Larry to podstarzały, łysiejący amant. W dodatku – nieudacznik obdarzony totalnym bezguściem. Jego celem jest przeżycie wielkiej miłości, która często wiąże się z masą towarzyszących problemów. Co by jednak nie mówić o Larrym – zawsze ostatecznie udaje mu się cel osiągnąć.
Jak dotychczas wyszło aż 7 głównych części, oraz dwie próby kontynuowania serii: Magna Cum Laude oraz Box Office Bust. Na te ostatnie jednak warto spuścić zasłonę milczenia, gdyż ich istnienie jest skazą dla całej serii.
Seria Leisure Suit Larry nigdy nie była w Polsce przesadnie lubiana. No, może absolutnie kultową częścią siódmą (która w rzeczywistości jest częścią szóstą, bo czwórka nigdy nie wyszła), w której głosu użyczyła m.in Katarzyna Figura czy absolutnie fantastyczny Jerzy Stuhr. Wet Dreams Don’t Dry jest jej bezpośrednią kontynuacją. Przywrócenie do życia Larrego po 20 latach niebytu to zadanie bliskie autodestrukcji. Czy ekipie Crazy Bunch udało się dokonać niemożliwego?
Dobre złego początki
Twórcy postawili na klasyczną przygodówkę typu point’n’click – czyli dwuwymiarową, kreskówkową oprawę, która naprawdę może się podobać. Ma to też oczywiście swoje niezaprzeczalne zalety, jaką jest wolniejsze starzenie się takiej oprawy. Larry 7, mimo naprawdę niskiej rozdzielczości – nawet teraz może się podobać. Myślę, że podobnie będzie z najnowszą odsłoną, gdy mówimy o grafice. Nie gorzej jest z udźwiękowieniem. Zarówno muzyka, jak i audio są przyjemne a często nawet zabawne.
Pewną wadą jest z kolei spolszczenie gry. Chociaż sama lokalizacja została przygotowana wzorowo (napisy, lektorów tym razem brak), tak sama gra nie jest pod nią przygotowana. Na wielu ekranach tekst jest ucięty a polskie znaki wyświetlają się w zupełnie innej czcionce, niż reszta gry. Nie wiem czy tak było w wydaniu pecetowym, wydanym jeszcze w listopadzie 2018 roku. Jeśli tak – to skandal, że twórcy przez blisko dwa lata nie poprawili tak oczywistej rzeczy.
Humor!
Seria Larry zawsze słynęła z humoru, seksizmu, wulgaryzmów i ogólnie balansowała na granicy dobrego smaku i gustu. Gra jest seksistowska, uprzedmiotawiająca, wulgarna, czyli… taka jak powinna być. Dla fanów poprzedniej części to nie pierwszyzna.
Gra tryska humorem już od pierwszych sekund gry. Uruchamiając nową rozgrywkę trzeba odpowiedzieć na szereg (trudnych!) pytań, by udowodnić grze, że ma się odpowiedni wiek lub… olać to i tak zacząć zabawę. To wszystko wprowadza od razu w nastrój, bowiem Larry w zadziwiający sposób przespał ostatnie 20 lat i musi się odnaleźć teraz w nowoczesnym świecie. W ten sposób twórcy umiejętnie tłumaczą nieobecność serii od 1998 roku na rynku (dwie ostatnie części, jak wspomniałem, traktuje się jako niebyłe), a z drugiej – pozwalają fajnie grać fabularnie. Larry ewidentnie pozostał mentalnie w ubiegłym wieku, podczas gdy świat gna mocno do przodu.
W grze natrafimy na współczesne, doskonale znane nam aplikacje, acz w „Larrowej” formie – Facebooka, Tindera, a nawet telefony od Apple. Spotkamy wiele znanych, chociaż przedstawionych w karykaturalnej formie postaci i odwiedzimy wiele ciekawych miejsc. Jedyne, co się nie zmieniło to Larry i jego nieudaczny sposób na podryw.
Ten dziś odstaje jeszcze bardziej od świata, niż w 1998 roku. Sama gra wydała mi się znacznie bardziej bezpośrednia, bezpruderyjna, czasem wręcz epatuje swoją seksualizacją, bezpośrednim podejściem i dosłownością, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że było to doskonale przez twórców zaplanowane. Czyż świat przez te 20 lat również nie poszedł bardziej do przodu w tej tematyce? Seks na wyciągnięcie ręki (Tinder), wszechobecne porno w sieci i na bilboardach. Tak, to nasz współczesny świat a w Larrym, jest on tylko (tragi)komicznie przedstawiony.
I to by była wybitna gra. Naprawdę!
Łamigłówki, fabuła a nawet warstwa wizualna – to wszystko może się udać. Przymknąłbym nawet oko na niedoróbkę w postaci obsługi polskiego języka w grze. Tyle, że naprawdę fajna, wciągająca i ciekawa fabularnie gra jest dosłownie wdeptywana w ziemię przez ilość bugów, z jakimi miałem do czynienia. Gra wysypuje się dosłownie co kilka minut a czasem na tyle konkretnie, że potrzebne są restarty całej konsoli. Co gorsza, gra korzysta z opcji autozapisu i gdy zapisze się akurat na jakimś dialogu to… mamy blokera w grze.
Tak, koleżanki i koledzy. Mimo wielu prób, nie udało mi się gry ukończyć i poznać jej zakończenia właśnie z powodu tragicznego jej wydania. To wstyd i hańba dla producenta oraz systemu certyfikacyjnego producenta konsoli (w moim przypadku Xboxa), że pozwolił coś takiego wrzucić do sklepu.
Nie kupuj, nie dotykaj, nie patrz
Poleciłbym ci ją z całego serca, bo przez większość czasu byłem w stanie nawet przełknąć fakt, że gra jest totalnie niestabilna. Resetowałem grę i konsolę, bo grało się naprawdę przyjemnie. Bloker jednak przelał czarę goryczy. Dlatego dopóki producent nie wypuści jakiejś giga łatki, nie kupuj jej, nie graj w nią, nawet na nią nie spoglądaj. To wstyd, że w dwa lata po premierze wersji na PC otrzymałem tak marny port gry. A wielka szkoda, bo Larry jest w formie jakiej u niego dawno nie widziałem!
Dodaj komentarz