Wyjeżdżając za granicę, często w programie znajduje się krótki rejs statkiem po rzece. Pozwala to spojrzeć na panoramę miasta czy okolicy z zupełnie innej perspektywy. To zresztą atrakcja coraz popularniejsza i u nas. Taki, chociażby romantyczny rejs po Wiśle, (który opisałam niedawno, płynąc Loewentinem) – nabiera coraz większej liczby fanów.
Zupełnie inaczej od godzinnej wycieczki – prezentują się rejsy całodniowe albo nawet kilkudniowe. Tutaj trzeba wykazać się nie tylko cierpliwością, ale i dobrym przygotowaniem do podróży. Poza tym takie wycieczki trzeba też lubić. Osobiście nie wyobrażam sobie spędzenia kilku dni na bujającej się łajbie na środku morza lub oceanu, choćby nie wiem, jak wielki ten statek miałby być. Gdy zatem, któregoś dnia spisywaliśmy sobie listę rzeczy do zrobienia przed czterdziestką, a Filip wymienił tygodniowy rejs, głośno przełknęłam ślinę. No bo jak to? Co tam robić? A jak zatonie? A jak umrę z nudów?
W toku dyskusji wyszło jednak, że wcale nie trzeba z tematem skakać na głęboką wodę, tylko można przecież zacząć od czegoś o mniejszej skali i zobaczyć, czy to w ogóle dla nas.
Rejs statkiem do Serocka
Tak wylądowaliśmy na Zefirze
Zefir to niezbyt duży statek, który może pomieścić lekko ponad 100 osób. Kursuje w sezonie wiosenno-letnim między Bulwarami Wiślanymi a Serockiem, jeśli jest dostatecznie wysoka woda w Wiśle. W innym wypadku, gdy stan wody jest zbyt niski (a tak w tym sezonie zdarzyło się to już od maja) – rusza spod Kanału Żerańskiego. Bilety zarezerwowaliśmy wcześniej przez internet, bo Zefir kursuje w weekendy, a to dla nas dni mocno wycieczkowe. Na miejscu wystarczy pokazać wydrukowany bilet albo telefon z potwierdzeniem zakupu.
Na statku jest całkiem sporo miejsca i mimo że był wypchany po brzegi – ma się poczucie, że jeszcze sporo osób by się zmieściło. Oprócz ludzi podróżowały też pieski.
Rejs statkiem do Serocka – jak to wygląda w praktyce?
Na statku Zefir znajdują się dwie strefy – jedna, która jest pod daszkiem i druga zamykana z przestronnymi szybami, ale w środku jest o kilka stopni cieplej. Miej to na uwadze, bo zupełnie inne warunki panują w obu tych miejscach w gorący, upalny dzień, a zupełnie inaczej jest pod koniec września, gdy na zewnątrz temperatura spada. Co prawda obsługa daje kocyki, tym którzy zdecydowali się odpoczywać pod chmurką – ale i tak można zmarznąć. Bluzę w pogotowiu zawsze warto mieć, gdzieś pod ręką. Po odbiciu od brzegu można sobie swobodnie spacerować po statku, więc utrata zrobienia dobrego zdjęcia, tak czy siak nam nie grozi. 🙂
Przygotowując się do rejsu statkiem do Serocka – lepiej mieć w torbie nie tylko coś smacznego, ale także zaplanować sobie jakąś rozrywkę na pokładzie. Co prawda na chętnych czeka kawa, herbata, czy drobne przekąski z grilla, ale równie dobrze można wziąć swój termos i kanapki. Rejs w jedną stronę trwa około trzech godzin. Po drodze oczywiście postoje nie są planowane, ale na statku jest toaleta.
Odległość od Kanału Żerańskiego do Serocka to około 25 km. Przy Kanale Żerańskim nie ma zbyt wiele atrakcyjnych widoków. Są tu głównie krzaki, kilka zabudowań i ulice z obu stron. Za to gdy Zefir dobija do Zalewu Zegrzyńskiego – to możemy poczuć się jak na Mazurach! Jestem zaskoczona, bo z tej strony Zalewu jeszcze nie znałam.
