Strona główna » Dymarki Świętokrzyskie — eksperymentalne wytapianie rud żelaza metodą sprzed 2000 lat!

Dymarki Świętokrzyskie — eksperymentalne wytapianie rud żelaza metodą sprzed 2000 lat!

Góry Świętokrzyskie to dziś zagłębie ciekawych atrakcji turystycznych, ale dawniej były głównie gigantycznym terenem wykorzystywanym do przemysłu. Na początku naszej ery na powierzchni około 800 km2 działało tu co najmniej 400 000 pieców dymarskich! W czasach Imperium Rzymskiego istniały tu największe na terenie starożytnej Europy ośrodki hutnicze. To właśnie w nich przetwarzano złoża rud żelaza. Jak wyglądał cały proces, można zaobserwować Na Dymarkach Świętokrzyskich.

W tym roku miałam przyjemność uczestniczyć w wielu wydarzeniach związanych w jakiś sposób z archeologią eksperymentalną. Polega ona na tym, że naukowcy w praktyce (przez doświadczenia) starają się odtworzyć teorię, czyli sprawdza się na żywo, jak coś mogło kiedyś działać. I tak w Świętokrzyskim przez wiele lat prowadzono badania nad starożytnym hutnictwem. Swego czasu znaleziono tutaj pozostałości licznych piecowisk i tzw. żużel, czyli produkt uboczny z wytopu rud żelaza. Dawni okoliczni mieszkańcy przetopili tu około 8000 ton rudy, działając na skalę przemysłową i odsprzedając uzyskane żelazo dalej.

Pozostałości dawnego piecowiska na terenie Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego.

Jak działały dawne dymarki?

Na początku archeolodzy ustalili, że do wytopu żelaza ludziom niezbędne były: bardzo drobno rozdrobniona ruda (pierwsze grudki wykorzystywane przez ludzi były… meteorytami, potem wybierano je lokalnie), węgiel drzewny i powietrze, które wprowadzano do środka otworami dmuchowymi.

Jeszcze przed postawieniem prymitywnego pieca (dymarki), w ziemi wykopywano dołek (kotlinkę, w której docelowo zbierał się żużel będący odpadowym produktem procesu), w którym umieszczano gliniany szyb o wysokości do 2 m. Potem go przez kilka godzin wysuszano i wstępnie wygrzewano za pomocą drewna. Za pomocą dmuchaw utrzymywano wysoką temperaturę (1200*C), dosypując u wlotu komina odpowiednie proporcje (1:1) rudy i węgla. Otrzymany żużel miał wypełnić całą kotlinkę, następnie rozbijało się piec i wyciągało gąbczaste żelazo (na płynne żelazo temperatura była zbyt niska). Przekuwano je wielokrotnie, by poprawić jego jakość i pozbyć się zanieczyszczeń. Sama dymarka była więc produktem jednorazowym.

Ekspozycja w Muzeum Hutnictwa - meteoryt żelazny.

Replika sztyletu Tutanchamona, która była zrobiona z meteorytu.
Replika sztyletu Tutanchamona, która była zrobiona z meteorytu.

Teoretycznie brzmi prosto, jednak wcale takie nie jest! Badacze wykonali replikę glinianego pieca ziemnego (z domieszką słomy) sprzed 2000 lat i wytopili w nim metaliczne żelazo. Próby lekko mówiąc, były takie sobie, a efekt znacznie różnił się od tego, co można było zaobserwować na stanowiskach archeologicznych. Naukowcy uzyskiwali prawie sam żużel z małą ilością żelaza. W każdym razie — niezbyt to było wydajne.

Po wielu próbach stopniowo udawało się dojść do większej perfekcji. Okazało się, że proces jest znacznie bardziej złożony, niż zakładano, a na proces wytopu miały wpływ takie duperele jak odpowiedni zasyp sięgający otworów dmuchowych, ciągłe utrzymywanie temperatury za pomocą miechów i szczelność kotlinki. Jeden z naukowców pojechał nawet na rajd po innych piecach w Europie, aby obmyślić na nowo metodę tutejszych osadników, ale było warto, bo w końcu rozwikłano archeologiczną łamigłówkę. O tutejszej stali krążyły legendy, że jest nie gorsza od damasceńskiej (żelazo wykorzystywane do wyrobu narzędzi, broni i biżuterii), a co ciekawe — dzisiejsze procesy opierają się w dużej mierze właśnie na pierwszych hutnikach! Po prostu je udoskonalono.

Stanowisko chroniące dymarki przed niespodziewanym deszczem.

Dymarki Świętokrzyskie

Dziś na terenie Nowej Słupi na co dzień działa Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, a od 1967 roku, w jeden weekend w roku (od piątku do niedzieli) odbywa się wydarzenie zwane Dymarkami Świętokrzyskimi. Jest to jedna z najstarszych imprez na terenie województwa świętokrzyskiego.

