Znajomi i nieznajomi, którzy nie mieszkają na co dzień w Warszawie – pytają nas często, gdzie warto zjeść. Jednak kiedy dopytujemy jaką kuchnię mają konkretnie na myśli, to przeważnie pada hasło, że normalną. Czyli taką jak w domu.
Doskonale wiem, co mają na myśli
Bo kiedy sami podróżujemy gdzieś w głąb Polski, gdzie spędzamy np. 2 tygodnie – to nie bardzo uśmiecha nam się jeść codziennie w knajpie, czy droższej restauracji. Teoretycznie można wykupić posiłki na miejscu, ale my tego nie praktykujemy, bo nie lubimy być na miejscu o określonej godzinie. W hotelach i pensjonatach jesteśmy gośćmi, którzy tam tylko nocują.
Poza tym budżet nie jest z gumy, gotować na wyjeździe nam się nie chce, a po kilku dniach rozpusty wszamałoby się w końcu coś innego niż frytki, pizzę, czy burgera. Nigdzie nie wyjeżdżając – codziennie jemy razem śniadania, każdy dostaje przekąskę, później jemy razem obiad i kolację. Gotujemy posiłki, których czas robienia zamyka się w 30 minutach, ale jak przychodzi weekend – czasem i tego nam się nie chce, bo np. wracamy z miasta i jesteśmy głodni już. Właśnie w tych dwóch przypadkach przychodzą nam z pomocą bary mleczne.
Jeszcze całkiem niedawno – pomysł chodzenia do baru mlecznego nawet nie wpadał nam do głowy. I strasznie źle, bo to są zdecydowanie jedne z najlepszych miejscówek na dobry obiad, właściwie niezależnie od miasta. Można zjeść tanio, szybko (odliczając stanie kolejce) i dobrze. Systematycznie odwiedzamy bary mleczne w Warszawie, więc ta lista będzie dość często aktualizowana. 🙂
Bary mleczne Warszawa
Kolejność przypadkowa. Ceny mogą się z czasem zmieniać, ale bywając w niektórych miejscach kilkukrotnie – raczej niewiele. Z przyjemnością odwiedza je zarówno młodsze, jak i starsze pokolenie. W niektórych miejscach można brać sobie połówki porcji, co zachęca np. żeby wziąć sobie obiad dwudaniowy, jeśli nie możesz się zdecydować, a nie masz tyle pieniędzy, czy miejsca w brzuchu.
Wilanowski Bar Mleczny
ul. Franciszka Klimczaka 15, Warszawa
Wilanowski Bar Mleczny znajduje się w… (TADA!) Wilanowie. Nie mamy zdjęć ze środka, bo wewnątrz było pełno ludzi. Wystrój jest prosty, ale ładny. To taki typowy, unowocześniony bar mleczny, gdzie po prostu jesz i idziesz w swoją stronę. My postanowiliśmy wziąć jedzenie na wynos. Szybko okazało się, że bardzo dużo osób robi dokładnie to samo, bo to po prostu wygodna opcja. Niestety nie ma opcji przynoszenia własnych pojemników. Być może to kwestia sanepidu? Tak czy siak – szkoda.
Ceny za zupę zaczynają się od 2,5 za pomidorową. Ja wzięłam krem z brokułów za 5,50. Na drugie wzięłam naleśniki z jabłkiem (5,50) i… szpinakiem (6,40). Tak – wiem, że to dziwne połączenie. Też tak pomyślałam, kiedy to otworzyłam w domu. Porcja naleśników to 2 sztuki. Filip na drugie wziął kotlet schabowy (7,20), ziemniaki ze słoniną (3,25) i surówkę z białej kapusty (3,20). Łącznie zapłaciliśmy około 34 zł, czyli mniej więcej 17 zł na osobę. Za dwudaniowy obiad całkiem spoko.
Jak na tę cenę jedzenie było naprawdę w porządku. Porcje były akurat – zarówno ja, jak i Filip czuliśmy się najedzeni. W sumie naleśniki z jabłkiem ledwo zjadłam. Ogólnie to miejsce to typowa opcja. Idziesz tutaj, żeby głównie zaspokoić głód, nie jest to modna restauracja, ale naprawdę dobre miejsce, gdzie możesz zjeść coś domowego. Może nie jak w domu, ale i tak smacznie. Pełen wracających gości, więc coś musi być na rzeczy. Polecam, jak złapie cię głód w Wilanowie.
Mistrz i Małgorzatka
ul. Czerniakowska 149, Warszawa
Na Mokotowie – klienci mogą raczyć się pysznym, domowym jedzeniem w barze Mistrz i Małgorzatka. Tutaj kuchnia polska jest na bogato – bo prócz kotleta mielonego, można wybierać z takich wiktuałów jak: wątróbka drobiowa, bitka wieprzowa, żeberko duszone, sznycle, czy ozorki. Nie wiem jak u ciebie, ale ja już lata takich dań nie jadłam, a to przecież dawna kuchnia warszawska.
