Tegoroczny sezon nie jest łaskawy dla nikogo – od turystyki, przez gastronomię, a nawet na sporcie kończąc. Powód znany i oczywiście niezmiennie ten sam – koronawirus.
F1 to temat poruszany od zawsze
I to w zasadzie jedyna – obok Prince of Persia seria, z którą dorastałem także i ja. Moją pierwszą grą było Grand Prix Circuit wydane jeszcze na Commodore i PC w roku 1987 nakładem firmy Accolade. Pozwalała ścigać się na 8 torach aż trzema różnymi bolidami. Ciekawostką jest to, że jej projektantem był Don Mattrick. To ta sama postać, która w 2013 roku odpowiadała za projekt pierwotnego Xbox One, który jak wiemy, okazał się totalną porażką.
Gier o tematyce F1 nie sposób zliczyć, na przestrzeni lat pojawiło się ich dziesiątki. Dla mnie najważniejszymi tytułami był ProstGP wydany w 1998 roku, a potem zaliczyłem krótki „romans” z serią F1 od Electronic Arts w latach dwutysięcznych (wówczas to EA co roku na jesieni wypuszczało kolejne cykliczne gry: Fifa, PGA Tour, NBA, NHL i właśnie F1).
Aż w 2011 roku pojawiła się pierwsza część F1 od Codemasters – od razu szturmując kilka konsol. Ja swój egzemplarz ograłem na Xboxie 360 oraz PS Vicie, na której mam ją do dziś. Tytuł ten był… koszmarny. Brakowało w nim praktycznie wszystkiego. Dość powiedzieć, że nie było tam trybu kariery ani nawet tak podstawowych elementów, jak Safety Car.
Rozwój serii powinien być przykładem dla wszystkich
Codemasters jednak konsekwentnie od dziesięciu lat rozwija serię, wprowadzając ją na coraz wyższy poziom co wydawało mi się totalnie nieprawdopodobne po doskonałym przecież wydaniu 2019. Tymczasem tegoroczna edycja to setki mniejszych lub większych zmian, których nie sposób zliczyć.
Pisząc recenzję nie sposób ominąć tematu koronawirusa
Ten przyszedł znienacka i zdemolował życie nie tylko nam, ale także sportowcom z F1 na czele. Rok 2020 miał być prawdziwym świętem tego sportu i kalendarz był aż przesadnie rozdmuchany do 22 spotkań. To ogromna ilość wyścigów miała odwiedzić nowe miejsca (Wietnam!), a z niektórymi znanymi się pożegnać. Koronawirus, z którym przyszło nam się mierzyć, sprawił, że sezon rozpoczął się z ogromnym opóźnieniem – w zasadzie na kilka dni przed premierą gry – i ze znacznie zmienionym kalendarzem. Z 22 wyścigów ostało się ich tylko 7 potwierdzonych. Przez kilka miesięcy fabryki pozostały zamknięte, a gdy w końcu je otworzono – okazało się, że dwa zespoły… kompletnie zmieniły malowanie bolidów.
Tak, to odcisnęło się na grze. Uruchamiając ją nadal mamy kalendarz składający się z 22 weekendów i starym malowaniem. Na to jednak twórcy nie mieli wpływu i nie mogli tego przewidzieć. W przypadku malowania obiecany jest jednak patch, który wniesie odpowiednie poprawki.
Od zera do bohatera, czyli listę zmian czas zacząć wymieniać
Edycja 2019 wniosła całkiem fajną rzecz: fabułę. Zaczynaliśmy jako kierowca Formuły 2, by po kilku zakrętach i fabularnym zwrocie akcji dojść do roli etatowego kierowcy F1. To był przyjemny dodatek, który jednocześnie trochę pokazywał tzw. „kuchnię” tego sportu. Edycja 2020 wyrzuca to do kosza, dając nam jednocześnie coś o wiele potężniejszego. Cały moduł My Team.
W tym roku możemy oczywiście rozegrać sezon (cały!) F2 i przejść naturalnie do F1, ale możemy też zdecydować się – zacząć zabawę od razu od F1, ale stworzyć od podstaw cały własny team, który wystartuje tuż obok podstawowej dziesiątki.