Od strony lądu wygląda on dla mnie totalnie nieatrakcyjnie. Na środku wody możesz jednak zobaczyć mnóstwo motorówek, żaglówek i kajaków. Okolica od strony wody jest bardzo zielona i miła dla oka. Niektóre żaglówki podpływają czasem tak blisko Zefira, że w pierwszej chwili można mieć uzasadnione obawy, czy łodzie nie zderzą się ze sobą.
Rejs to dobra okazja na to, by oderwać się od telefonów, czy konsol i spędzić rodzinnie czas. Monotonny kurs zmusza do rozmowy. Ponieważ wycieczka jest całodzienna i w rezultacie statkiem płynie się w sumie około sześciu godzin – warto wziąć na pokład jakąś prostą grę planszową albo chociaż łamigłówki dla dzieci. Dobra książka przyda się zwłaszcza w drodze powrotnej, kiedy każdy jest trochę zmęczony podróżą.
Serock atrakcje – co robić po dobiciu na brzeg?
Nie tylko rejs statkiem do Serocka jest atrakcją! Samo miasteczko jest świetną alternatywą dla zatłoczonych uliczek pełnych straganów. Jeśli po tygodniu istnego pędu potrzebujesz trochę oddechu od ludzi – skieruj swoją uwagę właśnie na tę miejscowość. W tym sezonie byliśmy tu dwukrotnie i tak naprawdę, wcale nie musisz czekać do wiosny, kiedy zacznie kursować statek, aby tu spędzić mile czas! A jeśli nie lubisz pływać statkiem – przyjedź tu samochodem.
Plaża miejska w Serocku
Plaża w Serocku to jedna z najładniejszych plaż, które mieliśmy okazję odwiedzić nad Zalewem Zegrzyńskim. Znajduje się tu niewielkie, oddzielone bojami i strzeżone przez ratownika kąpielisko. Dużym plusem jest przebieralnia, łazienki i prysznice. Dla mniejszych dzieci przygotowany został niewielki plac zabaw z oddzielnym pluskawiskiem. Składają się na niego 3 dysze wodne i grzybek, ale i tak dla maluchów to wielka frajda biegać w tę i z powrotem pod wodą tryskającą z zabawek. Nawierzchnia jest chropowata, więc dziecku nie grozi poślizgnięcie się przy bieganiu.
W odległości kilku metrów od plaży nie brakuje budek z goframi, zapiekankami, czy lodami. Można spokojnie rozłożyć kocyk albo skorzystać z ogólnodostępnego leżaka i delektować się słońcem. Bardziej aktywni mogą pograć w siatkówkę – tuż obok znajduje się duże boisko. Chętni mogą także wypożyczyć rowerki wodne albo przejść się uporządkowanym brzegiem Zalewu Zegrzyńskiego.
Rynek w Serocku
Jeśli preferujesz wypoczynek bardziej aktywny i jesteś ciekawy miasta – skieruj się w stronę rynku. Serock to wyjątkowo cicha i urokliwa miejscowość, która nawet w szczycie sezonu wydaje się wyludniona. Gdy przybiliśmy do molo, odnieśliśmy wrażenie, że jedyni przechodnie w miasteczku to uczestnicy rejsu. Będąc tu wcześniej – także nie narzekaliśmy na tłumy (gorzej było z parkingami).
Rynek w Serocku tu uroczy zakątek na mapie Polski. Kolorowe kamieniczki otaczają brukowaną nawierzchnię. Układ urbanistyczny został tu zachowany jeszcze z czasów średniowiecznych! Co prawda w ciągu II wojny światowej – wiele budynków ucierpiało, ale na szczęście w latach 90; przy wsparciu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków – odtworzono je z korzyścią dla miasta. Dziś nad Serockim rynkiem góruje ratusz (w którym znajduje się urząd), wokół jest pełno kwiatów i drzew. Znalazło się nawet miejsce na fontannę. Jeśli podobają ci się mazowieckie miasta takie jak Pułtusk – to tu też się odnajdziesz.
