Jestem dziwnym człowiekiem. Nie pijam wódki, whisky, brandy, czy innych alkoholi. Po wino sięgam sporadycznie, a dla relaksu czasem lubię napić się piwa. Abstrakcją jest dla mnie kupowanie butelki alkoholu za kilka tysięcy złotych, a potem trzymanie go w ciemnym kącie, w piwnicy przez kilkanaście lat. Z jednej strony to zrozumiałe, bo ludzie inwestują i pomnażają swój majątek na setki sposobów. Z drugiej strony – dla laika (szczególnie takiego jak ja, stroniącego od alkoholu) – różnice smakowe są niezauważalne. Co więcej – „zwykłe” trunki takie jak piwo – bardzo rzadko powodują u mnie ból głowy nad ranem. Z wódką tak łatwo nie mam.
Pomimo tego, niedzielne przedpołudnie spędziłem w murach Muzeum Wódki. I nawet przez moment się nie nudziłem
Tuż przy Placu Teatralnym, nieopodal ulicy Senatorskiej – znajduje się mały, niepozorny lokal. To jest szczególnie uderzające, bo mowa tutaj o muzeum, które posiada największą na świecie kolekcję eksponatów związanych z historią wódki! Szczerze mówiąc, to w pierwszej chwili nawet ciężko do niego trafić.
Kiedy już jednak uda ci się tu dotrzeć, wejdziesz do ciemnoszarego lokalu z przyjemnie przygaszonymi światłami. Od progu widać dobrze podświetlone gabloty, które pękają w szwach od ilości eksponatów. Zanim jednak rozpoczniesz zwiedzanie – czeka cię trudny wybór biletu.
Tutaj nie ma biletów normalnych, ulgowych, czy dla seniorów. Trzeba wybierać między standardową wejściówką, a zwiedzaniem połączonym z degustacją. Dwukrotnie droższy bilet może wystraszyć, ale za to masz okazję skosztować 3 alkoholi. Wybierasz z menu z Polski, ze świata lub z owocowych. Oczywiście tylko w wypadku, gdy masz ukończone osiemnaście lat. Czasami zdarza się (tak jak podczas mojej wizyty), że wybierając standardową opcję i tak będziesz poczęstowany jeszcze innym trunkiem. Dlatego lepiej przyjedź tu autobusem albo jako pasażer.
Muzeum Wódki – jak wygląda zwiedzanie?
Zbiorów jest co najmniej 10 tysięcy (!) i ulokowane są w schludnych, podświetlonych gablotkach. Bogata kolekcja powstała w wyniku połączenia dwóch kolekcji prywatnych gromadzonych przez lata przez Adama Łukawskiego i Piotra Popińskiego. Część z eksponatów została wypożyczona od prywatnych kolekcjonerów z Polski, ze świata, z muzeów, ale także od producentów alkoholi.
W Muzeum Wódki prócz oczywiście samych alkoholi możesz obejrzeć również ewolucję butelek, etykiet, plakatów, a nawet karafek, czy kieliszków. Wśród zbiorów są takie unikaty jak kieliszek samego Napoleona Bonaparte, czy pierwszy podręcznik produkcji wódki z 1895 roku. Osobną witrynkę mają nawet piersiówki. Dla takich jak ja, co na alkoholach zwyczajnie się nie znają – jest tu również specjalne miejsce, gdzie można obejrzeć ładnie opracowany wykład – dotyczący tego, jak wódkę się produkuje i po czym odróżnić te butelki „premium” od tych zwykłych.
Fajnym bajerem jest to, że na czas zwiedzania otrzymujesz katalog, w którym opisana jest zawartość każdej z gablotek. Czemu mi się to podoba? Bo dzięki temu eksponaty nie są zasłonięte opisami, czy niepotrzebnymi grafikami. Wszystko mam w ręku i mogę poczytać o tym, co mnie interesuje.
Na 20 minut, ale bardzo ciekawych
Szalenie spodobało mi się to, że twórcy muzeum traktują alkohol jako dobro narodowe, z którego słynie Polska. Tutaj nie ma tanich stereotypów, czy aluzji. Autorzy do tematu podeszli na poważnie i z kulturą. Jak już wspomniałem we wstępie – to niewielki obiekt i zwiedzenie go zajmuje około dwudziestu minut. W tym czasie można dowiedzieć się wielu ciekawostek o polskich i zagranicznych markach, sposobach wytwarzania alkoholi, czy ich podawania. Całość robi zaskakująco dobre wrażenie. Wystawy mienią się kolorami, przyciągają wzrok i naprawdę z chęcią się je ogląda.
To nie jest dobre miejsce na pierwszą randkę. Co prawda alkohol przełamuje pierwsze lody, ale panująca tutaj cisza i poczucie powagi nie pozwoli wam na pełne rozluźnienie. Wódka przez wiele lat kojarzyła się z rubasznością, taniością i menelami. Muzeum Wódki pokazuje ją w zupełnie innym świetle – jako dobro narodowe, którym powinniśmy się chwalić. To muzeum jest idealne dla dojrzałych już par, małżeństw, które będąc na spacerze na starówce lub wychodząc z pobliskiego teatru, chcą zasmakować czegoś nowego i umieją to docenić. To niekonwencjonalne muzeum, które zaskakuje treścią, a jednocześnie podchodzi do tematu bardzo poważnie. Nieważne, czy jesteś laikiem, koneserem, czy podobnie jak właściciele muzeum – zbierasz najlepsze eksponaty.
Muzeum Wódki
ul. Wierzbowa 11, Warszawa (wejście od ulicy Canaletta)
www.muzeumwodki.pl
bardzo fajnie i z klimatem! dużo elementów, które zapadły w pamięć. polecam !
byłam i polecam! Nie zdawałam sobie sprawy z tak bogatej polskiej Historii alkoholi, świetne miejsce