Dawno, dawno temu – ponad 25 lat temu, na ekrany kin wchodziły najnowsze hity od Disneya – Alladyn oraz Król Lew. Ten drugi stał się niewyobrażalnym jak na tamte czasy hitem, a wraz z obydwoma obrazami – ruszyła machina marketingowa. Tak jak dziś z Krainą Lodu, tak wtedy wszystko musiało mieć na sobie wizerunek Simby – od długopisów, przez ubrania, na grach kończąc. Co ciekawe, dziś przeglądając archiwa wywiadów, czy ogłoszenia prasowe od Disneya – doszukać się możemy choćby takiej informacji, że… Król Lew nie był priorytetem dla Disneya. Prawdziwą lokomotywą miała być nadchodząca Mulan, a Simba to był taki poboczny, mało perspektywiczny projekcik. Cóż, los bywa przewrotny prawda?
Tym dwóm animacjom towarzyszyły również gry. I ciężko dziś jednoznacznie wskazać, czy okazały się sukcesem ze względu na filmy, czy dlatego, że były po prostu wybitne jak na swoje czasy. Jedna z nich pośrednio wpłynęła na to, że dziś pod telewizorami mamy Xboxa!
Wybredny ten Król Lew
Chociaż pod względem samej rozgrywki zarówno Alladyn, jak i Król Lew są bardzo zbliżone – tak technicznie gry dzieli przepaść. Ta druga była szczególnie wymagająca, bowiem zastosowano w niej wyjątkowo śliczną (jak na tamte czasy) grafikę. Niespodziewany sukces zarówno filmu, jak i gry zaowocował powstawaniem kolejnych portów gry na kolejne sprzęty. I tak zagrać w nią mogliśmy na konsolach – uwaga – NES, SNES, Game Boy, Sega Mega Drive, Amiga, Sega Master System, Sega Game Gear.
Do całego tego wachlarza zabrakło poczciwych, zwykłych komputerów PC. Na nich gra nijak nie chciała się uruchomić. Projekt już miano porzucić, gdy z pomocną dłonią postanowił wyjść sam Microsoft. Stworzono wówczas specjalnie pod tę grę oprogramowanie o nazwie DirectX. Oprogramowanie to jest instalowane po dziś dzień w naszych komputerach. Dlaczego więc twierdzę, że dzisiejszy Xbox to zasługa Króla Lwa? Otóż gdy zaczęto projektować ów konsolę – miała ona wewnętrzne, produkcyjne oznaczenie jako „DirectX Box”. Zatem prototyp konsoli był zwykłym komputerem PC ze wspomnianym oprogramowaniem. Inżynierom i programistom przeszkadzała tak długa nazwa, więc w laboratoriach zaczęto ją skracać do Xbox… i tak już zostało.
Wspaniały ten Król Lew
Jak widać, gra była bardzo wymagająca od strony technicznej. Pod kątem grywalności była to jednak fantastyczna platformówka, w której idealnie oddano klimat filmu. Zarówno Alladyn, jak i Król Lew miały śliczną grafikę, cudowne animacje oraz muzykę. Ta ostatnia miała oryginalną ścieżkę dźwiękową, ale „zdigitalizowaną” do prostego głośniczka systemowego. Przy całej tej zabawie – gry podobnie jak filmy – pozbawione były jakiejkolwiek przemocy. Gdy zatem Simba natrafiał na przeciwnika – mógł ryknąć, by go przestraszyć, a następnie skoczyć na niego niczym Mario. Gdy dochodziło do walki z głównymi przeciwnikami – trzeba było pomyśleć, jak wykorzystać teren i np. na Skazę zrzucić skały.
Pomimo tego, że gra wydaje się prosta, wcale taka nie była. Im dłużej się grało, tym kolejne etapy robiły się coraz trudniejsze. Do tego trzeba pamiętać, że nie było możliwości zapisywania gier tak jak dziś. Były tzw. „checkpointy”, czyli punkty zapisu, w których gracz się regenerował, ale to wszystko pryskało, gdy tylko wyłączyło się na chwilę konsolę. Do końca gry mało kto tak naprawdę docierał!
