W zasadzie każdy zakątek Londynu jest w jakiś sposób zagospodarowany. Jeśli w pobliżu nie ma akurat zachwycającego, potężnego budynku – to na pewno natkniemy się na pomnik, zaułek, czy chociażby latarnię, która przyciąga wzrok. Osobiście stworzyłem listę 10 topowych atrakcji, które zwróciły na siebie moją uwagę, a których nie zdążyłem zwiedzić przez gigantyczne kolejki, o których wspomniałem przedwczoraj.
1. Big Ben
Obowiązkowy punkt każdej wycieczki. Być w Londynie i nie zobaczyć Big Bena, to jak być w Paryżu i nie zobaczyć wieży Eiffla. Inna sprawa, że zobaczenie go na żywo trochę zepsuło moje wyobrażenie o nim. Wieża zegarowa nie jest aż tak wielka, a wokół niej nie ma praktycznie żadnej przestrzeni. Jakiś trawnik, psi placek, polana… a ona sama w otoczeniu innych budowli.
Nie zmienia to jednak faktu, iż w połączeniu z budynkami parlamentu i ulokowaną pod nim Tamizą – Big Ben tworzy piękny kompleks, szalenie szczegółowych i wypełnionych detalami obiektów.
2. Horse Guard Parade
Idąc od Big Bena w stronę Buckingham Palace, mijamy po drodze największy plac defilad w Londynie – Horse Guard Parade. Miałem farta i akurat w momencie, kiedy tamtędy przechodziłem – nastąpiła zmiana warty. Tak, tak – to Ci sami żołnierze, którym nie wolno drgnąć, uśmiechnąć się ani w ogóle niczego.
Powiem szczerze, że nie był to tak efektowne, jak zmiana warty pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Mimo to – z przyjemnością patrzyłem na piękne, czarne konie, do których na co dzień nie zbliżam się przez wzgląd na zaawansowaną alergię.
3. Buckingham Palace
Bez pałacu Buckingham, Londyn w zasadzie nie istnieje. Któż bowiem nie widział w mediach słynnej pozłacanej bramy oraz charakterystycznego budynku w tle? Do dziś, wielu z nas ma w pamięci widok morza kwiatów, które składano zaraz po śmierci Diany. Tak między nami mówiąc – ogrodzenie robi większe wrażenie niż pałac, który wydaje się stosunkowo niewielki i poszarzały.
4. London Eye
London Eye, nazywane także Millenium/London Wheel – to nic innego, jak diabelski młyn monstrualnych rozmiarów. Widać go naprawdę z daleka i bardzo często służył mi jako punkt orientacyjny po mieście.
Chociaż Oko bardzo mnie kusiło – nie dysponowałem odpowiednią ilością czasu, by móc stanąć grzecznie w 3-kilometrowej kolejce. Liczę, że wejdę tam przy kolejnej wizycie – widoki muszą zapierać dech w piersi.
5. Picadilly Circus
Znany z tego, że jest znany. Plac z neonami i reklamami, żywcem ściągniętymi z Nowego Jorku. Wrażenie robi szczególnie nocą, kiedy okoliczne budynki są podświetlone, a jaskrawy blask padający z neonu – nadaje miastu innych barw. Picadilly Circus jest jednocześnie początkiem najsłynniejszej handlowej ulicy Regent Street, przy której znajduje się opisany na blogu: sklep dziecięcy Hamleys i M&Ms World.
6. Chinatown
Parędziesiąt metrów od Picadilly Circus, znajduje się dzielnica opanowana przez Chińczyków. Życie tutaj nigdy nie umiera i nie ważne, o której godzinie się zjawisz – restauracje będą otwarte.
