zapraszam!
Zwierzaki w Zwierzyńcu
Podczas naszej wizyty w Zwierzyńcu – gości witały i oprowadzały dwie osoby – wesoła właścicielka, której radość, sympatia i śmiech były większe niż ogrodzony teren – oraz jej tata, który był nad wyraz serdeczny. Oboje stanowili strasznie pogodną parę, którą chyba każdy w rodzinie chciałby mieć za ciocię i dziadka. Farma w ich władaniu jest idealnym, bajkowym wręcz przykładem tego, jak takie miejsca powinny wyglądać.
Oglądając filmy familijne (chociażby taka Świnka Babe) masz przed oczami pana domu, który wchodząc do obory – wita się ze zwierzakami, a te mu odpowiadają? Będąc dorosłym i oglądając ten film, można tylko zmrużyć oczy i powiedzieć: och, ależ to fajnie zmontowane. Gdy przyjedziesz do Zwierzyńca w Borzychach – zobaczysz dokładnie takie scenki na żywo. Po tutejszych zwierzakach dokładnie widać przywiązanie do swoich właścicieli.
Struś zaczepnie spogląda za właścicielką, świnki chrumkają na widok Pana gospodarza, a indyki odpowiadają – gulgocząc na zaczepny krzyk. Ta prawdziwa więź między nimi jest naprawdę zaraźliwa i to fantastyczne móc coś takiego obejrzeć na własne oczy.
Z drugiej strony tutaj jest chyba wszystko, co każdy – dziecko i dorosły – chciałby w takim miejscu zobaczyć. Strusie, przepiórki, kaczki małe i duże, indyki, świnie, koza, pawie, gołębie i wiele, wiele innych stworzeń! W asyście właścicieli – do wybranych zwierząt można podejść, pogłaskać je, a czasem wziąć na ręce. Zwierzaki nie są płochliwe i wydają się zadowolone z zainteresowania turystów. Piórka ptaków lśnią, są bardzo zadbane i jako że gdy zwiedzaliśmy – było dość gorąco – miały ciągle uzupełnianą wodę.
Do tego nasi przewodnicy nie szczędzili nam mnóstwa ciekawostek na temat charakteru konkretnych milusińskich, ale także zachowań całego gatunku. Przy wolierach gatunków znajdują się także krótkie informacje. I tak mogliśmy się m.in. dowiedzieć, że samce bażantów złocistych swoje piękne pióra nabywają dopiero w drugim roku życia, że połowa długości samca pawia przypada na ogon, że pawie jedzą skorpiony i są wykorzystywane jako tępiciele węży. Świnki, które mogłeś zobaczyć na zdjęciu wyżej to Biały Ryjek i Pepa. Bardzo lubią być głaskane po brzuchu i robić sobie błotko, w którym odpoczywają w upalne dni.
Niektóre z zaprezentowanych w Zwierzyńcu okazów są naprawdę wyjątkowo piękne. Takim przypadkiem jest np. kura jedwabista, która ma piórka wyglądające jak futerko. Każde ze zwierząt ma swój charakterek i zwyczaje. Niektóre się stroszą, inne donośnie krzyczą, a jeszcze inne dumnie ustawiają się, prezentując swoje ogony. W kolekcji Zwierzyńca znalazły się nawet dzikie kaczki, które wychowała tutaj… kura. Je oglądaliśmy jednak tylko przez moment i przez siatkę, bo to gatunek mocno płochliwy.
Zwierzyniec Eurostruś – skąd nazwa?
W Zwierzyńcu Eurostruś znajdują się obecnie dwa duże nieloty. Nazwa zaczerpnięta od starej fermy strusiej, która była kiedyś w tym miejscu. Jeśli wychowałeś się na Strusiu Pędziwietrze, to dowiesz się, że strusie wcale nie chowają głowy w piasek, mają mózg mniejszy od oka i nie robią beeb beeb. Właściwie to prawie nie wydają dźwięków, a jeśli już to przypomina to coś jak ryk lwa.
Na miejscu dla grup zorganizowanych organizowane są różnego rodzaju warsztaty – robienie figurek z drewna, ozdób z piór i roślin. Czasem można też spróbować jajecznicy. Na samym końcu, jak na prawdziwej wsi, na zwiedzających czeka atrakcja przejazdu traktorem.
Miejsce, jak za dawnych lat
Nie ukrywam, że spacerowałam po farmie z oczami wielkimi jak strusie jajo – co chwila, odtwarzając w swojej pamięci kolejne sceny z dzieciństwa. Podróż tutaj nie tylko pobudza wszelkie wspomnienia i sentymenty, ale również wywołuje pewną nostalgię, że dla naszych dzieciaków te widoki są często obce i nieznane.
Nie znalazłam pod Warszawą drugiego, tak magicznego i fascynującego miejsca. Nie jest to zoo, czy miejsce nastawione tylko na turystykę. Wygląda, jakby zwiedzanie odbywało się tylko „przy okazji”. To niesamowite, ile miłości do zwierząt tutaj jest, a one same potrafią ją odwdzięczyć. To wspaniały kierunek na sobotni lub niedzielny dzień – dlatego dzwoń tam, dopytuj, czy jest otwarte (bo nie zawsze jest) i kiedy tylko trafi się okazja – ruszaj w ciemno. Możesz tutaj spędzić 30 minut, a możesz spędzić też cały dzień (jest plac zabaw, miejsce na ognisko i woda pitna). Co mogę więcej powiedzieć poza tym, że szczerze polecam?
Zwierzyniec Eurostruś
ul. Podlaska 2, Borzychy
Zwierzyniec Eurostruś na Facebooku
Wpis powstał we współpracy z Samorządem Województwa Mazowieckiego w ramach cyklu #FajneMazowsze.
Dodaj komentarz