– Kochanie, z czym ci się kojarzą Kielce? – zapytałam Filipa, kiedy już odkręciliśmy przypadkową rezerwację hotelu w Katowicach. W tej chwili ciężko było ustalić, kto wpadł na pomysł, że kieleckie spotkanie blogerów jest organizowane na Śląsku.
– Yyy… eee… co masz na myśli? – zapytał mało elokwentnie.
– No wiesz, jak jedziesz do Zakopanego, to kupujesz oscypki, jak do Torunia to piernik. Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi ci na myśl, gdy myślisz Kielce to…? – drążyłam.
– Scyzoryk? – spojrzał na mnie i dodał — Szczerze mówiąc — to nie mam pojęcia. Takie zwyczajne, większe miasto-dziura, przez które się przejeżdża, a nigdy nie ma potrzeby tam wstąpić. O! Przypomniało mi się! Słyszałem, że tam piździ — ucieszył się szczerze.
„Wręcz fantastycznie”
Pomyślałam w duchu, kiedy zaparkowaliśmy przy głównym deptaku w Kielcach (czyli ulicy Sienkiewicza), a w moim kierunku właśnie podążał strażnik miejski. Przyzwyczajeni, że nigdzie w Polsce nie ma „naszych” bankomatów — tym razem karty nie wzięliśmy wcale, mając w kieszeni plik banknotów.
– Mąż poszedł rozmienić… – nie skończyłam zdania, a strażnik szeptem polecił mi zadzwonić po Filipa, aby koniecznie, ale to KONIECZNIE (!) go poinformować, by wrócił z bilecikiem, bo parking jest mocno monitorowany i szkoda by było, jakby jakiś nadgorliwiec wręczył nam pismo z automatu. Następnie odmaszerował, zostawiając mnie zszokowaną w samochodzie.
Spędziliśmy w Kielcach cztery dni i każda kolejna napotkana osoba, tylko nas utwierdzała, że jest to miasto pełne sympatycznych i uprzejmych osób. Recepcjonistka w hotelu, pracownicy lokali gastronomicznych, ochrona w muzeach, przypadkowi przechodnie — doradzali, uśmiechali się, zagadywali przyjaźnie i polecali kolejne punkty do odwiedzenia. Ostatni raz z podobnymi reakcjami w takiej skali, spotkaliśmy się na Thassos w Grecji.
Ogólnie w Świętokrzyskim sporo mieliśmy dziwnych przygód (jak ta z rozwalonym akumulatorem) i zawsze zjawiał się jakiś bohater w pelerynie, który nam bezinteresowanie pomagał. Mam jak najlepsze zdanie o ludziach tu żyjących! Ciekawostką jest, że wyraz „kielczyć się” w gwarze poznańskiej oznacza… śmiać się. Tu naprawdę jest wesoło.
Pierwsze wrażenie
Spacerując od świtu do późnego wieczora po rynku i okolicach — nie spotkaliśmy ani jednego odcinka, na którym balibyśmy się o swoje bezpieczeństwo. To naprawdę miła odmiana w zestawieniu z Toruniem, gdzie przy naszej pierwszej, dłuższej wizycie w 2014 roku, zboczenie z głównej alejki groziło spotkaniem z lokalnymi drecholami.
Kielce są względnie czyste i zadbane, chociaż przez cały pobyt mieliśmy nieodparte wrażenie, że nie wykorzystują w stu procentach swojego potencjału. Przykład? Urokliwy rezerwat Kadzielnia, znajdujący się około 20-30 minut od rynku. Ze szczytu jest fantastyczny widok na skałki i miasto, więc nic dziwnego, że jest to cel wędrówki młodzieży, rodzin z dziećmi, zakochanych i małżeństw. W okolicy ani jednego kosza, dzięki czemu mogliśmy podziwiać — co kto jadł i jakie piwo żłopał. Oczywiście nie twierdzę, że śmietniki pomogłyby na całe bydło, które po prostu nie umie się zachować — ale na pewno ułatwiłyby sprawę pozbycia się odpadów. Z drugiej strony rezerwat Ślichowice (gdzie obejrzeć można ciekawy układ warstw skalnych zwanych fałdem obalonym) takie kosze posiada. Jest czysto i schludnie, ale przez otaczające go bloki i trakcję kolejową widok jest mniej ciekawy dla turystów niż dla mieszkańców.
