„I właśnie tam, zupełnym przypadkiem – skuszeni niepozornym banerem w drodze do Janowca, trafiliśmy i my. Już wychodząc zza winkla parkingu, prawie jednocześnie powiedzieliśmy:
– Woooow! Ale czad!” – tak 3 lata temu brzmiał wstęp do tego wpisu. Czas na małą aktualizację, bo byliśmy tam wczoraj. Co się zmieniło?
Czy Magiczne Ogrody cały czas czarują?
Lilka zupełnie nie pamiętała poprzedniej wizyty. Trzeba jednak przyznać, że brama wejściowa ciągle robi wrażenie i przyciąga wzrok. Nieco wypłowiała, powoli zaczyna porastać żywym bluszczem. Za kilka lat będzie jeszcze bardziej okazała. Widać, że ogrodnik ciągle jest tu najlepiej opłacanym pracownikiem.
Można mieć wiele zastrzeżeń do Magicznych Ogrodów, ale trzeba przyznać im jedno – są BARDZO popularne. W pewnym momencie kolejka ciągnęła się aż do drugiego parkingu – czyli była naprawdę długa. Można ją ominąć, płacąc po prostu przelewem internetowym. Warto to zrobić wcześniej, bo w tym miejscu Trzcianek bywają problemy z zasięgiem.
Tuż za kasami znajduje się Dom Czarodzieja.
Tutaj też często przechadza się Mordol – włochacz przybyły z lasu. Skatowany upałem, kręcił się przy wejściu – witając dorosłych i dzieci. Podobno hobby tego sierściucha jest straszenie najmłodszych i łapanie ich do wora – ale to raczej legenda niż prawda. Spotkane stwory zachowywały się nad wyraz łagodnie. Przybijały piątki, pociesznie chrumkały i pozwalały się fotografować.
W Domu Czarodzieja możesz kupić pamiątki, zjeść lody, wypić kawę, wypożyczyć wózek i podbić Świadectwo Wakacyjnej Szkoły Radości. Jeśli twoje dziecko nie dostało go przy kasie – prawdopodobnie będzie musiało… zatańczyć, aby takie otrzymać.
Wydarzeniowisko to miejsce, gdzie najczęściej spotkasz animatorów.
Niedaleko niewielkiego „rynku”, tuż za Wydarzeniowiskiem – znajdują się dmuchańce i trampoliny, duże klocki-układanka i klocki w rozmiarze XXL. Tutaj zdecydowanie odnajdywały się młodsze dzieci. Niektóre maluchy bawiły się z… gipsem na ręce. Podczas wydarzeń animator zachęca dzieci m.in. do wspólnego tańca. Mimo panującego upału udało mu się skupić wokół siebie całkiem potężną gromadkę maluchów. No i trzeba przyznać, że prowadzący nieźle się ruszał.
Nie spędziliśmy tu jednak zbyt dużo czasu (gorąco!), a w oddali kusił nas nowo wybudowany Zamek Wróżek, no i sławne już na całą Polskę – gigantyczne, zmutowane marchewy na Marchewkowym Polu!
Magiczne Ogrody – o co tutaj chodzi?
Magiczne Ogrody są pierwszym w Polsce tematycznym parkiem, stworzonym na podstawie baśniowej historii. Zdecydowanie warto poświęcić te 5 zł na książeczkę „Magiczne Ogrody – historia” (kupisz w pamiątkach), aby zapoznać dzieci z ideą tego miejsca. Cała wyprawa nabiera większego sensu i staje się logiczniejsza. Warto też przeczytać tył Planu Ogrodów, który dostaniecie na wejściu. Jest tam taka informacja: „Dzieci w Magicznych Ogrodach. Co warto wiedzieć?” Przestaniecie się dziwić, dlaczego w jednym miejscu was straszą Aragiem (i kto to w ogóle jest), czemu niektóre Mordole są miłe, a niektóre nie bardzo.
Krótki spacer wystarczy, aby domyślić się, skąd się wzięła nazwa tego miejsca. Magiczne Ogrody są naprawdę przepiękne, czyste i urządzone z rozmachem, w pomysłowy sposób. Jest to świetna alternatywa do Powsina, w którym roślinki nie robią aż takiego wrażenia. Tutaj od progu czujemy się bajecznie, wciągnięci niczym Alicja do króliczej nory. W Magicznych Ogrodach pełno plastikowych elementów (często ruchomych), ale przede wszystkim postawiono tu nacisk na rośliny. W starym wysuszonym konarze mieszka skrzat, są łypiące oczami drzewce wydające gardłowe pomruki (dziwnie przypominające mruczankę znaną z reklam Żubra) itd. Wszystko to skąpane jest w kwiatach.
