Jak przystało na rdzennego warszawiaka, kuchnię śląską uwielbiam. Kluski śląskie, czy ichniejsza kiełbasa musi u mnie na stole regularnie gościć. Taką mam potrzebę i już! Jadąc zatem w dół Polski, nie mogłem się doczekać, aż podobnych specjałów zjem na miejscu.
Jednak to nie było takie proste.
Daleki byłbym od nazywania się ekspertem w kwestii żywienia. Acz mam jeden solidny argument – pojemność swojego brzucha, który dosłownie uwielbia, gdy wrzucam do niego najróżniejsze rzeczy. W Gliwicach jest pełno różnorodnych kuchni. Na każdym rogu stragany z warzywami, lodziarnie, sklepy mięsne czy piekarnie. Jest w czym wybierać! W małych sklepikach bez problemu dostaniesz „prawdziwy” chleb na zakwasie, różnorodne mięso i jedzenie, które nie wygląda jak „kopiuj-wklej”. Niestety mimo usilnych prób nie znalazłem kuchni typowo regionalnej. Jeśli taką znacie, polećcie ją proszę w komentarzach.
W rezultacie stołowałem się różnie, niekoniecznie po śląsku, często w sieciówkach i fast-foodach.
To co jeszcze bardziej mnie uderzyło, a zdecydowanie ucieszyło – to ceny. Są one zauważalnie niższe niż chociażby na Mazowszu. Jadąc gdziekolwiek poza dom, bardzo rzadko chcemy sobie zaprzątać głowę gotowaniem. Oczekuję czegoś gotowego, co smakuje i można wyjść. Kiedy jednak już poświęcę chwilę na wyszukanie restauracji, spodziewam się czegoś ekstra.
Niestety z różnym skutkiem.
Szyb Maciej w Zabrzu
Szyb Maciej w Zabrzu mógł być wszystkim tym, czego oczekuje się od wykwintnej restauracji. Mieści się w pięknym, odrestaurowanym szybie, która dziś błyszczy piękną, paloną cegłą, szkłem i stalą. Sam dojazd do niej również nie jest najtrudniejszy i można tam dojechać w ciągu parunastu minut. Na terenie szybu znajduje się również Bistro, punkt informacji turystycznej a nią samą można rzekomo zwiedzać.
Niestety nie udało nam się to. Chcąc dowiedzieć się o warunki zwiedzania z informacji turystycznej, wpadliśmy tam o 15:20 (czynne do 17), ale okazało się, że informacja jest zamknięta, przewodnik już dawno wyszedł i jeśli chcemy coś więcej zobaczyć, musimy się umawiać telefonicznie. Yhm.
Ale wróćmy do restauracji
Restauracja sama w sobie jest śliczna. To typowe industrialne wnętrze, w którym można zakochać się od progu. Na stołach świeże kwiaty, błyszczące szkło i czyściutkie obrusy. Wybraliśmy stolik w fantastycznym, szklanym wykuszu, który z trzech stron otaczał nas panoramą Zabrza.
Osobne słowa uznania muszę skierować do kelnera, który zjawił się momentalnie i był nie tylko profesjonalny, ale i bardzo serdeczny. Tak szczerze – to dla wielu z was wyda się dziwne, że zachwycam się obsługą, ale gdy się tak zastanowić – to jest to najczęściej przemilczany „element” całokształtu i chyba niedoceniany. Jednocześnie kelner jest przecież niczym twarz całego lokalu. Dlatego jego zachowanie, ubiór, czy znajomość tematu jest szczególnie ważne. Człowiek, który nas obsługiwał – mógłby stanowić wzór dla wielu lokali, w których wcześniej gościliśmy.
Lemoniada
To wszystko było jednak, niczym złudna iluzja, która miała uśpić naszą czujność. Tak, tak, problemem tutaj okazało się samo jedzenie. Szyb Maciej słynie z regionalnej śląskiej kuchni, która jednak nie była dla nas zjadliwa. Żółta, ostrzegawcza lampka powinna się zapalić przy odbieraniu lemoniady. Jesteśmy z Klaudyną jej fanami i jeśli jest taka możliwość, to jest to nasz pierwszy wybór. Poprosiliśmy o litrowy dzban za bagatela 17 zł. Otrzymaliśmy zaś pomarańczowy napój, w smaku przypominający wygazowaną oranżadę. W dodatku lodu, mięty i innych dodatków było tam na tyle dużo, że realnie samego napoju wystarczyło na… dwie niewielkie szklanki. Ciekawe co w sytuacji, gdy ktoś zdecyduje się na mniejszą jego wersję.
