Trudno mi zliczyć, który raz siadam do napisania tego artykułu. Tak po prawdzie, to kłębi się on w mojej głowie od blisko roku. Ba! Nawet napisałem już jego kilka szkiców, ale za każdym razem przed jego publikacją wracał do mnie od Klaudyny – najważniejszej mojej recenzentki, ze słowami:
Trochę hejtujesz. Spróbuj stonować wydźwięk tekstu
I za każdym razem przyznawałem jej rację. Słowa, które padały w tekście – były dość mocne. Kłopot cały polega na tym, że w mniej więcej od tego momentu, w którym znajdujesz się teraz – puszczały mi nerwy, a emocje brały nade mną górę. Tak, denerwuje mnie mój męski świat, bo tak jak drażni mnie czysta głupota – tak samo denerwuje mnie lenistwo. Szczególnie takie, na które faceci znajdują odpowiednie uzasadnienie.
Hej! Jestem spontaniczny!
Wszystko zaczęło się od… rozmów z koleżankami. Różnymi, żeby nie było – znajomymi z pracy, poznanymi na różnych eventach, czy nawet przedstawicielkami płci pięknej w rodzinie. Niezależnie od czasu i miejsca odbytej rozmowy, miały jedną cechę wspólną – faceci nie robią w domach nic. Z początku czułem się urażony – ach ta męska solidarność! Jednak powtarzalność tych opinii i stwierdzeń wracała do mnie z taką regularnością, że zacząłem się jej uważniej przyglądać. Żaden ze mnie ekspert, czy naukowiec – a moje „badanie” też ogranicza się głównie do obserwacji społecznych (polecam szczególnie idealne do tych rzeczy grupy i fora), jednak z dużym smutkiem muszę stwierdzić, że… zarzuty są prawdziwe.
Od mężczyzny od zarania dziejów oczekiwało się utrzymania rodziny, wychowania potomka i posadzenia drzewa. Tylko lub aż tyle. Facet po wszystkim miał wrócić do domu i oddać się w objęcia Morfeusza. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że ów stereotyp Pana Domu legł w gruzach – wraz z emancypacją kobiet. Oto okazało się, że o ile kobiety w nowej rzeczywistości potrafią odnaleźć się świetnie, tak faceci w ogóle. Do dziś słyszę, że facet nie zajmuje się dziećmi w domu, a pomaga. On nie zmywa regularnie naczyń, a wykazuje się i za każdym razem oczekuje wielkiej euforii ze strony partnerki. Oczywiście największej spodziewa się w dniu rocznic (o których pamięta!) lub urodzin partnerki. W tych dniach przyniesie kwiatek kupiony pod biedronką od handlarki, a ONA ma rzucić mu się w ramiona – krzycząc z wdzięczności, jaki to on jest spontaniczny i pamiętał!
To tak nie działa
Faceci nie zdają sobie sprawy, że kobiety doskonale wiedzą, że oni działają po linii najmniejszego oporu. Tyle że zwyczajnie tego nie komentują, bo i po co?
Lista przewinień i grzechów mężczyzn niestety, ale jest bardzo długa. Wracają do domu po pracy i sądzą, że należy im się święty spokój, aż do dnia następnego. Tymczasem małżonka, partnerka, która nierzadko spędza w pracy dokładnie tyle samo czasu – ma w domu praktycznie drugi etat: gotowanie, sprzątanie, pranie, prasowanie, zmywanie i zajmowanie się dzieckiem. Gdy facet zrobi cokolwiek z tej listy – to jest spontaniczny! Ona się zupełnie nie spodziewała po nim, że on wyniesie sam z siebie śmieci lub pójdzie po zakupy! No łał!
Co gorsze, mężczyźni praktycznie nie kryją się ze swoim sposobem na życie. Wystarczy pojawić się na pierwszym lepszym „męskim piwku” – by usłyszeć, jak to oni mają dobrze, bo niewiele robią; a jak już coś zrobią, to są traktowani jak królowie.
Wstyd panowie, bo takie czasy się już skończyły
Patrząc z tej perspektywy – między mną a Klaudyną nie ma spontaniczności. Każde z nas ma swoje obowiązki domowe, ale każdy z nas potrafi zastąpić drugą osobę w razie potrzeby. Gdy małżonka rusza w trasę po Polsce, ja bez problemu odbiorę córkę ze szkoły, pojadę z nią do lekarza – znając jej całą listę przebytych chorób. Po powrocie do domu ugotuję obiad (dowolny – zaczynając od prostej jajecznicy – na zupach, mięsie, rybie i pierogach kończąc), nastawię pranie oraz położę ją spać. Nie oczekuję z tego tytułu fanfarów, czy odznaki. Chcę być dla swojej małżonki wsparciem i partnerem. Partnerem, na którego ona może liczyć tak, jak ja mogę liczyć na nią.
Tymczasem spory odsetek facetów, których znam (nie wszyscy, dla nich szacun!) – czują, że przerastają ich proste zadania. Gdy zapytam o szczepienia dziecka – wzruszają ramionami, bo „Kasia wie”. A czym interesuje się dziecko? „Kasia wie”. A jakie danie dziś planują ugotować? „Ja? Ja to herbatę mogę w domu zrobić!”.
Nie kupuję tego. Nie podoba mi się idea mężczyzny, który jest niczym domowy cesarz. Szanuję ludzi spontanicznych, którzy są weseli, radośni i czerpią satysfakcję z życia. Nie kupuję jednak tłumaczenia, że facet jest spontaniczny, bo raz na kwartał posprząta własne gacie z podłogi bez proszenia się.
Mężczyzno – ogarnij się!
Chciałbym, by do przedstawicieli mojej płci dotarło, że tak samo, jak oni w grupie swoich pobratymców mają radochę z wygodnego życia, tak samo ich własne kobiety mają ich za… obleśnych i leniwych. Nie wątpię, że są pary, którym w takim układzie jest dobrze i wygodnie, ale doskonale widzę też, że spora część kobiet jest zwyczajnie sfrustrowana i znudzona takim życiem. Dlatego proszę – szanujcie swoje kobiety i zacznijcie robić coś w życiu. Prawdziwym mężczyzną nie jest ten, co leży na kanapie i wiecznie robi wszystko zaraz. Prawdziwy mężczyzna XXI wieku to taki, który umie zająć się domem pod każdym tego słowa znaczeniu.
Dodaj komentarz