Ok, przyznaję. Do niedawna o Lublinie wiedziałam tyle, że jest gdzieś na mapie, w okolicach ukraińskiej granicy. Miasto kojarzyło mi się z uniwersytetem, cydrem, jakąś starówką (w komentarzach czytałam, że niedocenianą) w otoczeniu blokowisk, masą kościołów i… samochodami na lubelskich tablicach, pokonujących trasę dom-praca, praca-dom i tworzących mega korek na Szosie Lubelskiej zarówno w godzinach porannych, jak i popołudniowych. Jeśli chodzi o atrakcyjność regionu – z Warszawy na weekend raczej jeździ się do Kazimierza Dolnego, ewentualnie do Magicznych Ogrodów, zamku w Janowcu i tyle.
Lublin wydawał mi się przewidywalny, bezbarwny i w jakiś sposób nieciekawy, mimo że nigdy tam nie byłam. Tak naprawdę, pewnie wcale bym go nie brała pod uwagę, gdyby nie co rusz pojawiające się komentarze czytelników, mocno promujące to miejsce. Na miejscu pierwsze kroki skierowaliśmy do hotelu
IBB Grand Hotel Lublinianka.
Po pierwsze dlatego, że byliśmy zawaleni torbami, a po drugie – z zasady wolimy wcześniej się upewnić, że miejsce noclegowe jest okey i nie trzeba będzie czegoś szukać na szybko. Nasze wyjazdy zwykle są spontaniczne i często lądujemy w takich dziurach, które tylko z nazwy są „hotelami”. Zbyt dużo czasu zajmuje wyszukiwanie atrakcji, hotel ma być tani i w miarę blisko, co często jest dla nas dużą niespodzianką, niestety najczęściej negatywną. Kiedy zobaczyliśmy więc Grand Hotel, położony przy samej starówce:
To trochę szczęki nam opadły. Za 3 noclegi dla dwóch osób zapłaciliśmy mniej niż w Płocku za dwie noce w jakiejś dziurze na uboczu. Pokoje są przestronne, czyste, dobrze wyposażone i stanowią doskonałą bazę noclegową. Spędziliśmy tu jakieś 10 minut, przepakowaliśmy się i z dużym kredytem zaufania poszliśmy na
Stare Miasto.
Kiedy doszliśmy na środek starówki, który znajduje mniej więcej przy Placu Po Farze, stwierdziliśmy, że powinny powstać tak naprawdę dwa rankingi polskich starówek. Dla miast „molochów” takich jak Gdańsk, Warszawa, Łódź i kameralnych starych miast jak właśnie Lublin czy Toruń. Gdyby nie to, że gdańska starówka przytłacza swoim rozmachem – Lublin bez problemu mógłby z nią konkurować o pierwsze miejsce.
Jest tutaj właściwie wszystko, czego potrzeba, by spędzić romantyczny weekend we dwoje. Miasto wygląda jak kadr przeniesiony z jakiegoś włoskiego filmu i nie pozostaje nic innego, jak je odkrywać i się zakochać. Kręte, ciasne uliczki, restauracje oblane kwiatami, bruk pod stopami… Na dodatek lubelską starówkę tylko raz przecina jezdnia – reszta drogi jest wydzielona jedynie dla pieszych. Po prostu chodzisz tam, wzdychasz, łapiesz cudowną, magiczną atmosferę i nie możesz wyjść z szoku, że nigdy tu jeszcze nie byłeś!
Lublin – miasto inspiracji?
Fascynujące, ile człowiek może złapać wiedzy i emocji podczas jednego takiego wyjazdu. Gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał, o miejsce, gdzie się zainspirujesz – jako jedną z miejscowości podałabym Lublin. Hasło-klucz miasta, jest w tym wypadku wyjątkowo trafne. Gdzie się nie obejrzysz, tam wszystko jest ładne, nawet jak zauważysz okna zastawione kartonem, to są one w jakiś sposób wkomponowane w krajobraz. Na pierwszy rzut oka nie widzisz ich wcale. Życie toczy się na Starym Mieście, ale poza nim także można znaleźć kilka ciekawych obiektów, jak chociażby murale, które prezentowałam swojego czasu na Instagramie.
Dlaczego zakochałam się w Lublinie?
Bo miasto nie tylko wyglądem podbija serca turystów. Ono jest po prostu dla ludzi. Czuć to na każdym kroku. Każdy mieszkaniec, turysta, pieszy – jest jego częścią, a nie tylko tłem. Ile razy w Warszawie przy większych uroczystościach – ludzie są stłoczeni za barierkami?
