W podróżach do innych krajów najbardziej nie mogę doczekać się momentu wzniesienia się samolotu w powietrze. To uczucie, gdy jestem wciskany w fotel, a samolot nabiera rozpędu – zawsze wywołuje we mnie adrenalinę. Jednocześnie jestem jedną z tych osób, które nie boją się turbulencji, a wręcz traktują je jako dodatkowe emocje w trakcie lotu. Taki bonus.
Z drugiej strony zawsze interesowałem się, jak to wszystko musi wyglądać w kabinie pilotów. Skoro ja tak dobrze bawię się na miejscu pasażera, to jak to musi wyglądać na samym przodzie?
Jak zawsze z pomocą przychodzą gry i filmy
Chyba każdy z nas oglądał przynajmniej jeden film utrzymany w takim oto klimacie: pilotom coś się dzieje, stewardessa krzyczy przez megafon: „czy leci z nami pilot” i wtedy wstaje dentysta i mówi, że on weźmie ster i sobie poradzi. I bohatersko ląduje na pasie startowym – prowadząc ogromnego Boeinga 747-400, mimo iż pierwszy raz siedział w ogóle w samolocie. W życiu takie sytuacje raczej się nie zdarzają i mimo hollywoodzkiego widowiska – zdecydowanie nie chciałbym, by w trakcie lotu na wakacje ktoś mnie prosił o zajęcie miejsca kapitana statku, bo ten akurat wykopyrtnął.
Szkolenie na pilota awionetki – podstawowa licencja – to koszt około 30000 zł za samą praktykę. Marne raczej szanse, by sprawdzić się w tej roli. Drugą opcją pozostają gry. Hełmy VR w tej roli wyjątkowo dobrze się sprawdzają, ale jeśli ktoś chce się wziąć za to na poważnie – to z całego katalogu gier ma w zasadzie tylko Microsoft Flight Simulator, który jest niedoścignionym wzorem. To jednak znów zabawa dla bardziej zamożnych.
Zostaje też opcja Symulatora Lotu
Uwielbiam realizować jakieś swoje dziwne pomysły i marzenia. Nie wyobrażam sobie kupowania kursu pilotażu awionetki tylko po to, by po którejś godzinie zorientować się, że w sumie to nie dla mnie. Tak jak zawsze chciałem polecieć balonem, ale drugi raz już nie mam potrzeby przeżywania tego ponownie.
W KataloguMarzeń.pl znajduje się możliwość zrealizowania sesji w prawdziwym symulatorze lotów. Nie jest to jakaś tania zabawka – tylko prawdziwy, szkoleniowy symulator, w którym prawdziwi piloci uczą się i zdają egzaminy lotnicze. Profesjonalna maszyna wyposażona w komputer, siłowniki, pełną kabinę pilota i pięć ekranów tworzących panoramiczny obraz. To robi ogromne wrażenie jeszcze zanim w ogóle zajmie się miejsce za wolantem. W ramach vouchera jest 10 minut szkolenia, a potem 30 (lub 60) minut swobodnej zabawy.
Na starcie – zdziwko!
Bo okazuje się, że będąc jeszcze na lądzie, gdy samolot kołuje po lotnisku… wcale nie wykorzystuje się w tym celu steru, czyli wolantu! Zatem filmy i gry całe życie wprowadzały mnie w błąd! Kierowanie samolotem odbywa się poprzez pedały, które przypominają trochę te znane z aut. Z tą tylko różnicą, że każdy z nich jest niejako podwójny. Lewy i prawy służy tak naprawdę do manewrowania klapami na skrzydłach, a dodatkowo nad nimi są jeszcze pedały od hamulców. Jak powiedział nam nasz instruktor, często jest tak, że piloci wolantu w trakcie startu nawet nie dotykają, bo w trakcie kołowania na lotnisku mają zajęte ręce mapami, raportami, czy innymi dokumentami. Chyba wolałem o tym nie wiedzieć… 😉
Po poderwaniu samolotu z ziemi jest czas, by spokojnie pokrążyć nad okolicą i spróbować wylądować. W moim przypadku instruktor za pierwszym razem był dla mnie łaskawy, więc otrzymałem najprostsze możliwe warunki – brak wiatru, słoneczną pogodę i czyste niebo. Wylądowałem od razu – nie mając absolutnie żadnych problemów. Niestety! Nie było nikogo, kto by chciał poklaskać, bo Klaudyna zajęta była robieniem zdjęć. Swoją drogą, instruktor śmiał się, że nie rozumie tej idei klaskania, przyrównując się do kierowcy autobusu. Otóż czy kierowcy autobusu ktoś klaszcze dlatego, że dojechał na przystanek? No właśnie!
Potem było tylko trudniej!
Zachęcony swoim olbrzymim sukcesem (wszak nie zawsze jest szansa posadzić maszynę latającą z dwoma pasażerami na ziemi bez uszczerbku), poprosiłem o trudniejsze warunki. Te na wyświetlaczach zmieniły się w ciągu paru sekund – sprawiając, że nasz przyjemny lot zmienił się w horror. Wiesz, okazuje się, że te wszystkie siłowniki pod tym symulatorem nie są dla picu, ale one naprawdę dają poczucie prawdziwego lotu.
