Powiedziałam ostatnio, że w okolice ulicy Henryka Sienkiewicza warto wybrać się, kiedy zgłodniejesz. Przyznam, że przy pierwszym naszym pobycie w Kielcach — ciężko było nam znaleźć nawet jedną rzemieślniczą lodziarnię, za to wszędzie królowały kebaby i pizzerie. Teraz jest inaczej — powstała tu masa niebanalnych lokali gastronomicznych, w których można spróbować smacznej, lokalnej kuchni.
Wymienione punkty zbudowały w mojej świadomości obraz Kielc, jako przyjemnego, pachnącego miejsca, w którym gość jest mile widziany i doskonale obsłużony. Aż żal, że jesteśmy tu głównie przejazdami, bo gdybym miała takie lokale pod nosem — wpadałabym do nich zdecydowanie częściej! Być może wpis będzie zaktualizowany — miasto pokochałam za Mr Potato serwujący ziemniaki w mundurkach i który już nie istnieje, ale za to zachęcił mnie do kulinarnej podróży po Kielcach.
Gdzie zjeść w Kielcach?
Śniadanie
Plac Cafe
ul. Henryka Sienkiewicza 29, Kielce
Plac Cafe na Facebooku
Plac Cafe to miejsce, do którego bardzo lubię wracać, kiedy jadę gdzieś dalej w Polskę, a przejeżdżam przez Kielce w godzinach porannych. Bistro jest ulokowane przy Placu Artystów i serwuje bardzo dobre śniadania. Można je tu zamawiać przez cały dzień, więc to propozycja też dla tych, którzy nie cierpią zrywać się z rana, a mają ochotę zjeść pierwszy posiłek na ciepło. Do tego oczywiście cappuccino, a wszystko podane w iście Instagramowy sposób, że aż szkoda popsuć.
W karcie jest wybór śniadań na słodko (zdecydowaliśmy się na pancakes z nutellą, ale są też wersje z chałkami, owsiankami) i wytrawnie (jajka w koszulce x2 w sosie holenderskim podawane na chałce z pastą z awokado i bekonem, w menu są też np. grillowane kanapki, zupy, makarony i sałatki). Jedzenie jest naprawdę rewelacyjne, do tego stopnia, że ma się ochotę niektóre wersje śniadań odtworzyć w domu i włączyć do codziennego jadłospisu. Bardzo lubię spędzać tu czas nawet w chłodniejsze dni, ponieważ mają ogrzewany ogródek. Miejsce jest dobre jednakowo na rodzinne śniadanie (to my), na wyjście we dwoje, czy ze znajomymi — większą paczką. Mają tu tak szeroki wybór, że każdy tu znajdzie coś dla siebie.
Piekarnia Bodzentyńska
ul. Bodzentyńska 19, Kielce
Piekarnia Bodzentyńska na Facebooku
W 1937 roku w miejscu innej piekarni powstało nowe, pachnące świeżym pieczywem miejsce prowadzone przez rodzinę Gołębiowskich. Pracowali ciężko na starych, wiekowych maszynach — nie narzekając na ruch, gdyż była to jedna z lepszych piekarni w mieście. Z czasem piekarnia dorobiła się bardziej nowoczesnych maszyn, ale w 2010 roku właściciel postanowił zrezygnować z ciężkiego biznesu i zająć się czymś innym. Zakład odsprzedał jednak synowi swojej pracownicy.
Nowy właściciel prowadzi Piekarnię Bodzentyńską z sukcesem do dzisiaj, ciągle opierając się na tradycyjnych recepturach, które dostał w spadku. My byliśmy w Kielcach w niedzielę, piekarnia otwierała się po 15, oferując jeszcze ciepłe wypieki. Zdecydowaliśmy się na chałkę i jagodzianki. O ile jagodzianki (przepyszne) zjedliśmy od razu, tak chałka skończyła jako nasze śniadanie. Namawiam cię gorąco do zakupienia w tym miejscu pieczywa (są różne dodatki np. czarnuszka, oliwki), czy bułek lub innych wypieków. Takie miejsca trzeba wspierać, bo w dobie koropracji — nie często ma się okazję jeść tak dobry, rzemieślniczy produkt.
