Oczywiście powyższy wstęp wcale nie znaczy, że nie lubię pijać kawy w Costa czy uważam za wstyd pokazanie się z logiem Starbucksa! Nie mogę jednak powiedzieć, że są to miejsca kameralne, ciche i mające to „coś” co sprawia, że chce się tam przesiadywać godzinami. Idziesz tam, pijesz kawę i nara – do następnego razu.
Właśnie dlatego wybierając kawiarnie, które trafiają na naszego bloga z fajnymi miejscami w Polsce – kierujemy się mocno subiektywnym odczuciem satysfakcji z wizyty. Kocie kawiarnie, Odette – to tylko niektóre z listy. Warszawski Manekin, mimo że posiada w ofercie obłędne naleśniki – o czym zresztą wiedzą wszyscy, którzy śledzą fanpage „czy jest kolejka do Manekina?” – raczej nie pojawi się na Skomplikowane. Mocno wkurza nas fakt, że kiedy człowiek w końcu usiądzie przy stoliku – musi uważać, aby łokciem nie trącać siedzących obok osób i dzielnie znosić zawiedzione spojrzenia kolejkowiczów, którzy zdają się myśleć: jedz kurde szybciej!
W którąś słoneczną niedzielę, kiedy słońce przyjemnie grzało – postanowiliśmy wybrać się na niezobowiązujący spacer, pooglądać miśki w zoo. Te jednak miały swoje humory i nijak nie chciały nam się pokazać. Zniechęceni, pokręciliśmy się po okolicy – szybko dochodząc do wniosku, że brakuje nam paliwa – kofeiny w żyłach. Mieliśmy ochotę posiedzieć w spokojnym miejscu, bez zadęcia i bez tego uczucia owczego pędu. Tak dotarliśmy do Konesera, który przypomina teraz wielki plac budowy. Naprzeciwko skromny, niewielki neon. Szybki rzut oka – dają kawę. Wchodzimy.
W Mucha nie siada – gości wita przyjemna, nienarzucająca się muzyka, ciekawy design wnętrza i sympatyczna obsługa
Mile zaskoczeni – usiedliśmy na wygodnej kanapie obrzuconej miękkimi poduchami. Przyjemny zapach dochodzący z zaplecza sprawił, że zrobiliśmy się strasznie głodni. Szybko zrezygnowaliśmy z parującej, gorącej kawy i zaczęliśmy wertować menu. Wybór okazał się znacznie większy niż napój i ciastko. Menu jest typowe na śniadania i lunch – królują w nim szybkie przekąski, sałatki, naleśniki, makarony i zupy.
Filip postawił na naleśnika ze szpinakiem, kurczakiem, suszonymi pomidorami, pieczarkami i salsą. Ja chyba pierwszy raz w życiu zamówiłam sałatkę – z rukolą, gruszką, orzechami włoskimi, malinami i grzankami z camembertem.
Sałatka była gigantyczna, wyglądała jeszcze lepiej niż na zdjęciu i była cudownie chrupiąco-słodko-kwaskowata. Filip, który dostał swoją porcję z małym opóźnieniem, wyjąkał tylko, że mi zazdrości i ma nadzieje, że nie dostanie naleśniora niczym z baru mlecznego. Widziałam, jak zaświeciły mu oczy, kiedy kelnerka postawiła przed nim małe dzieło sztuki, które tylko z nazwy było naleśnikiem. Pachnąca, aromatyczna mini zapiekanka sprawiła, że mój mąż mniej więcej co drugi kęs mamrotał:
– o raju, ale to jest mega!
Lekka, chłodna kawa mrożona i koktajl malinowy na bazie mleka – były równie świeże, pachnące i apetyczne. Nasze przelotne wyjście do kawiarni, przedłużyło się w prawie półtoragodzinne siedzenie i napawanie się chwilą. Nikt nie poganiał, nie pośpieszał, klienci w rogu czytali książki. Mucha nie siada – urzeka atmosferą. Jest tu miło, niezobowiązująco i przytulnie.
To jedno z tych miejsc, które chce się polecać
Jeśli chcesz wyjść sobie gdzieś tylko we dwoje, a akurat nie masz ochoty na żadne pizze, sushi, czy kotlety – to świetna alternatywa. Pod pozorem zwyczajnej kawiarni kryje się diament, do którego aż chce się wracać. My wrócimy na pewno.
Mucha nie siada
Edit: Mucha nie siada niestety została zamknięta. 🙁
Dodaj komentarz