Miałem okazję napisać wam co najmniej kilkanaście relacji z najróżniejszych biegów. I od jakiegoś czasu wiecie już, że sportem zaraziłem też naszą pięcioletnią córkę, która wyjątkowo pozazdrościła mi ostatniego Runmageddonu. Dorastające dzieci uwielbiają przecież tory pełne przeszkód, wyzwania i wszelkie czynności, dzięki którym chociaż trochę mogą się ubrudzić.
Runmageddon Kids w Modlinie
Gdy zatem rzuciło mi się w oczy, że następny Runmageddon ma też sekcję dla dzieci – nawet się nie zastanawiałem. Od razu wpisałem małą na listę startową i spokojnie czekaliśmy do Dnia Matki. Ku mojemu zaskoczeniu, w piątek odkryłem, że bieg nie odbywa się tradycyjnie nad Zalewem Bardowskiego, tylko… w Twierdzy Modlin. Jak zwykle okazałem się mistrzem organizacji. Zatem pobudka z rana, wzięliśmy na wszelki wypadek ręcznik (Runmageddon wszak słynie z błotnistych przeszkód) i w drogę!
Po dojechaniu na miejsce zaparkowaliśmy między urokliwymi murowanymi domkami, bo widzieliśmy, że na parkingu zrobił się niezły korek. Na szczęście w Modlinie już byliśmy nie raz, a droga do biegu była dobrze oznakowana – więc nie było problemu z trafieniem. Przy odbiorze pakietu nieco się zdziwiłem, kiedy kobieta przyjmująca zgłoszenie powiedziała, że córka powinna biec godzinę wcześniej niż miałem na mailu. Na szczęście po okazaniu maila, puściła nas bez problemu, ale trochę mnie to zdezorientowało.
Bieg dla dzieci na 1 km
Później na szczęście organizacyjnie wszystko było jak najbardziej okey. Na buziach dzieci wolontariuszki malowały losowe, szczęśliwe numerki, które same sobie wymyśliły. Przed samym startem dzieciom zaserwowano solidną rozgrzewkę. Czekał je do pokonania 1 km pełen najróżniejszych przeszkód. Trenerka świetnie wszystko poprowadziła, co bardziej bojaźliwe dzieci motywując do wykrzesania choćby małego uśmiechu. Na dodatek na starcie dzieciaki zostały zaskoczone dwoma odsłonami – pierwsza delikatna z baniek mydlanych, a druga to „Zasłona Dymna” oznaczająca, że czas ruszać. Ściana nieprzenikalnego dymu wymusiła na dzieciakach bieg trochę na oślep, ale wszystkie były tym zachwycone, łącznie z filmującymi ich rodzicami.
Przeszkody
Raptem kilkanaście metrów dalej czekał na nie „Koszmar Wulkanizatora”, czyli 10 metrów drogi wyłożone oponami. Niektórzy biegli po oponach, inni się po nich czołgali, a jeszcze inni znaleźli sposób wkładając nogi do środka i skacząc z opony na oponę niczym króliki.
Na kolejnych odcinkach nie było łatwiej! Przeszkody w postaci pionowych bramek, przewalone drzewo, które można było pokonać albo czołgając się pod nim, albo je przeskakując. W pokonywaniu trudniejszych przeszkód w większości pomagała obsługa, ale i rodzice, którzy jednakże starali się raczej nie wchodzić za linię biegu, dając się dzieciom wykazać.
Mniej więcej po 250 metrach zaczął padać deszcz. Ale nie to, że zaczęło kropić. Nagle z nieba spadała na wszystkich ściana deszczu! A przed dziećmi jeszcze przeszkody typu „Indiana Jones”, czyli za pomocą liny trzeba było przelecieć nad bagnem. Niestety, nie udało się to nikomu więc chwilę potem wszystkie dzieciaki i tak były mokre po pas. Słynna porodówka (czołganie się pod oponami), przejście po poziomych drabinach, przebiegnięcie przez ciemne stare budynki czy wspinanie się po siatce na górę piachu, by potem zjechać zjeżdżalnią… wprost do błota!
Niezależnie od tego, czy dzieci skorzystały z błotnistych przeszkód, czy nie – i tak wszyscy, którzy nie byli pod dachem, szybko stali się przemoczeni do suchej nitki. Zapisując maluchy na Runmageddon Kids – warto włożyć im gorsze buty, których nie szkoda zamoczyć – choć może niekoniecznie kalosze, bo niezbyt wygodnie się w nich biegnie.
Ostatnią i chyba najtrudniejszą przeszkodą była Czarna Wdowa, czyli klatka pełna linek i sznurków, przez które dziecko musiało się przecisnąć.
Duma i chwała
Przyznam szczerze, że naprawdę podziwiałem dzieciaki, które biegły ten dystans. Nie straszny im był deszcz (na zdjęciach możecie zobaczyć, jak bardzo padało!) i mimo tych warunków twardo kontynuowały bieg. To tym cenniejsze, że znaczna część uczestników, ekipy czy widzów zwyczajnie w tym czasie uciekła, by się przed nim schować. To fantastyczne widzieć takiego ducha walki wśród najmłodszych, ich zdecydowanie, upór czy siłę woli by pokonać kolejne przeszkody i własne słabości.
Deszcz niestety nie pozwolił na zrobienie ciekawszych ujęć, bo po odebraniu przez Lilkę maskotki sponsora, wody i oczywiście medalu – po prostu biegiem udaliśmy się do samochodu, aby ratować przemoczoną elektronikę. 😉 Jeśli masz w domu dziecko, które rozpiera energia i marzy o tym, by sprawdzić się na prawdziwym torze przeszkód – szukaj kolejnego Runmageddonu w wersji Kids. To bieg dla dzieci od 4 do 11 lat, które w razie kłopotów mogą poprosić o pomoc organizatora lub opiekuna poruszającego się wzdłuż trasy. Tak, tak – dorośli muszą dotrzymać tempa dzieciakowi, więc w rezultacie tez biegną całą trasę! To fantastyczna przygoda, którą maluch zapamięta na długie lata i najprostszy sposób, by zarazić go sportem!
Dodaj komentarz