W zasadzie cała karta Chinatown opiera się na ryżu i rybach. Ja niestety za nimi nie przepadam, więc po prostu wybrałem się na krótki spacer po mieście. Wszystko tutaj jest zupełnie inne – mijani przechodnie, wystawy sklepowe, czy fasady budynków. Jednak już po kilku minutach marszu, wszystko wydaje się podobne, jakby ktoś wykorzystał opcję kopiuj-wklej. Wyobraź sobie, jak może wyglądać Chinatown – i tam po prostu tak jest. Reklamy? Po chińsku. Gazety? Po chińsku. Grafitti? No właśnie…
To totalnie inny świat, który zwyczajnie warto odwiedzić.
7. Kościół św. Pawła
Ogromny, gigantyczny, monstrualny wręcz kościół. Na placu, przy którym się znajduje, nie ma dobrego miejsca, z którego można zrobić zdjęcie, które uchwyci go w całości.
Jeśli macie chwilę czasu (i pieniędzy), zachęcam wejść do środka – naprawdę robi wrażenie.
8. Tower of London
Londyńska twierdza zaskoczyła mnie dwukrotnie. Najpierw w ogóle nie mogłem jej znaleźć – szedłem zatem uliczką od wspomnianego kościoła – aż tu bach! Stoi przede mną zamek oblepiony ludźmi.
Potem okazało się, że trafiłem akurat w sam środek przygotowań do obchodów rocznicy I wojny światowej. W fosie okalającej zamek układa się czerwone maki, z których każdy ma symbolizować jednego poległego żołnierza. Kwiatów są tysiące. Właściwie – dziesiątki tysięcy.
Ciarki przechodzą na myśl, ile krwi przelano. Jednocześnie na twarzach Brytyjczyków widać było dumę i trwogę – ale nie smutek. Wielu z nich w geście pamięci miało przyczepionego maka na swojej klatce piersiowej.
Bardzo spodobał mi się ten sposób obchodzenia rocznic w Wielkiej Brytanii. Jest to tak totalnie odmienne od tego, co serwujemy sobie w Polsce, że z chęcią przeszczepiłbym, choć część tej pewności siebie do naszej ojczyzny.
9. Tower Bridge
Najładniejszy most londyński, znajdujący się dosłownie kilka metrów od opisanej wyżej twierdzy. Podczas mojej wizyty nie widziałem, by był podnoszony, a mimo to zachwycił mnie swoim pięknem i wielkością.
To, co mnie zaskoczyło najbardziej to fakt, iż… spodziewałem się go bliżej Big Bena. Wydało mi się to całkiem naturalne, że zabudowa niegdyś była bardziej ścisła. Tymczasem znajduje się on w zasadzie po drugiej stronie miasta. Zatłoczony był niemiłosiernie, więc bliżej nie ma nawet sensu podchodzić (przynajmniej w weekend). Za to z daleka prezentuje się fantastycznie.
10. Hyde Park
Jeden z największych i najsłynniejszych londyńskich parków. Śpiesząc się do Harrodsa, przeszedłem tylko przez jego fragment, jednak i ten mały kawałek wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Przede wszystkim wiewiórki – śliczne, szare i mega przyjazne zwierzątka, które podbiegały co chwila – zupełnie nie przejmując się moją obecnością.
Jest tutaj również różany park, ale oczywiście na jesieni nie ma co oczekiwać pięknego widoku. Mimo to, oplecione pergole i zarośnięte fontanny – dają obraz tego, jak bajeczne i pachnąco musi tu być wczesną wiosną i latem. Dobre miejsce na oświadczyny i romantyczny spacer.
O Londynie niewątpliwie można by napisać niejeden przewodnik. Ja miałem tylko trzy dni na jego zwiedzanie i chociaż wydaje mi się, że miasto poznałem całkiem nieźle – wiem, że czekają na mnie jeszcze dziesiątki obiektów do zobaczenia. Pomimo mieszanego pierwszego wrażenia – druga wizyta sprawiła, że zakochałem się w tym mieście. Jego historia oraz zabudowa, potrafią ocieplić nawet najbardziej zmarznięte serce. Z przyjemnością z czasem tu wrócę, by nadrobić braki i zaległości.
Dodaj komentarz