Strona główna » Slough – slumsy w centrum Wielkiej Brytanii
slough

Slough – slumsy w centrum Wielkiej Brytanii

Slough to zapadła dziura, która przyciąga jak lep różne nacje, w tym Polaków.

Ach, jak często się przekonuję, że pierwsze wrażenie bywa mylne. Po pierwszym dniu euforii i zachłyśnięciu się Anglią – zacząłem rozglądać się po okolicy, nieco chłodniejszym okiem. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym trochę nie poczytał o tym miejscu – „dziura pełna obcokrajowców, mafiozów i złodziejaszków” – pisał ktoś o Slough na jakimś angielsko-polskim forum.

Cóż w centrum miasteczka – mijani przeze mnie ludzie byli faktycznie neutralnie mili. Jednak, kiedy zapuściłem się dalej, zaraz po zapadnięciu zmroku, wydarzyło się coś dziwnego. O 18.00 miasto po prostu umarło – w domach pogaszono światła, ludzie uciekli, a po okolicy zaczęły się kręcić lumpy i szemrane typy. Przyznam, że szedłem  trochę jak sztywniak, w każdej chwili spodziewając się najgorszego.
Niestety musiałem jeszcze zrobić zakupy. Zdezorientowany mijałem kolejne wystawy, pozamykane na cztery spusty. Puby i restauracje również były nieczynne, co jest naprawdę nie do pomyślenia w Polsce. Rozczarowany polazłem do restauracji „Pod Złotymi Łukami”, zakupując tam poczciwego Big Maca.

Klucząc pomiędzy kolejnymi uliczkami – zaczęło do mnie docierać, czemu Slough jest owiane wyjątkowo złą sławą. Tutaj po prostu nie ma Brytyjczyków – za to pełno ludzi przyjezdnych, niekoniecznie o wysokim poziomie kultury:

– KURWA MAĆ! JA PIERDOLĘ! – słyszałem co chwilę, z daleka wiedząc, że zaraz spotkam pobratymca z Polski.

Co dziwne – im więcej polskiego słyszałem, tym mniej swojsko się czułem. Za to wrzaski rodaków, zaprowadziły mnie do… polskiego sklepu. W sumie naliczyłem takich co najmniej 9 – i wszystkie były otwarte, mimo „późnej” pory. Wewnątrz odpowiedniki „Groszka” – soki Tymbark, wędliny, owoce. Podobno dostawy mają 2 razy w tygodniu i faktycznie wszystko jest z Polski.

slough slough

slough
Prawdziwa Brytyjka. Oh, wait…

Jako że chciałem spróbować czegoś lokalnego – wszedłem do supermarketu „Sainsbury’s”. Nieco wczorajszy ekspedient, zapytany o charakterystyczny dla Anglików produkt, podał mi… piwo Carlsberg i herbatniki. Nie dziwcie się zatem, że foty żarcia, które ukazały się na Facebooku – są, jakie są.

slough

Slough to zaskakujące miejsce

Z jednej strony nowoczesne biurowce, w których mają siedziby takie firmy jak: LG Electronics, Blackberry, O2, Telefonica, Intel. Z drugiej – same fast-foody i sklepy „Everything for 1 pound”, obsługiwane przez stereotypowych czarnoskórych (w skórzanych kurtkach, z łańcuchami na szyi i sygnetami na palcach), gdzie przy próbie złożenia zamówienia zastanawiasz się, co będzie pierwsze: wpierdol, czy zakupy.

Następnego dnia, podczas lunchu – miałem okazję porozmawiać z ludźmi, na temat tego miasta. Przecież w książkach do nauki angielskiego, Anglia miała być taka cacy i super! Zarówno Brytyjczycy, Koreańczycy, jak i Polacy mieszkający w UK na co dzień stwierdzili, że Slough to miejsce, które lepiej omijać. Nie odważyliby się tu mieszkać, a sami dojeżdżają tutaj spoza miasteczka.

– To najgorsza dziura w UK. Przepełniona ćpunami i pijakami. Ludzie tutaj mieszkający zarabiają drobniaki, wykonując najbardziej podstawowe prace, których nikt inny nie chce wykonać. To są ludzie bez perspektyw, z góry skazani na porażkę. Gdyby nie moja praca, omijałbym to miasto z daleka.