Oj, alergicy nie będą mieli tu lekko – sadzonek jest naprawdę dużo (chyba Zoran miał wenę). Szczególnie urzekły nas róże, prawie otępiając nas słodkim, gęstym zapachem. Zdjęcia kompletnie nie oddają tego, co tam się dzieje. A dzieje się bardzo dużo – strumyki, jeziorka, mostki… Są kosze z wikliny i prośba od samych Bulwiaków, by papierki trafiały prosto do środka! Niestety zniknęły zraszacze, które umożliwiały ochłodę w upalny dzień. Za to na bajorku przy Różance pojawiły się tratwy, na których można popływać. Nie martwcie się – głębokość to 50 cm – nic wam się nie stanie. No po prostu cud, miód i orzeszki.
W oddali znajduje się ratusz, zwany Krasnoludzkim Grodem.
Niewyżyci mogą zmierzyć się w walce ze smoczym jeźdźcem, w walce… o coś. Zresztą nieważne, bo każdy pretekst do sprawdzenia się w posługiwaniu mieczem jest dobry. Architekci Magicznych Ogrodów dobudowali zupełnie nowy mostek linowy (dobrze zabezpieczony, dobry do pokonania nawet dla małych dzieci). Są też podziemia, w których zmieszczą się jedynie dzieci. Wchodzi się do nich przez studnie. Wielkie zazdro, że nie jestem już mała.
W tej lokacji chyba najwięcej się zmieniło. W Krasnoludzkim Grodzie można sobie strzelić selfie na tronie. Powstały huśtawki zasilane rękami tatusiów, mocno wpływające panom na ambicję (tato, szybciej!). Jest też wysoka zjeżdżalnia.
Po minięciu grodu dzieci mogą wyszaleć się w Wodnym Świecie.
Innymi słowy – dorośli sadzają swoje cztery litery na leżakach, a dzieci w tym czasie szaleją w „kałuży”, czyli niewielkiej sadzawce do kostek. Można również przelewać wodę, żwirek i piasek po ruchomej zapadni. Stara, prosta zabawa w błotku. Do tego celu jest konieczny kostium kąpielowy albo ubranie na zmianę. Macie gwarantowane, że im młodsze dziecko, tym bardziej brudne wróci. W tym miejscu warto szczególnie uważać na dzieci zwłaszcza przy ładnej pogodzie. Kamienie, którymi jest otoczone bajorko – mają ostre ranty, a dzieci jest na tyle dużo, że co chwila któreś wołało, że się uderzyło.
Smocze Gniazdo i Mroczysko
W Smoczym Gnieździe znajduje się „bocianie gniazdo”, znane moim czytelnikom ze wpisu „Najlepsze miejsca na spacer z dzieckiem na Białołęce!” Jest wysoki pająk i legowisko smoków, z którymi można sobie trzasnąć fotkę.
Na placach zabaw prym wiodą starsze przedszkolaki (4-5 lat). Dzieci powyżej 6 roku mogą się udać do Mroczyska. Młodsze dzieci nie mogą uczestniczyć w tej zabawie, ze względu na opinię psychologów. Twierdzą oni, że maluchy do tego wieku nie rozróżniają prawdy od fikcji. Będą się bały i takie tam. Nikt tego jednak nie sprawdza – wchodzicie na własną odpowiedzialność, prowadzeni mrocznym głosem przewodnika.
Mimo zapewnień dorosłych, że to tylko plastik – niektóre dzieci faktycznie się boją. Kiedy byłam tu poprzednim razem, doskonale zademonstrował to jeden chłopiec, płacząc ze stresu przez całą drogę. No to chyba doskonale ukazuje, że nie ma nic straszniejszego niż dziecięca wyobraźnia i wyimaginowany świat. Tak naprawdę nic się tam nie dzieje, ale sam głos wojownika-przewodnika powoduje ciarki. No i trochę śmiechu u dorosłych, ale to pewnie z tego całego stresu hehe.
Kwiatowa Dolina
I teraz trochę minusów, bo niestety, mimo że Magiczne Ogrody są bardzo ładne, to trochę ich mają. Niestety tym razem nie udało nam się skorzystać z kolejki przy Kwiatowej Dolinie. Tak, jak i poprzednim razem – kolejka była na ponad 40 minut czekania i znowu (!) zepsuła się ciuchcia. Obsługa tłumaczyła to tym samym, co poprzednio – „zaskoczyła nas ładna pogoda”. Trochę nie ładnie – 3 lata to wystarczający kawałek czasu, aby naprawić usterkę, albo pomyśleć nad nowym wagonikiem.
Jeśli podczas waszej wizyty uda się skorzystać – zachęcam. To właśnie ta jednorazowa przejażdżka, najbardziej podobała się Lilce.