Same Kielce bez problemu można zwiedzić w ciągu jednego intensywnego weekendu, co zresztą zrobiliśmy. Miasto jest przyjazne turystom, dość czyste, z dobrym jedzeniem. Nie ma może zbyt wielu atrakcji, ale jest położone w tak malowniczym sąsiedztwie, że stanowi wspaniałą bazę wypadową do dalej położonych regionów świętokrzyskiego. Od momentu publikacji tego tekstu wracałam tu wielokrotnie na przestrzeni lat i mogę tylko powiedzieć, że Kielce bardzo się rozwijają i przechodzą ogromną metamorfozę na lepsze (a przynajmniej pod względem turystycznym).
Co warto zobaczyć w Kielcach?
W niniejszym artykule chciałabym się skupić na innych, nieco mniej spektakularnych kieleckich rozrywkach związanych z historią Kielc. Nie musisz opuszczać miasta, wszystko zwiedzisz na piechotę. To punkty, które lepiej pozwolą ci poznać to miasto. Możesz je trzymać jako miejsca bonusowe, alternatywy, jeśli w Kielcach spędzasz tylko kilka dni i nie masz czasu jeździć gdzieś dalej. A może po prostu rozsmakujesz się w tym mieście i będziesz miał ochotę poznać je od podszewki? Z kilkudziesięciu zwiedzonych punkcików, wybrałam oczywiście te, które wydały mi się interesujące.
Dzik Kiełek
Litery „CK” w herbie Kielc to skrót od wyrażenia „Civitas Kielce”, czyli „miasto Kielce” lub „Civitas Kielcensis” – wyrażenia oznaczającego mieszkańców Kielc. Zastanawiałeś się jednak kiedyś, jak powstała sama nazwa Kielce?
Rzeźba dzika o sympatycznym ryjku, wykonana z piaskowca i stojąca na Placu Artystów — nazywana jest przez mieszkańców Kiełkiem. Według legendy — syn Bolesława Śmiałego, Mieszko — przemierzał tutejsze rozległe puszcze w ramach rekreacyjnego polowania. W pewnym momencie odłączył się od swojej ekipy i nieco zestresowany zaczął za pomocą bawolego rogu nawoływać towarzyszy. Orszak niestety nic nie usłyszał, a na dodatek sytuację szybko wykorzystali lokalni zbójcy, napadając na księcia.
Mieszko jednak bez problemu pokonał napastników. Jeden z ocalałych zbójców w ramach rekompensaty za swój atak — zaproponował zmęczonemu księciu wodę. Mieszko nie pogardził, wody spróbował — niestety dopiero w momencie, gdy jego gardło zaczęło puchnąć, a on zaczął się krztusić — zorientował się, że to trucizna. Dusił się jak ryba rzucona na brzeg, w panice rozglądając się wokół. W okolicy jednak nie płynął żaden strumień, aby mógł przepłukać usta. Cierpiał ogromnie i myślał, że już po nim, gdy nagle tuż przed nim pojawiła się wielka jasność.
Tuż przed nim stanął sam święty Wojciech (To ten koleś, który sam jeden wyruszył na pogańskie Prusy, a oni go zaciukali, odsprzedając ciało za tyle złota, ile ważyło — naszemu królowi Bolesławowi Chrobremu. Chrobry pochował go w Gnieźnie, a papież uczynił Wojciecha świętym w obronie za wiarę). Ostatkiem sił książę uklęknął, a święty swoim pastorałem nakreślił na ziemi ślad wstęgi, która od razu zamieniła się w potok. Mieszko ugasił pragnienie i zmył z ust truciznę, odzyskując siły. Ponownie zadął w róg i za chwilę wyłonili się z puszczy jego kompani. Już odjeżdżając, tuż obok polany dojrzał ogromne białe kły.
Po powrocie do zamku zlecił wybudowanie w miejscu ocalenia — grodu nazwanego Kiełcami (z czasem nazwa ewoluowała na Kielce) na pamiątkę znalezionych kłów. Na polanie stanął kościół św. Wojciecha, a strumień nazwano Silnicą.
Mniej barwne opowieści sugerują przypuszczać, że nazwa miasta pochodzi od rodu założycieli miasta Kiełczów; Celtów zwanych inaczej Keltami; od dawnej pracy, którą wykonywali mieszkańcy (klecenie, czyli lepienie szałasów) albo od wapiennego wzniesienia w kształcie kolca, które dominowało nad osadą. Kiełek jest często wykorzystywany przez aktywistów — nosił już m.in. koszulkę z napisem Konstytucja i maseczkę za czasów Covida-19.
