O książce Drzewa Warszawy – przewodnik po wybranych drzewach Warszawy, dowiedziałam się przypadkiem. Algorytmy mnie kochają, a że na grupie o Warszawie dzielimy się wzajemnie różnymi ciekawostkami – właściwie wszystkie informacje, jakie do mnie trafiają w socialmediach – to czysto podróżnicze inspiracje. 🙂 Swoją drogą jeśli jeszcze cię tam nie ma, to zapraszam!
Książka Drzewa Warszawy w formie drukowanej była dostępna za darmo, w wybranych instytucjach kultury – w zamian za wypełnienie prostej ankiety. W sumie rozdano 500 drukowanych egzemplarzy, kolejne 200 zostawiając sobie na spacery z przewodnikiem we wrześniu. Jeśli nie załapałeś się na swój egzemplarz, to nic straconego! Twórcy udostępnili bezpłatny PDF.
Drzewa Warszawy – książka o niemych świadkach historii
Wydaje się, że o drzewach nie bardzo można coś powiedzieć, a jednak udało się to twórcom przewodnika. Autorzy na 156 stronach zawarli historię 36 gatunków konkretnych drzew, wybranych spośród wielu – m.in. z pomników przyrody na terenie Warszawy. Już na pierwszych stronach zgadzają się, że to obraz niepełny i będzie częścią większego projektu.
Na początku spodziewałam się, że w publikacji znajdę raczej suchy przegląd faktów, ale z przyjemnością mogę powiedzieć, że książka jest napisana w bardzo przystępny i intrygujący sposób. Każde drzewo to osobna historia, autorzy nie pominęli staruszków takich jak Dąb Mieszko I, znaczących dla mieszkańców jak Falenicka Sosna, ale też kilka słów poświęcili Wiązowi szypułkowemu z Pawiaka, czy nawet Palmie z Alei Jerozolimskich.
Omówione zostały drzewa, które podczas wojny miały duże znaczenie dla więźniów, gdy czekali na wyzwolenie i z niecierpliwością wyczekiwali pierwszych liści, zwiastujących wiosnę. Są wspomniane ciekawostki o Parku Skaryszewskim, który stanowił wcześniej… łąkę do wypasania bydła. Są tu ujęte drzewa znaczące nie tylko z powodu ich wieku, ale też takie, które towarzyszyły ludziom w ważnych wydarzeniach, odciskając swoją obecność w ich historii. Jeśli kochasz wiedzieć więcej, nie tylko o przyrodzie, ale o historii miasta – to pochłoniesz tę książkę w ciągu 1-2 h.
Jestem pod wrażeniem researchu autorów
Na kolejnych kartach znajdują się dokładne informacje na temat każdego z drzew. Autorzy ponownie zmierzyli drzewa (i często były one różne od pomiarów miejskich), dodali nazwę polską i łacińską, ale także miejsce lokalizacji (plus schematyczną poglądową mapkę orientującą czytelnika w dzielnicy), średnicę korony i pnia, wysokość drzewa, jego szacowany wiek, a nawet inne drzewa z gatunku, które warto zobaczyć na terenie Warszawy.
To jednak dopiero początek – bo każdy mit, czy historię zestawiono z faktami. Autorzy czasem porównywali drzewa na starych fotografiach, ze zdziwieniem stwierdzając, że drzewo, które miało być TYM drzewem, o którym wszyscy mówią – prawdopodobnie już dawno nie istnieje, a imię przekazano rosnącemu obok młodszemu sąsiadowi. Innym razem rozmawiają ze starszymi mieszkańcami, którzy mają szerszy pogląd na to, kto faktycznie był przy sadzeniu i przy okazji zna więcej faktów wokół rośliny.
Nie zabrakło tu także garści ciekawostek o samych gatunkach, przez co książce najbliżej do innej publikacji, jaką są Sekrety Drzew. Widać, że książka nie jest napisana na kolanie, a autorzy to prawdziwy miłośnicy drzew, którzy mają szeroką wiedzę na ich temat. Zahaczają nawet o takie tematy jak zawłaszczanie pogańskich świętych drzew przez chrześcijan; czy wspominają o pomocy starym drzewom, które to próby – jak się z czasem okazało – przynosiły znacznie więcej szkody, niż jakby rośliny zostawiono w spokoju. Tu od wiedzy aż kipi, przez co szkoda mi było, że książka jest taka króciutka!
Są też zdjęcia
Główną ideą autorów przewodnika, było robienie zdjęcia w taki sposób, aby naświetlać drzewo od kilku minut do kilku godzin, by zarejestrować szum drzewa, czy drgania gałęzi. Chciano zarejestrować mikroruchy, a jednocześnie usunąć ludzi z fotografii. Ma to wymiar symboliczny – drzewa bez problemu bez ludzi przetrwają, jeśli nikt im nie będzie przeszkadzał – to mogą żyć, gdy nas już dawno nie będzie na świecie.
Dla tych, co chcą wiedzieć więcej o Warszawie, ale i ciekawych przyrody
Na co dzień nie zwracamy uwagi na drzewa, chyba że ktoś zamierza je wyciąć. Jestem przerażona, jak w szybkim tempie zmienia się krajobraz dookoła mnie i choć jest wizualnie coraz „czyściej” (drzewa często są zastępowane przez krzaki albo jakieś parkowe kwiatki) – to jednak moje serce krwawi na widok każdego wyciętego drzewa. Jeśli kiedykolwiek zdecydujemy się z Filipem na dom, to pierwszą rzeczą, na którą będziemy zwracać uwagę – będzie starodrzew na terenie przyszłej działki.
Mam wrażenie, że z każdą taką publikacją ludzie stają się coraz bardziej świadomi otaczającego świata i znacznie dzielniej będą stawać w obronie przyrody i tych „nieznaczących krzaczorów”, które były tu na długo przed naszym pokoleniem. Oby coraz mniej padały argumenty o tym, że ładny rynek to ten z kostką i bez roślin albo że jak się chciało mieszkać w lesie, to trzeba było wyprowadzić się na wieś, a nie do miasta. 😉 A przynajmniej mam taką nadzieję!
Dodaj komentarz