Gastronomia w Magicznych Ogrodach
Magiczne Ogrody trzeba traktować bardziej jako kemping, do którego można przyjechać i w miłym otoczeniu rozłożyć kocyk i zorganizować piknik. Raczej nie ma co liczyć na lokalne punkty gastronomiczne. Podczas naszej obecności dwa z nich były nieczynne, a te, co były – nie miały co serwować. O godzinie 15 w jednej z restauracji zostały tylko frytki (z ketchupem lub solą), a w Domu Czarodzieja na samym początku parku skończyły się soki i kawa mrożona. Trochę niezręcznie jak na taki obiekt. Zdecydowanie warto mieć swój prowiant, bo możecie się nie miło zaskoczyć.
Dla kogo są Magiczne Ogrody?
Magiczne Ogrody trzeba traktować jak wielki plac zabaw, a nie park rozrywki. Wszystko jest bardzo ładne i nie wali tandetnym plastikiem, ale to nie są atrakcje, jakich oczekuje się po parku rozrywki. Jest za bardzo „statycznie”, nie ma interakcji z przedmiotami. Jest tu pięknie, czysto, ale jest też masa turystów. Nie ma co liczyć, że w weekendy będzie luźno (jak już to w tygodniu), bo to naprawdę popularne miejsce – może być tylko gorzej. Musicie przygotować się na kolejki, poruszające się trochę w niekontrolowany sposób. Czasem możecie mieć wrażenie, że na koncercie Madonny byłoby luźniej.
Magiczne Ogrody są skierowane do wszystkich, ale najlepiej będą się tu bawiły dzieci, które już „czują” magię, czary, opowieści o smokach, wróżkach i złych mocach. Ja stawiam na czterolatki do max szóstego roku życia. W takim wypadku najlepiej wybrać się większą grupą samemu tylko „doglądając” maluchy. Patrzeć jak świetnie pracuje im wyobraźnia i z miejsca, w którym praktycznie nic nie ma, potrafią wyobrazić sobie magiczny świat. Nam dorosłym, niestety może czasem tego brakować.
Magiczne Ogrody
ul. Trzcianki 92, Janowiec
www.magiczneogrody.com
Nie mogę się nie zgodzić z Klaudyną – Bajeczne Ogrody to miejsce wymykające się klasyfikacji oraz jednoznacznej ocenie.
Nie pozostaje wątpliwości – co ja również chciałbym podkreślić – że pierwsze wrażenie robi piorunujące. Magiczna brama, czystość, ilość kwiatów, od których – dosłownie! – Można odurzyć się zapachem… Wszystko to sprawia, ze czujemy się w naprawdę magicznym miejscu.
Jednak mam kilka uwag do właścicielu Ogrodów.
1.Brakuje rozrywek dla rodziców – owszem, są grille oraz wszelkiego rodzaju jedzenie. Ale ile można jeść? Co więcej – sam z chęcią pobawiłbym się czymś z dziećmi… Ale nie ma za specjalnie, czym.
2. Park sam sprawia wrażenie rozdartego – cześć zabaw jest dla najmłodszych, a cześć dozwolona od lat 6. Efekt jest taki, że nasza dwuletnia córka z początku nie potrafiła się w nim odnaleźć – nic nie było przeznaczone bezpośrednio dla niej.
3. Kolejki i awarie – jak na ilość atrakcji tych jest stanowczo zbyt dużo. Klaudyna już o nich wspominała. Sam z Lila stałem ponad 40 minut do ciuchci. W tym czasie córka zdarzyła się już wynudzić. A o ile byłoby przyjemniej gdyby przyszedł
animator i zwyczajnie zagadał do dzieci…
Z drugiej strony, jeśli masz małe dziecko – będzie zachwycone. Musimy pamiętać, że to, co nam się wydaje przerysowane bądź odpustowe w oczach dziecka jest magiczne. I faktycznie w parku można poczuć się jak w baśni. To wspaniały ogród z całą masą pomniejszych placów zabaw gdzie każdy znajdzie cos dla ciebie.
Właściciel musi pamiętać tylko o jednym – jeśli chce mieć zapewnione stale zyski – musi pomyśleć także o dorosłych. Chociaż jakiś Mini-Golf, Sumo, czy cokolwiek… Bo obecnie 29zl za kilka godzin nudy to stanowczo za dużo.
Ale dziecko będzie wdzięczne, że je tam zabrałeś.
Byłam w pobliżu tego miejsca a nie miałam pojęcia,że ono istnieje. Trochę mi głupio, bo przegapiłam okazje, by je odwiedzić! Przyznam,że zrobiło to na mnie wrażenie i jeśli nadarzy się taka okazja na pewno to nadrobię!
PS. Piękne zdjęcia!
http://www.strong-power.pl
Miejsce ogolnie spoko, chociaż raczej tylko na „raz”. Parking jest. Co do obsługi, też mieliśmy”słabe” odczucia.
Byliśmy i naszym dzieciom bardzo się wszystko podobało ??