Część z was nie wyobraża sobie takiej podróży z dzieckiem i świetnie, kiedy możecie zostawić malucha pod opieką kogoś z rodziny, a samym jechać w podróż. Jeśli jednak jesteś tą osobą, która mówi STOP, mam dziecko, więc w ciągu najbliższych kilku lat nigdzie nie jadę! – to wiedz, że 1800 km i 28 godzin w trasie z dzieckiem to nie takie straszne wydarzenie, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać.
Szkoda rezygnować z urlopu i spełniania swoich marzeń, jeśli twoje dziecko nie ma choroby lokomocyjnej, nie jest rozwydrzonym bachorem, nie jest obłożnie chore i naprawdę jedyne co ci grozi po drodze to twoje własne lęki i wyobrażenia, jak może być strasznie. Wcale nie jest źle – jestem świeżo po – więc wiem, co mówię.
Mimo że w ciągu roku podróżujemy bardzo dużo – muszę przyznać, że jednak zazwyczaj są to zdecydowanie krótsze odcinki. Z Warszawy w góry czy nad morze jest praktycznie taka sama odległość. Lilka jest przyzwyczajona do naszych wojaży. Podróż samolotem zaliczyła – mając rok, a trasy po 200-300 km dość łatwo zorganizować. O ile przy maluszku, można liczyć, że większość trasy prześpi, a 10-latek może być już dość zdyscyplinowany – tak przy starszaku trzeba się wysilać. Czyli co?
Wszystkie chwyty dozwolone.
W tak długiej trasie przyjmuję zasadę, że to tak naprawdę 1-2 dni wyjęte z życiorysu. Dziecko ma nie kaprysić, nie przeszkadzać kierowcy i najkrócej rzecz ujmując – nie przeszkadzać innym uczestnikom wycieczki. Najłatwiej to zrobić, po prostu… zabierając dodatkowego dorosłego pasażera i odpuszczając sobie. Jeśli na co dzień dziecko nie ogląda bajek na tablecie, to naprawdę warto dla świętego spokoju zawiesić na te dwa dni swoje zasady. Jeśli coś sprawia mu radość np. nowy „super hiper kucyk”, czy „mega wypasiony człowiek z księżyca z supermocami”, czy nawet zwykły spinner za 20 zł – to kup to, jeśli istnieją szanse, że zajmie to dziecko na przynajmniej 2 godziny. Oczywiście mówię tu o tanich duperelach, na które zwyczajnie w normalnym dniu wykorzystujemy magiczne słówko „nie”.
Tablet
Tablet czy telefon komórkowy sprawdzają się w długich trasach, czy tego chcesz, czy nie. Oczywiście w wypadku, gdy wcześniej takie urządzenie odpowiednio przygotujemy. Bajki wgraj bezpośrednio na urządzenie. Nawet jeśli masz internet no limit – wierz mi na słowo, że jest mnóstwo miejsc, gdzie nawet radio Maryja nie odbiera, a co dopiero net.
Warto pomyśleć też o prostych gierkach. Nie chcesz chyba jęków frustracji, że: to jest za truuudne/mama przejdź mi ten poziom/tłumaczyć, i tłumaczyć, i tłumaczyć jeszcze raz, o co chodzi w tej grze i co to jest ta mała zielona kropka i ta żółta i do czego to służy.
Książki z bajkami
Cudowny wynalazek. Czytającemu dziecku kupujesz tematykę, która go interesuje – maluchowi czytasz, jeśli pełnisz funkcję pasażera. My przerabialiśmy „Martynkę”. Są to cudowne, pełne ciepła książeczki dla dziewczynek ze ślicznymi ilustracjami. Możesz opowiadać bajki z głowy, recytować wierszyki, śpiewać piosenki, a jeśli dopadnie cię chrypa – puścić audiobooka. Słuchowisk dla dzieci jest mnóstwo i jest w czym wybierać.
Książeczki z zadaniami
Niedawno opisywałam ciekawą książkę dla starszych dzieci. „Brulion zabaw” zajmie rodzeństwo w drodze, co zresztą sprawdziłam teraz na kuzynach. Dla mniejszych dzieci sprawdzają się wszelkie zeszyty z naklejkami. Dorosły czyta zadanie, dziecko wykleja.
Lilka ma 5 lat, więc na drogę kupiliśmy jej „Teczkę 5-latka” autorki Elżbiety Lekan, wydawnictwa Olesiejuk. W teczce formatu A4 znajdują się 4 zeszyty z zadaniami na każdą porę roku. Zapłaciliśmy za to niewiele, a w środku znajduje się wiele fajnych zadań dostosowanych do wieku. Wcześniej kupowaliśmy też takie teczki dla 3 i 4-latka. Wystarczy zabrać w drogę flamastry lub kredki świecowe i rozwiązywać. Nie dość, że dziecko spędza czas konstruktywnie, to jeszcze się czegoś nauczy.
