Ostatni raz komputer złożony bezpośrednio dla gier miałem jeszcze przed premierą Xboxa 360. Zatem – lata temu. Potem miałem dość ciągłej walki przy uruchamianiu jakiejkolwiek gry. To przypominało niekończącą się historię, w której trudno było przerwać ten szaleńczy krąg: upgrade komputera, aktualizacja sterowników, aktualizacja oprogramowania i tak od nowa. Do tego ciągnące się wszędzie kable i rosnące koszty. Sięgnąłem więc po konsole. Owszem, gry wyraźnie droższe – jednak komfort znacząco wyższy. Wkładam płytę i gram, nie muszę się o nic więcej martwić.
Nie mam jednak złudzeń, że wiele gier pecetowych przez lata mnie omijało, jak chociażby uwielbiana przeze mnie seria Civilization, która dopiero całkiem niedawno zagościła na konsolach. Gdy więc pół roku temu zapoznałem się z usługą GeForce NOW, postawiłem z nią pozostać. Od tamtej pory coraz częściej gram w gry PC – zupełnie nie przejmując się zapamiętanymi przed laty niewygodami.
GeForce NOW pozamiatał
Zacznę od tego, czym owa usługa jest. To taki Netflix wśród gier tyle, że… lepszy, bo w skrajnej opcji darmowy. Użytkownik ma do wyboru dwa abonamenty – jeden darmowy, pozwalający na godzinę zabawy, a drugi płatny w cenie ok 25 zł za miesiąc, pozwalający aż na 6 godzin i dodatkowo odblokowuje obsługę Ray Tracingu. Oczywiście po wykorzystaniu czasu, można wpiąć się od razu ponownie nawet korzystając z darmowej wersji abonamentu. Wygląda to tak, że instalujesz aplikację na wybranym urządzeniu, uruchamiasz ją i grasz w dostępne tytuły. I już. Zero kabli, zero zmartwień o aktualizacje, nie musisz nawet instalować gier. Klikasz „graj” i grasz. Za to masz pewność, że zawsze grasz w najlepszej wersji i najlepszej rozdzielczości.
Wada?
Jedyne, o co trzeba dbać to o odpowiednie łącze internetowe – minimum to 15Mb/s. Za to dostępność urządzeń zadowoli chyba największego malkontenta. Do wyboru są telefony i tablety (zarówno z Androidem, jak i iOS), oraz komputer klasy PC lub Apple – ich konfiguracja jest drugorzędna. A jak masz nowoczesny telewizor z systemem AndroidTV, to tak po prawdzie w ogóle niczego nie potrzebujesz – wystarczy, że zainstalujesz odpowiednią aplikację. Można też korzystać z dedykowanej przystawki telewizyjnej, o której już pisałem. To NVIDIA Shield TV, z której właśnie korzystam. Mało? No to operator usług zarzeka się, że do końca roku wypuszczą aplikację nawet na system ChromeOS.
GeForce NOW zupełnie zmienia obraz rynku na PC
Szczególnie dla graczy takich jak ja – posiadających przepastną bibliotekę gier na Steam, UPlay czy Epic Game Store, a praktycznie niegrających z powodu braków sprzętowych. Do tego – praktycznie ciągle jestem w trasie i nie wyobrażam sobie dziś wożenia ze sobą wszędzie całego zestawu komputerowego. To pierwszy raz, gdy PCMR (PC Master Race – termin podkreślający wyższość komputerów PC nad innymi formami rozrywki) jest tak blisko wydaniom konsolowym. Od tamtej pory swoje ulubione gry mogę mieć praktycznie wszędzie, gdzie jestem i mam dostęp do sieci. Przyszłość to chmura. Chcę grać tam, gdzie akurat nabieram na to ochoty. A GeForce NOW mi na to pozwala.
Efekt? Gram jeszcze więcej
W domu gram na Xboxie oraz PS4. Uwielbiam rozsiąść się na kanapie z padem w ręku i pozwolić, by pochłonął mnie wykreowany przez twórców świat. Poza domem jest inaczej. Gram rzadko, bo wożenie elektroniki „na wszelki wypadek” mija się z celem. Lilka do niedawna miała łatwiej, bo ma ze sobą Switcha. GeForce NOW jest zawsze pod ręką, będąc w zasadzie u mnie w kieszeni – w telefonie.
Któregoś razu pojechaliśmy do Zakopanego. Zawsze, gdy jedziemy w trasę, do plecaka wrzucam Shielda, bo po podłączeniu go do hotelowego telewizora mam dostęp do zasobów filmów i seriali. I tak będąc raz w hotelu, (skonanym po długiej i wycieńczającej trasie) wystarczyło przełączyć appkę z filmów na gry, by spędzić kilka miłych chwil z ulubionymi grami. Granie w gry jest teraz naturalne i znacznie wygodniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Elastyczność na medal
To, co dla mnie ma szczególne znaczenie, to że wszystko właśnie nie zajmuje mi praktycznie w ogóle czasu. Wyciągam i gram od momentu, w którym wcześniej skończyłem. Gry zapisują stan rozgrywki, nie wymagają instalacji, więc są zawsze pod ręką. Jedyną realną przeszkodą jest brak odpowiedniego łącza internetowego. Jeśli gramy w samochodówki pokroju Project Cars – faktycznie, lepiej być w zasięgu WiFi i szybkim łączu. Jednak dla fanów gier mocno statycznych pokroju This War of Mine, spokojnie wystarczy do tego łącze w telefonie komórkowym.
A co jeśli gra wymaga pada? Cóż, możesz podłączyć takowego do telefonu przez bluetooth lub wyświetlić go na ekranie jak ja.
Prócz pada możesz podłączyć też klawiaturę, myszkę czy inne kontrolery!
Najlepsze przed nami
Katalog GeForce NOW jest cały czas rozbudowywany. Owszem, na początku zaraz po premierze sporo tytułów zniknęło z oferty. Jednak teraz pojawiają się ponownie, a i często dochodzi wiele nowych. W zasadzie – nie ma tygodnia bez kolejnych nowych tytułów. Usługa jest świetna dla takich jak ja – niedzielnych graczy, którzy cenią sobie bardziej wygodę grania niż ciągłe inwestowanie w sprzęt i akcesoria. Mając szybkie i stabilne łącze w domu, w zasadzie mogę zapomnieć o problemach z komputerem, a skupić się na tym, co mnie interesuje najbardziej – na grach.
Dodaj komentarz