Perzowa Góra położona jest na tak zwanym „Głównym Szlaku Świętokrzyskim im. Edmunda Massalskiego”, który liczy sobie 92 km. To jednak wyprawa dla prawdziwych piechurów. Ja czasem lubię „wycieczki dla leniwych”, kiedy coś jest blisko dużego miasta, w którym akurat jestem i mogę taką atrakcję machnąć rano, czy dopchnąć ją sobie po szaleńczym zwiedzaniu, żeby postawić kropkę nad i.
Perzowa Góra
Trasa na szczyt Perzowej Góry
Perzową Górę możesz zwiedzać dowolnie. W przyspieszonej wersji — samochód zaparkujesz praktycznie pod wejściem do tego malowniczego rezerwatu. Jeśli masz za sobą wycieczki w Małopolskę — to miejsce nie powinno stanowić dla ciebie wyzwania — Perzowa Góra liczy zaledwie 395 m n.p.m. Dla porównania — Łysica jest jeszcze o jakieś 200 metrów wyższa.
Marsz pod górę w zwolnionym tempie nie powinien zająć ci więcej niż 30 minut. Trasa na szczyt jest przyjemna i dobrze zabezpieczona przez gminę. W bukowym lesie panuje nieco mroczny nastrój, przez liściasty parasol utworzony przez strzeliste drzewa. Soczysta zieleń w odcieniu malachitu jest tu niesamowita i pięknie wygląda uwieczniona na fotografiach. W miejscach takich jak to, od razu można zrozumieć, dlaczego poganie tak chętnie czcili swoich bogów. Szczytowa skała przypomina sędziwego starca, i ma się wrażenie, że gdyby dobrze do niej zagadać — rozgadałby się jak Babcia Wierzba z Pocahontas.
Rezerwat Perzowa Góra
W zależności od pory roku zachwycić cię mogą rośliny zielne typu: śnieżyczka przebiśnieg, kokorycz pełna, czosnek niedźwiedzi, lilia złotogłów, paprocie zwyczajne, czy żywiec cebulkowy i gruczołowaty. Wbrew nazwie nie ma tu wcale perzu, ale o tym za chwilę.
Rezerwat ma za zadanie chronić tutejsze piaskowce trasowe. Kiedyś eksploatowano stąd kamień budowlany i różowy minerał baryt. Normalnie te piaskowce mają ciemnoczerwony kolor (może miałeś okazję je widzieć — w Warszawie stanowią m.in. podstawę pomnika Chopina w Łazienkach), ale w Perzowej Górze, kamulce tylko wysycają swoim kolorem mech. Największa skałka tworzy ścianę o wysokości sześciu metrów. Pomiędzy naturalnym murem znajduje się przesmyk, którym jeśli masz ochotę — możesz przedłużyć sobie wycieczkę i wędrować dalej wyznaczoną trasą spacerową na szczyt góry.
Bez trudu zauważysz, że to miejsce ma swoją niewielką jaskinię (jest to małe pomieszczenie, nieco powiększone na potrzeby człowieka), czy może raczej pieczarę powstałą podczas uskoku tektonicznego. Obecnie znajduje się tu kapliczka św. Rozalii. Jest otwarta całodobowo, wystarczy otworzyć lekkie ażurowe drzwi.
Każda szanująca się jaskinia, ma swoje legendy. Z Perzową Górą nie mogło być inaczej!
Legenda o Świętej Rozalii
Wersja włoska
Rozalia Sycylijska przyszła na świat we włoskim mieście Bergamo w XII wieku. W swoim kraju jest znana jako Rosalia di Palermo albo Rosalia de Sinibaldi. Była córką pogańskiego księcia Sinibalda, który zaplanował wydać ją za mąż, z czego Rozalia nie była zbytnio zadowolona. 12-latka zachowała się dość feministycznie — zwiała z domu, ukryła się w grocie na pobliskiej górze i wolała żyć tam jako pustelniczka, na swój własny rachunek, zamiast być utrzymanką gościa, który jej się nie spodobał. W grocie miała wyryć napis: „Ja, Rozalia, córka Sindbada, Pana delle Rose i Quisquina — postanowiłam żyć w tej grocie dla miłości mego Pana, Jezusa Chrystusa”. Jakiś czas później, zdecydowała się zamieszkać jednak samotnie w okolicy Palermo, bo tęskno jej było do rodziny. Niestety sytuacja znowu zmusiła ją do zamieszkania w grocie, gdzie w końcu zamarła.
W 1624 roku Palermo nawiedziła zaraza dżumy. Ludzie nie mogli opanować rozprzestrzeniającej się epidemii, która dziesiątkowała mieszkańców. Zrozpaczeni prosili Boga o wstawiennictwo. I właśnie wtedy zdarzył się cud. Rozalka ukazała się jednej z chorych kobiet, wskazując jej miejsce pieczary, gdzie znajdować się miały jej relikwie. Nakazała jej przenieść swoje szczątki do miasta, w uroczystej procesji, gdzie ludzie aż trzy razy obejdą z nimi miasto. Spłoszona kobieta i zaangażowany w sprawę myśliwy, który pomagał je znaleźć — uczynili tak, jak poleciła. I faktycznie 7 dni później zaraza ustała.
