Dlaczego jeździmy po Polsce? To pytanie pada pod naszym adresem tak regularnie, że odpowiedź stała się praktycznie naszym nowym mottem życiowym. Uwielbiamy podróżować, bo odkrywamy – jaki nasz kraj jest wielobarwny, pełen wydarzeń i miejsc, o których nigdy nie słyszeliśmy. Składa się z wielu elementów, które na pierwszy rzut oka trudno dostrzec.
Z jednej strony polskie miasta coraz częściej wypełniają się wieżowcami, nowoczesnymi rozwiązaniami komunikacyjnymi, czy formą transportu – a z drugiej strony trwają tu ciągle niecodzienne Niedziele Palmowe, wiejskie skanseny, czy pola pełne rzepaku.
Ten wachlarz możliwości nas urzeka
Z początków naszego podróżowania nie było to takie oczywiste. Przed rozpoczęciem regularnego zwiedzania, wydaje się, że Polska ma niewiele do zaoferowania, jest monotonna, na dłuższą metę nudna i niezaskakująca. Tymczasem jest wprost przeciwnie. Z każdym regionem ochota na zwiedzanie robi się coraz większa i większa. Ale! Z tym zwiedzaniem zaczął pojawiać się też nowy, nieznany nam wcześniej problem. Jak wyłuskać te ciekawe miejsca, które można z czystym sumieniem polecić, jeśli np. poruszają kolejny raz tę samą tematykę?
Z taką myślą ruszałem do Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi
Wieś, stare domostwa pokryte strzechą, pola uprawne czy ogólnie życie na wsiach to coś, co wzbudza we mnie ogromne emocje. Trochę z sentymentu, trochę chyba z tego, że mam charakter człowieka, który każdą wolną chwilę spędzałby daleko za miastem. Najlepiej w pięknym, odrestaurowanym domu z XIX lub XX wieku.
Jednak do czasu realizacji swojego marzenia – zawsze zaglądam w tego typu miejsca. Pobudzają moją wyobraźnię, gdzie zawsze z tęsknotą westchnę, patrząc na wystawy. Z drugiej strony nie chcę jednak wysyłać cię do innego miasta albo województwa byś oglądał znowu te same przedmioty, które nic nowego do twojego życia nie wniosą. I tak uczciwie mówiąc – w Łodzi nie zobaczysz niczego, czego byś nie widział w Sierpcu, w Skansenie Wsi Radomskiej czy Olsztynku. To – początkowo – powtórzenie znanych nam już eksponatów. Dlaczego zatem piszę o tym miejscu?
Bo szalenie mi się spodobała forma prezentacji
Jesień i zima za oknami nigdy nie nastrajają pozytywnie. Deszcz, zimno, deszcz, brzydka pogoda, a do tego deszcz. Odechciewa się wstawania z łóżka, a nie wspomnę przecież o wyjściu z domu. Nie oszukujmy się. W tym okresie spacerowanie po skansenach to prawdopodobnie ostatnia rzecz, na jaką masz ochotę, chociaż np. ja uwielbiam.
Co innego, gdy warunki nie pozwalają a chęć wielka. Wtedy serdecznie zapraszam do Łodzi. W jednym budynku znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz.
Najwyższe, trzecie piętro to właśnie taki skansen wsi skompresowany do jednego piętra.
Zobaczysz wygląd typowej wiejskiej chaty, czy podejrzysz – jak wyglądało życie na wsi. I wiesz co? No wypisz wymaluj normalny skansen! Wszystko podane na tacy, w komfortowych warunkach. Idealne dla każdego, kto nie lubi spacerować, a zobaczyć by chciał, jak się kiedyś żyło.
Druga wystawa jest nie mniej ciekawa.
Schodzimy piętro niżej, by trafić do działu z rzemiosłem i monetami. To pierwsze to typowa wystawa mieczy, glinianych garnków, skór czy narzędzi oraz biżuterii. Ta druga jest jednak znacznie ciekawsza. To dzieje monetarne w Europie i Polsce. Eksponaty umieszczone są w tematycznych gablotach, które zmieniają się wraz z kolejnymi okresami w historii. I tak monety ze starożytnej Grecji czy Rzymu – czekają na nas wśród antycznych kolumn. Pierwsze polskie monety zaaranżowano w gablotach z czerwonej, palonej cegły przypominającej mury średniowiecznych zamków, a banknoty z XX wieku ułożono w drewnianych witrynach przypominających bankowe. Co oczywiste – współczesne banknoty są we współczesnej oprawie.