Być może opinie te wynikają z faktu, że jest to typowo „industrialne” miejsce. Taki odpowiednik warszawskiego Targówka – brudne, nieatrakcyjne i niezachęcające do oglądania czegokolwiek. Dla mieszkańców nie ma stąd za specjalnie ucieczki – autobusy jadą tu wyłącznie główną drogą i dziwnie przypominają nasze zdezelowane Jelcze.
Aby zobaczyć ciut więcej niż slumsy UK – wybrałem się ulicami High Street, w stronę Windsor Castle. Tak naprawdę wystarczyło, że przekroczyłem granicę Slough, by zobaczyć totalnie inny obraz Wielkiej Brytanii. Szkoła Etan College i kościół Eton College Chapel wywarły na mnie duże wrażenie, przez co czułem się, jakbym przeniósł się w czasie. Oświetlony zamek Windsor dosłownie wypełniał cały horyzont. Nie było szans, by objąć go wzrokiem.

Przyznam szczerze – kiedy miałem wracać, nadal czułem się nieswojo. Wszystko było skąpane w ciemności i tylko delikatnie oświetlane przez pobliskie latarnie. Zamówiłem taksówkę i wróciłem do hotelu. Nadal nie wiem, dlaczego głównie tę dzielnicę Polacy wybierają do życia. Jestem zaintrygowany, choć totalnie ich nie rozumiem. Nawet rodowici Anglicy stąd uciekają. Na jutro jestem umówiony na spotkanie z jednym z nich – być może dowiem się czegoś więcej.

Filip Turczyński

Zawodowo inżynier jakości oprogramowania. Pracowałem przy kilku grach w tym przy Wiedźminie oraz w firmach LG i Samsung przy telefonach komórkowych. Pasjonat i kolekcjoner gier (kilkaset) i konsol (24). Uwielbia aktywnie spędzać czas wolny ze swoją rodziną.

15 komentarzy

Dodaj komentarz

  • Chlopak przyjechal i byl jeden dzien w slough to mu sie nie dziwie ze tak napisal. Jak bym sie przeszedl po high street i chalvey to tez bym napisal podobnie…. Same polskie sklepy kantory pound landy fast foody i sporo zuli. Nie ma co ukrywac ze slough to dziura ale nie ma co przesadzac ze jest tak zle ze mozna na kazdym rogu w miche dostac. Moze mieszka w PL na jakims zamknietym osiedlu i kupe mial jak sie po ulicy przeszedl? Tak jak ten tekst”ludzie mieszkajacy w slough sa skazani na porazke” Kurwa co ma miejsce zamieszkania do tego kto kim bedzie w zyciu? Czy to znaczy ze jak bym mieszkal w hollywood to jestem skazany na sukces w aktorstwie?

      • „nie było mnie tam” – czyli opuścił Pan miasto na jeden dzień; pisząc artykuły dostępne w sieci i odpisując na komentarze, warto zachować poprawność językowym; tym bardziej, że Pan aspiruje do wzorca 😉

          • ]Sęk w tym, że nie było mnie tam jednego dnia tylko 3 tygodnie

            To na ile wyjechał pan z Slough? Na dzień czy na trzy tygodnie? Nadal nie rozumie Pan co jest niepoprawnego w tym zdaniu? Może nie tak zaprzeczenie umieszczone?

            Zgaduję że tak na prawdę chciał Pan napisać „Sęk w tym, że nie byłem tam nie jeden dzień a 3 tygodnie”

  • Każdy ma prawo do swojej oceny, ale milo jest, gdy ocena nie jest wyłącznie subiektywna. W tym tekście pominięte zostały inne grupy społeczne, zamieszkujące Slough, które nie stoczyły się i zamierzają. Nie chcąc by tekst był tendencyjny, warto spróbować dotrzeć do różnych ludzi – sprawdzić rzetelnie, gdzie pracują, dlaczego, jakie mają wykształcenie, jak mieszkają, itp.

    • Pani Ago.
      Dziękuję za Pani za komentarz mimo iż kompletnie się z Panią nie zgadzam. Jadąc do jakiegokolwiek miejsca na świecie proszę wybaczyć, ale nie zamierzam prowadzić badań na temat wieku, wykształcenia, religii, przekonań czy czegokolwiek na temat ich mieszkańców.
      Jadąc gdzieś po prostu chłonę to miejsce takim jakim jest. Jeżeli jadę do Grecji, Egiptu czy nawet Honolulu po prostu staram się cieszyć i poznawać to miejsce takim jakim jest.
      Rozumiem, że mój tekst Panią uraził gdyż najwyraźniej jest Pani mieszkanką Slough. Szczerze współczuję. Dla mnie to miejsce jest okropne, niezachęcające i zwyczajnie niebezpieczne.