Gdy dostaliśmy silny, boczny wiatr wraz z burzą z piorunami i zasłaniającą cały widok mgłą – wystraszyłem się nie na żarty! Samolot trząsł się niczym galareta, a całość skrzypiała i piszczała niczym wrak Titanica idący na dno. Samo odnalezienie lotniska w takich warunkach było nie lada wyzwaniem, a tymczasem trzeba było na nim jeszcze wylądować! Czy mi się udało? Czy przeżyłem? Czy cywile dotarli szczęśliwie do odprawy paszportowej?
Nie
No nie wiem, jak można latać w takich warunkach! W momencie, gdy byłem jakieś 4-5 metrów nad ziemią, silny wiatr dosłownie zdmuchnął mnie z pasa startowego – zmuszając do kolejnego kołowania. Za drugim razem było jeszcze gorzej, bo przez warunki pogodowe nawet nie trafiłem na pas startowy – skutecznie rozbijając się o budynek, który równie dobrze mógłby być Pentagonem, czy innym podobnym.
Najlepsze jest to, że po całym kursie wyszedłem z symulatora naprawdę zmordowany – ciesząc się, że mam jednak ziemię pod stopami. Utrzymywanie kilkunastu parametrów w normie (a nie poznałem funkcji co najmniej kilkudziesięciu guzików!) do tego siłowanie się z wolantem, sprawiło, że czułem się, jakbym wyciskał pompki pół dnia. Rozumiem teraz, czemu od pilotów wymaga się nie tylko wiedzy, ale i sprawności fizycznej.
Symulator lotu – informacje praktyczne
Decydując się na voucher, trzeba pamiętać o kilku rzeczach. Przede wszystkim – to symulator. W zawodowych, prawdziwych symulatorach – grafika oglądana przez nas na ekranach ma drugorzędne znaczenie. Dużo ważniejsze jest odwzorowanie pogody, wiatru, warunków w powietrzu, a także oporu i wstrząsów. Dlatego nie zdziw się, jeśli to, co zobaczysz przed sobą – będzie przypominało proste gry z końca lat 90′. Z drugiej strony taka zabawa zapewnia niesamowite przeżycia. Gdy są turbulencje – czujesz je całym sobą. Gdy wiatr spycha cię z płyty lotniska – momentalnie wyczujesz to na wolancie. To, co mi się szalenie spodobało, to że w trakcie czasu, jaki masz do dyspozycji – można faktycznie poszaleć. Jeśli chcesz, instruktor pozwoli ci się rozbić. Chcesz polecieć z innego lotniska? Nie ma problemu. Kilka chwil i możesz startować z warszawskiego Okęcia, ale równie dobrze może to być Nowy York, czy Pekin. Całość wydaje się za prosta? Instruktor zasymuluje ci dowolne warunki pogodowe! Ja np. w jednym momencie miałem burzę z piorunami z silnym, porywistym wiatrem znad morza, a do tego jeszcze mgłę!
Najważniejsze jest to, że możesz zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Możecie wówczas usiąść oboje za sterami, ale musisz mieć na uwadze, że tylko jedno z was może pilotować. W samolotach jest trochę jak w samochodach do nauki jazdy – pedały i wolanty są ze sobą połączone. Oznacza to, że jeśli ty wychylasz się w prawo lub lewo – wolant twojego partnera robi dokładnie ten sam ruch.
Takie przeżycie buduje szacunek
Wsiadając do samolotu, oczekujemy – przewiezienia nas z punktu A do punktu B nie zastanawiając się zbytnio nad rolą pilota w całym tym procesie. Tymczasem gdy popatrzy się na prawdziwy ruch lotniczy – to nie mogę wyjść z podziwu, jak działa ta prawdziwie dobrze naoliwiona machina. Obsługa naziemna, mechanicy, technicy, piloci, kontrolerzy lotów, odprawy paszportowe… dziesiątki, jeśli nie setki osób zaangażowanych w to, bym ja mógł bezpiecznie przelecieć z jednego końca Europy na drugi. To naprawdę robi wrażenie!
Dziś dosłownie tylko otarłem się o temat pilotażu, ale wrażenia i doświadczenia, jakie doznałem – zapamiętam na wiele, wiele lat. To poczucie bezsilności z powodu braku wiedzy i przeszkolenia w momencie utraty panowania nad samolotem zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Z drugiej strony, nie dziwię się pilotom, że nie chcą wychodzić z kabiny pilotów. To uczucie, gdy jest się wysoko nad chmurami i ma się pełną kontrolę nad maszyną, a przed szybą rozpościera się piękna i fascynująca panorama świata – zapada w pamięć na długo. Było warto!
Wpis powstał we współpracy z KatalogMarzeń.pl.
Dodaj komentarz