Obecny właściciel przejął Małgorzatkę w latach 80. od właścicielki, która założyła lokal 10 lat wcześniej. Przejmując ówczesne zainteresowanie powieścią Bułhakowa Mistrz i Małgorzata – nadał mu nową nazwę, która utrzymuje się do dzisiaj. Może to niekoniecznie bar mleczny, a po prostu bar – jednak pasuje do tego zestawienia idealnie.
Patrząc na Mistrza i Małgorzatkę z ulicy – nic nie zwiastuje, że tu tak dobrze karmią, gdyby nie pełne obłożenie sali. W środku kibice, okoliczni mieszkańcy i stali bywalcy. Każdy z apetytem wpatrzony w swój talerz, bo dania są pyszne, domowe i smakują jak u mamy. 🙂
Bar Ząbkowski
ul. Ząbkowska 2, Warszawa
Najstarszy Bar mleczny na Pradze Północ (powstał w połowie lat 50. XX wieku) co wcale nie dziwi, bo jest naprawdę kultowy! Zarówno w porze śniadania, czy obiadów są tu kolejki do kasy, jak i stolików, a wnętrze udało mi się je sfotografować tylko dlatego, że panowała pandemia i można było zamawiać jedzenie wyłącznie na wynos. 😉
Bar Ząbkowski przeszedł metamorfozę, ale w kącie nadal można spotkać aranżację jak z filmu Barei – ze sztućcami przykutymi do stołu. Ze względu na lokalizację – to jedno z tych miejsc, do którego udają się zagraniczni turyści, którzy chcą zobaczyć, co je się w Polsce.
Na miejscu kupisz właściwie wszystko, z czym kojarzy ci się bar mleczny – od mielonego, pomidorowej, leniwych, czy jajecznicy jeśli masz ochotę wpaść akurat na śniadanko. To świetne miejsce na szybki obiad, kiedy krążysz po atrakcjach w okolicy warszawskiego zoo.
Bar mleczny Rusałka
ul. Floriańska 14, Warszawa
Rusałka to kolejny bar mleczny położony w niezwykle dogodnym miejscu, bo bardzo blisko warszawskiego zoo, czy Teatru Baj (Praga Północ). Choć szyld z zewnątrz przeszedł metamorfozę — w środku nadal dominuje lakierowana boazeria, rodem z czasów PRL.
Posiłki spożywa się na stolikach, z obrusem przykrytym taflą szkła. Jak dla mnie to akurat plus — dość łatwo tu zachować czystość, a i nie odbiega to od reszty wystroju, gdzie wciąż na topie są talerze Społem.
W przeciwieństwie do niektórych wymienionych w artykule warszawskich barów mlecznych — Rusałka jest otwarta 7 dni w tygodniu. W Rusałce zjedliśmy mielone z marchewką i ziemniakami i chłodnym kompotem. Filip skusił się na kotleta schabowego z surówką (ja nie przepadam, więc korzysta, gdzie się da, bo u nas w domu gotuje się jedno danie dla wszystkich 😉 ).
Na pierwsze danie wjechała zupa — rosół i pomidorowa. Jeśli chodzi o tę ostatnią — to akurat dla mnie za dużo przecieru, za mało wywaru, ale przez dogodną lokalizację Rusałce jest się w stanie wiele wybaczyć. Na miejscu było sporo starszych ludzi, którzy brali jedzenie na wynos.
Bar Sady
ul. Krasińskiego 36, Warszawa
Bar Sady na Żoliborzu powstał w latach 60, a swoją nazwę zawdzięcza powstającemu wówczas osiedlu Sady Żoliborskie. Do tej pory jest prowadzony przez spółdzielnię spożywczą WSS Społem i z zewnątrz przywodzi na myśl obrazki z PRL-u. Jednak dzisiaj takie pozytywne, ponieważ takich pocztówkowych widoczków coraz mniej.
Trafiliśmy tu w weekend, w porze obiadowej i zaskoczyło nas, jak wiele osób bierze po kilkanaście porcji na wynos! Jednak ceny są tutaj bardzo przystępne, więc jak dana „babcia” ma trafić w gusta każdego z domowników, to pewnie lepiej wychodzi zamówić każdemu to, na co ma ochotę. 🙂 Posiłki są smaczne i sycące. Wielu klientów to stali bywalcy, co wnioskuję po pytaniach obsługi: a dlaczego dzisiaj taka zupka Panie X?
Wcale mnie to nie dziwi, że to popularne miejsce; szkoda, że mieszkam tak daleko.
Ten wpis będzie jeszcze rozbudowywany, ale z przyjemnością przyjmę twoje propozycje barów mlecznych, do których lubisz zaglądać w Warszawie. To świetne opcje, kiedy nie ma się ochoty stać za garami, a ma się ochotę na coś mniej hipsterskiego. Nie samą pizzką człowiek żyje. 😉
fajne zestawienie! na prawdę pomysłowe, ja od siebie mogę polecić moze bar w innym stylu ale można się najeść! Krepsy na chmielnej!