Świątniki Górne. Niewielka miejscowość licząca niecałe 9000 mieszkańców, o istnieniu której nie miałem pojęcia do chwili, w której przekroczyłem próg lokalnego muzeum – Muzeum Ślusarstwa.
Jedno z wielu, czy niewielu?
Muzeów przy szkole jest szalenie dużo. Są lepsze, są gorsze. Często jednak prowadzone jakby z obowiązku niż prawdziwej fascynacji. Gdy więc zbliżałem się do murów lokalnej szkoły – nie miałem najlepszego przeczucia. Z drugiej strony – skoro wysłuchałem szalenie ciekawego wykładu na temat gwizdka, czemu nie wysłuchać o kłódkach? Już po chwili byłem przekonany, że miejsce to jest szalenie niedocenione i powinno być obowiązkowym przystankiem dla każdego, kto choć trochę interesuje się historią.
Opowieść, która całkowicie pochłania
Samo muzeum składa się z trzech pomieszczeń, w których poruszone są tematy bliskie całej miejscowości. Jest więc ekspozycja poświęcona zbrojom husarskim, jest ekspozycja z rekonstrukcją dawnej kuźni, spora przestrzeń poświęcona jest właśnie kłódkom, a mała, osobna salka – dla lotnictwa.
W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że jest tutaj pewien miszmasz wszystkiego, co akurat znalazło się w okolicy, i czym pod pretekstem można było zapełnić gabloty muzealne. Szybko jednak dowiedziałem się, że całość ma swój logiczny i szalenie interesujący ciąg logiczny!
Wszystko dzięki kustoszowi muzeum
Człowiek, który dba o to miejsce – jest prawdziwą skarbnicą wiedzy. Z zapałem opowiada o tym, skąd nazwa Świątniki, jego znaczeniu dla Krakowa i roli dla regionu. Rzuca ciekawostkami, jak z rękawa prezentując cały rys historyczny.
Czy wiesz, czemu okoliczne miejscowości kończą się na „-niki”? Otóż kiedyś wokół miasta zakładano wsie, by te dostarczały różne towary do największego miasta w okolicy. W przypadku Krakowa są to Łagiewniki (dostarczały naczynia z drewna lub skóry), Dębniki (dostarczało skóry), Słomniki (wyrabiało Szłomy, czyli hełmy) oraz Świątniki. Ta ostatnia miejscowość miała za zadanie ochraniać świątynię – Katedrę Wawelską, a także jej służyć. Wieś oddalona jest o pół dnia piechotą w linii prostej i codziennie dzielni mieszkańcy wyruszali stąd z rana do Krakowa, by wypełnić swoją rolę.
Co ciekawe, zadanie to było im powierzone aż do lat sześćdziesiątych XVIII wieku, ale w ramach tradycji każdy mieszkaniec, który chce zostać kościelnym – jest przyjmowany do tej roli niejako z automatu.
W XVI wieku Jerzy Radziwiłł przyprowadził do miasta pierwszych rusznikarzy, by wytwarzali oni pancerze oraz broń niezbędną chorągwiom biskupim. Mieszkańcy miasta szybko wprawili się w obróbce metalu na tyle dobrze, że zaczęto wytwarzać tutaj najlepsze zbroje i pancerze, a także wynaleziono tutaj husarię.
Potem wieś znalazła się pod zaborem austriackim. Władze zdecydowały, założyć tutaj szkołę ślusarską (obecny budynek muzeum!). Główną motywacją ku temu był fakt, że Świątniczanie świetnie radzili sobie z obróbką metali. Kłódki produkowane tutaj rozsławiły miejscowość, a dostarczane one były do Paryża, Lizbony, a w Polsce były wykorzystywane między innymi w Twierdzy Modlin, gdzie dziś możesz przejść interesujący spacer.
Czemu nie wykorzystywano ich w Krakowie? Otóż nie sprzedawały się tam zupełnie, bo lokalna społeczność doskonale znała wszystkie mechanizmy i zabezpieczenia. Stąd Kraków kupował kłódki z np. Warszawy, a Warszawa z Krakowa. Proste?
Takich ciekawostek jest tutaj niezliczona wręcz ilość! Obejrzeć (i dotknąć!) można tutaj wielu unikalnych eksponatów, przyjrzeć się ich wykończeniu oraz pomysłowości stojącej za nimi. Są kłódki na dwa, a nawet trzy klucze. Są kłódki z ukrytym wejściem na klucz tak, że mimo dokładnego oglądania takiego egzemplarza – przez parę minut nie zdołałem go odnaleźć. Jest nawet kłódka z… autoalarmem. Jeśli intruz próbował ją otworzyć i zrobił to źle, wysuwały się kolce, które przebijały palce takiego jegomościa.
Kapitalne miejsce z historią
Opowieść, jaką usłyszałem – sprawiła, że nie chciałem opuszczać muzeum. Jednak po prawie dwóch godzinach przyszło opamiętanie. Z oczywistych względów nie chcę tutaj zdradzić wszystkiego, co usłyszałem, bo jaką byś miał motywację, by tu zajechać? Tymczasem jest to rzut beretem od Krakowa, a pozwala spojrzeć na ten region z zupełnie nieznanej mi dotychczas perspektywie. Nagle okoliczne wsie, wydarzenia, a nawet specjalizacje wydały się oczywiste, spójne i z pomysłem. Liczne wtrącenia o różnicach kulturowych pomiędzy regionami polskimi (szczególnie po wyzwoleniu spod zaborów) tylko dodały głębi i koloru do całego obrazu.
To powinien być obowiązkowy punkt dla każdego, kto chce chociaż odrobinę bardziej poznać historię nie tylko regionu, ale całej Polski. Koszt? Nic! Muzeum jest za darmo. To co? Kiedy jedziesz?
Muzeum Ślusarstwa im. Marcina Mikuły
ul. K. Bruchnalskiego 35, Świątniki Górne
www.muzeumslusarstwa.pl
Wiecie, że kiedyś Warszawa zaopatrywała się w kłódki powstające pod Krakowem, a Kraków zaopatrywał się w kłódki od…
Opublikowany przez Skomplikowane Wtorek, 23 czerwca 2020
Dodaj komentarz