Samo wydarzenie jest dodatkowo płatne, ale według mnie warto tu wstąpić jeśli masz w planach zwiedzanie Łysej Góry i okolicznych muzeów. Wydarzenie trwa od rana do wieczora i zakończone jest koncertem. Na miejscu przybijają ci do dłoni stempel, więc możesz dowolnie wchodzić i wychodzić, decydując się na odwiedzanie pobliskich muzeów, Łysej Góry i konkretnych atrakcji na samych Dymarkach Świętokrzyskich. Dzięki temu czas nie dłuży ci się aż tak bardzo, a wręcz przeciwnie — upływa w bardzo przyjemnej atmosferze.

Sami na miejscu stawiliśmy się z samego rana, nauczeni doświadczeniem, że po prostu można na luzie pozwiedzać różne rzeczy bez tłumów. A co jak co, ale ja za tłumami to nie przepadam. W piątek na przymuzealnym terenie tuż obok Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, czyli Centrum Kulturowo-Archeologicznym — rozpala się kotlinkowy piec świętokrzyski. Piec jest główną atrakcją dymarek i to wokół niego kręci się całe wydarzenie. Rekonstruuje się tu bowiem wytapianie żelaza z pieców dymarskich, a na koniec całego wydarzenia rozbija się je. W międzyczasie można zobaczyć, jak wytwarza się węgiel drzewny na potrzeby dymarzy, albo samemu pomachać wielkim miechem.

Centrum Kulturowo-Archeologiczne

Dopełnieniem Dymarek Świętokrzyskich jest teren Centrum Kulturowo-Archeologicznego. Przyznam, że mieliśmy okazję zobaczyć je w innym czasie, kiedy akurat nie było Dymarek. Było okey, ale nie robiło szału — to trochę jak z oglądaniem Pola Grunwaldzkiego, kiedy akurat nie ma bitwy.

Teraz zrekonstruowane chaty (bez użycia choćby jednego gwoździa!), odtworzone na podstawie wyników badań osady kultury przeworskiej „zamieszkane” były przez kowala, garncarza, młynarza i innych rzemieślników np. kucharzy serwujących antyczną kuchnię śródziemnomorską. W jednej części Centrum można było zobaczyć skóry i obrobione poroże, w innym — w jaki sposób barwi się tkaniny i wełnę okolicznymi ziołami. Praca na krosnach również nie należała do łatwych, łatwo było stracić „wątek”, bo krosna były bardzo proste.

Ekspozycja w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, pokazująca jak wyglądały drewniane szałasy.

Gliniane naczynia na Dymarkach Świętokrzyskich, stanowisko garncarza.

Gliniane naczynie w kształcie twarzy.

Stanowisko na Dymarach Świętokrzyskich z obrazami na desce. Dymarki Świętokrzyskie i zielarka zasiadająca niedaleko garnków z gotującymi się ziołami. Bochenek chleba i warzywa - stanowisko na Dymarkach Świętokrzyskich.

Zbliżenie na barwione ziołami kawałki ubrań - Dymarki Świętokrzyskie.
Nieco dalej odtworzono obiekty wznoszone na pograniczu imperium Rzymskiego, stworzone na wzór Wału Hadriana (nie było takich obiektów na terenie ówczesnej „Polski”), aby pokazać, jak wyglądały rzymskie fortyfikacje w granicy z plemionami barbarzyńskimi.  Oryginalny wał miał na celu oddzielenie „barbarzyńców” od Rzymian. Tuż obok jest też drewniana, 9-metrowa wieża strażnicza odtworzona na podstawie tych, które znaleziono w Niemczech i Holandii. W takich wieżach urzędowali strażnicy, mieli tam magazyn i skład broni. Centrum Kulturowo-Archeologiczne miało pokazać, że Rzymianie docierali aż do podnóża Łysej Góry, gdzie handlowali z hutnikami, zaopatrując się w żelazo.

Między innymi pokazami, zobaczyć tu można m.in. bitwę barbarzyńców z legionistami rzymskimi, czy manewry. Pokazy bitewne także nawiązują do historycznych realiów i naukowych odkryć. Podczas występów rekonstruktorów, można było się dowiedzieć czegoś więcej o gladiatorach. Prowadzący dał do zrozumienia, że gladiatorzy byli porównywani do celebrytów, których wyszkolenie bardzo drogo kosztowało, więc rzadko kiedy walczono na śmierć i życie, a wszystko skupiało się po prostu na dostarczaniu rozrywki. Rekonstruktorzy byli bardzo ciekawie ubrani (serio, w tym roku cierpię na nadmiar wydarzeń z Sienkiewiczem i Krzyżakami, więc to była miła odmiana) i ponoć sami sobie robili stroje wraz z bronią i tarczami, mieszkając w czasie rekonstrukcji w chatach i namiotach z tego okresu. Na tle strojów Rzymian nieco gorzej wypadali germańscy barbarzyńcy, którzy mieli do obrony głównie włócznie.

