Strona główna » Jak smakują lody z Jadowa?
lody jadów

Jak smakują lody z Jadowa?

Liczy się produkt czy marketing?

Tutejsza gmina chwali się coraz większym napływem turystów, warto więc wspomnieć o niej kilka słów.

Jadów

Niewielkie miasteczko powstało prawdopodobnie w XIV wieku i usytuowane było przy głównych szlakach handlowych. Miało za zadanie pełnić funkcje targowe. Dzięki temu jeszcze do niedawna na cośrodowym targowisku można było oprócz chleba, jaj, czy ubrań – wrócić do domu z kurą, kozą, koniem lub krową.

Niestety, ale tej atrakcji od kilku lat nie ma. Nowoczesny, dofinansowany jarmark nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród innych w Polsce. Trzeba jednak przyznać, że zakupione przez nas lokalne gruszki, śliwki i jabłka smakują zupełnie inaczej, niż te kupowane przez w supermarkecie. Oczywiście cena też jest zupełnie inna (niższa), dlatego z przyjemnością będziemy się teraz zastanawiali jak przetworzyć te kilogramy owoców w przetwory i konfitury.

lody jadów lody jadów

Zabytki

Nad niewielkim rynkiem góruje sanktuarium p.w. Znalezienia Krzyża Świętego. Jest to trzeci z kolei kościół w tym miejscu, pierwszy spłonął w czasie najazdów szwedzkich, drugi zburzono, aż w 1882 roku postawiono taki, jak na poniższym zdjęciu.

lody jadów

lody jadówPrzewodniki podają, że w kaplicy cmentarnej zlokalizowanej tuż obok – znajduje się zabytkowy obraz Chrystusa, ale raczej nie ma szans, aby go zobaczyć. Z tego, co wiem – kaplicę otwierają tylko przy okazji pierwszego listopada, ale to niepotwierdzona informacja.

lody jadów

Jadów nie ma zbyt wiele do zaoferowania. W sumie oprócz kilku zwykłych sklepów – nie ma tam nic ciekawego i godnego uwagi. Najciekawszą budowlą jest zespół dworski rodziny Kotarbińskich z II połowy XIX wieku, ale raczej mała szansa, że go zobaczysz, gdyż obecnie jest w rękach prywatnych. Nam się udało – przekonaliśmy teraźniejszych właścicieli dworku i ujadającego kundelka, do wykonania kilku zdjęć. Dzięki temu możesz obejrzeć najciekawszą po kościele, budowlę w okolicy.

lody jadówlody jadów

Oczywiście nie brakuje tu swojskich widoczków.

lody jadów lody jadów

Największą atrakcją są jednak lody

No tak. Niewielu ludzi może powiedzieć coś o samym Jadowie, bo miejscowość ta słynie z czegoś zupełnie innego – podobno z najlepszych lodów w naszym kraju. Co ciekawe, informacji próżno szukać w lokalnych przewodnikach. Wiadomość o tym, że coś takiego tu jest – trafiła do nas zupełnie innymi kanałami, przekazywana od różnych, niezależnych od siebie osób. Skuszeni wizją mrożonego deseru, dziarsko ruszyliśmy do jedynego w okolicy budynku z lodami.

lody jadów

Na wejściu złapały nas dwie refleksje. Po pierwsze – na zewnątrz brak jakichkolwiek znaków, że to lodziarnia inna od wszystkich. Na wejściu giga plastikowy lód i lakoniczna kartka „tradycyjne lody gałkowe”. Wewnątrz próżno szukać tablicy informacyjnej o założycielu punktu, o jego celach, o tym – skąd się wziął pomysł na taki biznes i ogólnie czemu miejsce jest uznawane za kultowe.

Druga kwestia, czysto prozaiczna – drzwi otwierają się do środka budynku. Niby pierdoła, ale wkurza, gdy się chce wyjść z lodziarni, a ręce ma się zajęte firmowymi rożkami. Sam punkt nie przyciąga niczym. W środku lada, kasjerka i 2-3 stoliki, przy których można usiąść (przy okazji nie czepiając się o drzwi otwierane w złą stronę). Niestety typowo stołówkowy wygląd bez odrobiny magii spowodował, że lody zjedliśmy w pobliskim parku.

Edit: Właściciel przeprowadził remont, zmienił system otwierania drzwi, a wewnątrz jest opisana krótka historia lodów jadowskich. Duży plus.

Smak dzieciństwa?

W chwili pisania artykułu cztery smaki: czekoladowy, owocowy, cytrynowy i śmietankowy. Każda kulka w cenie „warszawskiej” – 4 zł. Zdjęcie lodów wykonałam zaraz po zakupie, widzisz co z nimi nie tak?

lody jadówOne się rozpływają szybciej niż lód w kostkach. Uwierz mi, że nie było przesadnie gorąco – ot, po prostu skład tych lodów najwyraźniej skrywa wodnistą tajemnicę. W smaku również nie powalają.  Niby nie są złe, ale na pewno nie są najlepsze. Takie tam zwykłe lody, z przeciętnej lodziarni.