Ulica Sienkiewicza i odchodzące od niej uliczki z Rynkiem
Najbardziej reprezentacyjna ulica Kielc, gdzie warto się udać zawsze, kiedy akurat będziesz głodny. Obecną nazwę odnoszącą się do polskiego wieszcza narodowego Henryka Sienkiewicza — uzyskała w 1919 roku. Po latach zyskała nawet swój pseudonim: „Sienkiewka” i ma swoje coroczne, kilkudniowe święto: „Budzenie Sienkiewki”.
W początkach swojego istnienia ulica łączyła Pałac Biskupów Krakowskich z resztą mieszczaństwa. Na ulicy jednak nie było żadnej nawierzchni, co prowadziło do powstawania w tym miejscu ogromnego błota. Dopiero w XIX wieku wybrukowano ją, aby łatwiej było przewozić wodę w razie ewentualnych pożarów.
Wskazówka: Sprawdź miejca w Kielcach, które polecam na śniadanie, obiad i deser.
Ławeczka Karskiego
Na „pomnikowe” wyróżnienie zasługuje Ławeczka Jana Karskiego. Łodzianin był pierwszą z osób, która opowiedziała najważniejszym Amerykanom i Brytyjczykom o zagładzie Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce. Niestety, zachodnie państwa nie dawały mu wiary, a nawet jeśli — świadomie go zignorowały, twierdząc, że rozliczą się z Hitlerem po wojnie. Karski przedstawiony został tutaj podczas gry w szachy, które były jego ulubioną rozrywką. Pewnego dnia podczas rozgrywki zasłabł i umarł. Samo ustawienie na szachownicy przedstawiać ma „partyjkę Karskiego”, której dotąd ponoć nikt nie wygrał. Nie wiem niestety, czy to prawda, ponieważ jestem beznadziejna w tę grę.
Ławeczka została ustawiona niedaleko ulicy Planty 7. 4 lipca 1946 roku doszło tu do pogromu Żydów. Tego dnia padła pogłoska, że Żydzi uprowadzili polskiego chłopca i uwięzili go w piwnicy, aby dokonać na nim mordu rytualnego. Dość szybko okazało się, że chłopiec wymyślił tę historię, aby uniknąć kary od ojca, jednak mleko się rozlało — bo zaniepokojony ojciec od razu poszedł na komisariat. Historia dziecka średnio się kleiła, bo w budynku przede wszystkim nie było… piwnicy. W rzeczywistości w czasie swojego „zaginięcia” chłopczyk najprawdopodobniej przebywał u rodziny. Milicja oczywiście sprawdziła dom, informując licznych cywili o powodzie, z jakiego zostali tu wezwani, nie szczędząc haseł o „mordzie rytualnym”.
Cywile, z wojskiem i milicją zaczęli gromadzić się w miejscu, gdzie przebywało najwięcej Żydów ocalałych z Holocaustu, aby rozliczyć się z Żydami, którzy porwali dziecko. Żołnierze nie rozgonili mieszkańców, za to strzelili w okna mieszkań żydowskich, przeprowadzili rewizję Żydów, zabierając im broń, a do niektórych strzelając. Rozpoczęli tym samym pogrom, nie reagując następnie na działania Kielczan, którzy rabowali mieszkania i bili Żydów. W rezultacie zginęło 40 osób, a prawie drugie tyle zostało rannych.
Dawny Pałac Biskupów Krakowskich
Pl. Zamkowy 1, Kielce
www.mnki.pl
Dawny Pałac Biskupów Krakowskich (nazywany też czasem zamkiem ze względu na otoczenie murami) jest uważany za najlepiej zachowaną w Polsce rezydencję z epoki Wazów. Budowla jest w 90% oryginalna, na dodatek w 2022 roku została zakończona jej renowacja. Jest wpisana na listę Pomników Historii, a czasem nazywana „kieleckim Wawelem”.