I już to sprawia, że tak trudny dla przeciętnego turysty temat staje się atrakcyjny. Jednak mnie przyciągnęło to typowe „coś jeszcze”. Otóż szalenie wciągnęły mnie wszędobylskie ciekawostki na temat naszych pieniędzy. O sposobach ich zabezpieczania, o trudach we wprowadzaniu ich do obrotu oraz o ciekawych przypadkach jakie miały miejsce. To uzupełnienie tematyki, którą poznałem, chociażby z Centrum Pieniądza NBP.
No i naprawdę nie mogłem oderwać wzroku od pierwszych polskich banknotów. Takich wiesz – naprawdę pierwszych. I muszę przyznać, że są szalenie brzydkie, szczególnie patrząc na współczesne standardy. Albo te z okresu mniej więcej pierwszej wojny światowej, gdy polskie banknoty były wielkości połowy kartki A4. Dziś w dobie płatności kartą, telefonem, zegarkiem, czy czymkolwiek co ma odpowiedni czujnik – nie wyobrażam sobie noszenia takich płacht papieru ze sobą. W tym musiało być jakieś drugie dno. Może służyły też jako obrus w razie potrzeby?
Najlepsze, jak zawsze, na końcu
Ostatnia wystawa, jaką się ogląda W Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi – poświęcona jest strojom ludowym. Nie powiem, wchodząc tam pierwszy raz – byłem trochę nadąsany na obsługę. Zapewne też nie lubisz, gdy pod pretekstem zwiedzania przeprowadza się ciebie przez sklep z pamiątkami, prawda? To takie aluzyjne „zapraszamy, nic nie musisz kupić, ALE…”. No i ja tak miałem właśnie z tą wystawą. Pani z muzeum zaprosiła mnie do pomieszczenia, na którym czekały na mnie spódniczki, sukienki, haftowane bluzki czy poduszki. Wszędzie ładnie wykończone lady, świetne oświetlenie. No pomieszczenia nie powstydziłby się żaden sklep w jakiejś galerii handlowej.
W pierwszej chwili – trochę foch, bo jak wspomniałem, nie lubię takich zagrywek. W drugiej chwili – kurde – wiedzą, w którą strunę uderzyć. Od razu oczy zaczęły mi latać po wystawach, bo w sumie ta poduszka taka fajna, a i ciuchy takie niczego sobie, że w sumie to może bym coś kupił? Tylko sprawdzę cenę i dam znać Klaudynie, by do mnie dołączyła to i ona sobie coś wybierze. No i zonk! Bo w poszukiwaniu cen natrafiałem na kolejne opisy eksponatów.
Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że właśnie spoglądam na najbardziej oryginalną wystawę strojów, jaką widziałem na oczy. W życiu bym nie poznał, że to nie jest C&A, H&M czy inna ZARA – tylko normalna, regularna wystawa. Koszule wiszące na wieszakach, poduszki na wystawkach – aż chciało się pomacać i przymierzyć! Całe szczęście, że ręce trzymałem przy sobie, bo bym się zapewne bardzo zdziwił, gdyby włączyły się muzealne alarmy! 😉
Zaskakująca forma, idealna na niepogodę
I to sprawia, że warto tutaj przyjść. Nie każdy ma ochotę spacerować polnymi dróżkami między domostwami, ale czasem nachodzi nas potrzeba zetknięcia się z ludowym budownictwem, ubiorem, czy zwyczajami. Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi robi to w doskonały sposób. To taki wyciąg, samo mięsko tego, co oferują pełnowymiarowe miejsca tego typu. Muzeum jest śmiesznie tanie i zapewni ci tak od 40 minut do godziny przyjemnego zwiedzania. Czy jechałbym tam specjalnie? No cóż, jeśli widziałeś duże skanseny to zapewne nie, ale jeśli akurat wybierasz się do Łodzi – to szkoda tutaj nie wejść!
Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi
Pl. Wolności 14, Łódź
www.maie.lodz.pl
Dodaj komentarz