Call of the Sea to debiut hiszpańskiego studia Out of the Blue. Za to jaki debiut! Chociaż nie jest to długa gra, bo jej linia fabularna to raptem kilka godzin – zapewnia naprawdę świetną zabawę w fajnej oprawie graficznej.
Call od the Sea
Wielka wyprawa i wielka intryga
Akcja gry rozgrywa się w latach 30 XX wieku, na dalekim Południowym Pacyfiku. Norah postanawia wyruszyć na wyprawę na tajemniczą wyspę, w celu odnalezienia utraconej miłości. Trafiamy zatem na piękną, rajską wręcz wyspę, która skąpana jest w ciepłych promieniach słońca, wypełniona jest bogatą roślinnością i ciekawymi zagadkami.
Motyw potrzebny do rozpoczęcia samej gry może wydawać się oklepany. Warto jednak dodać, że nasza bohaterka cierpi też na przedziwną chorobę, która objawia się plamami na rękach. Te chowane są pod rękawiczkami, ale szybko okaże się, że tajemnicze zniknięcie męża, choroba Norah oraz wyspa – są ze sobą w dziwny sposób połączone.
Liniowa, i co z tego?
Gra składa się z następujących po sobie rozdziałów. W każdym z nich zwiedza się inny fragment wyspy, którego nie można opuścić, dopóki nie rozwiąże się towarzyszących im zagadek. Czasem prowadzą one do odblokowania mostu, innym razem odkrywają przed nami szczątki historii. Jedynym, nieodłącznym i niezbędnym elementem w tej podróży jest twój dziennik. W nim zapisywane są wszystkie notatki, historie i napotkane informacje. Te rozsiane są po wyspie i najczęściej są pozostałościami po wyprawie poszukiwanego męża. Trudno nie odnieść wrażenia, że za każdym razem już-prawie-go-mamy, po czym nam się wymyka ponownie. To intryguje i zachęca do przeczesywania terenów i poszukiwania tak potrzebnej odpowiedzi.
Same zagadki zwykle koncentrują się wokół jakiegoś urządzenia, często wymyślonego przez twojego męża – w celu pokonania przeszkody na wyspie. Czasem więc trzeba wczuć się w jego skórę i zanim weźmiemy się za jej rozwiązanie – pomyśleć, co mógł mieć na myśli – tworząc taką, a nie inną przeszkodę i czemu ona miała służyć.
Czy zatem liniowość uwiera? Absolutnie nie. Twórcy ją w całkiem sprytny sposób maskują poprzez wiele rozdroży i dróg, po których możemy się poruszać. Ostatecznie i tak trafiamy do jednego węzła (np. mostu), który trzeba pokonać, ale wcześniej możemy właśnie trochę się pokręcić. Co więcej – ma to swoje pewne logiczne uzasadnienie, więc tym bardziej jest to sensowne.
Audiowizualnie wprost urzeka
Grafika w grze jest urocza. Jest w delikatnym, kreskówkowym stylu, trochę komiczna, ale zachęca swoją szczegółowością, bogactwem barw oraz pewną karykaturą. To jedna z ładniejszych gier przygodowo-logicznych, w jakie w ogóle miałem okazję grać. Nie inaczej jest z dźwiękiem. Poruszając się po wyspie – ma się wrażenie, że naprawdę się na niej jest. A przecież cały czas spisuję wrażenia z gry, która jest debiutem niewielkiego studia!
Spokojna rozgrywka dla każdego
Chciałoby się czasem więcej akcji bądź dynamizmu. Jednak spokojny rytm gry jest uzasadniony właśnie chorobą głównej bohaterki, która zresztą przez wiele lat poruszała się o lasce. Trudno od niej oczekiwać, by teraz skakała pomiędzy palmami niczym koza na szlaku górskim. Zamiast tego można wsłuchać się w jej przemyślenia, rozważania i pomóc jej rozwikłać te zagadki. To wspólna przygoda, podczas której nawet nie zorientowałem się, gdy mnie pochłonęła.
Prawie za darmo
Gra kosztuje ok. 70 zł w wolnej sprzedaży i można ją kupić w wersji na PC oraz Xbox One i Xbox Series. Ale jeśli jesteś jednocześnie abonentem Xbox Game Pass, nie musisz jej nawet kupować, bowiem znalazła się ona także w tym katalogu. Miłym zaskoczeniem jest to, że wydawca skusił się na jej spolszczenie w postaci napisów.
Gra jest więc szalenie przystępna nawet dla początkujących graczy, niewymagająca języka i w dobrej kwocie. Czego chcieć więcej?
Dodaj komentarz