Staram się nie polecać na blogu centrów handlowych. Nawet te zrewitalizowane miejsca, które służyły niegdyś za wielkie fabryki – dziś przeważnie są siedliskiem zwykłych marketów, w których nie bardzo jest co robić poza oczywistym – robieniem zakupów. Czasem jednak zdarzają się wyjątki. Tak właśnie było z Manufakturą w Łodzi.
Łódź wydaje się obecnie być w fazie wielkiej transformacji. Sporo uliczek i parków jest w przebudowie, ale wbrew pozorom to dobra informacja. Po poprawieniu infrastruktury, aby mieszkańcy i turyści mieli łatwiejszy dostęp do jej zakamarków i nie ograniczali swojej całej wizyty do ulicy Piotrkowskiej – Łódź bardzo zyska turystycznie. Wróżę, że w ciągu kilku następnych lat stanie się kolejnym przyjaznym miejscem na mapie Polski, które chętnie będzie się wybierało na swój kilkudniowy wypoczynek.
Kiedy podjechaliśmy pod budynek Manufaktury – spodziewaliśmy się, że spędzimy tu co najwyżej 20 minut. Przed nami pięła się w górę monstrualna budowla z czerwonej cegły, przypominająca mi mój ukochany Żyrardów, w którym zawsze chętnie się zatrzymujemy, gdy tylko mamy możliwość. Okazało się, że można tu przepaść na znacznie dłużej. I to nie w celu kupowania nowych spodni. 😉
Manufaktura w Łodzi
Manufaktura w Łodzi powstała na terenie dawnych budynków należących do Izraela Poznańskiego. Izrael był przedsiębiorcą łódzkim pochodzenia żydowskiego i nazywany był „królem bawełny”. Stworzył jeden z największych zakładów łódzkich. W roku jego śmierci jego majątek był wyceniany na 11 mln rubli, a największe straty dla całego obiektu przyniosła I wojna światowa. Po II wojnie światowej w fabrykę tchnięto nowe życie, ale niestety przez transformacje ustrojowe – kompleks popadł w stan likwidacji i po prostu niszczał. Na potrzeby mieszkańców i turystów, gruntownie przebudowany – został oddany do ponownego użytku dopiero w 2006 roku.
Dziś Manufaktura z zewnątrz czaruje cudną architekturą, w środku jednak kipiąc nowoczesnością. Bez problemu udało nam się zaparkować na gigantycznym parkingu, ale to być może fakt niedzieli niehandlowej. Jednak nawet bez zakupów nudzić się nie będziesz.
Muzeum Fabryki w Manufakturze
Na terenie Manufaktury w Łodzi znalazło się miejsce na niewielkie muzeum. Muzeum Fabryki opowiada historię tego miejsca, które zaczynało jako fabryka, a dziś istnieje już jako Manufaktura. Wystawę zaprojektował ten sam architekt, który zaprojektował Muzeum Powstania Warszawskiego. Zaprezentowane są tutaj maszyny, które brały udział w procesie przetwórstwa bawełny. Co pół godziny odbywa się prezentacja pracy ponad stuletnich krosen. W środku można dowiedzieć się więcej o tym, w jaki sposób bawełna stała się przędzą i jak zamienia się w tkaninę.
Można tu też obejrzeć kilka filmów z Łodzi – z okresu, w którym funkcjonowała fabryka; obejrzeć stare zdjęcia i pamiątki po ludziach, którzy tę fabrykę tworzyli. My obejrzeliśmy m.in. film Łódzka Niedziela z 1962 roku, który pokazywał, jak kiedyś ludzie wypoczywali w słoneczny dzień. To, co mnie uderzyło – to fakt, że wypoczywanie było o wiele bardziej przyjazne dla środowiska (nawet piwo podawane było w szklanych kuflach), a poza tym – niewiele się od tego czasu zmieniło. Ludzie ciągle głównie gonią do zoo, nad wodę, czy spacerują w parku. 😉
Rynek Włókniarek Łódzkich
Po wyjściu z muzeum można wybrać się na taras widokowy, a bardziej odważni mogą skorzystać z tyrolki o długości 180 metrów, zawieszonej 15 metrów nad rynkiem Manufaktury. Udział w tej atrakcji mogą wziąć już maluchy po skończeniu 4 roku życia. Jeśli pragniesz więcej informacji o dawnych zakładach – to warto, abyś zainteresował się Niedzielnymi Spacerami Architektonicznymi po Manufakturze i jej najbliższym sąsiedztwie.
My poszliśmy na Rynek Włókniarek Łódzkich. W jego centrum wyróżnia się fontanna. W nocy podświetlana – tryska wodą na różne sposoby. Ponoć jest najdłuższa w Europie – mierzy 310 metrów długości. Nocą odbywają się tu świetlno-muzyczne show. Nie ma tu niecki z wodą, a po kratach można chodzić – chcąc się trochę schłodzić od upału.
Latem – na rynku wysypuje się ponad 900 ton piasku i umieszcza żywe palmy w donicach, które mają przywodzić na myśl dalekie ciepłe kraje. Obok ustawiony jest Beach Bar, leżaki, boisko do siatkówki i mały plac zabaw. Zimą Manufaktura w Łodzi staje się lodowiskiem połączonym ze świątecznym jarmarkiem. Na terenie całego kompleksu umieszczono kolorowe ławki, jest sporo ogródków kawiarnianych, kilka małych (płatnych) atrakcji dla dzieci (jakieś mini gokarty, możliwość poskakania na trampolinie) i mini karuzela, która przypomina tę w Parku Staromiejskim we Wrocławiu. Koszt przejażdżki to około 7 zł.
Na terenie Łódzkiej Manufaktury roi się oczywiście od restauracji i miejsc, w których można coś zjeść. My przez brak czasu zatrzymaliśmy się w Soupculture. Ich mottem jest – wypij zupę, zjedz kubek. W sumie całe danie jest dość ekologiczne – do wyboru jest kilka zup, które nałożone są do jadalnych, chlebowych kubków. Szybkie, dobre i na wynos. 🙂
Manufaktura w Łodzi – dla kogo?
Manufaktura w Łodzi to głównie miejsce zakupów. Dobre dla ludzi, którzy chcą np. pójść do kina, albo do knajpki w ładnym miejscu. My ze sklepów nie korzystaliśmy, ale obiekt i tak wprawił nas w zachwyt. Nie wiem, czy to miejsce – do którego wraca się regularnie, ale na pewno bardzo fajne do odwiedzenia choć raz. Koniecznie razem z Muzeum Fabryki.
Muzeum Fabryki
ul. Drewnowska 58, Łódź
www.muzeumfabryki.com.pl
super miejsce 🙂