O Zgierzu nie słyszałam za wiele. Obiło mi się o uszy, że istnieje tam Park Kulturowy Miasto Tkaczy, ale nie za bardzo wnikałam co to. Później usłyszałam rozmowę dwóch na oko 13/14-letnich dziewczynek, które wymieniały się spostrzeżeniami na temat nowej znajomości internetowej. Akurat byliśmy w Łodzi i usiedliśmy gdzieś na ławce, a one niedaleko nas (tak, tłumaczę się 😉 ).
-Jest ambitny, spokojny… taki luzacki typ. Bardzo się stara.
-Spotkasz się z nim?
-No co ty! Wiesz, że on jest ze Zgierza? – ton dziewczyny gwałtownie się zmienił.
-Ze Zgierza? Pffff!
Zaintrygowało nas to „pff”. Przy najbliższej możliwej okazji postanowiliśmy tam podjechać. Zgierz znajduje się całkiem blisko Łodzi, a był dobrym pretekstem, aby zacząć odkrywać coś więcej w województwie łódzkim.
Zgierz – jedno z najstarszych miast w regionie
Nazwa Zgierz prawdopodobnie pochodzi od „zgorzałego miejsca”, czyli np. wypalonego w tym miejscu lasu. Ciekawostką dla wielu może być fakt, że Zgierz jest… znacznie starszy od Łodzi. Uzyskał prawa miejskie już w 1288 roku. Dla porównania Łódź zyskała je dopiero w roku 1423, czyli 135 lat później!
Dziś pozostał za Łodzią daleko w tyle, ale jest jedno miejsce, w którym turysta koniecznie powinien się zatrzymać, czy to w ramach przystanku na trasie, czy planowanej sesji zdjęciowej lub po prostu małej wycieczki.
Miasto Tkaczy
Zgierz w 1821 roku został wybrany na miejsce, w którym miało powstawać sukno na dużą skalę. W tym celu Zgierz podpisał dokument zwany „umową zgierską”. Opracowano plan urbanistyczny, nowi lokatorzy dostawali działki, drewno sosnowe i projekt domu za darmo, zwolnienie z podatków przez 6 lat i kilka innych przywilejów (jak zwolnienie ze służby wojskowej, pożyczki na uruchomienie produkcji itd.). W zamian mieli w ciągu dwóch lat pobudować tu dom i uruchomić produkcję.
Plan chwycił. Wprowadziło się tu ponad 300 sukienników, którzy w ciągu kilku kolejnych lat sprawili, że zgierskie sukna były znane także dalej, w Europie. Ponoć ustawiały się po nie długie kolejki. Niestety w II połowie XIX wieku, Zgierz nie nadążył z rozwojem techniki i warsztaty upadły, a piękne domy zamieniono na zwykłe budynki mieszkalne, które po wojnie zmieniono w mieszkania socjalne. Tym samym skazano je na ruinę i dopiero przy wsparciu zagranicznych funduszy, zaczęto się starać o ich ocalenie.
Dziś w Zgierzu można podziwiać dwie ładnie odrestaurowane uliczki, z odtworzoną brukowaną drogą i latarniami gazowymi. Tuż przy nich ustawiono piękne, drewniane domy. Część drewnianych zabudowań została przeniesiona z dalszych rejonów miasta. Czasem oznaczało to ich rozłożenie i odtworzenie od nowa, przy użyciu starych narzędzi. Nie wszystkie drewniane domki należały do tkaczy – w tym miejscu Zgierza swój azyl dostają po prostu zabytkowe, zgierskie domy drewniane. Należały do innych rzemieślników, kupców, czy urzędników. Jeśli chcesz, możesz wybrać się też na spacer nieco dalej – tam również znajdują się zabytkowe zabudowania, ale niestety w znacznie gorszym stanie i stanowiące plomby pomiędzy nowym budownictwem.
Zgierz Miasto Tkaczy – niezwykła dbałość o detale
Szalenie spodobały mi się takie detale jak ławki, drzewa, kwiatki, majestatyczne okiennice, drzwi malowane w piękne wyróżniające się kolory. Chodząc po Parku Kulturowym Miasto Tkaczy, człowiek czuje się trochę jak w jakimś skansenie, do którego ktoś zapomniał zrobić bilet wstępu. Przypomina to trochę Osiedle Akademickie Przyjaźń w warszawskim Bemowie albo Osiedle Jazdów. W Zabrzu jednak jest to znacznie większa skala, a i budynki wydają się piękniejsze.
Przy drewnianych zabudowaniach ustawiono tabliczki z ich krótkim opisem. Znajduje się na nich wizerunek jeża, którego można też spotkać w innych rejonach miasta. Sympatyczny jeż jest maskotką miasta za sprawą Wandy Chotomskiej, która wymyśliła rymowankę pod tytułem: „Przygody jeża spod miasta Zgierza”. Zaczyna się ona tak: „Był sobie jeż kolczasty, co czesał się na jeża I mieszkał pod jeżyną, w pobliżu miasta Zgierza”. O Zgierzu wspominali też inni artyści m.in. Maryla Rodowicz, Adam Mickiewicz, czy Jan Brzechwa, a jednak to jeżyk najlepiej się przyjął, choć podobno nie każdemu się to podoba, więc nie jest zbyt mocno promowany. Trochę szkoda – chrząszcz ze Szczebrzeszyna robi karierę na niewielkim rynku, a w okolicy praktycznie nic nie ma.
Sami w Zgierzu byliśmy w niedzielę, na dodatek niehandlową i późnym popołudniem. Miasto Tkaczy wydawało się wyludnione, jedna kawiarnia, którą znaleźliśmy – była nieczynna. Podobno jest tu też muzeum, ale niestety otwarte jest w tygodniu. To jednak nie ujmuje klimatu, mimo że turysta poza kilkoma zdjęciami nie bardzo ma co ze sobą zrobić. Jeśli będziesz miał szczęście, może uda ci się znaleźć coś dalej? Jeśli nie – potraktuj to miejsce jako piękny przystanek. Może jeszcze nie dużo się tu dzieje, ale w Mieście Tkaczy w Zgierzu drzemie olbrzymi potencjał i strasznie trzymam kciuki za rozwój tego miejsca.
Ta część Zgierza jest naprawdę czaderska i szkoda, że inne miasta nie biorą z tego miejsca przykładu. Wyobrażasz sobie taką zwartą uliczkę w Otwocku z samymi świdermajerami? Niestety powoli zostaje po nich jedynie wspomnienie. Osiedle Nikiszowiec w Katowicach (co prawda murowane), ale przyciąga wieeelu turystów, a też jest w oddaleniu od innych atrakcji.
Miasto Tkaczy w Zgierzu jest niesamowitą architektoniczną perełką oddaloną zaledwie 14 km od Łodzi. Trochę szkoda, że nie jest mocniej promowane. Zdecydowanie rozgłos mu się należy!
Gorzej, że ostatnio Zgierz nazwany został polskim Czarnobylem.
Różnie nazywane są polskie miasta. Nie przejmowałbym się takimi stereotypowymi określeniami zanadto 😉