Większe metropolie kojarzą się z nowoczesnością. To taki stereotypowy wizerunek – myślisz „metropolia”, a oczami wyobraźni dostrzegasz już drapacze chmur mieniące się kolorami, gdy tylko musną je promienie słońca. Stal, szkło, beton – współcześnie wykorzystywane materiały w budownictwie dają wieżowcom wrażenie lekkości i futurytyzmu. Pomiędzy ciasnymi wolnymi przestrzeniami – pędzą, wypełniając każdą pozostałą przestrzeń – zamyśleni i zabiegani ludzie. Gdzieś tam stoją w korku auta, majestatycznie w górę wznosi się pylonowa konstrukcja mostu i gna nowoczesna komunikacja.
Kiedyś takim powiewem „Zachodu” były neony
Projektowane często przez wybitnych projektantów, którzy ze zwykłego wyrazu potrafili stworzyć interesującą uliczną sztukę zwracającą na siebie uwagę. Neony miały ożywić szare, zniszczone po wojnie miasta i tchnąć w nie trochę luksusu. Ponoć, zanim coś powieszono na budynku, wcześniej zastanawiano się, jak to będzie wyglądało w kompozycji z resztą miasta. Jakaż to różnica z wielkoformatowymi reklamami, plandekami zasłaniającymi zabytki, czy rażącymi oczy panelami LED, oślepiającymi przechodniów i kierowców! W wykonanie takiego cacka wkładano nie tylko rzemieślniczą pracę wymagającą fachowej ręki, ale także odrobinę sztuki i szczyptę miłości.
Gdy myślę o klimatach dalekiej przeszłości, to przed oczami widzę neony. Część z nich odeszła w zapomnienie, inne trafiły do opisywanego już Muzeum Neonów, a jeszcze inne czekają na drugą szansę, zwisając smętnie na starych budynkach. Albo będą miały szczęście i ktoś w nie zainwestuje pieniądze – albo trafią na złom. Na szczęście dzięki takim inicjatywom, jak powyższe muzeum – powoli odradza się moda na taki typ reklamy. Jeśli rekonstrukcja jest zbyt droga – to czasami mamy szansę zobaczyć choćby replikę, co stało się choćby ze słynnym globusem z hotelu „Orbis”, czy zrekonstruowanej „Siatkarce”, która dzięki Paulinie Ołowskiej – nadal co noc dzielnie rzuca piłkę.
Warszawski rumieniec
Nawet najpiękniejsze miasto umierające wraz z zachodzącym słońcem – szybko stałoby się smutną, ciemną, betonową pustynią, które wzbudzałaby przed spacerowiczem poczucie przytłoczenia i wywoływałaby dreszczyk niepokoju. Na szczęście Warszawa otwiera się na nocnych marków i oprócz sieci klubów, restauracji, czy barów coraz częściej zaskakuje detalami. Szczególnie ciekawe są pod tym względem wakacje. To przecież kina plenerowe, teatry, otwarte bulwary wiślane, czy wszelkie eventy. To wszystko sprawia, że Warszawa za dnia a Warszawa nocą, to dwa zupełnie różne miasta z różnymi mieszkańcami!
I szczerze mówiąc – sam nie wiem, które z nich bardziej mnie ujmuje. Nocą Warszawa nie zamiera, a staje się bardziej kameralna. Któż bowiem nie lubi romantycznych spacerów z kimś bliskim, przy majaczącym w tle księżycu albo blasku gazowych latarni, jak te znane ci już z Mokotowa? Mrok rozbudza zmysły, wyostrza zapachy i słuch. A wiele z miejsc, które w ciągu dnia niczym nie zaskakują, wieczorem nabiera nowego blasku.
