Na pytanie, czemu kolekcjonuję gry, zawsze odpowiadam: bo ciekawi mnie ich historia. Powtarzam to jak mantrę, że za pudełkiem kryją się nie tylko wysokie nakłady finansowe producenta, ale często pot i łzy ludzi, którzy ją tworzyli. Ich idee, pomysły, rozwiązania i swego rodzaju opowieść.
Ta myśl trzyma mnie za każdym razem, gdy zaczynam wątpić nad sensem kolekcjonowania gier. Co, gdy kolekcja zacznie przybierać niekontrolowanie wielkie rozmiary? Albo gdy to, co mam w swoich zbiorach nigdy nie nabierze wartości? Ewentualnie… to zajęcie zwyczajnie mi się znudzi? Wtedy zawsze wracam do powodu, od którego zaczęła się ta przygoda.
Kolekcjonerka, którą miałem i odzyskałem
Wiedźmin Wydanie Kolekcjonerskie
26 października 2007 roku, w dniu moich urodzin – do sprzedaży trafiła największa ówczesna Polska produkcja – Wiedźmin. Jej produkcja pochłonęła blisko 20 milionów złotych, co było kwotą astronomiczną jak na tamte czasy. Była to też jedna z pierwszych gier, które – poza Painkillerem – faktycznie stała się hitem sprzedażowym na zachodzie i przykuła uwagę całego świata.
To też gra dla mnie szczególna, bowiem miałem okazję przy niej pracować. To właśnie tam rozpocząłem swoją karierę jako tester. Półtora roku ciężkiej, wielogodzinnej pracy w słynnym już „crunchu”. Nie ma co tu kryć – atmosfera nie zawsze była bliska ideałowi, na odpoczynek nie było co liczyć, a pieniądze, nie oszukujmy się – dla testerów były co najwyżej „wystarczające”. Premie? Te nie były przewidziane dla naszego działu.
Niemniej z tyłu głowy krążyła zawsze myśl, że pracujemy nad czymś WIELKIM. Coś, co jest świeże, grywalne i naprawdę unikatowe. Oto gra na światowym poziomie, która przemyca całkiem sporo nawiązań do naszych słowiańskich korzeni i można było z tego być dumnym.
Gdy zbliżała się premiera gry, CD Projekt RED wraz ze swoim działem wydawniczym – CD Projekt – i ich odnogą publicystyczną, portalem gram.pl (tak, wtedy ten też należał do tej samej grupy kapitałowej) przygotował preorder na edycję kolekcjonerską. Przygotowano dokładnie 3000 sztuk grubego, wypasionego pudełka, w którym aż kipiało od gadżetów:
- Artbook – kolorowy na kredowym papierze, w twardej okładce, powyżej 150 stron
- Bestiariusz – kolorowy na kredowym papierze, w twardej okładce, ok. 120 stron
- Unikalny medalion wiedźmiński
- Koszulka z logo gry Wiedźmin
- Bitewna gra karciana Wiedźmin
- Mapa dwustronna drukowana na specjalnym papierze
W tym pełna zawartość podstawowego wydania gry, czyli:
- DVD z grą Wiedźmin;
- Dysk bonusowy z materiałami Video;
- Soundtrack z gry Wiedźmin;
- Instrukcja do gry;
- Poradnik gracza;
- Opowiadanie Andrzeja Sapkowskiego;
- Mapa świata gry oraz mapa Wyzimy.
Całe wydanie kosztowało 199 zł i gdy zamówienia ruszyły… serwery padły. Dziś uznalibyśmy, że 199 zł to „tyle, co nic”. Tymczasem w 2007 roku cena była jedną z tych bardzo wysokich. Mimo to, cały nakład wyprzedano w kilka godzin, a CD Projekt pod wpływem krytyki ugiął się i ogłosił, że zawiedzeni gracze będą mieli jeszcze jedną okazję na zakup tego wyjątkowego wydania. Wskutek tej decyzji podniesiono nakład z 3000 do 3200 sztuk. Efekt nie był lepszy – serwery znów leżały i kwiczały.
To nie jedyne wydanie kolekcjonerskie gry
Osobną pulą było wydanie kolekcjonerskie dla pracowników studia. To, w istocie rzeczy niczym nie różniło się od standardowego – poza dwoma detalami. Na bocznym panelu zamiast numeru edycji kolekcjonerskiej, znalazł się napis RED TEAM jednoznacznie podkreślający specjalne wydanie. Drugim detalem, naniesionym już samodzielnie – były symboliczne autografy zespołu w Art Booku. Dla nas to była chwila odprężenia, pogratulowania sobie wzajemnie świetnie wykonanej pracy i usłyszenia miłych słów. Następnego dnia trzeba było przecież usiąść do pracy nad Edycją Rozszerzoną.
Z CD Projekt RED rozstałem się pod koniec stycznia 2008 roku, a więc w połowie prac nad tą edycją. Razem ze mną z firmą pożegnało się kilkudziesięciu deweloperów. Przyczyną były optymalizacje, które musiała ponieść firma. Wcześniej CDP Red wchłonęło Metropolis Software (co poskutkowało powstaniem 11 bit studios), zainwestowano w Wiedźmin: Powrót Białego Wilka, czyli port jedynki na Xboxa 360, a w tym samym momencie nastąpił pierwszy światowy kryzys gospodarczy. Firma stanęła przed widmem bankructwa, więc okrajano zespół tam, gdzie tylko się dało.
