Niezależnie od tego, dokąd jeździmy – czy jest to Mazowsze, Małopolska czy też np. Węgry lub Chorwacja – podstawowe wyposażenie plecaka pozostaje zwykle takie samo. Są w nim zawsze trzy gadżety, z którymi się nie rozstaję. Owszem, wymieniam je na nowsze modele i tak po latach głośniczek JBL Go musiał ustąpić miejsca Ultimate Ears a powerbank Adaty, mimo iż cały czas jest z nami w domu – zastąpiony został mocniejszą propozycją od GP Batteries.
Pomimo naturalnej ewolucji produktowej, trzon ideowo pozostaje ten sam. To są faktycznie rzeczy totalnie mi niezbędne w każdej, nawet najbardziej nieprzewidzianej sytuacji. W podlinkowanym artykule o gadżetach wspomniałem, że plecak muszę uzupełnić też o zewnętrzny dysk. Jest jednak coś znacznie lepszego, a przy tym wygodniejszego.
Rozmiar ma znaczenie
To stare porzekadło, a najlepiej sprawdza się właśnie w świecie turystyki. Każdy, kto pakował kiedyś rodzinę na wyjazd – doskonale zdaje sobie sprawę, że tutaj każdy centymetr przestrzeni bagażowej jest na wagę złota. Co jest przecież dość zaskakujące, bo w czasach powszechnej miniaturyzacji, jako społeczeństwo mamy dziś problem z upakowaniem wszystkich tobołków do przestronnego kombi, podczas gdy -naście lat temu czteroosobowa rodzina potrafiła spakować się do malucha na dwutygodniowy wyjazd nad morze. To daje do myślenia.
Niemniej na przestrzeni upływających lat stwierdzam, że mobilny dysk ma jedną, niezaprzeczalną zaletę w postaci pojemności, ale całkiem sporo wad. Typowym scenariuszem użycia dysku jest podłączenie telefonu pod komputer, zgranie zdjęć, następnie podłączenie dysku i wgranie zdjęć na dysk. A jak można to sobie łatwo wyobrazić – nie zawsze mamy do tego warunki. Owszem – istnieją alternatywne sposoby jak podłączenie dysku bezpośrednio pod telefon (ale potrzebna przejściówka, o której trzeba pamiętać i którą łatwo zgubić) lub wysłanie wszystkiego do chmury jak np. OneDrive.
Chmura ma oczywistą wadę, bo przecież nie wszędzie mamy zasięg, odpowiednią ilość transferu danych na koncie i czas, by zdążyć wszystko wysłać. Sytuacja jeszcze bardziej komplikuje się, gdy chcemy skopiować dane z czyjegoś urządzenia. Nie będziemy go przecież podpinać pod prywatną chmurę. Dysk, prócz przejściówki, zajmuje trochę miejsca i jednak waży. Dlatego fajnym rozwiązaniem jest SanDisk Dual Drive.
SanDisk Dual Drive – telefon, komputer, co tylko chcesz
Dual Drive od Sandiska jest niczym innym jak dwustronnym pendrivem, który możesz z jednej strony wpiąć w dowolny komputer, a z drugiej – w dowolne urządzenie z portem USB-C (tak, istnieje też wersja z portem Lightning dla urządzeń Apple).
To szalenie ułatwia sprawę! Wyobraź sobie, że jesteś na rodzinnym wyjeździe na nartach albo akurat wyjechaliście paczką do Władysławowa. Po zrobieniu dziesiątek lub setek zdjęć chcesz mieć je wszystkie u siebie tego samego dnia. Wyciągasz takiego klipsa, wpinasz w telefon, kopiujesz fotki i już. To też doskonały magazyn w sytuacji, gdy skończy ci się miejsce na twoim własnym telefonie.
Tanie i przydatne. Lubię to
Napisałem cały tekst o pendrivie. Jestem szalony? Skąd. Po prostu lubię proste rozwiązania, które realnie wpływają na moją wygodę. SanDisk Dual Drive nie jest jakąś istotną rewolucją w życiu. To cały czas tylko przenośny magazyn danych. Jest jednak niewielkich rozmiarów, a przypięty do kluczy będzie zawsze w pogotowiu. Można się bez niego obejść, ale mając go – wiele irytujących ograniczeń po prostu znika. I dlatego warto go mieć.
Dodaj komentarz