Dziś może trochę ciężko uwierzyć, że wino w Polsce zawdzięczamy… chrześcijaństwu. Kiedy Mieszko I przyjął chrzest — sprawił, że na ziemie jego, jego dzieci, wnuków i ludu — zaczęli przybywać wykształceni mnisi. Prócz szerzenia kultury i oświaty wśród kmieci, upowszechniania wiedzy na temat zachodnich nowinek rolniczych — do przeprowadzania mszy i konsekracji zakonnikom było potrzebne właśnie wino.
Na początku braciszkowie sprowadzali je z innych krajów, ale z czasem założyli winnice na własne potrzeby. Choć uzyskany trunek ponoć był niezbyt smaczny i kwaśny, to nikt nie miał do niego zastrzeżeń, bo w końcu zajmowali się tym sami duchowni, więc tym samym wino spełniało wszystkie wymogi prawa kanonicznego.
Benedyktyni zaczęli produkcję skromnie — w X wieku od zboczy Wawelu, potem cystersi w kierunku Płocka, a już w 1226 roku dominikanie z okolic Sandomierza utworzyli winnicę dla siebie. Ta gałąź przemysłu w Polsce kwitła w najlepsze ze względu na sprzyjający klimat i nie bez powodu mamy dziś takie miasta jak Winiary. Nadprodukcję mnisi mogli sprzedawać w Europie. Kilka wieków później interes zwietrzyli także bogaci mieszczanie, którzy albo dzierżawili ziemie od kleru, albo zakładali prywatne winnice. Domieszka alkoholu do średniowiecznej wody pozwalała ugasić pragnienie, odkażając wodę, która umówmy się — nie była najlepszej jakości.
Dlaczego jak było tak dobrze, to jest tak źle, że na hasło polskie wino raczej się uśmiechniesz z nutką żenady, niż na myśl o powrocie do tradycji?
Niestety tradycje winiarskie upadły w Polsce przez potop szwedzki, liczne wojny i małą epokę lodowcową w Europie. W Polsce spowodowała ona dotkliwe zmiany pogody i surowe zimy. Swoje dodała mszyca — filoksera winiec, która pustoszyła winnice na całym kontynencie. Inne kraje miały swoje wino taniej, więc łatwiej było je importować i skupić się na browarach, którym temperatura aż tak nie przeszkadzała. Później zaborcy rozgrabili kraj i jak już doczołgaliśmy się do niepodległości — nastąpiła II Wojna Światowa i komunizm. Dopiero lata 80. nieśmiało zaczęły coś zmieniać.
Pisałam już kiedyś o mazowieckiej Winnicy Dwórzno i jak wygląda proces produkcji wina. Zainteresowani, rozwijającą się enoturystyką — przy okazji wycieczki po województwie świętokrzyskim — postanowiliśmy odwiedzić najciekawsze winnice w tym regionie. Na początek padło na Winnicę Milanowską.
Winnica Milanowska
Do niewielkiej, uroczej winnicy ulokowanej niedaleko Świętego Krzyża, najłatwiej dotrzeć samochodem. Sami przyjechaliśmy tu na koniec lata — w połowie września, aby zobaczyć rosnące grona, ale do winnicy można wybrać się także w połowie maja, czy na początku czerwca, kiedy trwa kwitnienie. Zdarzyło nam się odwiedzić polskie winnice w środku lata i też było fajnie, zwłaszcza gdy głównie zależy ci na oprowadzaniu z przewodnikiem i degustacji. Jeśli na zdjęciach — celuj w jesień.
Historia Winnicy Milanowskiej
Winnica Milanowska odnosi się do nazwy miejscowości, w której się znajduje — Milanowskiej Wólki. Liczy sobie 1 ha i położona jest na niewielkim pagórku, otoczonym Puszczą Jodłową, z widocznym w oddali wzniesieniem. Jest tu bardzo spokojnie i tylko słupy wysokiego napięcia zdradzają, że tuż obok toczy się miejskie życie.
