Jeśli ktoś mnie w przeszłości pytał – czy wolałbym mieć chłopca, czy dziewczynkę – bez wahania odpowiadałem mu, że dziewczynkę. Zdecydowanie łatwiej wejść mi w świat małej księżniczki niż małego mężczyzny. Od zawsze wydawało mi się, że dziewczyny mają większe możliwości. W mojej opinii mogą robić to samo co faceci, a jednocześnie mają cały wielki wachlarz możliwości, jakie daje im kobiecość. Cóż, chłopakom niektórych rzeczy zwyczajnie nie wypada.
Lilka od pierwszych miesięcy życia była wyjątkowo ciekawska, a my z Klaudyną nie gasiliśmy tej ciekawości i tylko ją podsycaliśmy. Bardzo szybko stała się naszą pełnoprawną towarzyszką, nie tylko podczas zwiedzania, ale również w codziennych obowiązkach. Równie chętnie łapie się za gotowanie, jak i za grzebanie ze mną przy aucie.
Driftingowe Mistrzostwa Polski
Na Driftingowych Mistrzostwach Polski znaleźliśmy się trochę z przypadku. Ot, dzielnica Bemowo organizowała konkurs, w którym do wygrania były bilety na to wydarzenie. Tak uczciwie mówiąc – pewnie byśmy odpuścili sobie ten konkurs, bo byliśmy już na czymś podobnym w Płocku. Jednak Lilka nigdy na drifcie nie była, a podczas naszych opowiadań o różnych sportach motoryzacyjnych – wielokrotnie dopytywała, czym ten drift jest. Nie wykazywała jednak żadnej chęci, by wziąć w czymś takim udział – do momentu, kiedy w naszej opowieści nie zaczęła przewijać się Karolina Pilarczyk.
Karolina to kobieta, która jako pierwsza w Polsce w tym „typowym, męskim sporcie” – uzyskała licencję Polskiej Federacji Driftingu. Dla małej, siedmioletniej dziewczynki, która cieszy się na widok ryczących samochodów rozwijających szalone prędkości i palących gumy – Karolina Pilarczyk z miejsca stała się idolką. Nie dość, że kobieta prowadzi diabelską, 500-konną bestię, to jeszcze w dodatku potrafi wygrywać! No i ma różowe auto, a przecież każdy by chciał mieć różowe auto. 😉
Gdy zatem jechaliśmy na Autodrom Bemowo, Lilka miała dosłownie wypieki na twarzy. Miała nadzieję w turnieju zobaczyć kobietę, która poniekąd stała się jej inspiracją, a przy okazji mogła w końcu zobaczyć, czym wyróżniają się zawody polegające na kontrolowanym poślizgu.
Same zawody trwały od soboty
My wybraliśmy się jedynie na niedzielną część wydarzenia. W niedzielę nastąpiło starcie Top 36 kierowców, z których została wybrana finałowa szesnastka. Uznaliśmy, że Lilce blisko półtoragodzinny pokaz w zupełności wystarczy, a my już przecież widzieliśmy, na czym to polega.
Muszę jednak przyznać, że w Płocku organizacja zawodów była zdecydowanie lepsza. Przede wszystkim – praktycznie każdy miał doskonały widok. Tam drifty odbywały się jakby w niecce, gdzie tor był na samym dole, a dookoła rozpościerały się trybuny, na których bez większych przeszkód można było oglądać zmagania z każdej strony. W Warszawie, na Autodrom Bemowo – dla publiczności przewidziana była tylko jedna, niewielka trybuna, a reszta gości mogła stać po jednej stronie toru za bandami. Czasem panował przez to ścisk, dzieci niekoniecznie miały dobry widok, no i z pewnością nie widziało się całego toru. Gdy więc jeden z zawodników nie opanował auta i wpadł w opony, nie kończąc swojego okrążenia – wielu z widzów w pierwszej chwili nawet się nie zorientowało, że coś nie gra.
Płock, w przeciwieństwie do Warszawy był również przyjemniejszy w odbiorze. Komentatorzy tam animowali publiczność, mówiąc krótko o każdym z kierowców – kim jest, jakie są jego osiągnięcia. Na Bemowie mieliśmy wrażenie, że to impreza skierowana głównie dla kierowców, gdzie publiczność jest tylko „przy okazji”. To wrażenie potęgował fakt, że komentatorzy publikę… dwa razy obrazili. Na szczęście same zawody były bardzo widowiskowe. Można było zrobić ciekawe zdjęcia sportowych samochodów, z tłem w postaci gęstej, biało-siwej mgły wydobywającej się spod palonych opon. Mało to eko, ale wygląda super.
Nad głowami co jakiś czas przelatywały szybowce z lotniska Bemowo i cała sceneria była interesująca.
Driftingowe Mistrzostwa Polski – Park Maszyn
Po zakończonym starciu wspomnianych 36 kierowców – nastąpiła godzina przerwy, więc wybraliśmy się do parku maszyn, gdzie można było z bliska przyjrzeć się samochodom. Ich drapieżny wygląd dopełniały „rany” zadane w zawodach. Często były pogniecione, podrapane lub zwyczajnie – z pourywanymi zderzakami. To tylko dodawało im charakteru i sprawiało, że wyglądały na jeszcze bardziej potężne niż na torze.
Wejście na tor
Dodatkową atrakcją dla publiczności była możliwość wejścia na tor, lepiący się jeszcze od gumy zostawionej przez samochody. Na jego środku ustawione zostały zwycięskie auta i ich kierowcy. To był doskonały moment, by podejść do swoich idoli, zamienić 2-3 słowa i poprosić o zdjęcie albo autograf.
Moja córka od razu skierowała się ku wypatrywanemu różowemu samochodowi. Pani Karolina okazała się szalenie sympatyczna, podpisała się jej na kartce i zapozowała z nią do zdjęcia. To był dla Lilki moment pełen ekscytacji, bo ten podpis przeżywała jeszcze kilka godzin po powrocie do domu, gdzie rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania ramki, by powiesić go w widocznym miejscu, na ścianie w pokoju.
Inspirować autorytetami
Lilka zdecydowanie wychodzi z założenia, że kobiety mogą wszystko. Jeśli w jakimś sporcie bierze udział kilkunastu mężczyzn i kilka kobiet – zdecydowanie skupi się na tych drugich. Czuję się w obowiązku, by pokazywać jej inspirujących ludzi, którzy zaczynali od zera i coś osiągnęli w życiu, mimo różnych przeciwności. Ludzi z krwi i kości, którzy też kiedyś byli dziećmi, mieli swoje marzenia i ktoś im po prostu powiedział – możesz wszystko. Bo w sumie, czemu nie?
Driftingowe Mistrzostwa Polski
Driftingowe Mistrzostwa Polski to impreza cykliczna, w Warszawie odbywa się na Autodrom Bemowo. Więcej informacji na stronie.
Dodaj komentarz