Segę darzę ogromnym sentymentem. Uczciwie muszę jednak przyznać, że nie miałem nigdy ani jednej ich konsoli, ale trudno przecenić ich wkład w świat gier konsolowych. To oni wydali na świat takie marki jak: Sonic The Hedgehog, The Outrun, Virtua Fighter, Jet Set Radio, Crazy Taxi, czy kilkadziesiąt innych gier.
Sega ma także silny udział w rozwoju samego świata konsol zwieńczony pierwszą w historii konsolą umożliwiającą grę przez internet: Segę Dreamcast, która była szalenie innowacyjnym, a jednocześnie bardzo niedocenionym systemem wśród graczy.
Sega Game Gear
Pierwsza przenośna konsola od Segi miała być bezpośrednią odpowiedzią na odnoszącego olbrzymi sukces Game Boya od odwiecznego rywala, czyli Nintendo. Game Gear od samego początku (a więc 1990 roku) była konsolą bardziej zaawansowaną technicznie, miała kolorowy wyświetlacz (Game Boy doczekał się go dopiero w 1998 roku!). Do tego konsolę można było rozbudować o kolejne akcesoria, z czego najdziwniejszym wydaje się… tuner TV albo całkiem przydatny Master Gear pozwalający na uruchamianie gier ze stacjonarnej konsoli Master System.
Konsola sprzedała się w 11 milionach egzemplarzy, co uczyniło ją najlepiej sprzedającą się od innego producenta niż Nintendo do czasu pojawienia się na rynku PlayStation Portable, czyli PSP w 2004 roku.
Teraz Sega powraca na rynek z Game Gear Micro
Brand posiada swoich wiernych fanów, dla których gry na poszczególne konsole cały czas cieszą się ogromną popularnością. Na rynku widzieliśmy już retrokonsole NES, SNES, a nawet PlayStation Classic (którego wykonanie było bardzo dyskusyjne, ale jednak zjadliwe). Dlatego gracze z otwartymi ramionami przywitaliby reedycję Dreamcasta czy Saturna, na którym pojawiły się naprawdę kultowe gry i cały czas są łakomym kąskiem dla wielu kolekcjonerów.
Sega wybrała jednak Game Geara. Konsolę, która chociaż cieszyła się sporą popularnością, w mojej opinii nie dorobiła się statusu kultowej czy takiej, która szerszej publiczności zapadłaby w ogóle w pamięci. Dość powiedzieć, że do momentu zapowiedzi Game Gear Micro, wielu współczesnych graczy nawet nie miała pojęcia o jej istnieniu.
Co jednak robi Sega? Otóż maleńką konsolę postanowiła uczynić prawdziwie mikroskopijną, doprowadzając do absurdu cały pomysł.
Co może być absurdalnego w reedycji konsoli?
Zacznijmy od czegoś najbardziej oczywistego. Kolorystyka. Sega zapowiedziała aż cztery różne kolory konsoli: czarną, niebieską, żółtą i czerwoną. W czym tkwi haczyk? Otóż każda wersja kolorystyczna będzie miała swój zestaw preinstalowanych gier. Tych jednak nie będzie można rozbudować. Chcąc więc zebrać komplet gier, należy się zaopatrzyć we wszystkie cztery egzemplarze:
- Game Gear Micro czarna wersja zawiera: Sonic the Hedgehog, Puyo Puyo, Out Run, Royal Stone
- Game Gear Micro niebieska wersja zawiera: Sonic & Tails (Sonic Chaos), Gunstar Heroes, Sylvan Tale, Baku Baku Animal
- Game Gear Micro żółta wersja zawiera: Shining Force Gaiden, Shining Force: The Sword of Hajya, Shining Force Gaiden: Final Conflict, Nazo Puyo Arle no Roux.
- Game Gear Micro czerwona wersja zawiera: Revelations: The Demon Slayer, Megami Tensei Gaiden: Last Bible Special, The G.G. Shinobi, Columns
Konsola oczywiście – zgodnie z nazewnictwem „micro” będzie miała również zmniejszone wymiary. Aż do granic kolejnego absurdu. Samo urządzenie będzie miało wymiary (80mm x 43mm x 20mm), co stanowi mniej niż 40% (!) oryginalnego urządzenia. A teraz najciekawsze. Ktoś na szczycie wymyślił, że trzeba także zmniejszyć ekran z oryginalnego 3.2 cala do… uwaga!: 1,15 cala! Wiedząc jednak, że grać się na tym nie będzie dało, graczom zaproponowano niecodzienną ofertę. Tym, którzy zdecydują się na zakup zestawu wszystkich czterech konsol, do zestawu zupełnie za darmo zostanie dodany „Big Window Micro”, który działa niczym lupa. Tak, zamiast rozsądnie utrzymać oryginalną wielkość wyświetlacza, graczom proponuje się zamontowanie czegoś takiego:
Dla mnie to obelga
Wymóg kupienia wszystkich czterech konsol jest już oburzający, szczególnie gdy podsumuje się wydatki. Koszt raptem jednej z nich to prawie 200 zł. W cenie więc czterech, klasycznych konsol możemy zakupić całkiem świeżego Xboxa One S lub PlayStation 4. Urządzenie początkowo ma być dostępne na terenie Japonii, ale po nowym roku ma także trafić na pozostałe, światowe rynki.
Doskonale rozumiem fenomen wskrzeszania starych konsol. Sam jestem szczęśliwym posiadaczem retrokomputerów C64 mini oraz C64 Maxi oraz Atari, a także PlayStation Classic. Są one lepiej lub gorzej wykonane, ale w żadnym przypadku nie czułem drwiny twórców z graczy pragnących odświeżyć sobie klasyczne gry. Trudno mi obronić ten produkt. To nic innego jak skok na kasę od najbardziej oddanych fanów. Sega, jestem szalenie zawiedziony!
Dodaj komentarz