Jako że miejsce kultowe („No jak to?! Nie smakowały wam lody z Jadowa?!”), test smaku powtórzyliśmy po kilku dniach. Niestety, tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu o przeciętności tego produktu.

Edit: Trochę czasu już minęło od publikacji. Jeszcze w 2014 roku pisałam:

„że właściciele nie idą z trendami – i nie mam tu na myśli receptury, a raczej formę podania lodów (np. w pucharku), dodania klasycznej bitej śmietany, czegoś, co sprawi, że te lody będą miały wygląd „wow” i smak wyróżniający je spośród innych. Przykro to mówić, ale lodziarnia z Jadowa to idealny przykład na miejsce, w którym czas się zatrzymał, a właściciele jadą na opinii – kultywując legendę, a nie smak. Nie polecam.”

Na szczęście ostatnio coś się zmieniło – właściel poprawił lokal, wprowadził do oferty pucharki, lody nie są już takie wodniste, a nawet w ofercie mają więcej niż 4 smaki (co ponoć jest ewenementem, bo zawsze były cztery). Trzymam kciuki, że za tym wszystkim poszedł też smak!

Klaudyna Turczyńska

Nie może usiedzieć w miejscu, każdy weekend spędzałaby w trasie. Pasjonatka fotografii. Lubi odpoczywać na wsi, ale kocha miasto. Łatwo odnajduje się w każdej roli i nie potrafi spędzać czasu bezczynnie. Czasem można ja spotkać, jak pilotuje z dzieckiem samolot i bazgra kredą po chodnikach, malując kotki. Nie żyje bez kawy.

12 komentarzy

Dodaj komentarz

  • Ale przecież to nie ta lodziarnia… chyba, że coś się zmieniło. Lata temu tam były 2 lodziarnie obok siebie – jedna to ta legendarna, druga – prowadzona, ponoć, przez syna pani od przepisu na lody – w tej lody rzeczywiście średnie. Podobno mama nie chciała przekazać synowi przepisu. 😉

    • Tak, dostajemy sygnały, że kiedyś były dwie. 🙂 Ta Pani z „lepszej” lodziarni zmarła i sądząc po smaku i konsystencji lodów, faktycznie zabrała przepis do grobu. Na drugim budynku jest kartka o przeniesieniu lodziarni właśnie tu.

  • Ta lodziarnia, co jest teraz to nic szczególnego. Pomieszczenie, to ciemna nora bez polotu w urządzeniu. A ściślej, to nie polecam tego miejsca niedoszłym samobójcom. Nie pisałbym tak, gdyby smak lodów mógłby odwieść ich od powtórnej próby. Te lody, to naprawdę nic szczególnego. Jak ktoś chce dobre, to do Nowego Targu a jak najlepsze, to do nowego Sącza 🙂

  • Prawda w 100%!
    Mam działkę w Urlach od ponad 25lat.
    Syn próbuje jechać na opinii matki jednak wspaniały,niewiarygodny jedyny w swoim rodzaju smak lodów umarł wraz z właścicielką.
    Było to prawdziwe niebo w gębie.
    To co jest teraz to marne ledwo przeciętne rozwodnione lody bez polotu.
    Spróbowaliśmy z żoną tylko raz jeden i ostatni.
    Spojrzeliśmy na siebie mocno zawiedzeni.
    Ot i tyle.
    Żal pozostał i tęsknota po niedościgłych najlepszych lodach w Europie.

  • Moim zdaniem lody o smaku waniliowym i truskawkowym to niebo w gebie. Takich lodow nie jadlam jeszcze nigdy. Cytrynowe troche za mocne jak dla mnie ale po te dwa smaki specjalnie jade z Warszawy..biore 4 galki i jestem w siodmym niebie.
    Robilam lody domowe w swoim mieszkaniu na kremowce i rozplywaly mi sie tak samo szybko ja te z Jadowa (ta sama informacje kiedys przeczytalam na stronie kulinarnej – aby uwazac bo lody szybko sie rozpuszczaja).

    • Następnym razem spróbuj lodów Iga – tradycyjne lody gałkowe. Mają punkty W Piasecznie, Konstancinie i w Wilanowie – ale na upartego nie trzeba specjalnie wyjeżdżać z Warszawy. 🙂
      Biorę poprawkę na rozpuszczanie lodów, ale te były po prostu „zbite” w lód.