Na długo przed powstaniem winnicy, bo jakieś 2000 lat temu — na tym terenie wytapiano żelazo metodą pieców dymarkowych. Dzisiejsi właściciele dowiedzieli się o tym przypadkiem, kiedy sadzili krzewy winorośli. Jak do tego doszło, że w ich głowie zakiełkowała myśl o własnej winiarni? Dziadkowie właścicielki (Joanny) – odkupili te tereny od bogatej dziedziczki, której spalił się dwór i chciała przeprowadzić się do innego miasta. Postanowili hodować tu liczne warzywa, maliny, truskawki i rzepak. Miejsce było do tego stworzone, ponieważ panuje tu osobliwy mikroklimat, z dobrym nasłonecznieniem, co pozytywnie wpływa na roślinność. Ziemię naturalnie przejęły następne pokolenia — rodziców i w końcu wnuków.
Winnica Milanowska jest dość młodym miejscem (założona została w 2015 roku), ale choć na początku stworzono ją na własne potrzeby — po kilku latach działania, zaczęła prężnie działać dla społeczności. Mąż właścicielki — Wojciech — zaangażował się w projekt i skończył szkołę winiarską w Jaśle, aby lepiej rozumieć uprawę tego — okazuje się wymagającego krzewu. Praca w winiarni trwa cały rok i nie ogranicza się do ratowania zbiorów przed przymrozkami i atakami owadów i chętnych na kolację ptaków, ale także na nauczeniu się sztuki wyrobu dobrej jakości wina, co wcale nie jest takie łatwe. Początki produkcji wiążą się z uczeniem na błędach, także takimi mało komfortowymi — jak wylewanie nieudanego eksperymentu do zlewu po kilku miesiącach oczekiwania na pozytywny efekt.
Dzisiaj jednak w Winnicy Milanowskiej bez problemu znajdziesz kilka gatunków wina białego, różowego i czerwonego o zmysłowym aromacie. Są tu szczepy białe, czerwone i hybrydowe, w sumie ponad 3000 krzewów, wśród nich są odmiany: Jutrzenka, Rondo, Solaris, Seyval Blanc, Svenson Red, Marquette, Regent, Marechal Foch, Leon Millot, Aurora, Sabrevois i Muscaris. Na pamiątkę archeologicznego znaleziska — wina nazwano od alotropowych odmian żelaza: Alfa, Beta, Delta i Gamma. Tworzą też wino z podsuszanych winogron metodą appassimento.
Dla kogo?
Winnica Milanowska jest dobra dla każdego. Sami przyjechaliśmy tu z nastolatką, bo była zaciekawiona, jak wygląda taka winnica (oczywiście w jej przypadku bez próbowania, ale powąchać można, żeby zobaczyć czy to, co na etykiecie jest zgodne z tym, co czuje nasz nos). Można też umówić się na zwiedzanie indywidualne z przewodnikiem lub wycieczkę większą paczką z noclegiem np. w camperach. Degustować można na miejscu, albo kupić wino na „później”. Sami skusiliśmy się na wino Alfa: „wino białe, wytrawne ze szczepów Solaris, Muscaris i Seyval Blanc z nutą muszkatu, róży, pomarańczy, jaśminu oraz ananasa i orzecha”. Na każdej etykiecie znajduje się też informacja, do jakich dań najlepiej będzie pasowało. Nie jest to też wino stworzone do długotrwałego przechowywania.
Miejsce wyróżnia się malowniczym plenerem, a właściciele kuszą na stronie, że same sesje są darmowe — jedynym warunkiem jest zakup wina na własny użytek i podzielenie się zdjęciem w social mediach. W rezultacie to dobre miejsce nie tylko dla entuzjastów win, ale także wszystkich, którzy po prostu kochają plenery, które tworzą gęste kiście winogron.
Winnica Milanowska
Milanowska Wólka 18b, Nowa Słupia
www.winnicamilanowska.pl
Dodaj komentarz