Partnerem serii wpisów o najciekawszych szlakach w pobliżu Zakopanego jest Zakoatrakcje – operator największych turystycznych hitów w Zakopanem. Jeżeli po zejściu ze szlaku marzy ci się radośnie i rodzinnie spędzić czas, koniecznie zajrzyj do któregoś z poniższych miejsc!
Po opisaniu kilku prostszych i przyjemniejszych szlaków, jak Gęsia Szyja czy Dolina Lejowa – długo się zastanawialiśmy, co ci pokazać jako kolejną propozycję na spacer po Tatrach. Doszliśmy do wniosku, że skoro jesień powoli (acz nieubłaganie) wdziera się w nasz region, warto zaprezentować coś, co jest ciut bardziej wymagające.
A tak się składa, że szlak z Polany Kalatówki na Czerwone Wierchy to trasa na cały dzień
Lubię być przygotowany przed wyjściem na trasę. Zawsze staram się racjonalnie pakować swój plecak tak, by znalazły się w nim najpotrzebniejsze rzeczy – jednocześnie zwracając uwagę, by nie nosić tam rzeczy, z których potem nie skorzystam i by nie stanowiły niepotrzebnego balastu w pięciu się pod górę. Procedurę powtarzam za każdym razem, niezależnie od tego, czy wybieramy się na prosty, czy naprawdę długi i wymagający szlak. Jestem przywiązany do swojego kręgosłupa i szczerze podziwiam ludzi, którzy noszą ze sobą te wszystkie, często niepotrzebne rzeczy.
Mimo przykładania sporej uwagi do tego zagadnienia nie zawsze udaje mi się wszystko przewidzieć. Szlak na Czerwone Wierchy właśnie mi to unaocznił. Cóż, na mapie wyglądało to na spokojny, acz długi spacer. W praktyce, chociaż technicznie jest on przyjemny – w proponowanej trasie nie ma tu bowiem wymagających umiejętności wspinaczki, kłopotliwych skał, czy łańcuchów – z pewnością jest wymagający sprawnościowo.
Proponowana trasa liczy 15,5 km
Całość przeszliśmy z ośmioletnią córką, która ma bardzo dobrą kondycję. W drodze widzieliśmy kilkoro dzieci, które wędrowały z rodzicami do Kopy Kondrackiej i tu często robiły nawrót w dół, ewentualnie wędrowali w kierunku Kasprowego Wierchu. W mojej opinii najlepiej wejść na Kopę Kondracką i jeśli siły pozwolą – iść dalej. Jeśli nie, to zejść na dół. Raczej nie decydowałbym się na przejście całych Czerwonych Wierchów, jeśli dziecko jest mocno zmęczone już na tym etapie.
Trasa jest poprowadzona w taki sposób, że schodzisz ze szczytu, a następnie wspinasz się pod następny, znowu trochę schodzisz, potem znowu pod górę, a jak pokonasz to wszystko – to czekają cię jeszcze kolejne 3 godziny zejścia na dół. Koniecznie weź pod uwagę to, jak dziecko się czuje. Sami mieliśmy przygotowany obiad, który zjedliśmy na Kopie Kondrackiej, i spory zapas wody. Warto wziąć też butelkę z filtrem węglowym i ewentualnie pod koniec uzupełnić zapasy wody. Dobrze wyjść wczesnym rankiem, aby zrobić miejsce na odpoczynek, bo pokonanie trasy zajmuje około 8-10 h. Zależy jak szybko (i z kim) idziesz. 😉
Z Kuźnic na Czerwone Wierchy
Początek trasy to – jak zwykle – Kuźnice. Czasem śmiejemy się, że punkt ten powinien być uważany za serce Tatr. Kuźnice mają tę zaletę, że możesz wygodnie dotrzeć do nich samochodem, busem albo nawet i na piechotę. Najwygodniej zaparkować na jednym z licznych parkingów w Kuźnicach, przejść całą trasę, schodząc ze szczytów w Dolinie Kościeliskiej i wrócić busem.
Pierwszy odcinek trasy jest szeroki, wygodny i prowadzi wprost do schroniska PTTK Kalatówki, o którym już zresztą pisaliśmy. Można tu sobie zrobić krótki przystanek (Polana Kalatówki to naprawdę urokliwe miejsce) i ruszyć dalej w kierunku Hali Kondratowej. Droga z Polany Kalatówki do Hali Kondratowej jest dość monotonna i licznie odwiedzana w szczycie sezonu, więc postoje są raczej krótkie i tyle, co na złapanie oddechu, aby nie iść w tłumie. Na końcu drogi znajduje się kolejne schronisko.
