Pamiętam debiut telefonów z Windows Phone na pokładzie. Wbrew obiegowej opinii, to był szalenie przemyślany system. Do tego szybki i intuicyjny. Miał też niepodważalną zaletę – był zintegrowany z usługami Xbox.
To dawało fajne rezultaty
Ot, powiadomienia z konsoli, czy wiadomości wysyłane znajomym – trafiały bezpośrednio na ekran komórki pod stosowny kafelek. Ale to, co było jeszcze lepsze – to pakiet mobilnych gier, które dodatkowo umożliwiały odblokowywanie achievementów. Grałem całymi godzinami w gry z gatunku HOPA od Artifex Mundi, Pirates! Sida Meiera, czy… Mass Effect Infiltrator.
Windows Phone jednak nie znalazł swojego miejsca na rynku, czego rezultatem jest dziś brak jego obecności. W tym czasie udziały Androida i iOS nie tylko rosły, zajmując coraz większą część rynku, ale też przejmowali niektóre pomysły do swoich platform. W ten sposób na komórkach z zielonym robotem zagościł Google Play Games, a w iOS – GameCenter.
Co to dało? Ano niewiele
Mam wrażenie, że od tamtej pory na rynku mobilnego grania de facto niewiele się wydarzyło. Owszem, platformy funkcjonują, czasem trafi się na nie jakiś większy, głośny tytuł (Call of Duty Mobile!), ale w szerszej perspektywie – ze świecą szukać czegoś większego i bardziej złożonego. W efekcie trudno tu mówić o znaczącym rozwoju mobilnego gamingu. Ba! Jestem przekonany, że w istocie rzeczy rynek ten jest w stagnacji.
Game Pass zmienia wszystko
Można tylko gdybać, jakby to wyglądało gdyby Windows Phone się przyjął. Mielibyśmy natywną aplikację na telefonach, jeszcze większą integrację z Xboxem albo milion innych funkcji. Czy tak by było, tego się nigdy nie dowiemy.
Muszę jednak przyznać, że ani Apple, ani Google nie mają w swojej ofercie takiego katalogu gier, jaki proponuje Microsoft. Nie posiadając przy tym własnej platformy! Gdy biorę iPhone’a do ręki i przeglądam Apple Arcade, to nie widzę tam większego uzasadnienia w wydawaniu 25 zł miesięcznie. Tytuły, które tam są – zwyczajnie mnie do tego nie przekonują.
Bardzo podobnie wygląda oferta Play Pass. Owszem, są tam hity pokroju This War of Mine, Stardew Valley, czy Game Dev Tycoon, ale to cały czas w mojej opinii za mało.
Microsoft zaś ma najdroższy abonament – bo blisko 55 zł miesięcznie. To nie jest mała kwota, jednak w tej cenie dostajemy nie tylko dostęp do gier na Xboxa, PC, ale również na telefony z Androidem. Co więcej – to właśnie Microsoft tak naprawdę wprowadził gry AAA na komórki. Owszem, już wcześniej mieliśmy okazję gościć Max Payne’a, czy GTA Vice City na telefonach, ale umówmy się – to tytuły sprzed dekady albo dwóch.
GTA V na komórce? Proszę bardzo!
Do tej pory wzruszałem ramionami na większość doniesień. Jestem szalenie zaintrygowany usługą xCloud, która w połączeniu z np. Razer Kishi jest rewelacyjną opcją. Jednak nie każdy ma chęć, targać ze sobą pada. Dlatego też podziwiam szybko rosnący katalog gier, w których pojawiają się przyciski ekranowe (tych jest już 50!).
W efekcie trudno nie docenić starań Microsoftu. Mając jeden abonament, mogę grać gdzie chcę i na czym chcę. W ramach jednej sieci (Xbox network), mając jedną listę znajomych i – co tutaj jest kluczowe – wykorzystując jednego save’a zbierając achievementy na jedno konto. A do tego wystarczy rzut okiem na dostępne gry, by wiedzieć, że takiej oferty nie ma żadna inna platforma. Marzy ci się granie w GTA, Gears of War, czy Forzę w autobusie?
To ciekawe, bo konkurencja ma możliwości. Ale z nich nie korzysta
Można rozważać, czemu tak się dzieje i pewnie nie znajdziemy wszystkich przyczyn. Apple już raz sparzyło się na polu gamingowym, gdy wypuściło swoją własną konsolę do gier – Apple PinPin. A trzeba przyznać, że ekosystemu, jakim dysponuje gigant z Cupertino – nie ma nikt inny – Apple TV, komputery, tablety, telefony, zegarki…
Google? Do dziś się dziwię, że Stadia nie jest domyślnie zintegrowana z Google Play Pass. Czemu? Dlaczego? Nikt tego nie wie.
Jestem ciekawy, jak to się potoczy
Microsoft nie pozostaje obojętny. Jeszcze w tym roku mamy doczekać się GamePassa na telewizorach Samsunga (i może LG oraz Android TV) i na telefonach i komputerach Apple. Taką ekspansję trudno zatrzymać, a realnej odpowiedzi od konkurencji, póki co brakuje. Niby mamy na rynku GeForce Now, czy też Stadię, która też przecież oferuje streaming na te same urządzenia. Microsoft ma jednak stojącą za nim społeczność, a w najbliższym czasie – według plotek! – podłączy ją pod komunikator Discord. Usługa stanie się jeszcze pełniejsza, a granie jeszcze wygodniejsze. No, ja nie mam nic przeciwko.
Dodaj komentarz