Z wielkimi miastami jest ten kłopot, że mimo posiadania ogromnych ilości knajp, restauracji oraz barów, gdy przychodzi co do czego… nie ma gdzie iść. Bo tak naprawdę większość z nich sprowadza się do jednego mianownika. Tu podają kotleta, tam sprzedają frytki, w jeszcze innym miejscu serwują sushi. Zbyt duży wybór, ale też zbyt wiele miejsc wtórnych.
Są lokale, które czasem na siłę chcą się wyróżnić jak sieciówki, w których na życzenie ciastko poda kelner przebrany za Zorro. Z drugiej strony – są popularne naleśnikarnie, ale do tych z kolei trzeba stać czasem w długich na parędziesiąt minut kolejkach, by i tak w rezultacie mieć wrażenie, że każdy nad tobą stoi i tylko czeka, aż sobie pójdziesz.
Ja i Klaudyna jesteśmy zwolennikami trzeciej opcji. To trochę mniej oczywiste miejsca, które mają w sobie pewną dawkę oryginalności, która sprawia, że chce się do nich wracać i polecać znajomym. Tutaj to ty jesteś naszym gościem i wśród tych kilku starannie wybranych miejsc chcemy ci dorzucić kolejne.
Give Me Waffle zupełnie nie rzuca się w oczy
Uwielbiam Warszawę, bo mimo iż często spaceruje się po tych samych uliczkach – to za każdym razem można odkryć w nich coś nowego, intrygującego albo ciekawego. Podczas niedzielnego spaceru z Klaudyną, po raz kolejny przechadzaliśmy się chyba najbardziej znaną ulicą w Warszawie – Chmielną. Kiedy mijaliśmy młodego chłopaka rozdającego ulotki – standardowo już szykowałem się do swojego teatralnego, ale dyskretnego uniku. Sorry, ale w centrum ulotkarze są nie do zniesienia. Szanuję ich pracę, bo zdaję sobie sprawę, że każdy chce jakoś w życiu zarobić. Tutaj jednak stoją dosłownie co kilkanaście metrów i po krótkim spacerze, jesteś dosłownie zasypany makulaturą od stóp do głów.
Nie specjalnie wierzę również w siłę tej formy marketingu bowiem – nawet jak tę ulotkę wezmę – od razu ją wyrzucam. Bez czytania. Tym razem jednak moja kochana żona, nie tylko tę nieszczęsną ulotkę wzięła, ale nawet przeczytała. Do bąbel-wafli dzieliło nas niespełna 15 metrów.
Traf chciał, że niedawno takie jedliśmy na Jarmarku Bożonarodzeniowym
Bita śmietana, orzechy, lody, posypka i polewa. Całość umieszczona w cieście przypominającym gofra, tyle że zamiast charakterystycznej kratownicy były bąble. Gofr Wafel zawinięty niczym rożek do lodów. Na Jarmarku było to ciekawe, ale sposób wykonania co najwyżej poprawny. Gumowate ciasto, które przyklejało się do gofrownicy, przez co czekaliśmy prawie 40 min w 3-osobowej kolejce na swoje zamówienie. Zapłaciliśmy za full dodatki, a dostaliśmy wybrakowany towar, bo „się skończyło, sorry”. Pomysł dobry, ale coś nie stykło w jego zrealizowaniu.
W Give Me Waffle jest inaczej. Knajpka znajdująca się w samym rogu ulicy, w momencie naszej wizyty była pusta. Wchodząc tam, mieliśmy wrażenie, że właściciele byli tak samo zaskoczeni nami, jak my nimi. W środku jest ładnie, czysto i pachnąco. To nie przydrożna speluna kojarząca się (niestety!) z większością kebabów, czy chińczyków. Wszystko nowe, lśniące i zachęcające.
Ok, ok przechodzę do rzeczy. Do Give Me Waffle zaciągniesz każdą, nawet najbardziej wybrzydzającą kobietę pod byle pretekstem. Przede wszystkim dlatego, że tutaj serwują je w odmianie nie tylko słodkiej, ale także… warzywno-mięsnej.
Niestety sam musisz podjąć decyzję, co zamawiasz, bo obie wersje są rewelacyjne
Jeśli tylko jesteś w okolicy centrum – warto, abyś zahaczył o to miejsce. Na razie nie ma tłumów, ceny są bardzo zachęcające, a jedzenie to bajka. Tutaj, podając ci papu, nikt nie zaśpiewa. Nikt nie zatańczy, nie przybiegnie też żaden koleś w rajtuzach. Dostaniesz rzetelne, warte swojej ceny – szybkie żarcie, które będziesz sobie i innym chwalił. Chyba warto?
Give Me Waffle
Edit: Niestety Give Me Waffle zostało zamknięte. 🙁
Dodaj komentarz