Pałac powstał (z inicjatywy biskupa krakowskiego i kanclerza wielkiego koronnego [coś jak dzisiejszy minister spraw zagranicznych] Jakuba Zadzika) w latach 1637 do 1642, czasem mówi się o dodatkowych dwóch latach na prace wykończeniowe, czyli budowla ma prawie 400 lat! Uważny obserwator może znaleźć podobieństwa do Zamku Ujazdowskiego w Warszawie. Tomasz Poncino prawdopodobnie realizował oba obiekty, a nawet więcej — wybudował jeszcze jeden, praktycznie identyczny pałac Tarłów w Podzamczu pod Pieszkowem. Niestety nie dotrwał on do naszych czasów (strawił go pożar) i obecnie jest w stanie ruiny.
Aż do XVIII wieku całe miasto należało do biskupów krakowskich. Często gościły tu koronowane głowy np. Władysław IV Waza, czy Jan Kazimierz. Potem Sejm Czteroletni uchwalił przekazanie Rzeczpospolitej zarówno miasta, jak i pałacu, a w jego wnętrzach powstała założona przez Stanisława Staszica — pierwsza w Polsce wyższa uczelnia techniczna (Szkoła Akademio-Górnicza). Dzisiaj w środku znajduje się Muzeum Narodowe z kolekcją ceramiki m.in. z Dalekiego Wschodu (i największą dotyczącą porcelany ćmielowskiej), numizmatyki, sanktuarium marszałka Józefa Piłsudskiego (który miał tu swoją kwaterę w czasie I Wojny Światowej) i interesującą Galerią Malarstwa Polskiego (gdzie zobaczysz dzieła m.in. Wyspiańskiego, czy Malczewskiego). Oczywiście warte obejrzenia są także zabytkowe wnętrza z malowidłami na sufitach — stworzone przez Tomasza Dolabella, artysty tworzącego dla Wazów. Na tyłach Pałacu Biskupów Krakowskich odtworzono ogród włoski z XVII wieku.
Kadzielnia
Według legend podobno dawno temu na Kadzielni znajdował się ołtarz, na którym składano dary dawnym bogom. Oczywiście dziś nie ma śladu po tym fragmencie historii, za to na jednym ze skalnych zboczy — uwagę turystów przykuwają Tablice Mojżeszowe.
Wykonano je z żelaza i betonu, w kolorze wapienia, a zdobią je cyfry rzymskie od I do X. Symbolizują one wspólne wartości religii monoteistycznych — chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Zdaniem pomysłodawcy — ówczesnego prezydenta miasta Kielce — Wojciecha Lubawskiego, w mieście zawsze żyło wiele kultur i wyznań (Żydów, protestantów i prawosławnych), a tablice odwołują się do ich wspólnych korzeni, jakim jest Dekalog.
O co chodziło? Według Biblii Hebrajczycy byli źle traktowani przez faraona, więc Bóg przy pomocy Mojżesza — wyprowadził ich z niewoli. Szli, szli, szli i kiedy w końcu Hebrajczycy dotarli do podnóża góry Synaj, wędrując w kierunku ziemi obiecanej Kanaan — Bóg wezwał Mojżesza na jej szczyt, by przekazać mu dwie tablice z przykazaniami. Wedle Boga, Hebrajczycy mieli przestrzegać określonych zasad (dekalogu), w zamian za jego opiekę. Stało się jednak coś dziwnego — Hebrajczycy pod nieobecność Mojżesza, kiedy rozmawiał z Bogiem — stworzyli złoty posąg wołu. Czcili go jako boga, który wyprowadził ich z ziemi egipskiej. Idea nowego pomnika nie bardzo spodobała się Mojżeszowi — zniszczył zarówno posąg cielca, jak i chrześcijańskie tablice. Później jednak sprawę przemyślał i ponownie wstawił się do Boga za Hebrajczykami. Dostał nowe tablice i zawarł przymierze z Bogiem.
Sama nazwa góry według mieszkańców nawiązywać ma do jałowca, który używano jako podróbę kadzidła w tutejszej katedrze. Według źródła eM Kielce — ponoć znacznie bardziej prawdopodobna jest jednak inna teoria, gdzie to działanie wapiennika powodowało ogromne zapylenie pobliskich mieszkań, co wywoływało skargi mieszkańców.
Wskazówka: Na Kadzielni funkcjonuje tyrolka o długości 600 m. Warto się na nią wybrać samemu lub z dziećmi.