Tutaj, udało nam się przyjechać na chwilę przed Jarmarkiem Jagiellońskim, a także Świętem Wojska Polskiego. Parada, jaką mieliśmy okazję oglądać – była właśnie naturalną częścią życia miasta. Ona po prostu przeszła, nie będąc niczym odseparowana od tłumu gapiów. Dopiero miejsce docelowe, gdzie się zatrzymywała – było wydzielone słupkami. Po drugiej stronie zamku powstała strefa „rekreacyjna”, gdzie można było dotknąć części wojskowego sprzętu i były organizowane atrakcje dla najmłodszych.
Logiczne, że przy większych miastach, ciężej logistycznie takie coś zorganizować, ale miło wiedzieć, że na polskiej mapie znajdują się takie punkty.
Większość atrakcji znajduje się w obrębie starówki. Właśnie dlatego spędzaliśmy w niej całe dnie – spacerując w te i nazad po kolejnych muzeach z listy. Widoki sprawiały, że relaksowaliśmy się, mogliśmy zwolnić tempo i nacieszyć się tak po prostu sobą. Wychodząc poza jej obszar – wbrew moim obawom, nie zderzyłam się z betonową pustynią, ale ze sporą ilością zieleni i przestrzenią.
Wybraliśmy się piechotą na Majdanek, następnego dnia podążyliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku w celu zwiedzenia skansenu – i naprawdę nie jest tak tragicznie zarówno z chodnikami, jak i z cieniem od drzew.
Te trzy dni spędzone w Lublinie to jeden z fajniejszych weekendów, który dodał mi energii w większym stopniu niż niejedne wakacje. Nawet jeśli nie zamierzasz zwiedzać wszystkich atrakcji (o których napiszę niebawem), a chcesz jechać gdzieś, gdzie jest „wszędzie blisko” i nie trzeba specjalnie poruszać się autem – lepszego miejsca jak na razie nie znam. Szukaj okazji, łap busa lub tankuj samochód i przyjeżdżaj. Lublin czeka na ciebie z otwartymi ramionami.
IBB Grand Hotel Lublinianka
ul. Krakowskie Przedmieście 56, Lublin
www.lublinianka.com
Proponuje pojechać troche dalej…. do Zamościa;) A spróbowaliście tradycyjnych lubelskich cebularzy? Jak przeprowadziłam się do Warszawy tak bardzo mi ich brakowało, że zaczęłam je sama piec w domu 😉
Tak, Zamość mamy zaplanowany na wiosnę. 🙂 Cebularzy próbowaliśmy i też tęskno nam za tym smakiem. Podrzucisz jakiś sprawdzony przepis?
Z tego, co mi wiadomo, przepis na prawdziwe lubelskie cebularze jest tajny i znają go nieliczni 🙂 Ale jest kilka przepisów-podróbek.
Ja piekę cebularze z tego przepisu (rodowitej lubelaczki):
http://trzaskiwkuchni.blogspot.com/2011/01/po-lubelsku.html
Można posypać jeszcze żółtym serem, jak ktoś lubi 😉
Dzięki! Wypróbuję w tym tygodniu. 😀
moje kochane miasto <3
wspaniale się czyta Wasze notki! 🙂
Ojej, dzięki! Takie słowa czytelników nas strasznie motywują ^^
Aż się wzruszyłam. Mieszkam tu od urodzenia. Jeżdżę po świecie i nie dostrzegam tego piękna jakie zostało tu opisane. Fajnie że ktoś to inaczej i od teraz takżehja zacznę d oceniać to miasyo
Najtrudniej dostrzec to co mamy w zasięgu wzroku. 🙂
No i więcej takich tutejszych smaczków poproszę:)
Będą! 🙂
proponuję przyjechać w trakcie wielu festiwali odbywających się latem 😉 i do centrum spotkania kultur
Pomyślimy!
Z tego co widać na zdjęciach pominęliście najlepszy punkt widokowy w Lublinie – Wierzę Trynitarską, do której wejście znajduję się tuż obok Archikatedry Lubelskiej. Plac Po Farze to również ciekawe miejsce – choćby widok na zamek, od którego odchodzi najwęższa ulica w mieście – Ku Farze po kilkudziesięciu krokach łącząca się z kolejnym placem – Placem Rybnym. To przy nim znajduje się centrum spotkań miłośników dobrego piwa – Pub U Fotografa, gdzie można napić się najznamienitszych piw rzemieślniczych w Polsce. Co do defilady na Święto Wojska Polskiego – całe uroczystości tradycyjnie odbywają się Na Placu Litewskim, tuż obok hotelu, w którym się zatrzymaliście. Ze względu na na remont, modernizację i zmiany przestrzenne na samym placu większość uroczystości w tym roku została przeniesiona na Plac Zamkowy.