Obiad regionalny
Monte Carlo
ul. Paderewskiego 20, Kielce
www.monte-carlo.com.pl
Monte Carlo to polecona nam przez czytelnika restauracja, która serwuje przepyszną świętokrzyską kuchnię. Jest to jedno z tych miejsc, które dobrze dopieści twoje kubki smakowe. Przyznam jednak, że na początku pomyślałam, że w tych Kielcach to wszystko jest jakoś do góry nogami. Stolica mody kojarzona ze scyzorykiem, a restauracja Monte Carlo serwuje jedną z lepszych kuchni świętokrzyskich. What?
Cóż, wszystko staje się jasne, kiedy wiesz, że w 1975 i 1976 roku Rajd Monte Carlo w ramach „Zlotu Gwiaździstego” ruszał z Warszawy do Monte Carlo, właśnie przez Kielce. Zawodnicy musieli zatrzymać się tutaj przy punkcie kontrolnym. Dokładniej przejeżdżali przez ulicę Buczka, czyli dzisiejszą ulicę Paderewskiego, przy której lokal jest położony. Z tą wiedzą nie dziwi, że od samego wejścia witają cię tablice rejestracyjne i plakaty z wyścigów. Na ścianach wisi mnóstwo zdjęć, dyplomów i zgromadzonych przez właściciela gadżetów.
Zamawiając dania — przyznaję, że kierowaliśmy się trochę intuicją. Nigdy wcześniej nie mieliśmy bowiem okazji próbować typowo świętokrzyskiej kuchni. Nasz pierwszy wybór padł więc na zalewajkę świętokrzyską. W smaku zupa jest nieco podobna do wielkanocnego żurku i choć ostatnio przez kilka dni z rzędu go jedliśmy (Wielkanoc…) – ta świętokrzyska zupa naprawdę okazała się obłędna! Ciekawostką jest, że w czasie II Wojny Światowej do jej przygotowania potrzeba było zaledwie kilku składników: zakwasu na żur, ziemniaków, dużej główki białej/włoskiej kapusty i ewentualnie słoniny (która była trudno dostępna i nie była wymagana).
Na drugie dania wybraliśmy: żeberko duszone w białej kapuście i comber wieprzowy z gołąbkami sandomierskimi. Niesamowite jest to, jak kapusta może różnie smakować w zależności od jej przygotowania. Oba dania nie tylko były wyśmienite, ale w dodatku były tak wielkie, że… pierwszy raz nie udało nam się opróżnić całego talerza. Nasyceni zupą, prawie że przepraszaliśmy uroczą kelnerkę, że zostawiamy na talerzu ponad połowę porcji i zapewnialiśmy solennie, że naprawdę nam smakowało!
Monte Carlo znalazła się na liście Poland 100 Best Restaurants 2023, restauracja dostała też nagrodę Złoty Widelec. W menu znajdziesz szeroki wybór potraw: od zup, po dania mięsne, jarskie, czy pierogi. Podoba mi się, że w karcie wyróżniono nagrodzone dania kuchni regionalnej. Kucharze stworzyli dania na podstawie domowych przepisów, uzyskanych od rodziny i znajomych. Sama restauracja nie jest duża, ale jest miłym miejscem do spędzenia czasu we dwoje, czy ze znajomymi. Dobre ustawienia stołów, dają wrażenie kameralności i nie czujesz się przez to wystawiony „na świeczniku”.
Deser
Cukiernia u Pańszczyka
ul. Mała 4, Kielce
Jak już pojedzone, to przydałby się deser. Zaczęliśmy szukać z Filipem czegoś poza główną aleją. Najpierw udaliśmy się na ulicę Małą 4, gdzie znajdowała się piekarnio-cukiernia nieformalnie nazywana: „U Dziadka” albo inaczej: „Cukiernia u Pańszczyka” polecana nam przez Kielczan.
