The Elder Scrolls – trzy słowa, które nieprzerwanie od 1994 roku wzbudzają emocje wśród graczy. Seria przez 26 lat ewoluowała, ale elementarne podstawy pozostawały bez zmian. Był to ogromny – wręcz gigantyczny świat, wypełniony zadaniami i historiami. Seria rozwija się po dziś dzień, gdzie ostatnim dużym tytułem z serii był Skyrim wydany w 2011 roku. Doczekał się on kilkunastu reedycji, w tym dystrybucji na nowe platformy takie jak: Xbox One, PlayStation 4 (2016 rok), Nintendo Switch, a nawet… inteligentny głośnik Amazon Echo.
The Elders Scrolls tak silnie kojarzy się z Bethesdą, że w zasadzie obie marki stały się sobie tożsame. Presja, z którą firma musi się mierzyć przy okazji kolejnych odsłon – jest strasznie wysoka. Najlepiej świadczy o tym wydarzenie podczas targów E3 2019, gdy gracze tak bardzo spodziewali się jakichkolwiek wieści na temat kolejnej odsłony gry, że Todd Howard (prezes Bethesdy) zaprezentował tylko enigmatyczny film – przyznając, że gra powstaje.
The Elder Scrolls Online
W międzyczasie, w 2014 roku powstała odnoga serii pod nazwą The Elders Scrolls Online. Jest to MMORPG, gra sieciowa, w której zmagają się dziesiątki tysięcy graczy jednocześnie. W 2015 roku gra przeszła solidne przeobrażenie, w którym zrezygnowano z obowiązkowego abonamentu w grze, a wszelkie płatności są dziś opcjonalne. To oznacza, że kupując grę raz – możesz w nią grać, kiedy chcesz i jak długo chcesz. W przypadku wydania na konsole potrzebny jest jednak abonament PlayStation Plus lub Xbox Live Gold wymagany do grania po sieci.
Akcja gry sieciowej dzieje się na dobrze znanym wszystkim świecie Tamriel, który odwiedziliśmy przy okazji głównych odsłon gry takich jak: Morrowind, Oblivion i Skyrim. Z tą tylko różnicą, że akcja dzieje się aż 1000 lat przed wydarzeniami z gier dla jednego gracza. The Elder Scrolls Online na przestrzeni lat doczekało się aż 18 dodatków, a w najnowszym, Greymoor – świat gry zostaje rozszerzony właśnie o prowincję Skyrim.
Mroźny Skyrim nikogo nie pozostawi obojętnym
Skyrim w The Elder Scrolls Online to świat szalenie mroczny, w którym wampiry sieją spustoszenie. W toku głównej historii przyjdzie nam odwiedzić jaskinie, całe podziemne miasta oraz ruiny i wiele mroźnych lokacji na powierzchni. Ten klimat kojarzący się z gotykiem będzie nam towarzyszyć praktycznie przez cały główny wątek fabularny, który obejmuje ok. 20-30 godzin grania.
Wielu graczy, szczególnie będących od początku z TESO, może odczuć pewne rozczarowanie, że dodatek w dużej mierze skupia się na zabawie dla pojedynczego gracza. Ja swoją przygodę ze światem online zacząłem właśnie od Greymoor i dla mnie to taki złoty środek – pozwoliło mi to zapoznać się z mechaniką i całym światem, jednocześnie niewymagając ode mnie wielkiego zaangażowania w społeczność. Spacerując trasami ze świata Skyrim, mogłem wykonać szereg zadań samemu – tylko okazjonalnie korzystając z pomocy innych graczy. Dla nich to z pewnością może być ograniczające, bo odcięcie się od świata multi jest tutaj nadto widoczne.
Sama historia głównej osi fabularnej jest szalenie intrygująca i wciągająca. Jeżeli ktoś porzucił The Elder Scrolls Online jakiś czas temu, to warto wrócić do tego świata chociażby po to, by ją poznać. A do tego dochodzą dziesiątki nowych lokacji, zadań pobocznych, czy drobnych nawiązań do „dużego” Skyrima z głównej serii fabularnej, by uznać, że dodatek wart jest zarówno wydanych pieniędzy, jak i czasu.
Wady?
Greymoor pod względem mechaniki, czy fabuły to pierwsza liga. Podobnie wygląda kwestia oprawy. Muzycznie, czy dźwiękowo zawsze stawiałem gry Bethesdy na piedestale. Ich muzyka solidnie budowała napięcie i czasem zmuszała mnie do zastanowienia, czy gram w ich kolejne gry ze względu na fabułę, czy tylko po to, by mieć pretekst posłuchania fenomenalnej muzyki. Podobnie jest z Greymoor, jak i całym The Elder Scrolls Online.
Graficznie widać, że gra dotarła do swojego limitu. Nie prezentuje się źle, ale z pewnością nie jest to też czołówka obecnych konkurencyjnych gier. Z drugiej strony trzeba mieć w pamięci, że to cały czas gatunek MMO – tutaj oprawa graficzna schodzi na dalszy plan. To, co jednak uderzyło mnie najbardziej – to zasobożerność tytułu. Grałem na konsoli Xbox One X, więc teoretycznie najmocniejszym sprzęcie wśród konsol dostępnym dla graczy. Pomimo posiadania mocnej platformy, gra regularnie zaliczała bardzo silne spadki płynności, często uniemożliwiając spokojną grę. To szczególnie jest odczuwalne w trakcie zwiedzania wielkich lokacji oraz większych potyczek z przeciwnikami. A przegrana z powodu zacinającej się gry bywa już frustrująca.
Mimo to warto sięgnąć po ten tytuł
O grach MMORPG rzadko jest głośno. No chyba że w dniu ich premier lub dodatków do nich jak w przypadku Greymoor. W zasadzie jedynymi grami, o których niegdyś słyszałem regularne doniesienia to Ultima Online oraz – oczywiście! – World of Warcraft. Tymczasem The Elder Scrolls Online to naprawdę solidny tytuł, który dotychczas raczej omijałem. Greymoor pokazał, że warto dać mu szansę, by znów znaleźć się w tym magicznym, ale i czarującym świecie. To nie tylko świetna oaza w oczekiwaniu na nowe wydanie gry dla pojedynczego gracza (o którym na dziś wiemy tylko tyle, że powstaje), ale samo w sobie jest świetnym tytułem.
Dodaj komentarz