– Jeeeezu! Filip, wyłącz ten cholerny budzik, bo jak ja go wyłączę, to będziesz tylko części zbierał! Wszystkich już zerwał na nogi, tylko ty ciągle śpisz! – czuję mocne szturchnięcie w bok i z jękiem wyłączam dźwięk w telefonie. Zaspany patrzę na wyświetlacz.
5.30. Znowu zaspałem!
Pędem wpadam do łazienki, w pośpiechu wykonując poranną toaletę i lecę do pracy. Każdy dzień wygląda podobnie – do domu wrócę przed 18.00, pobawię się z córką, zjem obiad i około 20.00 usnę razem z nią. O 23.00 obudzi mnie żona, która właśnie będzie kładła się do łóżka. Przez kolejne dwie godziny zdążymy omówić dzień, plany na weekend, pokłócić się i przeprosić.
Nie ma co, tempo życia mamy ogromne.
Czasem moi znajomi pytają mnie:
– Stary, po co ci to było? Ślub coś zmienia na plus?
– Czy biorąc ślub po dwóch latach mieszkania razem, odczuwa się jakąś zmianę?
Czy ślub coś zmienia na plus?
Teoretycznie nie, choć ja twierdzę, że tak. Nie była to oczywiście tak wielka zmiana, jaką przeżywają inni – po ślubie nie podjechałem ciężarówką wyładowaną moimi rzeczami pod dom, tylko obudziłem się we własnym, doskonale mi znanym łóżku. Przez kilka lat (włączając okres bycia parą) żyliśmy jak typowe małżeństwo: braliśmy kredyty, wyjeżdżaliśmy razem na wakacje, sprzątaliśmy, bałaganiliśmy, kłóciliśmy się i tłukliśmy przedmioty.
Niuanse – drobne, ledwo dające się wyczuć nuty życia, które powodują, że było warto. Nawet nie chce mi się liczyć, ile razy dziennie spoglądam w kierunku swej obrączki. Ile razy w miesiącu czuję, że kobieta, która rano budzi się przy mnie bez makijażu i z totalnym kataklizmem na głowie jest mi bliska.
Nie da się prostymi słowami napisać, co konkretnie się zmienia, bo nic się nie zmienia i wszystko się zmienia. Jest po prostu inaczej.
– A skąd masz pewność, że to ta jedyna? Nie myślałeś, że może zakochasz się raz jeszcze?
Pewność mam.
Skąd?
Nie wiem!
A czy mam pewność, że się nie zakocham?
Nie mam, a ty masz? Prawda jest taka, że każdy związek jest silny na tyle, o ile uwagi mu poświęcamy. Kiedyś było prosto, bo na początku związku myśli ograniczają się do tego, by spędzać razem ze sobą jak najwięcej czasu. Teraz – przy małym dziecku, pracy na pełen etat, prowadzeniu bloga, chodzeniu na studia i remoncie – ciężko jest znaleźć czas dla samego siebie, a co dopiero dla drugiej osoby. Często zapomina się o tym, że osoba leżąca na kanapie w salonie i tępo gapiąca się w TV – kocha nas i myśli o nas.
Inna sprawa, że my jesteśmy parą wiecznie sobą nienasyconą, moglibyśmy spędzać ze sobą całe dnie, a i tak będzie nam mało. I nie – nie mam pojęcia, czy nasz związek przetrwa kolejne 30-40 lat, chociaż bardzo bym tego chciał i będę się o to starał. Ważne, żeby sobie nie odpuścić i walczyć o miłość drobnymi gestami. I tego, by ta walka trwała jak najdłużej, a nikt nie został pokonany – wszystkim parom życzę.
Prawa do zdjęć – Łukasz Kawałkiewicz.
Dodaj komentarz