Przystawki
Na pierwsze danie Klaudyna wybrała sobie Przystawkę z krupnioka. W opisie miała to być konfitura z cebuli, puder z boczku, galaretka z musztardy i pumpernikiel. W smaku zgadzał się tylko ten ostatni. Całość była zupełnie płaska, zabrakło tu wyraźnej smakowej nuty. Trochę jak niedoprawiona galaretka z nóżek. Chociaż wyglądało zjawiskowo, na podniebieniu wydawało się niczym zmrożona, totalnie rozgotowana papka.
Ja zdecydowałem się na – a jakże! – Żur zabrzański (sztamfowane ziemniaki, jajko, chips z wędzonej słoniny). I z przykrością muszę stwierdzić, że to było jedyne doskonałe danie, jakie nam tego dnia podano. Nie żałowano boczku, sama zupa była odpowiednio przyprawiona i zagęszczona. Naprawdę pycha. Gdy zaskoczony kelner odbierał od nas niepusty talerz Klaudyny – spytał, czy nam smakowało. Odpowiedziałem szczerze, że może nie nasze smaki, albo się nie znamy i to powinno tak (nie)smakować.
Jednak przy kolejnej rundzie stwierdziłem, że dłużej tego nie zniosę.
Kolejne dania, to był dramat na talerzu. Rolada Śląska (kluski śląskie, modra kapusta, sos pieczeniowy) zamówiona przeze mnie przez wzgląd na znajdujące się tam kluski śląskie, przypominała danie odgrzane w mikrofalówce. Technicznie niby wszystko ok, ale rolada była masakrycznie sucha, a kluski śląskie były gumowe niczym piłka kauczukowa.
Do tego powrócił problem braku przypraw, w efekcie danie było tak mdłe, że zostawiłem ponad połowę, co uwierzcie mi, raczej nie zdarza mi się nader często.
Klaudyna decydując się Gulasz Donnersmarcków (dziczyzna, topinambur, jarmuż, podgrzybek), miała szczerą nadzieję, że odbije z nawiązką poprzednią pomyłkę. To danie niestety było jeszcze gorsze i w zasadzie niezjadliwe. Na wierzchu walała się jakaś biedna, ususzona roślina i sam sposób podania jest co najmniej średni. Zwłaszcza kiedy pomyślisz sobie, że kosztuje 39 zł.
Staram się nie kierować ceną. I mam wobec niej dużą wyrozumiałość. Ale nie lubię, gdy wciska mi się taki kit! Ceny są typowe dla „eleganckich restauracji”, nijak się to jednak nie przekłada na jakość podawanych dań. Z deseru zrezygnowaliśmy. Wyszliśmy głodni i nie mieliśmy ochoty uczestniczyć dalej w tym teatrze. Dawno nie czuliśmy się tak oszukani. Wydaje mi się, że nie jesteśmy jednak w mniejszości. Będąc w tym miejscu de facto trzykrotnie (restauracja i dwa razy próba zwiedzenia szybu) praktycznie nie natrafiliśmy na innych gości.
Bar Teatralny
ul. Tadeusza Kościuszki 12, Gliwice
Bar Teatralny na Facebooku
Uff. Ależ ten pierwszy fragment tekstu był ciężki! Dlatego przejdźmy teraz do czegoś znacznie milszego i lżejszego. Wielkie aglomeracje mają tę przewagę nad małymi, typowo turystycznymi lokalizacjami, że mają cały przekrój lokali usługowo rozrywkowych. W powiecie gliwickim nie jest inaczej. Bez problemu znajdziecie tutaj zapiekanki, burgery, pizzerie czy kebaby, jak również restauracje. Od tych bardziej ekskluzywnych po te mniej. Jest też szczególne miejsce w moim serduchu na wszelkiej maści bary mleczne. W Gliwicach znajduje się zaś jeden z lepszych, w jakich miałem okazję gościć.
