Czy jako dziecko nie marzyłeś o wycieczce do fabryki czekolady? Kiedy byłem mały – wyobrażałem sobie takie miejsce jako przesiąknięte zapachem, gdzie płynna czekolada spływa niczym rzeka i wpada do specjalnych maszyn, które zmieniają ją w gotowe tabliczki. A świstak siedział i zawijał ją w te sreberka.
Potem dorosłem i wizja mi się trochę zmieniła, ale miłość do słodyczy pozostała równie silna
Ciężko stawić mi czoła batonikowi, czekoladowym waflom, pysznej tabliczce z okienkiem pełnej orzechów… A przecież nie wymieniłem nawet krzty form, pod jakimi ta słodkość występuje i każdy z nas potrafiłby wymienić z marszu kilkadziesiąt innych przysmaków. Gdybym miał coś w skrócie powiedzieć o czekoladzie, to byłyby słowa: kocham was wszystkie.
Aż niewiarygodne i trudne do uwierzenia się wydaje, że do XVII wieku smak czekolady w Europie pozostawał nieznany. Czekolada trafiła na nasz kontynent dopiero za sprawą Krzysztofa Kolumba i odkrycia przez niego Ameryki. To właśnie tam pierwotnie Majowie wykorzystywali nasiona kakaowca do wytwarzania napoju o nazwie Xococalit. Już pewnie domyślasz się, jaka jest geneza słowa „czekolada”. Tak naprawdę słowo znaczyło tyle, co wyrażenie „gorzka woda”. Ponoć Kolumb po prezentacji ziarna kakao hiszpańskiej parze królewskiej usłyszał, że to dziwny wynalazek dzikich plemion, a monarchowie nie wydawali się zachwyceni. Z jednej strony może to dziwić, ale z drugiej – produkt, który dziś nazywamy czekoladą – pojawił się ok. 1830 roku, a udoskonaloną technikę jej tworzenia zawdzięczamy Rudolphe Lindt’owi. Tak, tak. To TEN Lindt, przez którego nie mogę wejść w swoje ulubione jeansy.
Cześć, jestem Filip i jestem czekoholikiem. Kiedy oddaję krew, zawsze karnie idę po swoją dolę czekoladek i zjadam je w ciągu 2 dni bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Zamiast stać w Noc Muzeów, by oglądać dzieło Aleksandra Gierymskiego w Muzeum Narodowym – stałem w gigantycznym ogonku pod Fabryką Wedla, by oglądać czekoladowe figurki.
Moja pasja do jedzenia mobilizuje mnie do szukania kolejnych fabryk. Manufaktura Czekolady
Gdy po zrobieniu lizaka w Manufakturze Cukierków – usłyszałem o Manufakturze Czekolady – nie wyobrażałem sobie, by tam nie zajrzeć. To stosunkowo niewielki lokal (a właściwie sklep), który przyciąga wzrok już od zewnątrz. Oto przed sobą masz ogromne okna, przez które doskonale widać pracujące całą dobę niewielkie maszyny. W środku zadbano o najdrobniejsze detale, przez które wzrok błądzi po całym pomieszczeniu. Od progu wita cię wystawa pełna kolorowych i pachnących czekolad, kremów, czy… narzędzi albo np. kontrolera z Xboxa, czy tam PlayStation. Nie jest to istotne, bo wygląda równie smakowicie. Jakby tego było mało, to nawet punkt dezynfekcji rąk jest wyłożonymi czekoladopodobnymi płytkami.
Manufaktura Czekolady dzieli się zasadniczo na trzy części. Pierwsza z nich to wspomniane witrynki wraz z kasą. Druga część to stoliki dla gości, którzy przyszli tylko na ciasto lub – a jakże! – gorącą czekoladę. Trzecia – to wielki stół przeznaczony na warsztaty. Bo wizyta w warszawskiej Manufakturze Czekolady to nie tylko możliwość kupienia, czy wypicia czekolady. To również niepowtarzalna okazja, by stworzyć ją samemu! Zajęcia zaczynają się od naprawdę ciekawego wykładu na temat pochodzenia czekolady, sposobów jej wytwarzania czy wszelakich jej odmian. Jeśli tych parę ciekawostek opisanych wyżej to dla ciebie za mało, to koniecznie musisz posłuchać reszty.
Na warsztaty możesz wybrać się z dzieckiem (opiekun do dziecka płaci znacznie mniej, ale wtedy dzielicie się tabliczką) lub pójść na zajęcia dla dorosłych. Oprócz tabliczki możesz wybrać opcję robienia pralinek lub czekoladowych narzędzi. Podczas zajęć posłuchasz wykładu uzupełnianego filmem, zobaczysz: jak pracują maszyny, obejrzysz i zmacasz owoc kakaowca i spróbujesz jego ziaren.
Własna czekolada z Manufaktury Czekolady
Najciekawsza jest oczywiście część właściwa, a zatem możliwość zdobienia (niestety większość procesu wykonują za ciebie maszyny) własnej czekolady, którą możemy wypełnić dowolnymi składnikami: żelkami, orzechami, suszonym jabłkiem, truskawką, maliną czy innymi posypkami. Na początku całą tabliczkę projektujesz na serwetce. To przede wszystkim dlatego, by na spokojnie przemyśleć swoją kompozycję. Gdybyś miał to robić bezpośrednio na czekoladzie – ta wystygłaby, zanim byś zdecydował się na pospieszny wzór.
Następnie po wręczeniu płynnej czekolady odlanej w formie – należy szybko przełożyć na nią składniki. Tak wykonana tabliczka trafia na 20 minut do chłodni. Zajęcia siłą rzeczy są bardzo wesołe, a uczestniczyć w nich może nawet trzyletni maluch. Warsztaty kończą się na pakowaniu naszej czekolady, którą można następnie zabrać do domu. Chociaż to ostatnie to jakaś ściema, bo nasza czekolada nie dojechała nawet do drugiego skrzyżowania. I powiem ci, że jej smak był naprawdę wyjątkowy.
Początkowo myślałem, że po odwiedzeniu Fabryki Wedla – wizyta w Manufakturze Czekolady nie będzie miała większego sensu. Jakże się myliłem! Byliśmy z Klaudyną i Lilką na warsztatach adresowanych do dzieci, a podczas 75-minutowej prelekcji dowiedziałem się naprawdę wielu nowych rzeczy. Bo czy wiedziałeś, że ziarna kakaowca się fermentuje? Ta sklepowa ma za sobą co najmniej 3 dni. Im dłużej ziarno leżakuje, tym bardziej nabiera kwaskowato-nadgniłego posmaku.
Dla każdego łasucha
Manufaktura Czekolady to miejsce edukacyjne, ale przede wszystkim rozrywkowe. Jest jakaś satysfakcja w tym, że „robisz” własną czekoladę. Z uwagą tworzysz wzór, chociaż doskonale zdajesz sobie sprawę, że długo to on nie wytrzyma. Na dodatek masz możliwość spróbowania czekolady naprawdę dobrej jakości. Twórcy tego miejsca skupiają się na składnikach z wyższej półki, bez używania polepszaczy. Manufaktura Czekolady to także doskonały sposób na wykonanie niecodziennego prezentu dla najbliższych. Kto wie, może po wizycie w tym miejscu – spróbujesz swoich cukierniczych sił w domu? Wszak przepis i tajniki wytwarzania czekolady, będziesz ci znany, pozostanie tylko doskonalić technikę! 🙂
Manufaktura Czekolady
ul. Marszałkowska 9/15, Warszawa
www.manufakturaczekolady.pl
Dodaj komentarz