Są takie miejsca w Polsce, przy bardziej popularnych szlakach – które się omija. Żyją trochę w cieniu „bogatszych znajomych”, często tworzone przez osoby prywatne, i finansowane z własnych funduszy. Zastanawiające jest to, że ich historia zaczyna się często podobnie. Ktoś zakochuje się w starej, najczęściej drewnianej chacie, którą ktoś inny chce rozebrać – nie dając jej żadnych szans. Postanawia ją uratować. A potem następną i kolejne.
Zdjęć ze stworzonych w ten sposób skansenów mamy wiele na swoim dysku. Odwiedzamy je regularnie, bo naszym marzeniem jest kiedyś odrestaurować taki dworek i przenieść go gdzieś nad jezioro. Mamy wiele lat na znalezienie swojego miejsca na Ziemii i ten proces ciągle trwa. 🙂 Pisał już o tym Filip w tekście o skansenie w Olsztynku.
Odwiedzane przez nas skanseny, są to często miejsca, z których można stworzyć cuda turystyczne regionu, ale ewidentnie widać, że nie na wszystko gospodarze mają pieniądze, mimo wielkich swoich chęci. Te miejsca są totalnie inne od bardziej znanych skansenów takich jak: Skansen w Sierpcu, Skansen w Radomiu, czy choćby ten znany z Puszczy Kampinoskiej. Nie bije od nich komercyjność, a wręcz czasem masz wrażenie, że wszedłeś komuś na ogródek. Pięknie tam jest i z duszą, ale trzeba lubić takie klimaty. Chcielibyśmy przybliżyć ci te magiczne zakątki, nie tylko na Mazowszu, ale i w całej Polsce. Zapraszam na nowy cykl – skanseny, o których nie miałeś pojęcia. Na pierwszy ogień, chciałabym ci przedstawić Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego.
Skansen w Suchej
Skansen w Suchej, zwany też dokładniej – Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego – to miejsce, stworzone przez nieżyjącego już profesora Marka Kwiatkowskiego. Jeśli żyłeś w jakiejś czarnej dziurze i do tej pory nie słyszałeś o tym nazwisku – to warto ci wiedzieć, że to m.in. dawny dyrektor Łazienek Królewskich.
Droga do skansenu jest łatwa, jeśli poruszasz się z nawigacją. To świetne miejsce do eksploracji po odwiedzeniu Zamku w Liwie. Po drodze, jadąc drogami polnymi – w końcu mijamy piękną kapliczkę i pakujemy się na parking, mieszczący na oko do 10-15 samochodów. Byliśmy tu w sumie trzy razy, ale nigdy nie było znacznego tłoku i każdy się bez problemu mieścił. Przy parkingu stoją bardzo stare budynki – Dworek Miejski z około 1850 roku z Siedlec i Karczma Plebańska z około 1900 roku ze Skrzeszewa nad Bugiem. Mimo że niebo jest pełne słońca – mało go dociera do naszych stóp. Cały obszar skansenu jest w uginających się od ciężaru starych konarów drzewach i wszędzie wydaje się ciemno. Skansen zyskuje na tajemniczości, a ciemne drewno, którym są pokryte chaty – wychodzi prawie czarne na zdjęciach.
Przechodzimy kawałek dalej do płotu stworzonego z drewnianych słupków. Mimo że godziny otwarcia są podane – mamy trochę opory otworzyć sobie samemu bramę (furtka jest zamknięta). Jednak ktoś inny wychodzi ze środka i śmiało tłumaczy nam, że jak najbardziej można wchodzić, na co chętnie przystajemy.
Dwór Cieszkowskich
Już z daleka wyłania się Dwór Cieszkowskich z 1743 roku. Jest piękny, okazały i zdecydowanie zwraca na siebie uwagę. To też jedyny z budynków, który można tu obejrzeć od wewnątrz. Resztę niestety zwiedzamy wyłącznie z zewnątrz. Aby wejść do środka, należy kupić bilet. Cena jest niewielka (około 10 zł za osobę), za wykonanie zdjęć trzeba płacić dodatkowo 5-10 zł.
Dwór jest wykonany z modrzewia. Został wzniesiony w tym miejscu z polecenia kasztelana liwskiego – Ignacego Cieszkowskiego. W jego wnętrzach bywały takie osobistości jak Stanisław August Poniatowski. Po wojnie zajęli go pracownicy PGR, a w kompletnie zaniedbanej i zrujnowanej budowli zakochali się bez pamięci Marek Kwiatkowski wraz z żoną Marią.