Jeśli po trzygodzinnym rejsie zgłodniałeś – to w niedalekiej odległości od rynku bez problemu odnajdziesz pełno knajp, pizzerii i restauracji
My zatrzymaliśmy się w Restauracji Pyza [ZAMKNIĘTE]
Zamówiliśmy sobie pyzy z mięsem i objedliśmy się do syta za niecałe 14 zł za osobę! Zarówno kluski, jak i surówki były bardzo świeże i genialnie doprawione. Zdecydowanie czuć, że wszystko jest robione na bieżąco. Na pewno będzie to jedno z moich ulubionych miejsc w Serocku. Zresztą nie tylko ja jestem tego zdania – bo kilka osób z wycieczki, kiedy poznało, że płynęliśmy z nimi na statku – również rozpływało się w komplementach nad rybami i kotletem. 🙂
Edit: Niestety Restauracja Pyza została zamknięta. 🙁
Inną restauracją, którą warto odwiedzić w Serocku jest Złoty Lin
Tu z kolei wpadamy czasem, gdy wracamy do domu z górnych granic Polski i mamy ochotę zjeść coś ciepłego. Restauracja jest położona niedaleko Zalewu Zegrzyńskiego, tuż przy ruchliwej drodze, ale z wydzielonym ogródkiem. Restauracja w tym miejscu istnieje od 1967 roku i ściągała do siebie tłumy chętnych na smażoną, świeżą rybkę „prosto z wody”, a którym niekoniecznie chciało się jechać dalej na Mazury. Ta pierwotna nazywała się „Pod Złotym Linem”, a później w tym samym miejscu po przejęciu przez nowego właściciela — powstał właśnie „Złoty Lin”, także specjalizujący się w daniach z ryby. Dziś można tu m.in. skosztować kultowego lina w śmietanie, który był symbolem pierwszej restauracji.
Sami skusiliśmy się na okonie mazurskie i lina (bez śmietany, za to z surówkami 😉 ). Przyznam uczciwie, że przyjechaliśmy tu świeżo po wakacjach w województwie pomorskim, gdzie rybę jedliśmy praktycznie codziennie, a ta w Złotym Linie naprawdę nie odbiegała jakością od najlepszych miejsc, w których się stołowaliśmy. Do każdej ryby należy dobrać sobie płatny dodatek — u nas wypadło na frytki, ale mieliśmy też sałatki, których nie ma tu na zdjęciach, ale na słowo — są świeże i smaczne. Na koniec uczty można jeszcze poprzebierać z karty deserowej. W Złotym Linie są też dania wegetariańskie, czy typowo mięsne np. z kurczaka, ale dla mnie to miejsce, gdzie idzie się po prostu na rybkę.
Izba Pamięci w Serocku
Na żądnych informacji i historii na temat Serocka, niedaleko rynku czeka sympatyczne, bezpłatne muzeum o lokalnej historii i zawodach. Nie spędzisz tam więcej niż 30-45 minut, więc jest idealne na przerwę w oczekiwaniu na powrót do domu.
W środku dawnej szkoły znajdują się kopie starych dokumentów znalezionych podczas prac archeologicznych przy grodzisku, makiety łódek i plansze z dawnymi szlakami handlowymi. Na licznych monitorach multimedialnych można poczytać o ludziach ważnych dla Serocka, o jego początkach i wojnach, które dotknęły miasto.
Oprócz odwiedzenia muzeum możemy odwiedzić także Grodzisko Barbarka, skąd pozyskano część eksponatów. Samo grodzisko wydaje się jedynie pagórkiem z trawy, ale obok znajduje się makieta, która choć trochę pozwala wyobrazić sobie jego wcześniejszy kształt i funkcje.