  • Najlepsze lody w Polsce były właśnie w Jadowie jeszcze kilkanaście lat temu dopóki żyła p. Kwiatek – właścicielka. Po jej śmierci biznes przejął syn i zmienił trochę lokalizację. Niestety nie przejął receptury. A prawdziwe lody z Jadowa były bez konserwantów i na mleku a nie na wodzie. W niedziele po mszy zawsze w sezonie ustawiała się długa kolejka a i w inne dni też był spory ruch. Pamietam te lody bo to był smak mojego dzieciństwa 😉

  • Do Jadowa trafiliśmy przypadkiem. Wracaliśmy w piątkę z wakacji na jeziorach augustowskich, to był drugi dzień jazdy – na rowerach, z przyczepką bagażową, najmłodszy w foteliku 🙂 Wjechaliśmy szosą od Broka. Zatrzymaliśmy się na posiłek, a tu tłumek, jak jakaś impreza towarzyska, rejestracje głównie warszawskie. Okazało się, że to lodziarnia (skromny budyneczek przy Poniatowskiego 4). Odpoczęliśmy, zjedliśmy i ustawiliśmy się w kolejce. No czegoś takiego się nie spodziewaliśmy, zwłaszcza śmietankowe wymiatały. To był rok 2005. Następnego lata przyjechaliśmy już w szóstkę :-D. Tak się zaczęły nasze doroczne wizyty. W końcu młodsze dzieci też się przesiadły na rowery; z Marysina tam i z powrotem było ok. 100 km. Lody lodami, ale jakaż wspaniała atmosfera. Niektórzy przyjeżdżali na motocyklach, większość samochodami – tylko po to, by postać parę razy w kolejce i odjechać. Czasem pani Kwiatek wychodziła przed wejście i można było sobie z nią pogadać, w ekipie panowały bardzo serdeczne stosunki (potrzeba było kilka obsługujących).
    Aż pewnego lata lodziarnia zamknięta. Okazało się, że przenieśli; nie zauważyliśmy, bo nie było tłumu. Wnętrze schludne, ale jakieś ponure, może za mało światła. I coś nie tak z lodami. Owocowe i kakaowe jeszcze jako takie, ale najgorzej ze śmietankowymi – nawet z wyglądu: pełno drobinek wanilii, tak jak w każdych innych.
    Przyjeżdżaliśmy ujęci tradycją, że nikt nie kombinował, nie wymyślał smaku gumy balonowej albo smerfów, pucharków ze śmietaną, polewami i posypkami. Jechaliśmy wiedząc, że będą cztery smaki, zwykłe wafelki i kolejka uśmiechniętych ludzi.
    Czasem jeszcze odwiedzamy lodziarnię, ale to z sentymentu do tych rodzinnych wycieczek rowerowych.

  • Dokładnie zgadzam się z innymi wypowiedziami. To był smak i mojego dzieciństwa, a nawet jeszcze mojego taty, który jeszcze pamięta jak przyjeżdżał na wakacje i ze swoją mamą chodził na te lody do p. Kwiatek. Tata od zawsze brał tylko śmietankowe i powiem Wam, że nic dziwnego. Śmietankowe smakowały prawdziwym mlekiem, śmietaną, no coś niepowtarzalnego. Nie było czuć proszku, czy wody. Pani Kwiatek była uśmiechniętą kobietą zaczesującą siwy koczek do tyłu. Taką Ją zapamiętałam. Czasami nawet można było dostać od Niej gałkę gratis, czy tyle wafelków, ile było potrzeba. Kobieta lubiła, to co robiła i była hojna. Spokojnie można było sobie z Nią zagadać. Tata był przekonany, że Ona go pamięta chyba jeszcze z tamtych czasów, bo była dla niego zawsze bardzo bardzo miła. Prawdą jest też to, że kolejki ciągnęły się i ciągnęły i kupa ludu zjezdzała się tu tylko po lody, zwłaszcza po Mszach. Zawsze polecałam lody z Jadowa znajomym. Nie mniej po śmierci p. Kwiatek lodziarnia przeniosła się nieco na lewo, a nowy lokal jakoś mi nie podszedł. Jeszcze przez jakiś czas wydawało mi się, że to muszą być te same lody, bo to przecież „lody z Jadowa”, ale niestety. Nawet mój ślubny zabrany na te lody mimo moich ogromnych ochów i achów, że musi spróbować 'słynnych lodów’ powiedział mi wprost, że one smakują jak takie robione z mleka zagęszczonego (kondensowanego), bo u nich w domu mama robiła im takie od lat i pozna ten smak wszędzie. Także z bólem serca potwierdzam, czar cudownego smaku lodów śmietankowych prysł. Ogromna szkoda. Własny przepis, to widać coś więcej, niż tylko kilka składników… pozdrawiam wszystkich lodożerców 🙂

Cześć!

Świat dzieli się na tych, którzy nie lubią zapachu benzyny i na tych, którzy go uwielbiają. My jesteśmy z tych drugich. Na tym blogu pokazujemy wszystkie fajne miejsca, które warto odwiedzić w Polsce. Nie musisz się już więcej zastanawiać co robić i gdzie iść w weekend. Z nami spędzanie czasu stanie się proste!

Chcesz więcej? Dołącz do grupy!

A może jeszcze więcej?