Clair Williams mogłaby mnie uczyć jak prowadzić zespół
Codemasters wprowadziło multum opcji – sprawiając, że w kolejnych menusach spędzamy teraz równie dużo czasu, co na samym torze. Jak powinien nazywać się zespół? Jaką kolorystykę przyjąć? Na silnik którego producenta się zdecydować? Wbrew pozorom to nie są proste decyzje, bo wszystko kosztuje. Możesz wziąć silnik marki Mercedes, ale jest on szalenie drogi. Można skorzystać też z Hondy, która będzie np. szybszy, ale mniej wytrzymały. Dlatego potrzebujesz sponsora – ale ten ma swoje wymagania. Jeden może chcieć odpowiednią ilość punktów albo udział w specjalnych wydarzeniach. Drugi będzie wymagał zupełnie innych celów.
No i drugi kierowca. Tego też trzeba zatrudnić, a każdy z dostępnych kierowców ma inne cechy. Jeden potrafi się lepiej skoncentrować, drugi ma większe doświadczenie, a trzeci lepsze tempo. Pytanie, czy na każdego cię stać i czy np. nie przyćmi swoją osobą ciebie.
Prowadzenie zespołu to masa zadań. Jeżdżenie po torze jest tutaj tylko wisienką na torcie. W ramach swoich obowiązków musisz prowadzić kalendarz, w którym musisz zdecydować, jak wykorzystać czas między weekendami. Pozwolić drugiemu kierowcy posiedzieć w symulatorze? A może wolisz spotkać się z mediami lub skorzystać z dnia filmowego? Dni wolnych do wykorzystania jest mało, a one mają realny wpływ na twój zespół. Jeśli np. zdecydujesz poświęcić dni na nadgodziny w zespole Aero, ten będzie zmęczony, przez co morale mu spadną. Możesz też pozwolić rozwinąć się drugiemu kierowcy, ale akurat przepadnie ci przez to wydarzenie od sponsora, za które możesz dostać konkretne pieniądze. A te bardzo przydałby ci się, by rozwinąć sekcje.
Rozwój bolidu teraz jest wielowymiarowy i kosztowny.
Wzorem poprzednich edycji, także i tutaj za udział w wydarzeniach, treningach oraz wyścigach dostaje się punkty do wykorzystania w dziale Badań i Rozwoju. Tutaj się nic nie zmieniło, co akurat uważam za dobre, bo był to fajnie zaprojektowany element. Tyle że teraz każdy z ośmiu działów można niejako rozwijać jeszcze dodatkowo. Tymi działami jest Aerodynamika, Podwozie, Kadra, Układ Napędowy, Wytrzymałość oraz Marketing.
Inwestując w nie – odblokowują się dodatkowe możliwości. I tak w Aerodynamice – jeśli wyłożymy skromne 2.000.000 $ możemy zainwestować w dodatkową Kontrolę Jakości, dzięki czemu prawdopodobieństwo usterek spadnie. Podobnie, gdy zainwestujemy w kadrę, która skupi się na szkoleniu drugiego kierowcy. Osobną gałęzią jest możliwość inwestowania w samego siebie, gdzie możemy zainwestować w trening medialny (odblokuje nam dodatkowe odpowiedzi dla mediów podczas wywiadów) albo w Zespół ds. Mediów Społecznościowych, dzięki czemu przyrośnie nam współczynnik Uznania.
Uznanie jest tu szalenie ważne – to ono napędza nam nowych sponsorów, którzy w ogóle chcą w nas zainwestować (dzięki czemu z początkowego jednego sponsora możemy dorobić się aż 5), ale także odblokowuje nam kolejne opcje w zespole.
Rozwój samego bolidu to jednak nie tylko rozwijanie działów oraz poszczególnych elementów. To też pieniądze. Jeśli do tej pory dość frywolnie podchodziłeś do tematu uszkodzeń auta, teraz będziesz zwracał na to większą uwagę. Rozwaliłeś skrzydło podczas treningu? Płać. Rozwaliłeś je także podczas kwalifikacji? Znów płać! Koszty w grze są wszędzie – doinwestowane sekcje generują może i większe bonusy, ale też więcej kosztują. Podobnie jak naprawa uszkodzeń, które narobiliśmy w trakcie wyścigu. Dlatego też ważny jest rozwój drugiego kierowcy, bo ten – jeśli będzie punktował – też przyniesie dodatkowe dochody.