Muzeum Historii Kielc
ul. Świętego Leonarda 4, Kielce
www.mhki.kielce.eu
Nie ukrywam, że Muzeum Historii Kielc to tzw. muzeum starego typu, za którym średnio przepadam. Odwiedzasz stare, nieodnawiane sale, w XIX wiecznej kamienicy (chociaż klatka schodowa wymiata), a informacje czytasz z dużych, zadrukowanych planszy. Nie jest to jeszcze ten rodzaj muzealnictwa, na który Kielce zasługują, a jednak w jakiś sposób mnie ono ujęło, choć najlepiej potraktować je jako muzeum regionalne.
Wystawa stała opiera się na przedstawieniu początków powstawania Kielc aż do XXI wieku. Dzięki niej można się dowiedzieć, że jeszcze przed powstaniem tu Pałacu Biskupów Krakowskich — istniała tu mała osada, gdzie ludzie chętnie wymieniali się towarami. Obejrzeć tu można mnóstwo gadżetów i eksponatów związanych z tym miastem: od pieczęci miejskich, czarno-białych zdjęć, motocykli SHL, a nawet znalezionych tu kości mamuta. Są tu rekonstrukcje chat pierwszych mieszkańców i łazienka przedwojenna z kultową pralką Franią. Oczywiście nie pominięto tematu wojen. Na terenie Kielc funkcjonowało getto, ale działały też organizacje niepodległościowe.
Warto zainteresować się też wystawami tymczasowymi. Ja miałam przyjemność oglądać wystawę: „Kielce-Keltz. Historia społeczności Żydowskiej”. Na początku Żydzi w Kielcach w ogóle nie mogli mieszkać, ponieważ miasto stanowiło własność prywatną biskupów krakowskich. Dopiero w 1862 roku pojawił się ukaz carski nadający Żydom równouprawnienie. Po pożarze Chęcin, w których do tej pory przebywali — przenieśli się do Kielc, stanowiąc 1/3 ludności miasta. Stąd powstało powiedzenie: „Kielce powstały na gruzach Chęcin”. Oczywiście wcześniej handlowali normalnie z innymi mieszkańcami (nie mogli tu tylko nocować i składować towarów). Po zamieszkaniu przez nich w mieście — nastąpił rozwój Kielc — obniżono ceny, Żydzi otworzyli kino, browar, liczne sklepy. Byli potentatami branży kamieniarskiej. Utworzyli wapiennik „Kadzielnia” Elrichów i „Wietrznię” Zagajskich.
W czasie wojny na terenach przez Żydów zamieszkiwanych — Niemcy utworzyli getto. Aby wyludnić teren pod getto i odizolować Żydów wydali: „Rozporządzenie o utworzeniu terenu zakaźnego w Kielcach” (oczywiście żadnych zachorowań nie odnotowano).
Tylko w Polsce za pomoc Żydom karano ludzi śmiercią. Racja żywnościowa stanowiła 200 kalorii (tyle, co kromka chleba), cztery razy mniej niż dla Polaków i dziesięć razy mniej od Niemców. Żydzi nie mogli kupić mąki, mięsa, marmolady, jajek i tłuszczu. Po likwidacji getta w Kielcach większość jego mieszkańców (około 21 000) przewieziono do Treblinki. Pozostało około 2000 Żydów, z czego 3/4 zginęło w wyniku niedożywienia, chorób i egzekucji.
Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej
ul. Zamkowa 3, Kielce
www.ompio.pl
Niewinne niegdyś miejsce stanowiące stajnię i wozownię dla Pałacu Biskupów Krakowskich, w 1918 roku dorobiło się strasznej historii. Władze carskie przekształciły je na więzienie m.in. dla powstańców styczniowych, a z kolejnymi latami trafiali tu członkowie ruchu oporu i żołnierze polskiego podziemia przetrzymywani przez Gestapo. Do końca okupacji przez te mury przeszło 16 000 więźniów. Narracja muzeum to patriotyczne i obywatelskie postawy Kielczan w drodze do niepodległości.