Swój urok ma także kościółek, który położony jest na skarpie nieopodal plaży. Jeżeli starczy ci czasu przed drogą powrotną – to z pewnością warto, abyś pospacerował między kolejnymi ulicami. To, co rzuca się tutaj najbardziej w oczy to czystość miasteczka oraz liczne murale, które nawiązują do historii miasta oraz przemysłu wodnego. Ciekawostką wartą odnotowania jest fakt, że miasto Serock otrzymało prawa miejskie już w 1417 roku! Fakt ten także został odnotowany na ścianie. 🙂
Ruiny Dworku Rodziny Szaniawskich w Zegrzynku
W znacznym oddaleniu od wymienionych atrakcji Serocka — znajdują się XIX wieczne ruiny dworku rodziny Szaniawskich. Najłatwiej dostać się tam samochodem, ale możliwa jest ścieżka alternatywna brzegiem rzeki Narew (powrót tą samą drogą). Ponieważ sami już wielokrotnie odwiedzaliśmy Serock — udaliśmy się na obczajenie samych ruiny z okalającym ją Wąwozem Szaniawskiego.
Ruiny dworku kojarzą się z dużymi pozostałościami danych zabudowań, ale muszę cię uprzedzić, że jeśli chodzi o to miejsce — ostały się tu jedynie resztki piwnic, zabudowań gospodarczych, schodów i bramy wjazdowej. Dworek spłonął w 1977 roku, a że był wykonany z modrzewia — i tak dobrze, że zachowało się chociaż tyle. Tutejsza okolica jest jednak ogromnie malownicza i zachęcająca do spacerowania. Las praktycznie wchłonął to, co zbudował człowiek — przez co stworzył się tutaj przyjemny krajobraz, z każdym rokiem coraz bardziej należący do przyrody niż do cywilizacji.
W majątku urodził się słynny dramaturg Jerzy Szaniawski znany z takich dzieł jak „Papierowy Kochanek” – do tej pory zresztą wystawiany w Teatrze Dramatycznym w Płocku, którego patronem jest właśnie Szaniawski. Dwór został zbudowany w 1838 roku, a obok niego znajdował się młyn będący jedną z najnowocześniejszych takich konstrukcji w Europie.
Pożar dworku nie jest jasny. Ponoć podpaliło go dwóch pijanych mężczyzn, którzy sami zginęli w płomieniach. Jednak śledząc biografię Szaniawskiego — mówi się, że Wanda Anita Szatkowska, z którą wziął ślub, była szalona. Prawdopodobnie wpierw zaprosiła dawnych przyjaciół Szaniawskiego do środka, w celu wykonania drobnych napraw (bliskim zależało na zachowaniu pamięci o pisarzu), a potem zamknęła ich na klucz — rojąc sobie, że chcą ją okraść, po czym wywołała pożar.
Jeden dzień pełen ciszy i spokoju
Całodniowy rejs statkiem, w przeciwieństwie do podróżowania autem – powoduje spokój i odprężenie. Małe fale rozbijające się o statek przykuwają uwagę i pozwalają się wyciszyć. To jedna z przyjemniejszych wycieczek po Mazowszu, gdzie nigdzie nie musisz pędzić od punktu do punktu, a możesz skupić się na totalnym relaksie. W pewnej chwili przed rezerwacją zastanawiałam się, czy to oby nie będzie zbyt nudne, ale cały urok tej wycieczki polega na tym, że odrywasz się od spraw codziennych i pozwalasz dosłownie „płynąc myślom”.
Sam Serock jest akurat do odwiedzenia na 2-3 dość intensywne godziny, ale można tu po prostu dalej biwakować, skupiając się na urokach wody. Bardzo polecam takie „leniwe” wycieczki, strasznie odprężają umysł!
Wpis powstał we współpracy z Samorządem Województwa Mazowieckiego w ramach cyklu #FajneMazowsze.
Dodaj komentarz