Piszcie gdy będziecie wybierać się do lublina kolejny raz to podpowiem jeszcze kilka ciekawych miejsc. Plus zaproszę na najlepsze piwo jakie w życiu piliście. 😉
Na piwo zawsze bardzo chętnie. Zwłaszcza jak jest go dużo 😉
Co do miejsc – tak jak mówiłam we wpisie – o atrakcjach będzie osobny tekst.
Bardzo dziękuję za ten opis Mojego Miasta 🙂 Zapraszamy częściej 🙂 Prawie wszyscy, którzy się tu wybiorą choć raz – wracają… szczególnie letnie weekendy są tutaj bardzo kolorowe. Pozdrawiam z Lublina 🙂
Na pewno jeszcze wrócimy 🙂
Świetny artykuł 🙂 ale „starówka” kłuje w lubelskie oczy. W Lublinie mamy Stare Miasto.
Tekst bardzo mi się podobał, uwielbiam Lublin, tu się urodziłam, wychowałam i teraz prowadzę dorosłe życie. Wiem, że to jest moje miejsce na świecie – nie za duże, nie za małe, w sam raz! Jest tu wszystko, czego trzeba, a pięknych miejsc jest pod dostatkiem.
Jeżeli zaś chodzi ściśle o treść – proponowałabym trochę popracować nad przecinkami, które mocno rzucają się w oczy i to nie pierwszy tekst z takimi bykami jak „mimo, że”. Ponadto w Lublinie nie mamy starówki, ale Stare Miasto. Oryginalnie zachowane od samego jego powstania. Także namawiam, żeby jednak wyrzucić trochę tych „starówek” z tekstu 🙂
Nie chcę być nieuprzejma, blog i treści bardzo mi się podobają, jednak wychodzę z założenia, że jak coś jest do poprawienia, to warto jest to zrobić, żeby było jeszcze lepiej!
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego 🙂
Mała poprawka – oficjalna nazwa to Jarmark a nie Targ Jagielloński. Ja polecam festiwal Inne Brzmienia – początek lipca i wspaniała muzyka z całego świata
Zgadzam się. Lublin jest naprawdę cudowny <3 bywam często i wciąż odkrywam coś nowego!
Na początek krytycznie – pisanie o tym, że Lublin leży gdzieś pod ukraińską granicą świadczy o pewnej ignorancji – szczególnie z perspektywy Warszawy, czy choćby podstawowej wiedzy wyniszonej ze szkoły. Mozna zrozumieć, gdy takie stwierdzenie pada z ust cudzoziemca z Europy Zachodniej, jednak od osoby, której zainteresowania koncentrują się na podróżowaniu i odkrywaniu niezwykłych -jak Lublin ☺- miejsc należy oczekiwać czegoś więcej. Rozumiem, że to rodzaj narracji dla zwiększenia efektu, jednak to utrwala stereotypy, a nie o to nam chodzi. Poza tym drobiazgiem – zgadzam się z każdym zdaniem. Mieszkam już kilkanaście lat i ciągle odkrywam miasto, jego zakamarki, zmieniające się o każdej porze roku i dnia. Zapraszamy☺
Nie mamy starówki. W Lublinie jest stare miasto 🙂
No nie wierzę, że Wy, Lublinianie nie wiedzieliście że macie taką perełkę eksportową?;) 20 lat temu byłem zbyt spięty (wyjazd służbowy) by docenić Starówkę. A może nie była wtedy ciekawa. Ale od 10 lat jestem w Lublinie praktycznie co rok i to o każdej porze roku. Zawsze jest gorąco (nawet zimą trafiam w odwilż;). Chyba już sobie daruję Carnival Sztukmistrzów.. te tłumy oglądających trochę skrywają prawdzie oblicze miasta. Wolę mu się oddawać w troszkę mniejszym tłoku.. chociaż występy mają swój urok.. sam nie wiem kiedy jest u Was najpiękniej… Lublin? po prostu kocham… .
Faktycznie prawie 400 tys miasto bo liczę Świdnik który do Lublina przylega jest małe to niezły dowcip to pewnie Warszawa przy Berlinie nie mówiąc o Paryżu czy Londynie to liliput.