Wystawę zaprojektował Mirosław Nizio — ten sam, którego docenia się za aranżację Muzeum Powstania Warszawskiego. Podobnie jak w stolicy — kieleckie muzeum oparte jest na zmysłach dotyku i dźwięku (np. słychać kapiące krople wody, czy przekręcany zamek). Jest tu wiele informacji wyświetlanych na planszach, poukrywanych w szufladach i zakamarkach, a jednocześnie niezbyt wiele tu autentycznych eksponatów. Historia muzealnych murów została przedstawiona w dostępny dla laika sposób: głosu marszałka Józefa Piłsudskiego posłuchać można ze starego patefonu, skorzystać można z historycznych pieczęci (jest tu tłok pieczętny Rządu Narodowego Powstania Styczniowego, Dyktatora Powstania Styczniowego Mariana Langiewicza, tłok pieczętny Lekarza Więziennego i Miasta Kielce i „zwyczajna” pieczęć pamiątkowa muzeum), bez problemu można przebrać się w historyczne stroje.
W surowych, piwnicznych ścianach zaprezentowano miejsce, gdzie dawniej dochodziło do tortur. Jest tu karcer wodny, czyli mała przestrzeń pod schodami, gdzie człowieka zamykano w ciemności na kilka dni. Na podłodze walały się gruzy, odchody, a z góry kapała woda, przez co wszystko było mokre. Nie można było przyjąć innej pozycji niż kucanie lub siedzenie, skazany nie dostawał przydziału jedzenia czy picia. Zimą było zimno, a latem parno. Człowiek tak torturowany — nie był świadomy, ile czasu minęło od jego uwięzienia, miało to złamać najbardziej opornego skazańca.
W tym samym czasie na ulicach handlowano przeszmuglowanym towarem ze wsi do miasta, który stanowił 80% zapotrzebowania Kielczan. Towar ukrywano w specjalnych skrytkach w pociągach, czy w doszytych do ubrań zapasowych kieszeniach. Oczywiście cena za taki handel, ze względu na niebezpieczeństwo złapania — była znacznie wyższa. Masło kosztowało nawet 230 zł/kg. W tym czasie przeciętna praca robotników wykwalifikowanych dla mężczyzn wynosiła około 220-230 zł. Najwięcej zarabiał inżynier, bo około 600 zł. Nie wystarczało to często na wykupienie przydziałów kartkowych, zresztą i tak brakowało towaru w sklepach, aby je w pełni zrealizować. W czasie wojny spadła odporność na choroby, brakowało lekarzy, leków i środków higieny.
W pomieszczeniach muzealnych Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej znajduje się oryginalna szubienica, a w jednej z cel zobaczyć można zaaranżowany film ze skazańcem. Prócz tego na ścianach znajdują się wyskrobane napisy, wykonane jakby „ręką osadzonego”. Dzięki temu możemy nieco odczuć to, co się tu działo, oczywiście głównie emocjonalnie.
Na piętrze znajduje się miejsce przesłuchań. Zaprezentowano też ekspozycję o tajnym nauczaniu i konspiracji w czasie II Wojny Światowej. Zastosowano tu ciekawe efekty np. przechodzisz przez szafę, do innego ukrytego pomieszczenia.
Po wyjściu z muzeum warto skręcić ku Murowi Pamięci, gdzie zostały zawieszone zdjęcia osób, które zginęły w tym miejscu przez powieszenie albo rozstrzelanie. Muzeum przeznaczone jest raczej dla starszych odbiorców, my byliśmy w środku z czwartoklasistką i według mnie spokojnie mogła poczekać nawet do 13 roku życia, by lepiej zrozumieć temat.
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego
ul. Jana Pawła II 5, Kielce
www.mnki.pl
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego to naprawdę niewielka wystawa (znacznie mniejsza od muzeum, które można znaleźć w Ciekotach), którą zwiedzisz w około 20 minut. Muzeum jest tak maleńkie, że… dodatkowo płatna wystawa czasowa znajduje się na klatce schodowej i korytarzu. Skierowane jest głównie do miłośników autora, którzy chcieliby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. W Kielcach Żeromski chodził do Męskiego Gimnazjum Rządowego tuż po skończeniu dziesiątego roku życia (uczęszczał tu także m.in. Bolesław Prus). Tutejsza wystawa została zaaranżowana z okazji setnej rocznicy urodzin pisarza.