      Nie przeczę, że są tam ludzie sympatyczni ale blog to miejsce gdzie po pierwsze opisuje swoje wrażenia a po drugie – obiektywizmu tutaj Pani nie znajdzie. Po takowy zapraszam do wielkich portali internetowych gdzie będą wyciągi z Wikipedii lub jakiś innych zbiorów informacji.

      Tutaj czysta niczym nieskrępowana i nie ocenzurowana moja własna, subiektywna opinia 🙂

  • Jakież to szczęście, że udało się Panu wrócić do domu w jednym kawałku. Słyszałem, że tylko co 3 obcy opuszcza to miasto o własnych siłach. Tu nawet policja boi się zaglądać. Rodowitych Anglików jest tu tak mało, bo podobno 2 razy do roku na High Street murzyni publicznie składają z nich ofiarę. Z tymi Jelczami to Pan mocno przesadził. Ja bym te autobusy porównał do starych Ikarusów. Co ciekawe, dokładnie takie same widziałem w innych miastach UK. Ale, jak przypuszczam, musiały one dojechać właśnie ze Slough. „O 18.00 miasto po prostu umarło – w domach pogaszono światła … ” Prawda. To jest chyba jedyne miejsce na ziemi, gdzie ludzie mając dostęp do energii elektrycznej, wolą siedzieć w ciemności. No i te korki do późnych godzin wieczornych, teraz okazują się być fatamorganą.
    Z pozdrowieniami od mieszkańca tego piekła na ziemi, który już 8 lat musi sobie radzić bez światła po 18.

  • Faktycznie to jedno z najgorszych miejsc w Anglii. Jezeli chodzi o pana pytanie czemu wielu Polaków decyduje sie tam meszkać , to dzieje sie tak dlatego że przyjeżdża tam wielu ludzi z problemami typu wyroki w Polsce, długi itd. Jedne szumowiny przyciągają inne szumowiny i dlatego tak jest .oczywiście jest jakaś część normalnych ludzi , ale niestety chowaja sie w domach…

  • Mogę potwierdzić, że Slough zapadła dziura pełna kryminalistów. Gwałty, napady, strzelanki – wszystko tam się dzieje z naciskiem na to, że kobiety nie są tam ani odrobinę bezpieczne. Moja dziewczyna pochodzi ze Slough i za każdym razem gdy wychodziła tam na dwór, myślałem, że oszaleję. Jest tam o wiele za bardzo niebezpiecznie.

  • Czytam i niedowierzam. Byłam w Slough niejednokrotnie i zazwyczaj co najmniej zatrzymywałam się tam miesiąc. Miałam też okazję bywać w innych częściach Anglii i za żadną nie tęsknie tak jak za Slough. Uwielbiałam przechodzić się w słoneczne dni parkami i przysiadywać na skwerach tonących w zapachu lawendy. Mijać na ulicach ludzi innych kultur, słuchać obcych języków, śpiewu ze świątyń, podziwiać wystawy sklepów, ubiory, a przy tym nie rezygnować z przestrzeni dookoła, bo nie jest tam szczególnie tłoczno. Nie brakowało mi tam tak ojczyzny jak w innych zakątkach Europy, bo wokół można było celebrować polską codzienność – tylko marudzenia wiecznego było jakby mniej jak w Polsce, bo miałam okazję spotykać dobrych, otwartych ludzi z małymi tylko wyjątkami. I niejednokrotnie bawiłam się ze znajomymi po zmroku, w ciepłe letnie noce wracaliśmy parkiem czy ulicą i nigdy nie natknęłam się na jakąś przykrą sytuację.
    Każdy ma swój gust. Ja odnalazłam Slough jako zupełnie inne miejsce od tego jak tutaj zostało opisane. To jedno z miejsc, z których mam bardzo dużo miłych wspomnień, do których lubię wracać. Miejsce zaczarowane przez życie w niezwykłej codzienności.

Cześć!

Świat dzieli się na tych, którzy nie lubią zapachu benzyny i na tych, którzy go uwielbiają. My jesteśmy z tych drugich. Na tym blogu pokazujemy wszystkie fajne miejsca, które warto odwiedzić w Polsce. Nie musisz się już więcej zastanawiać co robić i gdzie iść w weekend. Z nami spędzanie czasu stanie się proste!

Chcesz więcej? Dołącz do grupy!

A może jeszcze więcej?