AD 2019
Gdy w połowie października ogłoszono wielki powrót obydwu gier, moja radość nie miała końca. Activision ze swoimi Spyro oraz Crashem przyzwyczaiło mnie, że można fajnie odrestaurować gry, dorzucając jeszcze coś od siebie. Czas również był idealny, przecież dopiero co świętowaliśmy powrót Króla Lwa na ekrany kin, więc oczami wyobraźni widziałem, jak Lilka będzie się w te klasyczne gry zagrywać przed naszym telewizorem. I wszystko szło doskonale. Na ekranie konsoli pojawił się śliczny, rysowany kafelek przedstawiający grę. Podobnie ekran ładowania i animowane loga producentów gier. W menu przygrywała muzyka z filmu i dosłownie czułem, jak wtapiam się w cały klimat. Nastrój momentalnie ogarnął całe pomieszczenie. Jeszcze moment na decyzję – grać w Alladyna czy Króla Lwa – ale zdecydowałem się na tego drugiego. Wciskam Play Game i…
Czar pryska
Okazuje się, że gra pozostała w niezmiennej formie przez te 25 lat. O ile kiedyś robiła ona ogromne wrażenie, tak dziś ta sama grafika rozciągnięta na ogromnym telewizorze zwyczajnie uderza po oczach niczym pracujący mikser. To samo dotyczy się dźwięku. Nie ma znaczenia czy masz nowoczesne kino domowe, czy korzystasz ze wbudowanych głośników – i tak będzie grać tylko jeden i usłyszysz prostą melodyjkę.
Pewne zmiany są, ale one nie uzasadniają zakupu tej gry
Przede wszystkim – każdą grę możesz zagrać w trzech wersjach. Zatem możesz „zasymulować” jedną z klasycznych konsol SNES, NES albo wersję japońską i zagrać w takiej wersji. W praktyce oznacza to, że możesz zagrać w grę brzydką, bardzo brzydką lub tragicznie brzydką. Oprócz tego można nałożyć filtry na ekran i udawać, że gra się na klasycznym telewizorze, monitorze CRT albo płaskim. Fajny bajer, ale on również nie poprawia wyglądu.
Ciekawszymi opcjami jest możliwość obejrzenia filmu, jak ktoś gra i w dowolnym momencie przejąć kontrolę. Zatem jeśli interesuje cię tylko walka z ostatnim przeciwnikiem, możesz sobie spokojnie przewinąć 50 minut filmu i rozpocząć grę od tego momentu. A jeżeli jednak chcesz spróbować swoich sił samemu, to dodano opcję zapisu rozgrywki. Dodano również zakładkę Muzeum, w której znajdziesz ścieżkę dźwiękową z gry (cały czas w tak bardzo obniżonej jakości), a także wywiady z twórcami gry (po angielsku) i rysunki koncepcyjne. Tyle dobrego.
Nie, nie polecam
To jest jawny skok na kasę klientów i żerowanie na sentymencie. Zawartość gry zupełnie nie uzasadnia jej ceny. Co prawda wyszła na wszystkie trzy liczące się platformy, ale w tej samej cenie kupisz masę lepszych gier, przy których będziesz się doskonale bawił. Zdecydowanie odradzam!
Disney Classic Games: Aladdin and The Lion King dostępne jest na PS4, Xbox One oraz Nintendo Switch.
Muszę przyznać Tobie racje. Kupno tego zestawu jako „nówki” imo nie ma sensu. Ja dorwałem swój egzemplarz jako używkę, za 30 zeta ;]
Szkoda tylko, że update tej składanki odblokowuje jeszcze Jungle Book, za które i tak trzeba zapłacić w sklepie…
No i platynka w tej składance to 30 minut roboty 😉
No tak, dla samej platynki to warto 😀