I na przyszłość Lublin ma Stare Miasto a nie jakaś odbudowano niedawno Starówkę.Pozdrawiam
studiowałem w Lubliniei to były najlepsze lata mojego życia szkoda, że od ukończenia studiów nie mogełm już zawitać do tego miasta :/
Jeszcze trzeba się wybrać w czerwcu na noc kultury! <3
Włóczkowe ubranka w Lublinie są za sprawą grupy Bombardowanie Włóczką-polecam fanpage na facebooku
https://www.facebook.com/bombardowaniewloczka/?fref=ts 🙂 Lubelskie-smakuj życie!
Bardzo fajna grupa. Dzięki za link. 🙂
A ja polecam niezbyt odległy Chełm…niewielkie miasto z wielkim klimatem
Może się uda odwiedzić w przyszłym roku. 🙂
Tytuł mnie trochę przeraził. Gdzie Lublin pod wschodnią granicą? Przemyśl owszem, ale Lublin to tylko 50 km bardziej na wschód od Warszawy. Czy ktosby pomyślał, żeby napisać o Wrocławiu: „Wrocław -pięne miasto pod południową granicą” Odległość porónywalna. O co chodzi z tym wschodem?
Masz rację, z mojej strony zaliczyłam trochę wpadkę z tym tytułem. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nie miałam na niego kompletnie pomysłu, a była około 4 nad ranem i po prostu zmęczenie trochę się na nim odbiło. Wybaczysz? 🙂
Wybaczam 😉 Przy okazji; nie wiem czy ktos już to zrobił; ale zapraszam na Noc Kultury (nie mylić z Nocą Muzeów). W mojej opinii najbardziej niezwykłe wydarzenie i wybacz, że nie napisze więcej ale żadne słowa nie oddzadzą magii tego, co dzieje się z ulicami miasta w tym czasie. Pozdrawiam 🙂
Czyli jakbym miała wybierać między Carnaval Sztukmistrzów, a Nocą Kultury, to Noc Kultury lepsza?
To bardzo skomplikowane pytanie 🙂 Caranval trwa trzy dni, noc kultury tylko jedną noc, choć zazwyczaja są jakieś wydarzenia towarzyszące czy to Festiwal Kolorów czy koncert na Arenie Lublin. Najlepiej wyrbać się na oba wydarzenia, jednkaże jeśli musisz wybierać, a nigdy nie byłaś na Carnavalu to polecałbym Carnaval. Pod kilkoma względami to wizytówka miasta. Ja jednak osobisćie wolę Noc Kultury, która potrafi mnie zaskoczyć zawsze czymś nowym i magicznym. (Edycje Carnavalu mimo, że różnorodne to nie leżą tak daleko od siebie jak edycje Nocy Kultury) Tegoroczna, akurat zauroczyłą mnie przeniesieniem w czasie całej ul. Kowalskiej do lat 20. Szyldy, samochody, potańcówki, stroje. Wszystko tej jednej nocy przenisoło się właśnie w te lata. A to tylko jeden z kilkuset [sic!] punktów programu w całym mieśice. Jedyny prblem z Nocą to właśnie to, że nie da się zoabczyć wszystkiego ;/
Dzięki za wskazówki, wezmę je pod uwagę. 🙂
A mnie nieodmiennie dziwi, że lubelska Starówka, jako chyba jedyna w Polsce nie jest oszpecona drogeriami, ciuchowymi sieciówkami, spożywczymi na każdym kroku, bankami itp. We wszystkich lokalach użytkowych są albo knajpy (i to nie jakieś franczyzowe sieciówki ogólnopolskie) albo galerie. Nawet jeden jedyny spożywczak jest tak sprytnie wkomponowany w krajobraz, że w zasadzie trudno go odnaleźć. Jest również skromna apteka „Za bramą” – niezmienny lement każdego staromiejskiego rynku. I to jest w lubelskiej Starówce najpiękniejsze – doceniłam to (i zauważyłam) jeżdżąc po Polsce. Nikt nigdzie chyba o tym jeszcze nie napisał. A to bardzo duża zaleta.
Tak, mi również Lublin zaimponował swoją schludnością. Tak czystego miasta pod względem reklam, dawno nie widziałam.
Chociaż, w temacie tego co napisałaś o spożywczakach – pamiętam jak musieliśmy wyjść na spotkanie przed ósmą i szukaliśmy jakiegoś na starym mieście, aby kupić jakiś prowiant „na szybko”. Jak już w końcu udało nam się coś znaleźć – okazało się, że mają praktycznie samo piwo i chipsy. 😉
Jak już się tutaj zamieszka nie sposób się wyprowadzić:) mnie już 7 rok to miasto trzyma. A pięknieje z roku na rok
Dokładnie tak to widzę i czuję. Jesteśmy z mężem po raz pierwszy ale nie ostatni, jeśli los pozwoli ???