Ja zaś zmieniłem pracę, a dwa lata później stanąłem przed podobnym problemem. Firma, w której zacząłem pracę – okazała się być niestabilna finansowo, zaczęła opóźniać wynagrodzenia, a ja z (wtedy jeszcze) narzeczoną byliśmy z kredytem na głowie. Próbując podreperować budżet, postanowiłem sprzedać swój egzemplarz gry. Ten wystawiony na polskiej popularnej platformie aukcyjnej osiągnął zawrotną (wtedy) kwotę około 3500 zł, co pozwoliło nam na ok. 1,5 miesiąca spokojnego życia. Obiecałem sobie, że kiedyś go odzyskam.
Wiedźmin: Edycja Kolekcjonerska RED TEAM
W tym roku się zawziąłem. Zdobycie zwyczajnej edycji kolekcjonerskiej jest trudne i… drogie. Zdobycie edycji RED Team jest jeszcze trudniejsze. Wszak było ich tylko kilkaset. Do tego na przestrzeni tych 14 lat z wieloma osobami kontakt się urwał. Z tymi, co udało się utrzymać – wielu z nich swoich egzemplarzy też już nie miało albo – co zrozumiałe – nie chciało się rozstać ze względów sentymentalnych.
Po blisko czterech miesiącach poszukiwań; setkach maili i telefonów – udało się. Jedna osoba posiadała egzemplarz, chociaż nie w pełni kompletny i nie była na tyle do niego przywiązana, by nadal go trzymać. Po chwilowej rozmowie udało się spotkać i w ten oto sposób gra trafiła z powrotem do moich rąk. Brakujące elementy na szczęście da się zdobyć na różnorakich aukcjach, ale najcenniejsze elementy mam. I tym razem się z nią nie rozstanę.
The Witcher Developers Edition – Wiedźmin, który nigdy nie trafił do sprzedaży
CD Projekt wbrew pozorom ma na koncie sporo niewydanych projektów. Prócz portu Xboxowego jedynki, są też dodatki DLC, prototypy kilku gier i wiele innych ciekawostek, które powoli wychodzą na światło dzienne. Prócz samych produkcji w sieci odnaleźć można dziesiątki, jeśli nie setki gadżetów z motywem gry, które zostały wyprodukowane na różne okazje. Czasem jako produkty do sprzedaży detalicznej, ale znacznie częściej – jako upominki na specjalne wydarzenia, jak: targi E3, elementy tzw. Press Kitów, czyli zestawu gadżetów dla dziennikarzy oraz specjalne wydania gry. Jedną z nich jest arcyciekawe The Witcher Developers Edition. Edycja, o której istnieniu, nie zdawali sobie sprawy sami pracownicy REDa.
Dotarłem do osoby, która realnie składała i dystrybuowała to wydanie gry. Wspomniała mi, że nakład tego wydania wyniósł między 100, a 150 egzemplarzy i był ściśle dystrybuowany do konkretnej listy odbiorców.
Developers Edition jest ciekawe z kilku względów. W pudełku (bardzo podobnym do sklepowego, ale o ciut innych wymiarach) znalazła się koszulka, smyczka, art book w miękkiej oprawie, instrukcja obsługi, mapa oraz 3 wydania gry w języku polskim, rosyjskim i angielskim wraz ze ścieżką dźwiękową i filmem Making Of. Koneserzy powinni zwrócić uwagę na detale. Numer wiedźmińskiego medalionu rozpoczyna się od numeru 4xxx, co jednoznacznie wskazuje na dodruk (wszak podstawowa kolekcjonerka kończyła się na nr 3200, a medaliony pracownicze od 3201 do 3500).
Drugą ciekawostką jest to, że każdy z tych egzemplarzy niejako powstawał ręcznie. Tzn. – pudełka, wytłoczki, czy inne elementy zostały wyprodukowane z ramienia CD Projekt (wydawniczego), ale jeden z pracowników firmy ręcznie uzupełniał je o wszystkie elementy i wspomniane różne wydania gry. Oznaczało to, że wydanie brytyjskie oraz rosyjskie – zostały ściągnięte z zagranicy do siedziby firmy, musiały być rozpakowane i ręcznie przełożone do nowego pudełka!
Dla kogo był to zatem tak starannie przygotowany box? Trzeba się cofnąć do momentu wspomnianego kryzysu gospodarczego, gdy CD Projekt stał na skraju bankructwa. Po wcześniej wymienionych, nieudanych inwestycjach padł pomysł, by wprowadzić firmę na giełdę. Wtedy też postanowiono połączyć CD Projekt Red wraz ze spółką Optimus. Jednocześnie wewnątrz rozpoczęła się restrukturyzacja spółki. Prócz rozpoczęcia rekrutacji na nowe, kluczowe stanowiska – poszukiwano też partnerów technologicznych, kontrahentów, czy wsparcia projektowego.
