Ponoć na świecie istnieje około 8000 odmian jabłek, a rocznie produkuje się ich około 77 mln ton. Liczba ta robi wrażenie, zważywszy na fakt, że w Polsce popularne jest zaledwie około 15 odmian. A jednak to właśnie nasz kraj jest jednym z liderów, który eksportuje tych owoców najwięcej.
Soczyste, czerwone jabłko spod Grójca
Do napisania tego tekstu skłoniły mnie częste przejazdy przez Grójec, Warkę i ich najbliższe okolice. Powoli kończymy zwiedzać dolną część Mazowsza (choć na ciebie czeka jeszcze kilka tekstów na blogu) i bierzemy się za górę. Jeździliśmy tu, kiedy drzewa nie miały jeszcze liści, a później cudownie zakwitły kolorując okolicę w biało-różowe wzory. Wystarczyło wyjechać za Warszawę, by wszędzie roztaczał się widok, jakby ktoś rozsypał gigantyczną torbę z popcornem, zasypując cały rejon. Było po prostu magicznie!
Co jakiś czas znad koron drzew wyłania się kolejne logo dużego producenta – przeważnie wielkie jabłko na słupie niczym logo McDonalda. Można by uznać, że oto zagłębie polskiego McApple. 😉 Wokół tej bajecznej scenerii pojawiają się sadownicy, handlujący owocami swojej pracy (a przynajmniej część z nich) i popularnymi ostatnio sokami NFC „nie z koncentratu”. Zawsze robimy tu małe zakupy, bo cena jest całkiem przyzwoita i chociaż sezon na jabłka zaczyna się tak naprawdę na jesieni – to cóż poradzę, że jesteśmy jabłkożercami i zaraz po truskawkach, jest to nasz ulubiony owoc. Zwłaszcza Lilka pozostaje ich wierną fanką.
Nie wiem jak ciebie, ale mnie odrzucają idealne jabłka w dużych dyskontach – ułożone jak na wystawie, w plastikowych wytłoczkach, gdzie każde z nich świeci się od polerowanego wosku. Bleh. Zdecydowanie chętniej sięgam po skórkę matową, choć nie powiem, że zjadam jabłka „brzydkie”. W tutejszych okolicach jabłek jest od wyboru do koloru i często w sprzedaży pojawiają się mniej popularne odmiany – jak „szarlotka”, którą kupiliśmy pod samym Zamkiem w Czersku. Tak dobrych jabłek, jak tam – nie jadłam nigdzie indziej. Wielkie owoce niczym grejpfruty i soczyste jak pomarańcza. Pachnące tak, że kupując ich kilogram „na potem”, zniknęły już w drodze do domu. Nic dziwnego – tutejsze jabłka mają długi rodowód, a swą historię zawdzięczają samej królowej Bonie, która tę część kraju postanowiła przeznaczyć na sady owocowe. Teraz jakieś 40% polskich zbiorów pochodzi z tych okolic.
Grójec Sady
Widać, że region dosłownie żyje jabłkami
Mieszkańcy Mazowsza są dosłownie mistrzami w ich przetwarzaniu i przerabianiu. Dla wspomnianego Grójca jabłko jest na tyle ważne, że całkiem niedawno wybudowano tu pomnik jabłka. Stanowi on atrakcję dla najmłodszych, którzy wchodzą do środka i… udają robaki. Zresztą nie jest to jedyny pomnik, bo w Tarczynie jest fontanna, ale kiedy byliśmy tam ostatnio – była mocno „poobijana” po zimie i w rezultacie nie zrobiliśmy zdjęcia. Ile jeszcze takich pamiątek nie udało nam się znaleźć? Któż to wie! W rejonie Warki powstał cały Szlak Jabłkowy, szkółki, agroturystyka, czy nawet prywatne muzeum maszyn sadowniczych.
Wypij jabłko, zjedz jabłko
Jabłka najłatwiej przerabia się na najróżniejsze napoje (w tym cydr, czyli przefermentowany sok z jabłek), ale przecież nie jest to ich jedyne zastosowanie. Dla łasuchów obok przetworów, czy racuchów – najważniejszym deserem jest niewątpliwie szarlotka. Jeśli szukasz czegoś innego, to warto wybrać się do Góry Kalwarii do cudownie brzmiącej cukierni o nazwie „Cukiernia Karpatka”. W tym małym, niepozornym miejscu, zaskoczył nas tłum gości, chociaż stojąc w kolejce, przestaliśmy się nad tym zastanawiać, bo zapachy wypełniały nam nozdrza domowymi, najróżniejszymi wypiekami. Wśród wielu pozycji takich jak strucle serowe, makowca, czy szarlotki – cukiernia ma w swojej ofercie ciasto o nazwie „czerlotka”.
Czerlotka to odmiana czerskiej szarlotki, która powstała z inicjatywy jednego z mieszkańców Góry Kalwarii, a dziś promuje ten region, wykorzystując regionalne jabłka i wiśnie. Jest zrobiona na kruchym cieście, jej wierzch stanowi korona z bezy posypanej cynamonem, a w środku znajdują się duże kawałki owoców. Pycha!
Napiłeś się, najadłeś, czas się poruszać
Uprawa jabłek jak są na tyle zakorzeniona w naszej kulturze, że są z nimi związane również różnego rodzaju obchody, czy wydarzenia. W całej Polsce co rusz powstają imprezy „na bazie” jabłka. Na razie trochę nieśmiało – jak „Święto Jabłuszka” w Bielsku Dużym, czy „Weekend na Szlaku Jabłkowym” w Warce.
Ostatnio Filip biegł w „Biegu po Złote Jabłko” w Jabłonnej. Dziś trudno uwierzyć, że dawniej to miejsce nosiło nazwę „Jabłonowo”, bo w okolicy było mnóstwo sadów… Dzisiejszy bieg, co prawda nie ma za wiele wspólnego z sadownictwem, a raczej ma promować miasto – a jednak nazwa brzmi smakowicie, prawda? 🙂
Jabłko symbolem Mazowsza
Patrząc na to, jak Mazowsze żyje jabłkiem, produkuje jabłka, przetwarza jabłka – kogoś może jeszcze dziwić, że mieszkańcy są z niego dumni, budując mu pomniki i dedykując mu całe palcówki dydaktyczne? Możemy sobie nawet pożartować, że teraz nikogo nie powinno dziwić, że te regiony są idealne na Muzeum Apple, które przecież też ma jabłuszko w logo, prawda? 😉
A będąc już poważnym, gdy będziesz podróżować na południe Polski i będziesz przejeżdżał przez te regiony np. na wycieczkę do Warki — szczerze zachęcam cię do zwolnienia i spróbowania lokalnych smakołyków. Pokazałam ci tylko kilka z nich, a jestem przekonana, że czeka na ciebie jeszcze masa innych, nieodkrytych (jabłkowych) skarbów!
Dobry pomysł z Muzeum Apple na Mazowszu 🙂 Piękne zdjęcia!