Kielce mają to do siebie, że niby to niewielkie miasto, niby nic szczególnego… a gdzie nie zajrzysz to, co chwila coś ciekawego wyskakuje. Ewidentnie mają w sobie jakiś magnes, który sprawia, że lubimy tam z Klaudyną wracać.
Z jednej strony pogoda potrafi tutaj dać w kość i doprowadzić człowieka do szału, z drugiej – w sumie czasem jej przewrotność i ta tendencja do nagłej zmiany potrafi mnie rozśmieszyć. Tak jak ostatnio, kiedy po Wielkanocy, pod koniec kwietnia postanowiliśmy zwiedzać Łysą Górę. Trochę to było spontaniczne – spisaliśmy atrakcje w okolicy, które chcieliśmy zobaczyć, spakowaliśmy się i wyjeżdżając z Warszawy… zapomnieliśmy sprawdzić pogodę. No, może i przewidziałem, że będzie padało, ale kompletnie nie spodziewałem się kilkucentymetrowej warstwy śniegu. Moje przemoknięte trampki mi tego nie wybaczyły.
Oględnie rzecz ujmując – wszystko w tych Kielcach jest jakoś do góry nogami. Stolica mody kojarzona ze scyzorykiem, a jak wchodzę do takiej knajpy Monte Carlo, to okazuje się, że serwują tam najlepsze żarcie regionalne w świętokrzyskim.
Monte Carlo – prędzej spodziewałbym się schabowego z domieszką oleju napędowego
No przyznam szczerze, że po tych kilku wizytach w Kielcach mam już związanych z nimi trochę skojarzeń, ale na dzielnicę Monako to akurat bym nie wpadł. Tak, mówię to ja, piszący bloga podróżniczego pod nazwą „Skomplikowane”. 😉 Okazuje się jednak, że nazwa lokalu ma całkiem sensowne uzasadnienie historyczne. Otóż w latach 1975 i 1976 Rajd Monte Carlo w ramach „zlotu gwieździstego”, przebiegał właśnie przez Kielce. Dokładniej przez ulicę Paderewskiego, przy której restauracja jest położona.
Szanuję właścicieli restauracji Monte Carlo, którzy swoją pasją i zainteresowaniami starają się zarażać innych
Jedni mają do tego bloga (my), a inni używają do tego celu kuchni. Właściciele Monte Carlo robią to po mistrzowsku. Od wejścia witają nas tablice rejestracyjne, plakaty z wyścigów. Na ścianach mnóstwo zdjęć, dyplomów, gadżetów. Lokal jest nie duży, ale jest idealnym miejscem do spędzenia czasu we dwoje czy ze znajomymi. Dobre ustawienia stołów, dają wrażenie kameralności i nie czujesz się przez to wystawiony „na świeczniku”.
Zamawiając dania – przyznaję, że kierowaliśmy się trochę intuicją. Nigdy wcześniej nie mieliśmy bowiem okazji próbować typowo świętokrzyskiej kuchni. Nasz pierwszy wybór padł na zalewajkę świętokrzyską. I tutaj liczę na waszą pomoc, bo mimo moich usilnych starań – nie mam pojęcia, czym się różni od popularnego, wielkanocnego żurku. Wierzcie mi na słowo – mimo że kilka dni wcześniej, przez prawie 5 dni z rzędu jadłem żurek (kocham cię mamo!) – ta zupa była obłędna. Zawartość miski praktycznie wciągnąłem nosem.

Na drugie danie wybraliśmy żeberko duszone w białej kapuście (ja) i comber wieprzowy z gołąbkami sandomierskimi (Klaudyna).



Nie sądziłem, że kapusta może tak różnie smakować w zależności od jej przygotowania. Oba dania nie tylko były wyśmienite, ale w dodatku były tak wielkie, że… pierwszy raz nie udało nam się opróżnić całego talerza. Nasyceni zupą, prawie że przepraszaliśmy uroczą kelnerkę, że zostawiamy na talerzu ponad połowę porcji i zapewnialiśmy solennie, że naprawdę nam smakowało!
Monte Carlo to przyjemne i smaczne miejsce w Kielcach
Dla takich miejsc jak Monte Carlo, czy cukiernia u Dziadka, aż chce się wracać do Kielc. Budują one w naszej świadomości obraz przyjemnego, pachnącego miejsca, w którym przyjezdny jest mile widziany i doskonale obsłużony. Aż żal, że jesteśmy tutaj tylko raz w roku, bo gdybym miał te lokale pod nosem – wpadałbym do nich zdecydowanie częściej.
Restauracja Monte Carlo
ul. Paderewskiego 20, Kielce
www.monte-carlo.com.pl
Dodaj komentarz