6 lat później papież uznał Rozalię za świętą. Ludzie chętnie prosili ją o wstawiennictwo we wszelkich epidemiach, postawili jej złoty pomnik i składali ofiary. Jest czczona co roku 15 lipca podczas święta U Fistinu. O wstawiennictwo proszono ją całkiem niedawno, aby ochroniła miasto przed Covidem-19. Ponoć kiedyś badał te szczątki jakiś chrześcijański (ale nie katolicki!) naukowiec i okazało się, że przypominają bardziej kozie niż ludzkie. Jednak ówcześni kapłani stwierdzili, że to ponoć specjalnie, bo Rozalia nie zamierza się pokazywać jakimś przypadkowym typom. Ma widocznie swoje uzasadnione powody i tyle.
Wersja polska
Trudno powiedzieć, dlaczego kult tej świętej zawędrował do Polski, w okolice województwa świętokrzyskiego. Może ze Śląska, gdzie znajdowały się sprowadzone relikwie? Sama mam taką teorię, że w pobliżu dość znana była włoska rodzina Caccia, która działała w Zagłębiu Staropolskim i zajmowała się konstruowaniem zakładów potrzebnych do wytopu żelaza. Czerwony piaskowiec triasowy jest odporny na działanie temperatur i wykorzystywało się go do budowy pieców. Być może oni ściągnęli tutaj historię Rozalii? Polska legenda oczywiście jest nieco zmodyfikowana, ale zawiera wiele części wspólnych.
Dawno temu jednemu z biednych pastuchów z tych okolic (niektórzy mówią, że to właśnie on był znany jako Perz) ukazała się zjawa. Wręczyła mu klucze i przekazała, że niedługo stanie się największym przełożonym w tutejszym klasztorze, który niedługo tu powstanie. Jedyne co facet musi zrobić — to nie zwracać uwagi na wszelkie dziwne znaki, które wokół niego będą się działy. Klasztor miał po prostu wyłonić się z ziemi, a Perz miał wejść do środka za pomocą klucza. Ucieszył się chłopak ogromnie, bo taka szansa nie trafia się często. Przynajmniej ja takiej nigdy nie miałam.
Zwątpił trochę, kiedy niebo zasnuło się chmurami, pojawiły się na nim błyski. Rozpętało się prawdziwe piekło! Z popękanej ziemi zaczęły wypełzać obślizgłe gady i płazy, dziwne zjawy i demony. Jednak wyrastały przed nim także fragmenty murów, o których wspominała tajemnicza kobieta. Perza coś jednak tknęło i zaczął uciekać z krzykiem w kierunku wsi, a klucz wyrzucił z odrazą po drodze. Świat się zatrzymał, góra znieruchomiała i utworzyła między sobą szczelinę, w której powstała dzisiejsza grota. Po latach szczyt nazwano od imienia Perza, a pieczarę nazwano Grotą Świętej Rozalii. W grocie dochodziło do wielu uzdrowień, a jeszcze w XIX wieku ludzie wchodzili tu na kolanach, błagając o wstawiennictwo.
Przyznam, że „polska” wersja brzmi trochę bardziej kozacko, na pewno mocno z czasem ewoluowała. Może trochę za bardzo, bo wątpliwości miał też jeden z biskupów, który w pewnym momencie nakazał zamknąć grotę, twierdząc, że naród się bałamuci. Dziś mnóstwo ludzi ponownie przychodzi tu z intencjami lub z podziękowaniami, zapisując je na karteczkach.
Legendy mówią, że obraz Rozalii miał zostać podarowany przez samego Kazimierza Wielkiego — ostatniego Piasta, który chciał, aby Rozalia chroniła od zarazy okoliczną ludność. To jednak trochę bezsensu, biorąc pod uwagę, że umarł wcześniej, niż narodził się kult Rozalii.
Perzowa Góra — dla każdego piechura, niezależnie od wieku
Niezależnie od tego, czy tutejsza legenda zawiera w sobie ziarnko prawdy, czy nie — miejsce samo w sobie jest magiczne. Potężne bloki skalne utworzone przez naturę stanowią wspaniałe miejsce do pleneru fotograficznego i krajoznawczej wycieczki. Koniecznie zabierz ze sobą dzieci — podróż tutaj nie jest aż tak wymagająca, a wrażenia wynagradzają wielokrotnie wspomniany wysiłek. Jeśli akurat przerabiają przyrodę — możesz im pokazać, że więcej mchu na drzewach i głazach rośnie od strony północnej, albo że gałęzie drzew od strony północnej są krótsze i cieńsze.
Perzową Górę dobrze traktować jako uzupełnienie wycieczki po okolicznych atrakcjach. A jest tutaj co robić!
Dodaj komentarz