Wieża odtworzona na podstawie odkryć w Niemczech i Holandii, na terenie Centrum Kulturowo-Archeologicznego.

Pokazy rekonstruktorów i manewrów wojskowych na Dymarkach Świętokrzyskich w Nowej Słupii.

Prezentacja mieszkania w Imperium Rzymskim, ekspozycja w Muzeum Starożytnego Hutnictwa.

Prezentacja lektyki, Dymarki Świętokrzyskie.

Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego

Aby wynieść jak najwięcej wiedzy z Dymarek Świętokrzyskich — warto wybrać się do Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, którego zdjęcia mogłeś zobaczyć pomiędzy tymi z Dymarek. Byłam tu kilka lat temu i przykro to mówić — ale wówczas stanowiło obraz nędzy i rozpaczy. Niedawna przebudowa, a właściwie — wybudowanie muzeum od zera, znacznie bardziej przystosowało je do zwiedzania.

Niestety z minusów — nadal jest nieco trudne w odbiorze dla amatorów. Raczej nie polecam go młodszym dzieciom (prędzej nastolatkom od 13 roku życia w górę). Przez mocno statyczną ekspozycję prowadzi nas lektor (kiedy mówi, podświetlają się elementy ekspozycji) i jeśli nie przepadasz za długim gadaniem — szybko się zmęczysz taką formą zwiedzania. Nie wszystkie informacje są na tyle pasjonujące, aby o nich wspominać. Uprzedzam jednak, że to moje zdanie. Biorąc pod uwagę jednak, jak wyglądało wcześniej — zmiana jest ogromna i to na plus. Uważam, że warto je odwiedzić właśnie z okazji święta Dymarek Świętokrzyskich. Statyczna wystawa muzealna wzbogacona będzie o rekonstruktorów na zewnątrz.

Na samym początku dostajesz do ręki okulary 3D, gdzie wykorzystasz je kilka razy na obejrzenie filmów dotyczących żelaza. Wyświetlany jest też film, w którym powiedziane jest, skąd na Ziemi wzięło się żelazo. W środku czeka na ciebie ekspozycja minerałów, próbki rud, replika noża Tutanchamona, atrium, meteoryt powstały w wyniku wybuchu supernovej, czy artefakty znalezione w okolicznych miejscowościach. Samo muzeum leży na terenie odkrycia dawnych piecowisk, co stanowi jego niekwestionowaną wartość.

Dymarki Świętokrzyskie podsumowanie

Dymarki Świętokrzyskie to płatne święto organizowane co rocznie w połowie sierpnia. Ściągają do siebie nie tylko pasjonatów hutnictwa, ale przede wszystkim rodziny z dziećmi i osoby zainteresowane historią. Cała impreza trwa aż 3 dni, ale spokojnie możesz zwiedzić je w jeden dzień, łącząc wydarzenie ze zwiedzaniem Muzeum Średniowiecznego Hutnictwa Świętokrzyskiego, czy Parkiem Legend Świętokrzyskich. Jeśli dasz radę kondycyjnie — możesz w miarę szybko machnąć jeszcze Łysą Górę. Samo wydarzenie jest bardzo ciekawe, choć nie tak duże jak np. Bitwa pod Grunwaldem. Centrum Kulturowo-Archeologiczne zwiedzisz w chwilę, dłużej przyciągną cię poszczególne pokazy skupione zwłaszcza na manewrach i bitwach. Dobrze stawić się tu z samego rana, by złapać miejsce na parkingu.

Klaudyna Turczyńska

Nie może usiedzieć w miejscu, każdy weekend spędzałaby w trasie. Pasjonatka fotografii. Lubi odpoczywać na wsi, ale kocha miasto. Łatwo odnajduje się w każdej roli i nie potrafi spędzać czasu bezczynnie. Czasem można ja spotkać, jak pilotuje z dzieckiem samolot i bazgra kredą po chodnikach, malując kotki. Nie żyje bez kawy.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Cześć!

Świat dzieli się na tych, którzy nie lubią zapachu benzyny i na tych, którzy go uwielbiają. My jesteśmy z tych drugich. Na tym blogu pokazujemy wszystkie fajne miejsca, które warto odwiedzić w Polsce. Nie musisz się już więcej zastanawiać co robić i gdzie iść w weekend. Z nami spędzanie czasu stanie się proste!

Chcesz więcej? Dołącz do grupy!

A może jeszcze więcej?