The Witcher Developers Edition jest właśnie takim podarunkiem od firmy dla kluczowych przedstawicieli. Takie egzemplarze z pewnością zostały przekazane firmom Microsoft i BioWare za pomoc przy realizacji projektu. Dostało je też kilku kluczowych kandydatów, w trakcie rekrutacji do firmy.
Wiedźmin 2: Zabójcy królów
Po zakończeniu prac nad jedynką i porzuceniu prac nad portem gry oraz dodatkiem fabularnym do jedynki – firma zdecydowała się rozpocząć prace nad częścią drugą. Co ciekawe, nie od razu rozpoczęto prace nad Red Engine. Początkowo nowa część miała nadal opierać się na wysłużonym już silniku gry – Aurora Engine – pamiętającym czasy jeszcze Neverwinter Nights. Firma szybko jednak doszła do wniosku, że jest to ślepy zaułek i zretartowała cały projekt.
Część druga powstała więc na zupełnie nowym, autorskim rdzeniu Red Engine. Gra pojawiła się w 2011 roku na komputerach PC oraz w 2012 roku na Xboxie 360. I z tym też jest związanych kilka ciekawostek.
Pecetowe wydanie kolekcjonerskie gry, podobnie jak część pierwsza – zawierało wizerunek wilka, medalionu Geralta. Gdy fani części pierwszej postawili obok pudełko – można było odkryć, że te się łączą, tworząc spójną grafikę. Podobnie jak w przypadku pierwowzoru pracownicy otrzymali swoje kopie podpisane RED Team. Jako że nie posiadam swojego egzemplarza pecetowego wydania, załączam oficjalne zdjęcie prasowe.
Wiedźmin 2: Zabójcy królów – Mroczna Edycja
Zupełnie inną kolekcjonerkę otrzymali gracze na konsoli Xbox 360. Ta została nazwana Mroczną Edycją i charakteryzuje się przestrzenną grafiką. Zupełnie jakby za warstwą plastiku znajdowała się wewnątrz figurka. Poza tym w skład zestawu wchodziło:
- Dwie płyty DVD z grą
- Płytę CD ze ścieżką dźwiękową
- Płytę DVD ze zbiorem filmów pokazujących jak powstawała gra oraz pozostałymi materiałami wideo
- Mapę świata
- Metalowy wiedźmiński medalion
- Poradnik do gry, użyteczny zarówno dla doświadczonych jak i początkujących fanów cRPG
- Instrukcję
- 200-stronicowy artbook w stylowej oprawie
- Trzy naklejki
- Eleganckie, usztywniane pudełko zabezpieczające całą zawartość Mrocznej Edycji
Nie wszystko dotrwało do moich czasów, bowiem i ten egzemplarz trafił do mnie całkowitym przypadkiem. Podobnie jednak jak inne, jest on wypełniony podpisami twórców gry i oznaczony plakietką RED TEAM.
A co z wersją PS3? W doniesieniach w sieci można odnaleźć wypowiedzi twórców mówiące o tym, że chociaż „myślą” nad tą edycją, nic nie jest pewne. Po latach wiemy, że port nigdy nie powstał i fani konsoli Sony musieli się obejść smakiem. Wobec takiej sytuacji nasiliły się plotki, że to Microsoft wyłożył pieniądze na czasową ekskluzywność tytułu. Czy rzeczywiście? Wydaje się sądzić, że tak, bowiem była to pierwsza polska gra, która pojawiła się na scenie Microsoftu podczas targów E3.
Mnie udało się jednak porozmawiać z kilkoma niezależnymi programistami, którzy pracowali w tamtym czasie w Redzie. Przyznali oni, że też słyszeli te rozważania, jednak w biurze nic w tym kierunku się nie zadziało. Po przykrych doświadczeniach z portem pierwszego Wiedźmina Redzi nie chcieli słyszeć o zlecaniu tak odpowiedzialnego zadania na zewnątrz. Sami jednak… w tamtym okresie czasu też nie byli w stanie wziąć na swoje barki kolejnego portu. Nie posiadali doświadczenia, ani odpowiednich do tego ludzi. Zatem nawet jeśli Microsoft wyłożył pieniądze na ekskluzywność – to możemy odetchnąć ze spokojem – PS3 i tak by się nie pojawiło.
Tajemnice Wiedźmina 3 i Cyberpunka
Wedle doniesień, CD Projekt Red ma w swoich biurach jeszcze sporo prototypów gier i pomysłów, które nie zostały nigdy zrealizowane. Zapewne podobnie jak i wydań gry. Zaprojektowanie pudełka, gadżetu, czy choćby okładki to czasochłonny proces, który ewoluuje. To zawsze trwa, a normalną rzeczą w branży jest tworzenie takich rzeczy. Cieszy, że czasem coś unikatowego przedostaje się do nas – kolekcjonerów, którzy mogą poznać genezę i masę kryjących się za nimi ciekawostek. Jestem pewien, że Wiedźmin 3 i Cyberpunk też w sobie takie kryją i trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, by je odkryć. Już nie mogę się doczekać!
Dodaj komentarz