Przygotuj mnóstwo przekąsek
Serki, galaretki/budynie zrobione wcześniej i ulokowane w małych pojemnikach, owoce i małe kanapeczki – to były podstawy w naszej trasie. Dziecko jest najbardziej głodne wtedy, kiedy jesteś na autostradzie albo w jakimś mieście, którego nazwy nie potrafisz wymówić i nawet nie masz tutejszej waluty, bo droga przez to państwo miała ci zająć 3 godzinki. Wypełniona lodówka turystyczna sprawdza się na takich trasach idealnie.
Dobrze sprawdzają się także słodycze typu żelki, chrupki, czy miękkie cukierki, ale im więcej dziecko ich w drodze zje tym… staje się bardziej nieznośne i ma więcej energii – także wszystko w rozsądnych ilościach. Do picia woda, bo zazwyczaj maluchy piją jej tyle, ile potrzebują – nie na siłę jak soki, czy inne gazowane napoje, a jednak trzeba pamiętać, że pęcherz dziecka jest jednak mniej pojemny.
Rób częste postoje
Częste postoje to mniej więcej 2 godziny. Oczywiście, jeśli dziecko sygnalizuje potrzebę, to wiadomo, że mogą być częściej. Warto jednak zatrzymać się po tych 2 godzinkach i wyprostować nogi. 10 – 15 minut nie wydłuży znacząco trasy, a mocno poprawia komfort podróżowania. Nogi nie drętwieją, można się rozciągnąć, dzieci mogą chwilę poskakać, zrobić siku „na zapas” albo zjeść coś „lepkiego”, czy zatrzymać się na ciepły posiłek.
Jeśli trasa jest przewidziana na ponad dobę – rozważ nocleg między krajami
Jadąc w kierunku Chorwacji, wzięliśmy ze sobą namioty, materace i koce. Przewidzieliśmy postój na Węgrzech, nad Balatonem. Dotarliśmy na przypadkowy camping w środku nocy i rozbiliśmy namiot. Jechaliśmy większą ekipą – dla dzieci była to dodatkowa atrakcja. Kierowca zdążył odpocząć, zrelaksować się, a dzieci się wybiegały. Następnego dnia zjedliśmy polowe śniadanie, poszliśmy nad jezioro, maluchy wymoczyły się w wodzie i ruszyliśmy dalej.
Balaton nas nie zachwycił i raczej nie prędko tam wrócimy, ale jednak dla dzieci był bardzo atrakcyjny. Woda w połowie sierpnia niestety trafiła nam się zimna, jednak na naszą opinię miało wpływ to, że woda była mętna, dno błotniste, a jeziorko nazwałabym raczej giga brodzikiem do pasa otoczonym hotelami, z płatnym wstępem na plażę (która była po prostu trawą z ulokowaną na środku piaskownicą). Zejście jest strome po drabince. Jako docelowy cel podróży Balaton może by się nie sprawdził, ale na krótki przystanek? Czemu nie! Ileż jest takich miejsc, które zawsze chciałeś odwiedzić, ale szkoda ci jechać tylko do tego jednego miejsca? Może znajdują się na twojej trasie? Tylko nie przesadź i nie nadrabiaj kilkaset kilometrów, aby zobaczyć jakiś pomnik, który wiesz, że twoich dzieci raczej nie zachwyci.
Balaton nam nie przypasował (docelowo mieliśmy tam spędzić 2 dni) – więc pojechaliśmy dalej do Maslenicy. Kto powiedział, że masz mieć w trasie jeden nocleg? Ważne, abyś odczuwał komfort. Jeśli nie interesują cię namioty, to tanie noclegi na ostatnią chwilę zawsze znajdziesz w przeróżnych serwisach internetowych.
Gry w trasie
Gry karciane, statki, kółko i krzyżyk, Dobble – jeśli jedziecie w więcej osób – sprawdzają się całkiem dobrze. Jest wiele gier podobnych do opisanego już „Czerwonego Kapturka”, w które dziecko może też zagrać samo. Dla mniejszych dzieci cudownie sprawdzają się też „gry”, typu: kto pierwszy znajdzie żółty samochód, szukamy 10 czarnych samochodów, co ja widzę na literę np. A, co ja widzę, co jest w kolorze niebieskim itd. Kreatywność w trasie to podstawa!
Opowiedz dziecku – jak może być fajnie, kiedy dotrzecie na miejsce
Jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś – to podróż będzie świetnym miejscem do przedstawienia dziecku podróży jako owszem – długiej, ale w rezultacie do fascynującego miejsca, które je zachwyci. Staraj się unikać przy maluchu stwierdzeń, że droga będzie nużąca, że się jej boisz, że dziecko się wynudzi itd. Jeśli mam jechać dwa dni do cudownego, gorącego miejsca, gdzie będzie na mnie czekał basen, plaża, palmy i drinki – to jadę z tobą! Twoje dziecko też będzie w stanie przetrwać ten czas, aby skorzystać z wszelkich atrakcji, które mu szykujesz. Skorzystaj z mocy słów i po prostu przedstaw mu to jako przygodę.