Warto w tym miejscu zrobić sobie już dłuższy wypoczynek, bo przed tobą będzie jeden z najbardziej męczących fragmentów trasy – wejście zboczem aż do Przełęczy pod Kopą Kondracką. Chociaż na całym odcinku nie uświadczysz kamieni, głazów czy potrzeby wspinaczki w innej pozie ciała niż pionowa – jest to szalenie wycieńczająca trasa. Uskok jest spory – chociaż już na samym wejściu wynagradza włożony w to wysiłek, bowiem wystarczy się odwrócić nieco w bok, by mieć fantastyczny widok na najbardziej charakterystyczny szczyt polskich Tatr – Giewont. Stąd wydaje się być dosłownie na wyciągnięcie dłoni i wydaje się naprawdę… malutki. Im wyżej wchodzisz, tym piękniejszą panoramę zostawiasz za sobą dlatego jeśli w trakcie podejścia potrzebujesz kilku przerw – nawet nie miej wyrzutów sumienia. Nie radzę jednak zawracać, bo najciekawsze dopiero przed tobą.
Od Kopy Kondrackiej przez Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak
Trasa przez Czerwone Wierchy ciągnąca się od Kopy Kondrackiej aż do Ciemniaka, to chyba jeden z bardziej zachwycających i majestatycznych widoków w Tatrach, dostępny praktycznie dla każdego. Czerwonymi Wierchami nazywane są cztery wierzchołki: Kopa Kondracka (2005 m), Małołączniak (2096 m), Krzesanica (2122 m), Ciemniak (2096 m). Najwyższa jest Krzesanica, najładniejsza panorama jest od Małołączniaka po Ciemniak. Jeśli masz ochotę – to w drodze można zmienić cel wycieczki i zahaczyć o Giewont. Nazwa Czerwonych Wierchów wzięła się od traw (sit skuciny) porastających tutejsze łagodne zbocza, które pod koniec lata zabarwiają się na rudoczerwony odcień.
Idąc trasą przez Czerwone Wierchy – dosłownie ocierasz się o granicę ze Słowacją. Tutaj naprawdę można poczuć się jak zdobywca świata, bowiem panorama horyzontu nie jest zaburzona żadnymi zabudowaniami ani nawet drzewami. Jesteś tylko ty, góry i ewentualnie towarzysze podróży.
To szalenie przyjemne i budujące, gdy siadając na chwilę, by zjeść zapasy z plecaka, uzupełnić wodę w organizmie i złapać oddech, widzisz kolejnych traperów idących twoimi śladami i każdy, bez wyjątku, idzie z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Zawsze mnie to porusza – uświadamiając, że chyba nie ma piękniejszego widoku na świecie od tego, co stworzyła natura w połączeniu z żywiołami. Pasmo górskie w tym miejscu jest fantastycznie wyrzeźbione i można spędzić długie godziny, przyglądając się każdemu wybrzuszeniu, wklęsłym lejom, czy strukturom skał, które mijamy. Trasa przecięta jest trzema przełęczami, powodując, że każdorazowo ze szczytu trzeba zejść i do kolejnego podejść ponownie. Sama grań jednak jest trawiasta, ścieżka udostępniona turystom szeroka, żwirowa nienastręczająca żadnych trudności poza samym wysiłkiem fizycznym spowodowanym długością spaceru.
Spacer kończy się zejściem do Doliny Kościeliskiej w okolice bacówki, w której sprzedawane są serki, a sama Kościeliska jest przecież jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, byś rozpoczął całą wspinaczkę właśnie od tego miejsca. Jednak mimo wszystko zachęcam do rozpoczęcia z Kuźnic. Moim zdaniem, zejście w kierunku Doliny Kościeliskiej nie jest tak malownicze (powiedziałbym nawet, że nieciekawe, nudne i nieoferujące praktycznie żadnych widoków przez dobre 2 h marszu) i znacznie łatwiej tutaj o zniechęcenie.
Czerwone Wierchy są dla każdego
Jak wspomniałem wcześniej – pokonać je może w zasadzie każdy i w każdym wieku. Jedynym ograniczeniem tutaj jest sama forma fizyczna i ładna pogoda, bo jest to przynajmniej kilkugodzinny spacer, a najlepiej rezerwować na niego cały dzień. Zachęcam do częstych postojów nie tylko dla zdrowia, ale przede wszystkim dla nacieszenia się widokiem i naturą.
My trasę przeszliśmy z córką, ale na trasie mijaliśmy wiele osób starszych, które także nie miały problemów z kolejnymi kilometrami. Jeśli więc masz wątpliwości, czy wam się uda – warto spróbować! Taka wyprawa zapisze wam się w pamięci jako jedna z najbardziej uroczych i widowiskowych spacerów w polskich Tatrach. A duma po jego przebyciu – bezcenna!
Wpis powstał we współpracy z Zakoatrakcje. Operatorem największych atrakcji w Zakopanem dla całej rodziny.
Dodaj komentarz