Bar Teatralny w przeciwieństwie do Szybu Maciej, nie może narzekać na brak ruchu. Tak po prawdzie, to gdy do niego podjechaliśmy – kolejka do kasy kończyła się przed drzwiami na dworze. Zapewne wyobrażasz już sobie, że na miejsca siedzące nie ma co liczyć? Wzruszyliśmy ramionami i nasze zamówienie zjedliśmy w aucie, biorąc wszystko na wynos. No, w końcu jak w podróży, to na całego prawda?
Wybór dań w Barze Teatralnym jest przeogromny. Wybierać można w zasadzie we wszystkim, czego dusza zapragnie – od pierogów, kapusty, kotletach, zupach nawet na kompotach kończąc. Strasznie żałuję, że odkryliśmy go dopiero ostatniego dnia naszego pobytu na Śląsku. Będąc w dwie osoby w Gliwicach, kompletnie nie opłaca się gotować!
Dania obiadowe
Nie odpuszczałem tematu i ponownie sięgnąłem po śląskie kluchy z kotletem i sosem. I tym razem to był strzał w dziesiątkę! Wszystko aromatyczne, pachnące, pełne wyrazistości. Same kluski delikatne, sprężyste, ale i łatwo podzielne. Kotlet i jego panierka idealne doprawione. Wszystko momentalnie znikło.
Klaudyna tym razem wzięła Placek po balatońsku. Chrupiący placek, w pysznym, mięsnym sosie zniknął równie szybko, jak moje danie.
Na drugie danie wzięliśmy sobie pierogi z malinami. Tak, wiem. Ze Śląskiem to akurat ma tyle wspólnego co piernik z wiatrakiem, ale jakiś deser nam się należał. No i było to nasze „wyjście awaryjne” w sytuacji, gdybyśmy ponownie przestrzelili z jedzeniem. Na szczęście i one były absolutnie wybitne.
Za 4 dania zapłaciliśmy w sumie 34 zł! Najedliśmy się do syta – płacąc ułamek tego, co w poprzedniej restauracji.
Bar Teatralny potwierdza tylko pewną prawidłowość
Mianowicie – pustej restauracji nie należy ufać. Sprawdza się to już niestety kolejny raz. Do restauracji złych ludzie zwyczajnie nie przychodzą. A tam, gdzie jest smak, zapach i naprawdę pyszne jedzenie – są tłumy. Tak jak na co dzień nie mam żadnego kłopotu, by pójść do absurdalnie drogiej restauracji, tak samo z przyjemnością chodzę do barów mlecznych. Dla jednych i dla drugich mam taki sam szacunek. Warunek jest jeden – właściciele i kucharze nie mogą oszukiwać gości. Niestety, ale Szyb Maciej jest taką czarną plamą na honorze Zabrza i praktycznie nic go nie usprawiedliwia.
To również doskonała lekcja dla nas – nie zawsze „tanie” oznacza gorsze. W tym przypadku przy groszowych wydatkach można naprawdę fajnie zjeść i być zachwyconym tym, co się dostało. I nie potrzeba do tego wielkiego, luksusowego lokalu. Dlatego maszeruj ulicami swoich miast, odkrywaj knajpy i restauracje i chwal głośno te, które na to zasługują i napiętnuj te, które cię oszukały.
Hej, niestety Szyb jest restauracja samą dla siebie, zadotowana z miasta i środków UE jako rewitalizacja kopalnianego przemysłu. Teraz tak stoi, bogate wnętrze i puste. My miejscowi tam nie przychodzimy bo się nacielismy i ceny nie zachęcają, a łapią się chyba tylko przejezdni. W alternatywie jest w centrum Impresja umiejscowiona w byłym basenie miejskim, podobny industrialny klimat. Niestety do Gliwic nie ma startu. Będąc już w Teatralnym szkoda tylko, że nie zauważyliście Trio, z siedzibą w szpitalnych piwnicach. Bardziej wyszukane smaki, ale ciężkie do znalezienia
Według twoich zapowiedzi – Trio brzmi ekstra. Na pewno się tam wybierzemy przy kolejnej wizycie!