Na trochę strasznej, obdrapanej i odpychającej z daleka budzie znajduje się cennik bułek i słodkości. Wymieniliśmy się niepewnymi spojrzeniami i zeszliśmy po schodkach do piekarni. Przez chwilę mieliśmy wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie — starszy jegomość krzątał się po tradycyjnie urządzonym pomieszczeniu jakby żywcem wyciągniętym z jakiegoś skansenu przedstawiającego pracę piekarza, a w powietrzu unosił się cudowny zapach świeżo wypiekanych łakoci.
Bułeczek już co prawda nie było, ale nakupowaliśmy sobie siatę ciastek i zapłaciliśmy tak niewiele, że dwa razy zapytaliśmy o cenę. Smaku nie da się do niczego porównać. Chyba że miałeś jakąś super babcię, która pysznie gotuje na naturalnych składnikach. To stara rzemieślnicza szkoła, gdzie stosuje się tradycyjne receptury, bez polepszaczy smaku. Zakład powstał w 1937 roku, a Zygmunt Pańszczyk działa na swój rachunek od 1954 roku. Wstaje o 3.00 rano, aby wszystko przygotować i pracuje do godzin popołudniowych. Najlepiej przyjść tu więc z rana — od 6.00, kiedy jest największy wybór wypieków. W sprzedaży pełno jest słodkich bułek, ale są też pączki, ciasta i zwykłe bułeczki, które można zjeść na śniadanie.
Byliśmy tam dwa razy, z czego raz w weekend (gdzie sprzedawano pozostałości z piątku) i miało się wrażenie, że jest to bardziej świeże niż „dzisiejsze ciastko” w każdej innej cukierni. To nie tylko najlepsza cukiernia w Kielcach, ale też jedna z najlepszych w Polsce.
Cukiernia Świat Słodyczy
ul. Paderewskiego 34, Kielce
www.swiatslodyczy.com.pl
Cukiernia Świat Słodyczy w obecnym miejscu działa od 2010 roku, ale jej początki sięgają lat 80! W sprzedaży mają ogromną ilość ciast, a wybór w pierwszej chwili może oszołomić. My jednak od razu byliśmy zdecydowani na konkretny produkt.
Uczciwie powiem, że do tej cukierni wybrałam się zaintrygowana faktem, że Kielce mają swoje własne ciastko. Nazywa się zwyczajnie, po prostu „ciastko kieleckie”. Powstało przy okazji konkursu organizowanego w 2012 roku przez portal internetowy CiekaweKielce. Jego założeniem miało być stworzenie nowego wypieku promującego Kielce, który będzie „mobilny”, czyli bez kremu, dzięki czemu nie będzie się rozpadał w transporcie, czy podczas upału. Konkurs wygrała inna cukiernia, w której kieleckiego ciastka… nie było. A kiedy będzie? – zapytałam. Nie wiadomo, bo jest tworzone jak już to podczas lokalnych festynów. Cóż.
Okazało się, że podczas wspomnianego konkursu powstała również druga kategoria — ciasta miękkie. Cukiernie zaszalały i naginając regulamin — przyniosły ciasta z kremem. W tym konkursie zwyciężyła cukiernia Świat Słodyczy ze swoim ciastkiem truskawkowa ambrozja, nazywanym prosto: Kielecka Birutka. Nazwa nawiązuje do kieleckiego źródełka Biruta i jego patronki. Zgodnie z książką „Syzyfowe Prace” autorstwa Stefana Żeromskiego — bohater książki Marcin Borowicz obserwował z altanki swoją platoniczną miłość. Kielczanie znaleźli swoje źródełko dla uhonorowania Żeromskiego, przy źródełku postawiono rzeźbę z kamienia pińczowskiego, a turyści i mieszkańcy wierzą, że wrzucony do źródełka grosik przyniesie szczęście w miłości.
Ciastko z Cukierni Świat Słodyczy zostało docenione przez jury za „cały świętokrzyski pejzaż”. Składa się z konfitury malinowo-truskawkowej, ciasta czekoladowego i waniliowego kremu brulee. Na szczycie znajduje się czekolada z pralinami i świeżą truskawką. W sezonie jagodowym powstała jego druga wersja. W smaku jest mocno czekoladowe, a mus jest w konsystencji delikatny, rozpływający się w ustach.
Dodaj komentarz