Warto wejść do środka Dworu Cieszkowskich, choćby z tego względu, aby zobaczyć na ścianach archiwalne zdjęcia, z jakiego stanu wyprowadzano tę chałupę. Kwiatkowscy starali się zrekonstruować dwór przy użyciu oryginalnych materiałów z epoki i wyposażyli go oryginalnymi antykami. Tam, gdzie się dało – zachowano oryginalną podłogę. W środku zebrano kilkadziesiąt mebli i obrazów z XIX wieku. Wiele z pejzaży namalował profesor. Wewnątrz roi się od eksponatów. Jest odwzorowana jadalnia, hol, gabinet, czy sala z kominkiem. Wszystkie pokoje były przechodnie, tworzyły długie korytarze, a prawie wszędzie możesz wejść.
W środku właściwie nie ma naturalnego światła. Malowane na brązowo drewno jeszcze potęguje to uczucie, przez co masz wrażenie, że nawet w najbardziej słoneczne dni ludzie tu musieli siedzieć przy zapalonym świetle.
Inne budynki niestety są w gorszym stanie. Jeśli zakupisz sobie książkę „Sucha. Muzeum i jego historia” to dowiesz się, że Kwiatkowski w pewnym momencie wydzierżawił jednej z fundacji cztery obiekty. Fundacja podnajęła je firmie hotelarskiej, która dokonała wielu zniszczeń. Wymówienie umowy zaprocentowało wieloma pozwami w kierunku Kwiatkowskiego. Jeśli to wydaje ci się mocno niesprawiedliwe, to jeszcze smutniejszym jest fakt, że jakiś czas później jeden z pracowników po prostu podpalił dwa inne budynki. Nie wiadomo dlaczego.
Profesor utrzymywał Skansen w Suchej ze swojej emerytury. Po jego śmierci miał wejść w ręce państwa, ale na ten moment ciągle trwają procedury spadkowe. Machina wolno działa, co nie sprzyja zabytkom.
Inne zabudowania w skansenie
Wychodząc z Dworu Cieszkowskich – od razu zapala się w głowie pomysł do tego, że chciałoby się mieć TAKI taras, gdzie można rankiem, kiedy jeszcze rosa na trawie – zjeść śniadanko z warzywami pozyskanymi z własnego ogródka. Nawet zwykła mała czarna tam pita, to musi być coś!
Z tą myślą i natchnieniem na „teraz to już na pewno wiemy, że kupimy taką chatę” – wybraliśmy się na krótki spacer po reszcie zabudowań. Pokryte zielonym mchem stajnie wyglądają jak scenografia do filmu o Tajemniczym Ogrodzie. Co więcej – wciąż są zamieszkiwane przez konie, które chodzą tu sobie luzem. Przyznasz, że kolorystycznie wręcz zlewają się z uroczymi białymi domkami, nadając im magii i bajecznego charakteru. Tylko rogu mu brakuje. 😉
Wiele z chat, które tu stoją – zostało w ostatniej chwili uratowanych. Profesor ze względu na swoją funkcję i zainteresowania – miał wielu znajomych, którzy dawali mu wcześniej znać, że któryś z zabytków właśnie ma być rozebrany. Jechał na miejsce i odkupywał je od właścicieli, a następnie przewoził do Skansenu w Suchej. Zobaczyć tu można m.in. oficynę dworską z piwniczkami, plebanię z Grębkowa (z 1900 roku), chałupy z 1860 roku (w jednej z nich podobno ukrywał się ks. Stanisław Brzóska), czy dworek miejski z Siedlec z połowy XIX wieku. Ten ostatni możesz zobaczyć na zdjęciu otwierającym tekst. Cóż innego mogę powiedzieć, jak to, że zakochałam się w nim bez pamięci? Wokół niego kwitło właśnie kilkaset czerwonych róż, wydzielając słodki, otępiający zmysły zapach.
Skansen w Suchej – dla kogo?
Skansen w Suchej to prawdziwa perełka nie tylko na Mazowszu, ale i w całej Polsce. Coraz trudniej odnaleźć takie chaty – albo zostają rozebrane, albo z braku wiedzy lub wyobraźni – lądują pod grubą warstwą styropianu, zupełnie zatracając swój charakter. Skansen choć niewielki – jest wspaniałym miejscem na zrelaksowanie się oraz niecodzienną, zaskakującą randkę. Panująca tutaj cisza zbliża do przeszłości jak żadne inne miejsce. Można wręcz odnieść wrażenie, że znalazłeś się samemu w iście opuszczonej wiosce, bo prócz recepcji nie ma tu praktycznie nikogo. Tylko ty, domy i konie.
Uwielbiam wracać do tego miejsca – tutaj nikt nie pogania i możesz spędzić tak naprawdę tyle czasu, ile tylko potrzebujesz, a klimat wokół panujący – zachęca do powrotów. Dlatego jestem przekonana, że na wiosnę zjawię się tutaj ponownie. To taki mój punkt do resetu przed kolejnym sezonem.
Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego
Nowa Sucha, 07-110 Grębków
www.sucha.podlasie.pl
Wpis powstał we współpracy z Samorządem Województwa Mazowieckiego w ramach cyklu #FajneMazowsze.
Dodaj komentarz