To niesamowite jak złożona stała się ta gra
Zależności są tutaj dziesiątki i każda, nawet najdrobniejsza ma znaczenie. Nie zrezygnowano też z innych, doskonale już znanych elementów, a wręcz je rozbudowano. Zatem ponownie udzielasz wywiadów między wyścigami a czasem nawet trzeba udzielić specjalnego wywiadu w TV. Te mają wpływ na dobór twoich rywali, renomy zespołu, morale wśród techników, a nawet na sponsorów. Rozbudowanie trybu kariery bardzo zwiększyło wachlarz możliwości i przesunęło środek ciężkości gry – z gry symulacyjnej na grę menadżerską. Dla mnie to kapitalna zmiana.
Setki drobnych usprawnień
Tryb kariery to nie jedyne zmiany. Wprowadzono wyczekiwany przez wielu graczy Split Screen, czyli możliwość grania dla dwóch osób na podzielonym ekranie. Są zmiany w elementach graficznych podczas wyścigu. Teraz komunikaty są bardziej czytelne, większe (chociaż trzeba odnotować, że czasem polska czcionka źle się skaluje. To jednak drobne potknięcia).
Na pewno popracowano nad zużyciem opon. Jest teraz bardziej realistyczne, przez co one same szybciej się zużywają i trzeba w trakcie wyścigu lepiej nimi zarządzać. Lepsza jest także sztuczna inteligencja, która rywalizuje lepiej nie tylko z nami, ale także między sobą. Na torze więcej się dzieje, sporo wydarzeń jest totalnie nieprzewidzianych, co sprawia, że cały wyścig jest bardziej rzeczywisty.
Poprawiono nawet taki detal jak przycisk odpowiadający za odzyskiwanie energii ERS. Ogólnie temat ERS jest teraz znacznie bardziej czytelny i laikom lub podchodzącym do gry pierwszy raz – łatwiej będzie się rozeznać, do czego to właściwie służy.
Oprawa audiowizualna i wady
Graficznie gra pozostała praktycznie bez zmian. Cały czas wygląda bardzo ładnie i do samej grafiki nie mogę się przyczepić. Na ekranie dużo się dzieje, a mimo to nie zauważyłem spadków płynności w grze. Do tego, by stanąć w jej obronie – muszę dodać, że na statycznych screenach wygląda to dużo gorzej niż w rzeczywistości.
Podobnie kwestia udźwiękowienia – muzycznie, czy dźwiękowo również nie odnotowałem większych zmian. Na tak ogromny tytuł, jakim jest F1 2020, nie udało się uniknąć drobnych błędów. Dziennikarka Clair, która zadaje nam pytania – nadal potrafi zadać takie zupełnie od czapy. Ot, np. dotyczące naszego transferu do innego zespołu, gdy gramy w trybie MyTeam prowadząc własny. Raz również gra potrafiła mi się wysypać do dashboardu, na szczęście było to jednak po zakończonym wyścigu.
Te wszystkie uwagi są jednak wymienione na siłę, bowiem nie wpływają one na ogólny odbiór gry. To najlepsza część, jaka kiedykolwiek wyszła i chyba najbardziej złożony symulator, z jakim można mieć do czynienia. Cieszy mnie, że twórcy nie idą na łatwiznę i poza aktualizacją torów oraz zespołów – nadal pracują nad nowymi elementami gry. Te jak widać, wpisują się świetnie w klimat całej rozgrywki i pozostaje mi tylko zachęcić cię do zakupienia swojego egzemplarza, szczególnie edycji Schumacher, która wprowadza kilka dodatkowych klasycznych bolidów. To najlepsza osłoda dla fanów F1 po tym, jak koronawirus zupełnie spustoszył nam tegoroczny kalendarz.
Dodaj komentarz