Jest ciszej, kameralniej i romantyczniej
Nocne miasto na pewno jest porą zakochanych. Lubię tę pozorną ciszę, bo Warszawa niezależnie, czy jest 23, czy 2 w nocy – nie zasypia na głównych ulicach. Przepadam za rozmową i wypatrywaniem wzroku w poszukiwaniu neonowych perełek. Chociaż nie są one w takim stopniu tak popularne, jak za życia moich rodziców – mam wrażenie, że jednak każdy z nich ma w sobie coś unikalnego. Im ciekawszy kształt, czy forma, tym lepiej. Niektórzy właściciele sklepików zamawiają sobie takie cudeńka, które mają w sobie wiele uroku. Nocą przyciągają nasz wzrok, tym bardziej że w ciągu dnia praktycznie się ich nie dostrzega w tłumie osób. Wieczorem jednak to właśnie one królują na ciemnych ulicach.
Neony w Warszawie
Nie jestem bardzo za tym, by wszystko zamknąć w muzeum i zdecydowanie przyjemniej ogląda mi się neony nocą, na spacerze. Sporo rozrzuconych neonów jest na Woli, Ochocie i oczywiście w Śródmieściu. Jeśli nie masz nastroju – warto wybrać się, chociażby do Soho – gdy wystawa z neonami jest dawno zamknięta – można podziwiać świecące perełki na ścianach tamtejszych budynków.
Przede wszystkim jednak zachęcam do samodzielnych poszukiwań, ale pamiętaj, by na polowanie zabrać swoją drugą połówkę! Gdy już odnajdziesz swoje „naj” – idźcie do jednej z licznych knajpek w stolicy i spędźcie razem romantyczny wieczór. Kto wie, może zakochacie się nie tylko w sobie, ale i w nocnej stolicy? Daj koniecznie znać w komentarzach, jak ci poszło!
Pamiętam taki neon na Puławskiej róg Rakowieckiej – zwykle świeciło się „Przezorny zawsze upieczony” 😉
Musimy koniecznie sprawdzić. Nie było tego na naszych mapach… a fajnie wiedzieć, że są takie 😀
Nie wiem czy on jeszcze istnieje 😉 Pamiętam go z dzieciństwa. Przy okazji warto odwiedzić Muzeum neonów http://neonmuzeum.org/ 🙂
Z chęcią skorzystam z linka. A Muzeum Neonow jest nam doskonale znane. Pisalismy o nim juz jakis czas temu i zgadzam się ze jest genialne!
Tu też o tym wspomina http://justynaneyman.blogspot.com/2014/07/krytyczny-piatek-muzeum-neonow.html
Dzięki za ten tekst. Od siebie dodam jeszcze kilka ciekawych: Warszawa Centralna, Warszawa Śródmieście, słynna lecznica Izis, Mozaika, Hala Mirowska, Jaś i Małgosia, Galskór, Scena na Woli, animowana U Szwejka i wiele, wiele innych. Sam jestem entuzjastą neonów – uważam je za formę sztuki, za najszlachetniejszą technikę reklamy, której byle kto nie wykona (i byle kto nie zamówi). Sam u siebie w domu (w kuchni) mam odpowiednio zmniejszoną replikę słynnego czajniczka z nieistniejącej już katowickiej herbaciarni Randia, którą uważam osobiście za najpiękniejszy neon, jaki widziałem.
Warszawa, jest miastem uprzywilejowanym jeśli chodzi o neony – jest ich tam sporo i przybywa nowych. Nieco jest ich też w Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu. W takich miastach jak Zielona Góra, gdzie mieszkam, są aktualnie trzy (słownie: trzy, nie licząc mojej repliki).
Pozdrawiam.
Na nowym osiedlu na Żoliborzu jest świetny neon z Krzysztofem Komedą.
Odwiedzimy i uzupełnimy! Dzięki za cynk 🙂
Jestem wielką fanką neonów, a świecące napisy mnie fascynują od lat! w tym momencie zarządzam marketingiem firmy, która robi Ledony, alternatywną wersję szklanych neonów z gazem. Jeszcze bardziej zwracam uwagę na wszystko co świeci.. Gdyby zniknęły ohydne kasetony, brzydkie banery zastąpiły świecące, designerskie, dobrze zaprojektowane napisy – byłoby piękniej!