Co z tego jednak, że muzeum małe, jak i tak bardzo ciekawe! Obejrzeć tu można rękopis „Wiernej Rzeki”, podarowany pisarzowi pośmiertnie Order Orła Białego, listy, pierwsze wydania wybranych dzieł, ciężki drewniany tornister i mundurek szkolny. W zaaranżowanej klasie z czasów zaborów umieszczone zostały rekwizyty z filmu „Syzyfowe prace”. W jednej z sal można oglądać odtworzony salon rodziny Żeromskich na podstawie tego, co sam pisarz napisał w swoich dziełach. Na pamiątkowej tablicy można przeczytać, że Stefan… zbiegł z gimnazjum na powstanie styczniowe, za co został wydalony. Poza tym był dość słabym uczniem — trzykrotnie powtarzał klasę (nie kumał matematyki, rosyjskiego i łaciny). Nie przystąpił do matury ze względu na chorobę. Ciekawsze wspomnienia z nauki tutaj zawarł w „Syzyfowych pracach” i „Dziennikach”.
Wskazówka: Jeśli jesteś tu z dzieckiem i masz ochotę — to po zwiedzaniu (albo zamiast) możesz zdecydować się na quest przygotowany przy wsparciu muzeum, dotyczącym tego pisarza.
Muzeum Dialogu Kultur
ul. Rynek 3, Kielce
www.mnki.pl
Na sam koniec polecam nieco mniej „wojenną” wystawę w Muzeum Dialogu Kultur. Znajduje się tu: wystawa archeologiczna z Ponidzia i Wiślicy (broń, narzędzia, ozdoby), historia motoryzacji w miniaturze (małe modele samochodów to jest szał, który ujął nas wszystkich, sporo jest przedwojennych autek), malarstwo i rzeźba w sztuce ludowej (głównie z drewna i gliny — można tu zobaczyć np. czarty, czarownice i święte postaci) i najmniej ciekawa wystawa o różnorodności kulturowej (głównie multimedia).
O Kielcach miałam przyjemność napisać jeszcze dwa inne artykuły. Tu poznasz najlepsze atrakcje w Kielcach i okolicach — miejsca, które zapadają w pamięć i o tych właśnie będziesz wszystkim opowiadał w pierwszej kolejności. Jeśli do miasta Kielce przyjechałeś z dzieckiem i myśląc o atrakcjach, masz na myśli głównie te dla dzieci — to poczytasz o tym tutaj. Oczywiście dorośli, którzy mają w sobie dziecięcą radość — też będą mieli fun, nawet jak żadnych dzieci nie planują ze sobą zabierać, hehe.
Bardzo trafne spostrzeżenia, mam podobne. Jako „nierodowita kielczanka” zakochana w TYM mieście widzę niewykorzystany potencjał 🙂
Zabrakło nam tam trochę detali, takiego „szlifu” – ławek, koszy na śmieci, latarni. Ale położenie i tereny śliczne!
Fajnie, że wam się podobało! 🙂 Dość często chodzę do „Starego Browara” – chyba jedno z najbardziej obleganych miejsc:) A tuż obok Kadzielni, mam uczelnie 🙂
Pozdrawiam 🙂
Oblegane jest z pewnością – zrozumielibyśmy dzikie tłumy w weekend. Ale tam były też tłumy w tygodniu! A jedzenie? Mmmmmm 😀
Cieszę się, że was poznałem. Szkoda, że tak krótko rozmawialiśmy, każdy był w pędzie rozmawiania i nawiązywania nowych kontaktów. 🙂
Potwierdzę słowa o Kielcach – miasto zadbane, dosyć czyste, a jeśli się chwilę poszpera to można wyłowić naprawdę intrygujące perełki do zobaczenia i zwiedzenia w tym mieście. 🙂
PS Wybieracie się na kolejną edycję Blogotok?
I (chyba) wyłowiliśmy! Niedługo kolejne teksty 😉
Co do Blogotoku – nie mówimy nie 🙂 Na razie po drodze mamy Blog Conference poznań i wierzymy, że SeeBloggers 🙂
Ja zawsze mówiłam, że w Kielcach i całym świętokrzyskim jest potencjał! Szkoda, że tak często ten region jest omijany przez turystów. Cieszę się, że macie pozytywne wrażenia po wizycie w mieście scyzoryków i majonezu.
Miło było Was poznać i do zobaczenia wkrótce! 🙂
Już nie możemy się doczekać!
Szkoda, że nie poszliście do Monte Carlo na Paderewskiego – mogliście spróbować regionalnych dań ze świętokrzyskiego w najlepszym wydaniu. Następnym razem koniecznie to nadróbcie 🙂
Woow! Właśnie obejrzałam ich stronę internetową. Na pewno przy najbliższej okazji zajrzę! Dzięki 🙂