Co do Szybu – no jak widzisz, rzeczywiście turysci się łapią 😉 Mam nadzieję, że dzieki m.in. temu artykułowi będzie teraz takich sytuacji znacznie mniej.
Może nie jestem wyszukanym koneserem i znawca smaków ale jeśli w Zabrzu to Sorrento. Bywam często z całą rodziną, zawsze wychodzimy z pełnymi brzuchami (dzieci też!) i dojadamy nawzajem swoje lody ten kto ma jeszcze zmieści ? jedzenie zamawiane na dowóz jest przed czasem, ciepłe i pachnące, nie odbiega jakością od tego na miejscu a panie kelnerki przemile i zawsze uśmiechnięte. Chciałabym też wspomnieć o największym zaskoczeniu jakie nas spotkało było to nad zalewem w Plawniowicach w restauracji Panorama. O ile zalew pozostawia wiele do życzenia to restauracja zaskoczyła nas wybitnie. Poczulismy się jak nad samym morzem. Jedzenie dobre, świeże, panie kelnerki także uśmiechnięte i miłe z bardzo szybka reakcja no i bardzo przypadł nam do gustu wystrój. Opcje są trzy, można jeść na molo nad wodą, w restauracji i na tarasie. Gości zapraszają ubranych i suchych ale za to z pieskiem nie było problemu. A wracając do Zabrza to obowiązkowym punktem jest Slodkawa! Takiego klimatu nie da się podrobic! Zapraszamy więc ponownie i tym razem nie będziecie zawiedzeni ?
W Wodzisławiu Śląskim polecam restauracje Raczka gotuje
Szanowny Panie,
Przeczytaliśmy Pana opinię z należytą uwagą. Przykro nam i to w wielu aspektach, nie tylko biznesowym, ale w wymiarze czysto ludzkim, iż wizyta w Szybie Maciej nie spełniła Pana oczekiwań. Nasi kucharze przygotowują wszystkie dania wyłącznie ze świeżych składników wysokiej jakości, co nie oznacza, iż nie popełniają błędów. Pana uwagi na pewno nie pozostaną niezauważone. Dołożymy wszelkich starań, aby podobna sytuacja nie zaistniała w przyszłości, zarówno w kwestii związanej z kulinariami, jak i ze zwiedzaniem obiektu. Opinie naszych Gości są dla nas istotne, ponieważ stanowią trzon działań korygujących. Ufamy, iż odwiedzi Pan kompleks ponownie i zauważy pozytywne zmiany.
Pozdrawiamy
Szyb Maciej
Polecam w Zabrzu restauracje pod Warzynem w Mikulczycach rolady z kluskami doskonale, a na wzmocnienie apetytu najlepsza wodzionka na gesim smalcu…
Szanowny Panie,
Przeczytaliśmy Pana opinię z należytą uwagą. Przykro nam i to w wielu aspektach, nie tylko biznesowym, ale w wymiarze czysto ludzkim, iż wizyta w Szybie Maciej nie spełniła Pana oczekiwań. Nasi kucharze przygotowują wszystkie dania wyłącznie ze świeżych składników wysokiej jakości, co nie oznacza, iż nie popełniają błędów. Pana uwagi na pewno nie pozostaną niezauważone. Dołożymy wszelkich starań, aby podobna sytuacja nie zaistniała w przyszłości, zarówno w kwestii związanej z kulinariami, jak i ze zwiedzaniem obiektu. Opinie naszych Gości są dla nas istotne, ponieważ stanowią trzon działań korygujących. Ufamy, iż odwiedzi Pan kompleks ponownie i zauważy pozytywne zmiany.
Pozdrawiamy
Szyb Maciej
Te kluski z rest. Szyb Maciej to.mi wyglądają na odgrzewane. Wstyd. W Katowicach polecam wegetariański bar Złoty Osioł. Tam za niewielkie pieniądze można się najeść i jest pysznie. To kultowy bar i czasem brak w nim miejsc zwłaszcza po południu.