Przy starszym dziecku staraj się zachować codzienny system dzień/noc
Jeśli dziecko zwykle nie miewa drzemek w ciągu dnia, postaraj się, aby nie spało zbyt długo. Lepiej, aby spało w nocy, kiedy się zatrzymacie i sami będziecie odsypiać. Oczywiście, gdy zmieniasz się z kierowcą i nie planujesz żadnych noclegów – traktuj sen dziecka, jakbyś traktowała sen VIP’a. Rozmawiaj ciszej, miej w zapasie koc, którym możesz dziecko przykryć. Świetnie też sprawują się poduszki typu rogal do zabrania w trasę.
W drodze powrotnej spaliśmy w samochodzie, na jakimś opuszczonym parkingu. Nie przewidzieliśmy, że podróż będzie trwała dłużej, a pogoda będzie wyjątkowo paskudna. Gdyby nie zachowany system dzień/noc – Lilka w środku nocy gotowa byłaby do zabawy, zamiast pozwolić nam, choć troszkę odespać przed dalszą podróżą.
Zachowaj luz i przygotuj się na „niespodzianki”
W końcu jedziecie na wakacje, nie? Kiedy trafiliśmy do Maslenicy w całkowitych ciemnościach (a było coś koło 21) i szukaliśmy campingu – okazało się, że drogi wewnętrzne są tam bardzo wąskie, a kilka złych ruchów kierownicą może się skończyć… spadkiem auta w przepaść. Jest znak droga zamknięta a 3 metry za znakiem wielka dziura w ziemi. Po ciemku fantastyczna przygoda!
Z podwyższonym ciśnieniem udało nam się jakoś zawrócić na camping, w którym wbijaliśmy śledzie kamieniami, tak było tam twarde podłoże. Okazało się, że zapomnieliśmy elektrycznej pompki do materacy, więc prawie godzinę pompowaliśmy materace pompką manualną – ćwicząc nogi. W nocy wiał taki wiatr, że zastanawialiśmy się, czy nie zdmuchnie naszego namiotu. Dzień wcześniej podobno była gigantyczna burza, o której z uśmiechem poinformował nas właściciel. Lekki sen to mało powiedziane.
Mogliśmy się zamartwiać i utopić się w smutku związanym z końcówką dnia – a potraktowaliśmy to z uśmiechem, a w rezultacie okazało się to jedną z lepszych przygód na całym wyjeździe. Ważne, aby nie odliczać kilometrów, kolejnych minut i po prostu skupić się na tym, co tu i teraz. Póki wszyscy jesteście cali, nie jest źle. 😉
A ty masz swoje sposoby na podróż z dzieckiem w długiej trasie? Koniecznie się nimi podziel!
Zazdroszcze takich podrozy samochodem. Mamy corke 18-miesiecy i po podrozy do dziadkow (15 km) najchetniej bysmy wszyscy wracali na piechode… Mala zapiera sie rekami i nogami przed fotelikiem, a potem cala droge spedza na tym, aby sie z niego jak najszybciej uwolnic. Druga rodzina mieszka 150 km od nas, wiec na szczescie jezdzimy pociagiem – trzy razy dluzej, ale spokojniej dla wszystkich.
Wiesz co? My w pewnym momencie mieliśmy podobną sytuację. Problemem okazał się… fotelik, który dla Lilki był zupełnie niewygodny. Spróbujcie tutaj poszukać przyczyny. Powodzenia!
Nie doczytałam do końca bo zraził mnie ten „bachor”. Moje niemowlę wrzeszczy w foteliku. To znaczy że jest źle wychowane? Trochę mniej zadufania, a więcej zrozumienia. Każde dziecko jest inne, a jego zachowania mają swoje przyczyny. Pozdrawiam, Alicja.
A szkoda, że nie doczytałaś, bo przekonałabyś się, że słowo „bachor” wystąpiło tutaj jako parabola dla uwypuklenia skrajnych zachowań. Zresztą, sami unikamy tego typu stwierdzeń o czym świadczy inny artykuł:
https://skomplikowane.pl/felietony/grzeczne-dziecko/
Również pozdrawiam 🙂
Hejka,
Fajny artykuł! Właśnie zastanawiam się nad wyjazdem z dzieckiem nad jezioro Ochryd… Nad którym byłam już dwa razy ale z małym jeszcze nie jechaliśmy nigdy tak daleko. Trochę pokrzepiłam mnie ta treść bo faktycznie zakładałam z góry ,że to niemożliwe dla mojej psychiki :>
Teraz zasiało się ziarno i się zastanawiam… Myślę o końcu sierpnia albo wrześniu. Syn będzie miał wtedy trzy miesiące do 4 roku życia. W jakim wieku było Wasze dziecko w trakcie tej podróży do Chorwacji??
U nas synek lubi jeździć autem . Przed ciążą podróżowaliśmy właśnie tak dalekodystansowo. Ech… No łamię się ?
Miłego wieczoru