Zoo warszawskie odwiedzaliśmy regularnie, aż do końca ważności biletu rocznego. Poznałam je dość dokładnie i do wizyty w Płocku byłam przekonana, że jest jednym z najlepszych w Polsce. Jasne, że słyszałam, iż ma bardzo poważną konkurencję we Wrocławiu, ale nikt słowem nie wspominał o konkurencji w… Płocku. Do niedawna nawet nie wiedziałam, że tam jest jakieś zoo!
Zoo w Płocku
Jeszcze kilka lat temu bilet kosztował tu 8 zł, gdzie cena w Warszawie wahała się w granicach 20 zł za bilet normalny (drugie 8 zł wydaliśmy na drewniany wózek dla Lilki, ponieważ bagaże na podróż pakował mój mąż <znaczące spojrzenie>). Niestety dzisiaj ceny się wyrównały i dziś sięgają do około 30 zł za bilet normalny.
Dodatkowo można dokupić bilety na zabawę w Mini Parku Linowym. Wejście do minizoo jest obecnie bezpłatne.
Na szczęście płockie zoo jest bardzo atrakcyjne dla dzieci
Małe zoo to nic innego jak kury, jakieś zwierzątko podobne do indyka, króliki, owieczki i kozy. W automacie możemy kupić paszę dla koziołków. Rogate robią na dzieciach duże wrażenie, są bardzo łagodne i zachowują się jak wypchane. Zdradzają je jedynie zamykające i otwierające się powieki. Spokojnie można je głaskać.
Różne ciekawostki animujące dzieciaki, takie jak: banery o wyginięciu gatunków, kosze na śmieci w kształcie miśków, mini plac zabaw, zegar słoneczny, możliwość wejścia do klatki starego typu, okazja do zrobienia sobie selfie w torbie kangura, możliwość zmacania Boa dusiciela i jaszczurki – powodują, że zoo jest znacznie ciekawsze od warszawskiego.
Minusem są obrzydliwe w smaku, włoskie lody w wafelku – podawane z bitą śmietaną i ozdabiane malinami. Jadalne z tego były wyłącznie owoce. Reszta miała takie stężenie cukru, że na myśl przychodzi jedynie cukier puder. Wafelek był stary i twardy jak skała. Jednak już kilka lat minęło – może któreś z was potwierdzi, czy z gastronomią jest lepiej?
Ogród zoologiczny nie wydaje się tu przypadkowym zbitkiem słów
Zoo jest położone na malowniczej skarpie wiślanej i cały jej potencjał wydaje się dobrze wykorzystany. Mamy więc: pagórki, wzniesienia i bogatą, ciekawą roślinność, poprzecinaną ścieżkami wykładanymi kostką. Nie ma tu wrażenia wejścia do świata betonu, tak jak w przypadku ogrodu zoologicznego w Warszawie, który mimo bardzo ciekawych gatunków jest w porównaniu do Płocka, najzwyczajniej… brzydki.
Duża część wybiegów jest nieczynna z powodu trwających prac remontowych, ale obiekt szczyci się ponad 500 gatunkami zwierząt, zawierających unikalne egzemplarze. To, co jest dostępne – jest zadbane, ładne i zaprezentowane w interesujący sposób. I tak np. lwy widzimy zza szyby weneckiej, jakieś 2-3 metry od nas. Zwierzęta nie stresują się niepotrzebnie widokiem ludzi, a zwiedzający są zadowoleni z możliwości stanięcia „oko w oko” z drapieżnikiem.
Mój entuzjazm wzbudziły również dużych rozmiarów wybiegi dla małp – z drabinkami, stawem, drzewkami i innymi elementami angażującymi te mądre pyszczki.
Nie mogło zabraknąć „typowych” mieszkańców takich jak: słonie, żyrafy, kangury, osły itp. Wszystkie wyglądały na zrelaksowane i zadowolone.
Mimo że w Warszawie są takie zwierzątka jak Panda mała, czy sowy – nigdy nie miałam okazji ich dobrze obejrzeć, ponieważ ich wybiegi są zaplanowane w nieprzemyślany sposób. Panda mała jest więc „gdzieś tam na drzewie”, sowy „chyba na konarze w górze” i teoretycznie widziało się wiele – a w praktyce nie widziało się nic. W Płocku nie ma tego problemu – zwierzęta chętnie pozują i z ciekawością oglądają się w kierunku dźwięku dochodzącego z aparatu.
Zoo Płock jest urocze i mimo niewielkiej ilości zwierząt – warte uwagi
Trochę dziwne jest to, że na wejściu nie ma żadnego loga, które mówi „hej, tu jest zoo!”. Na płocie wisi jedynie niewielkich rozmiarów kartka. Minusem jest także wypożyczony wózek, który ze względu na liczne wzniesienia – prowadzi się bardzo ciężko. Szczególnie trudno jest zjechać nim z górki – należy uważać, by dzieciaki nie trzymały rąk z przodu, a po bokach wózka. Lilka właśnie w taki sposób, niefortunnie przytrzasnęła sobie palec.
Bynajmniej zalety przytłaczają te niewielkie rysy i płockie zoo bez wahania wygrywa pojedynek z Warszawą. Jeśli nie zależy ci na obejrzeniu konkretnych gatunków, a raczej na miłym spacerze w towarzystwie zwierząt – to Płock jest cudownym miejscem do zrealizowania tego pragnienia. W skali od jednego do pięciu – piąteczka.
Miejski Ogród Zoologiczny
ul. Norbetańska 2, Płock
www.zoo.plock.pl
Wprawdzie w Płockim Zoo nie byłam, ani w Warszawskim, ale często bywam w Poznańskim Nowym Zoo i powiem szczerze: naprawdę warto. Jeśli będziecie w okolicy zajrzyjcie koniecznie. Cena wprawdzie nie najmniejsza bo bilet normalny w weekend to 20 złoty, a ulgowy 10 to są to dobrze wydane pieniądze. Zoo jest ogromne, malowniczo położone z dużą ilością atrakcji dla dzieci 🙂
Do Poznania najprawdopodobniej wyskoczymy między wiosną, a latem – na pewno zoo znajdzie się na naszej liście do zwiedzenia, szczególnie że tak zachwalasz. 😉