Będąc młodym, nie myśli się o starości. Jesteśmy zbyt przejęci prozą życia: kredyt, wycieczki, spotkania towarzyskie, praca, dom, dom, praca, rodzina… Babcia oglądająca od rana do wieczora seriale, wiedząca wszystko najlepiej i dokładająca kolejną porcję rosołku, przy okazji zagadując na temat ślubu lub o chłopaka/dziewczynę – zaczyna irytować i w pewnym momencie masz wrażenie, że robi to złośliwie. Po każdych świętach coraz mniej w niej życia, a coraz bardziej „umiera”.
– To już ostatnie lato.
– To już ostatnia zima.
Ani się obejrzysz, a jedyne tematy, w których ma najwięcej do powiedzenia to kościół i medycyna.
Myślisz schematyczne – niedołężna, samotna, schorowana babuleńka. Ewentualnie stara, wredna krowa, która żyje jedynie po to, by zatruwać życie innym.
Zdziwiony?
Z lekkim szokiem patrzyłam na podpowiedzi Google do szyku zdania: „moja babcia jest”:
Patrząc na dzisiejszy styl życia, czasem aż trudno uwierzyć ile się zmieniło. Jeszcze 40-50 lat temu, wielopokoleniowe rodziny żyły ze sobą pod jednym dachem i widywały się codziennie, a nie od święta. Ludzie byli zdecydowanie bliżej siebie – dzielili ze sobą nie tylko przestrzeń, ale także troski i zmartwienia.
Dziś rzadko kiedy poświęcamy sobie tyle uwagi. W dobie internetu oraz powszechnego dostępu do telefonów komórkowych świat się zdecydowanie zmniejszył, ale poprzecinał więzy rodzinne. Bo po cholerę dzwonić do kobieciny, która żyje w zupełnie innej epoce? Zadzwonisz na święta, na Dzień Babci, jak ci rodzice przypomną – i tyle!
Zajęci własnymi sprawami, zupełnie nie zwracamy uwagi na upływ czasu. Babcia, zamiast smarować pajdę chleba cukrem z masłem, kojarzy nam się z dewotką i upierdliwym potworem. Na forach od groma próśb o szybki dla dziadków koniec i potwierdzenia, że się jest fajnym, a oni są be.
Myliłby się ten, kto pomyślał, że dziadkowie są tacy z natury. Mam poniekąd wrażenie, że zwyczajnie zjada ich rutyna i troska. My sami również im nie pomagamy, nie poświęcając im odpowiednio dużej uwagi.
Tężnie Ciechocinek to nie jedyna atrakcja miasteczka.
Ciechocinek to miejsce, w którym się odnajdują – oaza wśród nowoczesności i tempa życia. Spacerując wzdłuż tężni solankowych i wdychając wydzielane przez nie opary – z początku nie potrafiłam zrozumieć magii tego miejsca oraz tak dużej reklamy, która za nim poszła. Dopiero podsłuchane rozmowy i obserwacja seniorów biegających z kijami od nordic walkingu, czy umawiających się na potańcówki – uzmysłowiły mi, że miasteczko ma całą gamę rozrywek, ale… nieskierowanych do mnie.
Tutaj, będąc w wieku 60+, naprawdę można złapać wiatru w żagle i przeżyć drugą młodość! Oferta jest całkiem bogata – prócz odnowy biologicznej zapewnianej przez tężnie, można się tu napić prawdziwej wody mineralnej wprost ze źródła. Ja także piłam – w smaku taka flegmowata, ale Lilce i wszystkim kuracjuszom obecnym przy kraniku odpowiadała.
Nawet sklepy czy kramiki mają rzeczy przede wszystkim adresowane dla starszych. Prym wiodą maści na wszelkie schorzenia, balsamy, sól ciechocińska i wszelkie herbatki ziołowe. Jeśli czekolada to gorzka, polecane słodycze to krówki we wszelkich odmianach smakowych (od słonecznika, po mleczne i sezamowe) i irysy. Restauracje z domowymi obiadami, a potańcówki z muzyką z ich lat młodości.
Naprawdę z nieskrywaną przyjemnością obserwowałam kolejne, uśmiechnięte od ucha, do ucha pary. Ludzi w dojrzałym już wieku, tyle że żwawych i pełnych wigoru.
I niestety muszę to przyznać – im starsi, tym bardziej zrzędliwi są nasi dziadkowie. Czasem jednak warto zatrzymać się i pomyśleć chwilę nad ich potrzebami. Nie tylko w okresie ich urodzin, czy świąt Bożego Narodzenia.
Chociaż ciężko nam w to uwierzyć, stary człowiek także ma swoje potrzeby i marzenia. To nie jest tak, że będąc na emeryturce, nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. Seniorowie potrzebują do życia przede wszystkim ludzi w SWOIM wieku. Ich problemy nie dotyczą nas i pokolenia naszych rodziców – nam wydają się błahe, wydumane, czasem nawet naciągane. I niestety tak jak młodzi ludzie rozumieją innych rodziców, dopiero w momencie, kiedy sami nimi zostają – tak samo my zaczniemy rozumieć staruszków, dopiero gdy będziemy w ich wieku. Karma wraca – sprawmy, by była dla nas jak najlepsza.
Tężnie Ciechocinek
ul. Tężniowa, Ciechocinek
myślę że to kwestia wychowania w dużej mierze; my z moim bratem byliśmy wychowywaniu w poszanowaniu rodziny i to całej i nigdy nam nawet nie przeszło przez myśl że dziadkowie zrzędzą. Choć mieszkają ponad 60 km. ode mnie, staram się przynajmniej raz w miesiącu u nich być, może wydaje się to mało jednak na pewno to częściej niż 2 razy do roku przy okazji świąt. Dzwonimy także regularnie. Pozdrawiam!